Karolina Obstój
Z wykształcenia prawniczka, a z zamiłowania ambitna biegaczka amatorka, spełniająca się w biegach górskich, choć od asfaltu nie stroni. Trenerka biegania i organizatorka obozów biegowych. Więcej o mnie znajdziesz na Instagramie.
Biegające, górskie pary – Ania i Dawid Lulis, Kasia Solińska i Maciej Dombrowski oraz Justyna Mamala i Piotr Uznański opowiadają nam o łączeniu biegowej pasji, wspólnym trenowaniu i supportowaniu się wzajemnie na zawodach. Będzi także o byciu dumnym z partnera i o tym, że czasem wspólne bieganie – a dokładnie gubienie trasy – jest przyczynkiem do partnerskich sprzeczek.
Biegacz + „niebiegacz” = ? Rozwiązania mogą być różne. Niebiegający partnerzy często w pełni akceptują i wspierają biegową pasję. Inni niby akceptują, ale czasem lubią wbić szpileczkę. Są i przypadki bardziej drastyczne, ale o tym w tym świątecznym klimacie może nie będziemy się rozwodzić (sic! słowo klucz…). Może zatem lekiem na całe zło jest wspólne dzielenie biegowej pasji? Zapytaliśmy trzy biegające pary, jak to jest dzielić tę pasję na dwie osoby. Oddajemy im zatem głos i zapraszamy do świata biegających par!
Wspólne treningi?
Ania: Takie zwykłe codzienne treningi wykonuję sama, razem biegamy zawsze w weekendy kiedy jedziemy w góry do rodzinnego Wałbrzycha, lub pobiegać na Ślęży (koło Wrocławia). Czasami zdarza mi się poprosić Dawida aby zającował mi na biegu w drugim zakresie, bo wtedy nie muszę się martwić o kontrolowanie tempa i jest szansa, że średnia treningu wyjdzie trochę szybsza niż bym go wykonywała sama. Bardzo lubię biegać z Dawidem – jest to taki „czas dla nas”, kiedy możemy spędzić go tylko we dwoje – mając dzieci ciężko jest czasem wygospodarować taką chwilę.
Dawid: Oczywiście, że trenujemy razem kiedy tylko nadarzy się ku temu okazja, przeważnie są to wycieczki biegowe w weekendy. Zdarza mi się zającować Ani, ale tylko podczas jej 2 zakresu. Na szczęście w górach każdy robi swoje i na siebie czekamy.
Zazdrościcie sobie sukcesów?
Ania: Nie. Zupełnie nie. Wspieram Dawida w jego drodze do bycia coraz lepszym biegaczem i staram się go motywować. Cieszę się jak mu dobrze pójdzie – wtedy mówię, że obronił honor Lulisów.
Dawid: Mnie rozpiera duma, bo Ania często ląduje na pudle.
Wspólna biegowa historia?
Ania: Tych historii jest trochę, bo w górach przygód nie brakuje! Jest taka jedna, która utkwiła mi w pamięci. Kiedyś pojechaliśmy pobiegać do Gruzji (Gudauri) i tam na dość dużej wysokości, zbiegając z góry, nadzialiśmy się na niebyt przyjazne stado owczarków kaukaskich, które pilnowały krów. Najadłam się wtedy strachu, bo owczarki próbowały nas otoczyć, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Wtedy też zobaczyłam, że Dawid nie tylko potrafi zachować zimną krew w trudnych sytuacjach, ale też myśli o innych (kiedy w końcu udało nam się oddalić od stada na bezpieczną odległość, zawrócił jeszcze by pomóc turystom, których chwilę po nas także spotkała ta niespodzianka).
Dawid: Jak wracamy z zawodów, to większość rodziny uważa, że skoro Ania była np. 1, a ja 5 to znaczy, że przybiegłem kilka minut po niej.
Wzajemny support?
Ania: Tak, w tym roku supportowaliśmy siebie nawzajem. Ja Dawida na Chojnik Maraton, a Dawid mnie na Ultraktotlinie. To było super uczucie! Dawid czekał na punktach z naszym synem i to było bardzo miłe kiedy wiedziałam, że będą na mnie czekać w trzech miejscach na trasie. Oczywiście kwestia oszczędności czasu jest ważna, bo suport niewątpliwie pomaga zaoszczędzić kilka minut, ale dla mnie była przede wszystkim ważna ich obecność – choć pewnie przy tym zmęczeniu i wysiłku w czasie zawodów – nie było po mnie zbytnio widać tej wdzięczności 😉 Doceniłam to później. W zeszłym (covidowym) roku, kiedy nie odbywały się zawody, supportowałam Dawida przy jego projekcie (zrobionym z kolegami) FKT na Drabinie Wałbrzyskiej – tj. 74 km i 3500 m przewyższenia – w końcu nie ma to jak stracić całą sobotę, jeżdżąc busem i wciskając jakieś jedzenie w zmęczonych, spoconych i już na końcu – gadających od rzeczy facetów!
Dawid: Czasem supportujemy się nawzajem. To ciężka robota i wiele stresu. Kilkugodzinne zawody mijają jak kwadrans. Bardzo lubię kiedy Ania mnie supportuje i nawet nie chodzi o podanie flaska, a o niesamowity przypływ sił kiedy widzę ją na punkcie.
Bieganie przyczyną kłótni?
Ania: Niestety tak. Muszę się przyznać, że w większości przypadków to ja jestem wszczynaczem biegowych kłótni. Dawid jakoś dzielnie to znosi, bo jeszcze ze mną biega 😉 powody są prozaiczne – najczęściej to są przypadki kiedy ze zmęczenia pomylę drogę, a potem się wyżywam, że na mnie nie poczekał… Albo Dawid ma tendencję do zmniejszania szacunków odległości jaka jeszcze została do końca treningu – zwykle machnie się o jakieś 2-3 kilometry i kiedy ja wykończona, już się cieszę, że za chwilę będę siedziała i „zrzucała trening”, okazuje się że mamy jeszcze przed sobą 3 km z „lekkim” podbiegiem, to chyba może biegacza szlag trafić? 😉
Dawid: Nie raz i nie dwa. Po prostu nie ma takiego szlaku na świecie, na którym Anka nie jest w stanie się zgubić.
Wspólne treningi?
Kasia & Maciek: Trenujemy wspólnie niemal codziennie – nasze treningi często różnią się od siebie długością, intensywnością czy specyfiką zadań – wówczas rozgrzewka jest wspólna, a część główną treningu robimy obok siebie. Długie wybiegania, easy run’y, wyjścia na basen, siłownię czy spokojne treningi na rowerze staramy się robić razem. Maciek niejednokrotnie wciela się w rolę „zająca” dla mnie, natomiast ja pomagam Maćkowi wykonywać ćwiczenia z lekkiej atletyki, w której mam zdecydowanie większe doświadczenie.
Zazdrościcie sobie sukcesów?
Kasia & Maciek: W naszym związku i relacji partnerskiej nie ma czegoś takiego jak zazdrość, szczególnie wyników sportowych. Jesteśmy dla siebie bezwarunkowym wsparciem i motywujemy się wzajemnie do pracy, by osiągnąć wymarzone cele.
Wspólna biegowa historia?
Kasia & Maciek: Ciężko wybrać jedną historię, bo jest ich całe mnóstwo. Nasze życie związane jest z bieganiem i codziennie piszemy nasze nowe sportowe historie. Ale taka, która szczególnie zapadła mi w pamięć i do której uwielbiam wracać, jest ta kiedy na początku naszej znajomości, Maciek zrobił mi niespodziankę. Kiedy pakowałam się na wylot do Portugalii na Mistrzostwa Świata, przyniósł swoją spakowaną torbę i powiedział, że leci ze mną. To było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, przez kilka minut myślałam, że żartuje, nawet patrząc na wydrukowany bilet. Poleciał i to była najpiękniejsza biegowa niespodzianka.
Wzajemny support?
Kasia & Maciek: Oj i to nie raz! Budując kalendarz startowy staramy się, aby kilka zawodów nie pokrywało się, abyśmy mieli szansę supportować drugą osobę. I tak w tym roku Kasia wspierała mnie na Biegu Ultra Granią Tatr, a ja ją podczas debiutu na dystansie 100km na CCC na festiwalu UTMB czy kolejnej stówie w Pirenejach. I sami do końca nie wiemy co jest lepsze, czy biec w tym samym czasie czy jednak brać udział w supporcie, ponieważ i tu towarzyszą nam wielkie emocje. Musimy jednak przyznać, że myśl o tym, że na kolejnym punkcie czeka na nas ukochana osoba, zdecydowanie uskrzydla.
Bieganie przyczyną kłótni?
Kasia & Maciek: Nie mieliśmy takiej sytuacji, my w ogóle za bardzo się nie kłócimy. Sport nas połączył i sprawia, że nasze wspólne życie jest jeszcze piękniejsze i pełniejsze. Uwielbiamy aktywnie spędzać ze sobą czas, podróżować, startować w zawodach, przeżywać te piękne emocje, wspierać się, kiedy jest trudniej i otaczać się ludźmi z pozytywną energią – to daje nam ogrom radości i spełnienie. Wszystkich zachęcamy do takiego podejścia, gdzie sport łączy, a nie dzieli.
Wspólne treningi?
Justyna: Dawniej zdarzało nam się częściej trenować razem. Biegaliśmy bez planu, więc robiliśmy wspólne luźne jak to Piotrek nazywał „wesołe bieganie”. W miarę możliwości uciekaliśmy pobiegać w góry, gdzie ja na początku miałam lekkie obiekcje co do biegania samotnie, więc Piotrek chcąc nie chcąc musiał być moim zającem i to dosłownie, bo starałam się oczywiście trzymać tempo 😀 teraz z racji zaplanowanego treningu, każdy robi swoje, ale zdarzają nam się dalej wspólne wybiegania i to jest bardzo fajny czas razem.
Piotr: W tygodniu praktycznie nie mamy okazji wspólnie trenować. Obydwoje pracujemy zawodowo i raczej wykonujemy jednostki treningowe o różnych porach dnia. Czasem natomiast zdarza nam się zamienić salon na salę treningową – jedna osoba trenażer, a druga osoba ćwiczenia. Przy okazji pandemii zgromadziliśmy trochę sprzętu i możemy w domu zrobić dobry trening uzupełniający. Bieganie wspólne – najczęściej przy okazji „światowego dnia długiego wybiegania” – czytaj: niedzieli 🙂
Zazdrościcie sobie sukcesów?
Justyna: Mi nigdy się nie zdarzyło, co więcej ja Piotrka starty często przeżywam bardziej niż swoje, a po zawodach zawsze jestem strasznie dumna.
Piotr: Osoba, która zajmie gorsze miejsce w swojej kategorii, przez tydzień gotuje obiad 😀 Żartuję oczywiście 🙂 Bardzo jestem dumny z sukcesów Justyny. Przede wszystkim, ogromnie się cieszę obserwując, jak Justyna się rozwija! Myślę, że nasze wyniki motywują nas wzajemnie.
Wspólna biegowa historia?
Justyna: Piotrek najchętniej wspomniałby o moich historiach gubienia się na trasie 🙂 Ja ze śmiechem zawsze będę wspominać mój pierwszy asfaltowy start na 10km. Pobiegliśmy go razem, ja dopiero zaczynałam biegać, więc miało to być for fun, takie moje pierwsze zawody, żeby zobaczyć jak to jest – ale po usłyszeniu słowa start, ruszyłam prawie sprintem 😀 Piotrek tylko powiedział „hola hola biegniesz tempem poniżej 4:30 – zwolnij”, po pierwszych kilometrach już umierałam i kulałam się do mety 😀
Piotr: Najlepiej wspominam nasze wspólne bieganie na urlopie w Dolomitach. Obydwoje zakochani jesteśmy w tym terenie.
Wzajemny support?
Justyna: Jasne, że tak! Na dłuższych dystansach support odgrywa bardzo ważną rolę, a z drugiej strony mocno motywuje jak wiesz że ktoś na ciebie czeka – nie ma wtedy obijania się 😀 Piotrek się śmieje, że to, że po raz drugi pobiegł na ŁUT 150km to był mój pomysł bo chciałam znowu pojawić się jako support 😉
Piotr: Bardzo często zdarza się nam wzajemnie supportować. Nie ukrywam, że wsparcie Justyny podczas chociażby ŁUT 150 był dla mnie kluczowe. Zupa pomidorowa serwowana przez Justynę dała sporo energii. Ja osobiście bardzo przeżywam biegi Justyny i mega się stresuję czekając na nią na punktach.
Bieganie przyczyną kłótni?
Justyna: Haha pomidor! 😀
Piotr: Parę razy zdarzyły się drobne spięcia głównie na treningach 😀 Utkwiło mi jednak w pamięci, że przy okazji Biegów w Szczawnicy w 2021, supportowałem Justynę na Dzikim Groniu. Na punkcie w Kosarzyskach poszedłem zrobić swój trening i nie wyrobiłem się na czas… Zbiegając z Eliaszówki, zaraz przed Kosarzyskami spotkałem się z Justyną, która już minęła punkt. Trochę wybiło ją to z rytmu. Na szczęście mi wybaczyła, a na Obidzy już grzecznie na nią czekałem.
Wspólne treningi?
Karolina: Nie codziennie, ale dość często. Czasem robimy wspólne wybiegania. Wycieczki biegowe w górach praktycznie wszystkie robimy razem. Zdarza się, że Jacek prowadzi mi też biegi ciągłe. Bardzo to lubię, bo moim zadaniem jest wtedy „tylko biec”, a on pilnuje tempa. Lubię też wspólne podbiegi. Czsem robimy sobie taką „zabawę”, że ja zaczynam podbieg pierwsza i staram się, żeby Jacek jak najpóźniej mnie dogonił, a Jacek stara się dogonic mnie jak najszybciej 😉
Jacek: Trenujemy razem często, ale nie zawsze biegniemy razem. Czasem wychodzimy biegać na tą samą ścieżkę, każdy swoim tempem. Karolka ciut szybciej wychodzi i potem ja ją doganiam w trakcie. Czasami jestem zającem na akcentach Karolki. Wtedy ona robi drugi zakres, a ja swój pierwszy.
Zazdrościcie sobie sukcesów?
Karolina: Wyników Jackowi nie zazdroszczę, bo wiem, że jest mężczyzną i biega duuuużo szybciej ode mnie, więc tu nie ma czego zazdrościć. Natomiast jeśli się zdarzy tak, że Jackowi trening wyjdzie, a mnie nie, to przez chwilę, jak taka mała dziewczynka, chciałabym sobie tupnąć nóżką i się naburmuszyć. Jednak za moment sobie myślę, że takie podejście jest totalnie irracjonalne i wtedy parzę na Jacka jak na autorytet i wzór do naśladowania.
Jacek: Zdarza się! Na zawodach zawsze w trakcie się zastanawiam, ciekawe która jest Karolina? Na mecie wszystko się okazuje i jak Karola za często zajmuje lepsze miejsce w klasyfikacji kobiet niż ja wsród mężczyzn, to się lekko wkurzam, ale z uśmiechem. Motywuje mnie to, żeby na kolejnych zawodach dać z siebie więcej i potem jak ja jestem wyżej, to mam podwójna satysfakcję
Wspólna biegowa historia?
Karolina: Chyba z zaręczynami. Jacek oświadczył mi się na Wysokim Kamieniu podczas treningu. Nie chciałam wchodzić na sam szczyt, bo był grudzień, zimno, wiało, nic i tak nie było widać, ale on nalegał. Weszłam na szczyt, odwróciłam się na pięcie i mówię „to, już schodzimy?!”, a Jacek chciał jeszcze chwilę zostać. Ja lekko poirytowana i zasmarkana, spytałam „a co Ty tu chcesz jeszcze robić, skoro i tak nic nie widać?!” Wtedy się dowiedziałam 🙂
Jacek: Przez pół roku biegałem z pierścionkiem w kieszeni I szukałem okazji, żeby wbiec na Wysoki Kamień a ciągle nie było okazji Wreszcie się udało w grudniu, tylko już było strasznie zimno. I Karolina chciała jak najszybciej schodzić z punktu widokowego. Musiałem zrobić sprinterskie oświadczyny, bo już była lekko wkurzona
Karolina: Jak widzicie rozumiemy się jak dwa łyse konie! Bez konsultacji (przysięgam!), przytaczamy tę samą historię!
Wzajemny support?
Karolina: Supportujemy się dość rzadko, ponieważ zazwyczaj startujemy na tych samych zawodach i tych samych dystansach. Póki co nie biegamy też ultra, a to właśnie tam support ma największe znaczenie. Zdarzyło mi się dwa razy pomagać Jackowi na płaskim maratonie. Byłam jego wodzianką. Stresowałam się bardzo, bo weź tu dobrze podaj bidon przy tempie 3:20!
Jacek: Kilka razy zdarzyło mi się supportować Karolkę na zawodach. Raz na półmaratonie w Świdnicy biegłem z nią całość, a dwa razy na maratonie ostatnie 10-12 km, dzisiaj już wiem po artykułach na Bieganie.pl że nielegalnie 😀 Karolka też na moich maratonach stała na punktach żeby mi podawać picie i jedzenie Karolina: Niby narzeczony, a karierę chce mi zrujnować 😛
Bieganie przyczyną kłótni?
Karolina: Kłótnia, to za dużo powiedziane, bo na szczęście praktycznie się nie kłócimy. Czasem wymieniamy tzw. ping-pongi. Czyli jedno drugiemu trochę dogaduje. Niestety źródłem tych małych sprzeczek jestem zazwyczaj ja… bo Jacek to złoty człowiek! „Problemem” są oczywiście błahostki. Ostatnio biegałam ciągły na stadionie i jakieś dzieciaki ciągle właziły mi na mój tor. Jacek był już po treningu i robił roztruchtanie. Po treningu trochę się na niego wkurzałam, że nie zwrócił uwagi tym dzieciakom, tylko ja się musiałam na nie drzeć podczas ciągłego 😛 Ale szybciutko, go za te wkurzajki przeprosiłam 🙂
Jacek: Czasem się zdarzyło, że Karolina po zawodach żałowała, że tam pojechaliśmy. Miałem wrażenie, że jest wtedy zła na mnie, że jej nie odwodziłem od tej decyzji. Albo jak czasem jej treningi nie idą, to mówi: „Ty mnie chyba źle trenujesz”
Karolina: Za szczery ten Jacek jest 😛