21 lutego 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

Pewnego razu w Nowym Meksyku – rozmowa z Łukaszem Parszczyńskim po zgrupowaniu w USA


Kończy się obóz w amerykańskim Albuquerque.  Na zróżnicowanym terenie Nowego Meksyku,  trenował Łukasz Parszczyński, reprezentant Polski na Mistrzostwach Świata w Daegu na dystansie 3000 m z przeszkodami. Legitymujący się świetnym rekordem życiowym przeszkodowiec (8:15.47), opowiada o swoich planach na sezon halowy i letni oraz o tym, że warto się dużo rozciągać…

IMG_2924.JPG
Łukasz Parszczyński podczas Mistrzostw Polski
w Bydgoszczy, gdzie zdobył dwa brązowe medale

Jak przebiegała aklimatyzacja w Nowym Meksyku? W końcu to wysokie góry.

Nie jest to mój pierwszy obóz w wysokich górach, ale muszę przyznać, że aklimatyzacja trwała dłużej niż w przypadku innym zgrupowań.  Kilometraż robiłem  jak na mnie dość duży,  około  150-160 kilometrów w tygodniu. Treningi przebiegały zgodnie z planem, bez nieprzewidzianych przerw  i urazów przeciążeniowych. Moim zdaniem był to efekt dobrego rozplanowania głównych akcentów treningowych i dobrej regeneracji, na którą mogliśmy sobie pozwolić z trenerem Jakubowskim ze względu na dość długi okres przebywania w górach. Zmian w treningu nie zauważyłem, ale pewnie nadejdą  wraz z przygotowaniem startowym, czyli będę biegał szybciej, szybciej i jeszcze raz szybciej .  

Biegałeś sam, czy towarzyszył ci Henryk Szost czy grupa trenująca pod okiem Marka Jakubowskiego?

Pierwsze treningi były częścią adaptacji organizmu i przeważnie biegaliśmy wszyscy razem. Później już każdy zaczął realizował swój indywidualny plan i trenowaliśmy oddzielnie. Nie lubię biegać w grupie i dopasowywać się do tempa innych. Na treningu muszę słuchać swojego organizmu i biegać na samopoczucie, a bieganie w grupie temu nie sprzyja. Razem z Heniem trenowaliśmy, ale grę w golfa (śmiech).

IMG_1392.JPG
Półpustynne trasy biegowe w okolicach Sandia Mountains na około 2000 m n.p.m.

To chyba jeden z  twoich dłuższych wyjazdów. Jak znosiłeś  psychicznie obóz?

Przez
wyjazdem zastanawiałem się, jak zniosę tak długą rozłąkę z dziewczyną,
domem i co będę robił tu poza treningami i w czasie wolnym. Okazało się,
że ośrodek Antoniego Niemczka, w którym mieszkaliśmy, znajduje się przy
samym polu golfowym. Trochę dalej jest staw, w którym podobno pływają
duże karpie, ale  za każdym razem omijajały moją przynętę  (śmiech). 
Na podwórku latał sobie pies gospodarzy, który wszystkim umilał czas,
przeważnie przy posiłkach.  Ogólnie można powiedzieć, że panowała
rodzinna atmosfera. Czas szybko i przyjemnie upłynął.

Po raz pierwszy zdarzyła się sytuacja, że Mistrzostwa Europy i Igrzyska są w tym samym roku. Jaki jest twój plan na sezon? Omijasz którąś z imprez?

W moim przypadku chciałbym wystartować i wypaść jak najlepiej na obu imprezach. Wiadomo, że to nie będzie takie proste, choć nie uważam, aby było nie wykonalne. Skupiam się teraz przede wszystkim na treningu, aby poprawić technikę pokonywania przeszkód oraz rowu z wodą, gdyż nie jest ona moją najsilniejszą stroną.

A co z sezonem halowym? Będziesz bronić tytułu mistrza Polski na 3000 m?

Tak, na hali wystartuję tylko na 3000 m na Mistrzostwach Polski i może raz zagranicą. 

Krążą o tobie legendy, że rozciąganie, obok psów, to twoja druga pasja.  Ile razy dziennie się rozciągasz?

 Rozciąganie jest częścią mojego treningu i bez odpowiedniego stretchingu po prostu nie zaczynam biec. Czuję, że krótka rozgrzewka, pobudzenie mięśni,  przed treningiem i solidne rozciąganie tuż po jego zakończeniu, przynosi moim mięśniom ulgę i w jakimś stopniu przyspiesza ich regenerację. Kontuzja lub urazy przeciążeniowe są chyba nie do uniknięcia przy treningu jaki wykonują zawodowi biegacze, dlatego trzeba robić wszystko, aby zniwelować procent jego wystąpienia. Moim zdaniem,  systematyczne rozciąganie i odpowiednia rozgrzewka, są dobrym wyjściem w tym przypadku.

Pewnie jesteś już jak z gumy. Umiesz  zrobić szpagat?

Bez problemu robię, ale tylko wtedy, gdy zamykam oczy (śmiech).

Możliwość komentowania została wyłączona.