szmidt
29 grudnia 2025 Krzysztof Woźniakowski Sport

Historia powstania polskiej cudownej drużyny lekkoatletycznej – Wunderteam


Kilka lat miej obfitych w sukcesy na arenie międzynarodowej przywołuje wciąż żywe, piękne wspomnienia nie tak dawnych triumfów polskiej lekkoatletyki na igrzyskach w Tokio (2021) czy mistrzostwach Europy w Amsterdamie (2016) i Berlinie (2018). 

Warto pamiętać też o wcześniejszej złotej erze, gdy reprezentacja Polski określana była jako „Wunderteam” i toczyła zacięte, zwycięskie boje w meczach międzypaństwowych z największymi lekkoatletycznymi potęgami. Jak rodziła się legenda „cudownego zespołu”?

Wojna i strata Pokolenia Kolumbów

II wojna światowa przyniosła Polsce ogromne straty nie tylko w gospodarce, ale też w ludności, które nie ominęły polskiego sportu. Wielu lekkoatletów zamiast szlifować umiejętności i bić rekordy, zaangażowało się w walkę zbrojną, niejednokrotnie płacąc za to najwyższą cenę, co jest tematem na osobny artykuł. Straciliśmy w ten sposób „pokolenie Kolumbów” a polskiemu sportowi brakowało również kadry szkoleniowej, nie wspominając o infrastrukturze. Nie brakowało natomiast wielkiej chęci pokazania światu, że pomimo tylu ofiar i strat, „jeszcze Polska nie zginęła”. 

Część przedwojennych mistrzów wznowiło kariery, ale wiadomo było, że najlepsze lata zabrała im wojna. Swoim doświadczeniem dzielili się z młodymi, podobnie jak trenerzy, którzy ich doprowadzili do sukcesów. Powojenne lata były trudne i wymagały wielkiego mozołu, by stworzyć zręby organizacji i wyszkolić kolejne pokolenie lekkoatletów i odbudować pozycję na arenie międzynarodowej. Dość powiedzieć, że pierwsze powojenne igrzyska w Londynie zakończyły się dość symbolicznym udziałem naszych – największym sukcesem było 4. miejsce w rzucie dyskiem weteranki Jadwigi Wajs, medalistki z igrzysk w Berlinie (1936). 

Nowa kadra i fundamenty Wunderteamu

Wtedy też zaczęły tworzyć się zręby kadry narodowej nowej generacji, która kierowana przez takich trenerów jak Jan Mulak, Witold Gerutto czy Gerard Mach, zaczęła stopniowo budować swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Musiała minąć dekada zanim potencjał młodego pokolenia wybuchł z całą mocą. Mistrzostwa Europy w Sztokholmie w 1958 roku to feeria sukcesów naszych lekkoatletów. Nigdy wcześniej ani później Polska nie zdobyła aż ośmiu złotych medali. Brylowali długodystansowcy Zdzisław Krzyszkowiak i Kazimierz Zimny, sukcesy mieliśmy też w sprincie, gdzie na gwiazdę wyrosła urodziwa Barbara Janiszewska (później Sobotta).

wunderteam1.jpg
Polska w latach 1956-1966 była lekkoatletyczną potęgą

Czołową pozycję w świecie potwierdziły igrzyska olimpijskie w Rzymie 1960 i Tokio 1964, gdzie zdobyliśmy odpowiednio 7 i 8 medali olimpijskich. Trójskoczek Józef Szmidt został pierwszym Polakiem, który obronił tytuł mistrza olimpijskiego, długodystansowiec Zdzisław Krzyszkowiak nawiązał do przedwojennych sukcesów Kusocińskiego, a przebojem do światowej czołówki przebiła się młodziutka Irena Kirszenstein (później Szewińska), wspierając sztafetę sprinterek w ustanowieniu rekordu świata.

szmidt.jpg
Józef Szmidt należał do najlepszych trójskoczków na świecie

Wielkim sukcesem były też mistrzostwa Europy w 1966 roku – w Budapeszcie Polacy zdobyli rekordowe 15 medali (7 złotych, 5 srebrnych i 3 brązowe). Wszystkie tytuły wywalczyli przedstawiciele dystansów krótkich (aż 3 Irena Szewińska). Do legendy przeszedł finisz sztafety naszych sprinterek, gdy do triumfu poprowadziła je Ewa Kłobukowska, która odebrała pałeczkę z potężną stratą, a mimo to na ostatniej zmianie przegoniła rywalki niczym Usain Bolt finalistów mistrzostw Polski.

4x100mrzym.jpg
Fenomenalna sztafeta Pań 4x100m

Ostatnim akcentem Wunderteamu wydaje się zwycięstwo w klasyfikacji medalowej halowych mistrzostw Europy Belgrad’69 z dorobkiem 6 złotych medali i 4 srebrnych. Na poprawę tego rezultatu trzeba było czekać aż do HME w … Belgradzie w 2017 roku, gdy Polacy wywalczyli 7 złotych krążków.

Mecze międzypaństwowe

Wobec faktu, że nie organizowano wówczas mistrzostw świata, dużą popularnością cieszyły się lekkoatletyczne mecze międzypaństwowe. Jeden z nich przyniósł określenie naszej reprezentacji mianem „Wunderteam”. Był to rok 1957. Polacy wyjechali na mecz z Niemcami Zachodnimi. I ku zdziwieniu obserwatorów zdecydowanie pokonali w Stuttgarcie faworyzowaną ekipę gospodarzy. Wtedy to w prasie opisano naszą reprezentację jako „Wunderteam”, co w pełni potwierdziły rozegrane rok później mistrzostwa Europy w Sztokholmie. Tak zrodziła się legenda. 

Kolejne mecze gromadziły rekordową publiczność – nawet 100 tysięcy widzów na warszawskim stadionie X-lecia, gdy Polska mierzyła się ze Stanami Zjednoczonymi w 1958 roku. Panowie przegrali z największą potęgą lekkoatletyczną, panie minimalnie zwyciężyły! Radość i duma trwały jeszcze przez wiele dni po tych wydarzeniach.

wunderteam2.jpg
Wielki mecz: Polska – USA na Stadionie X-leci

Jedynie ZSRR konsekwentnie unikało rywalizacji z Polską. Doszło do niej dopiero w 1966 roku w Mińsku. Program nieco okrojono, co pozwoliło gospodarzom na minimalne zwycięstwo. Ponoć to wtedy zapadła decyzja, że nasza reprezentacja musi zostać osłabiona, by nie zagrażała „wielkiemu bratu”, czego pokłosiem miała być późniejsza dożywotnia dyskwalifikacja Ewy Kłobukowskiej, po wcześniejszych usunięciu z kierowniczych stanowisk twórców Wunderteamu.

Dziedzictwo cudownego zespołu

Czas legendarnego zespołu minął, wiekowi trenerzy kończyli swą pracę lub rozjeżdżali się po świecie, jak Mulak do Algierii czy Mach do Kanady, a świat szeroko czerpał z doświadczeń „polskiej szkoły”, tworząc jeszcze lepsze metody treningowe i wychowując kolejne pokolenia lekkoatletów dążących do poprawiania rekordów swoich idoli.

Więcej szczegółowych informacji można znaleźć w poniższych artykułach:
Kiedy Polska rządziła światową lekkoatletyką cz.1
Kiedy Polska rządziła światową lekkoatletyką cz.2

Bądź na bieżąco
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Avatar photo
Krzysztof Woźniakowski

Człowiek renesansu - biegacz amator, sędzia lekkoatletyczny, dziennikarz sportowy, twórca i lider firmowej drużyny biegowej, przewodnik turystyczny, dla którego bieganie stało się częścią życia. Niczym filmowy Forrest Gump pewnego dnia bez wyraźnej przyczyny miał ochotę pobiegać, potem spotkał na swojej drodze dobrych ludzi, dzięki którym poznał piękno tego sportu, w efekcie nadal namiętnie poświęca czas na budowanie formy, a gdzie ma iść, tam biegnie :)