Redakcja Bieganie.pl
Jak powinien wyglądać dobry kalendarz startów? Trudno powiedzie, bo to zależy od doświadczenia, poziomu sportowego oraz celu danego zawodnika. Ciekawym przypadkiem jest tu polityka startowa Bogdana Semenowicza, zawodnika z Ukrainy, który regularnie testuje poziom biegaczy w Polsce i zazwyczaj wychodzi z tych starć zwycięsko. (Nie)smaczku dodaje fakt, że przed laty wpadł on na dopingu.
Bogdan Semenowicz (ur. 18.07.1986) jest byłym reprezentantem Ukrainy na stadionie oraz w biegach przełajowych. Rekordy życiowe zawodnika na popularnych dystansach to 13:56,55 na 5000 m (2015) i 28:29,46 na 10 000 m (2012). Biogram zawodnika możecie znaleźć TUTAJ.
Główny bohater tekstu miał bardzo pracowitą jesień w 2015 roku. Wygrywał bieg za biegiem. Dystans nie miał znaczenia, a niejednokrotnie był to również maraton. Środowisko biegowe było podzielone. Jedni uważali, że to na tyle dobry zawodnik, że wygrywa z łatwością, ponieważ starty są na treningowych, ładujących intensywnościach. W skrócie: konkurencja powinna więcej trenować. Inni twierdzili, że stoi za tym nielegalne wspomaganie. I kto miał rację?
Każdy, kto wie, jak wyglądała (i dalej wygląda) kontrola antydopingowa w Polsce ma świadomość, że ciężko jest walczyć z niedozwolonymi środkami. Główną przeszkodą jest finansowanie, bo badania swoje kosztują, a budżet organizatora nie jest z gumy i prawie każdy ma pilniejsze wydatki.
Miasto Poznań stanowczo wychodzi w tej kwestii przed szereg. W 2021 roku na nielegalnym wspomaganiu wpadła Kenijka, która wygrała półmaraton, a przed laty… Wpadł właśnie Bogdan Semenowicz – z tym, że na królewskim dystansie. Oboje odmówili badania próbki B, więc poniekąd przyznali się do winy i nie podjęli walki o niewinność na swój koszt.
Celowo nie przybliżam osiągnieć zawodnika z 2015 roku, ponieważ chcę, abyśmy skupili się na aktualnych wydarzeniach. Sezon biegowy w pełni, i choć do czerwca jeszcze daleko, to już kalendarz startowy Semenowicza wygląda imponująco.
Twardy wynik na zawodach to jedno, a w tle jest logistyka. Wyobraźcie sobie, że w sobotę po południu grzejecie dyszkę w Gnieźnie, po czym pakujecie manatki i ruszacie (zapewne) autem w kierunku Rzeszowa, gdzie do pokonania jest półmaraton. Dla zobrazowania sytuacji wyjaśnię, że Gniezno dzieli od Rzeszowa ponad 600 kilometrów, co daje ponad 6 godzin w trasie. Nie wygląda to na wzorcową regenerację, prawda?
Nie mniejsze wrażenie robi inne zestawienie: na pobudzenie 4,2 km, wieczorem dyszka (oba biegi Kraków), a dzień później, w samo południe – kolejna dyszka (Cieszyn). To tylko wycinek tego, co już było, zresztą zobaczcie sami w tabeli poniżej.
Data | Dystans | Czas (miejsce OPEN) | Miejsce |
24.04.2022 | 10 km | 30:15 (1) | Cieszyn |
23.04.2022 | 10 km | 30:20 (1) | Kraków |
23.04.2022 | 4,2 km | 12:47 (1) | Kraków |
10.04.2022 | Półmaraton | 1:06:12 (1) | Rzeszów |
09.04.2022 | 10 km | 30:14 (4) | Gniezno |
03.04.2022 | Półmaraton | 1:07:19 (1) | Stara Zagora (Bułgaria) |
27.03.2022 | 10 km | 30:45 (2) | Radom |
26.03.2022 | Półmaraton | 1:07:09 (1) | Sobótka |
20.03.2022 | 10 km | 29:57 | Chorzów |
Analizując powyższą tabelę trudno odnieść wrażenie, że Bogdan Semenowicz biega na pół gwizdka. Ba, widziałem, jak prezentował się na dwudziestym kilometrze w trakcie półmaratonu Rzeszowskiego – wyglądał na kogoś, kto walczy na całego. Rezultaty z Gniezna i Radomia również pokazują, że zapasu brakuje – w przeciwnym razie powinien dzielić i rządzić.
Dlaczego o tym piszę? Lata lecą, a u nas bez zmian. Mam świadomość, że ludzie się zmieniają, ale w przypadku byłego dopingowicza miałbym pewność, że jest czysty tylko wtedy, kiedy po każdym biegu byłby poddany kontroli antydopingowej. Na ten moment nikt nie komunikował (25 kwietnia 2022), aby Bogdan Semenowicz wpadł na stosowaniu niedozwolonych środków. Pytanie, ile kontroli antydopingowych ma za sobą? Przewiduje, że żadnej.
Od lat interesuję się statystykami i regularnie śledzę wyniki z różnych biegów. Nie wiem, jak to wygląda z perspektywy organizatora, ale dla mnie zwycięzca biegu, który ma dopingową przeszłość, nie wpływa pozytywnie na odbiór samej imprezy. Wprost przeciwnie. Pozostawia pewien niesmak. I mało ważne jest to, że to było kilka lat temu. Łatka dopingowicza zostaje już na zawsze.
Może Wy macie pomysł na skuteczne rozwiązanie tej sytuacji? Co musiałoby się stać, aby wszyscy uczestnicy biegów mogli mieć poczucie, że biorą udział w sprawiedliwej rywalizacji? Wątpliwości nie brakuje, o czym może świadczyć między innymi wpis uznanego i cenionego w środowisku Emila Dobrowolskiego.
Autorem tekstu jest nasz czytelnik Paweł Wysocki (tu archiwalna rozmowa z Pawłem). Jeżeli również chciałbyś podzielić się z nami sprawą lub problemem, który zasługuje na uwagę napisz – kuba.pawlak@bieganie.pl