Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
W Dębnie poznaliśmy medalistów i medalistki Mistrzostw Polski w maratonie. W walce z przeciwnikami, samymi sobą, ale także z wiatrem, chłodem oraz gradem najlepiej poradzili sobie Błażej Brzeziński i Monika Jackiewicz. Zapraszamy do relacji z mistrzowskiego biegu w Dębnie.
Zawodnicy na trasę słynnego maratonu wyruszyli równo o godzinie dziesiątej. Od razu uformowała się grupka sześciu zawodników walczących o zwycięstwo. Znalazło się w niej dwóch Kenijczyków: Cosmas Kyeva, Boniface Nduva, Etiopczyk Jima Tulu oraz reprezentant Ukrainy Mykola Mevsha. Kibiców jednak najbardziej interesował udział w tej grupie dwóch biegaczy z Polski – Błażeja Brzezińskiego i Emila Dobrowolskiego. Dziesiąty kilometr grupa minęła w czasie 31:39.
Kolejnymi zawodnikami, biegnącymi już jednak samotnie byli Damian Świerdzewski 32:45 i Bartosz Olszewski 33:43.
Panie cały bieg mogły liczyć na prowadzenie pacemakerów Ukraińca Dymytro Didovodiuka i dwóch Polaków Wojciecha Kopcia oraz Artura Olejarza. Monika Jackiewicz i Monika Andrzejczak minęły dychę w 35:21. Trzecią Polką była w tym momencie Katarzyna Gorlo Olszewska.
Tuż po dziesiątym kilometrze z grupy mężczyzn odpadł Tulu, a dystans zaczął tracić Dobrowolski. Stało się jasne, że o zwycięstwo z Kenijczykami może powalczyć już tylko Brzeziński.
W okolicach połowy dystansu czwórka prowadzących zaczęła się dzielić. Przewagę uzyskali Kyeva i Nduva (1:06:41), a Mevsha i Brzeziński tracili siedem sekund. Na tym etapie tracić zaczęła także Monika Andrzejczak, która odpadała od prowadzących zająców. Dzielnie trzymała się ich jednak debiutująca w maratonie Jackiewicz. Połówkę minęła w 1:14:31.
Na kolejnych kilometrach lider Kyeva zaczął stopniowo budować przewagę nad drugim Nduvą i goniącymi ich razem Brzezińskim i Mevshą. Mocno zwalniać zaczął też Dobrowolski, ale dalej z bezpieczną przewagą biegł na drugim miejscu w klasyfikacji Mistrzostw Polski. Między 25, a 27 kilometrem drastycznie zwolnił Nduva, który płacił za gonienie Kyevy. Dogonili go wtedy współpracujący Polak i Ukrainiec.
Na dziesięć kilometrów do mety równe, dobre tempo trzymała Jackiewicz stopniowo zwiększając przewagę nad drugą Andrzejczak. Ze sporą stratą biegła Wioletta Paduszyńska zajmująca trzecie miejsce wśród Polek i czwarta wśród wszystkich kobiet. Wyprzedzała ją jeszcze Petra Pastorova z Czech.
Ostatnie kilometry to dalsze powiększanie przewagi lidera. Ubrany najcieplej mógł najlepiej znieść porywisty wiatr i padający w tym momencie grad. Atak przypuścił też Mevsha urywając się od Brzezińskiego. Ciekawie zaczęło robić się w klasyfikacji MP. Drugiego Dobrowolskiego dogonił Damian Świerdzewski i teoretycznie mieli już kontakt wzrokowy na długich prostych z Nduvą. Problematyczne było już jednak dublowanie wolniejszych biegaczy co mogło utrudniać pościg.
Ostatecznie bieg wygrał Kenijczyk Cosmas Kyeva z czasem 2:16:37. Drugi był Ukrainiec Mykola Mevsha 2:17:49. Trzeci Open z tytułem Mistrza Polski AD 2022 ukończył Błażej Brzeziński (2:18:11). Czwarty był Nduva, za plecami, którego stoczyła się walka o resztę medali MP. Obroną ręką wyszedł Emil Dobrowolski (2:19:52), a Damian Świerdzewski czasem 2:19:56 wywalczył brąz.
Bardzo wysoko w Open, bo na dziewiątym miejscu, przybiegła Monika Jackiewicz. 2:29:51 w debiucie w tych trudnych warunkach dało złoto MP i czas poniżej minimum na ME w Monachium. Druga wśród kobiet była Monika Andrzejczak 2:33:05. Trzecią kobietą była Czeszka Petra Pastorova 2:42:18. Brąz w MP kobiet wywalczyła czwarta na mecie Wioletta Paduszyńska czasem 2:59:16.
O wrażenia zapytaliśmy kilkoro medalistów MP. Wynik 2:18 nie jest satysfakcjonujący dla Błażeja Brzezińskiego, ale otwarcie przyznaje on, że cieszy się z drugiego złota w karierze. Pozytywnie też ocenił samopoczucie na trasie w kontekście swojego głównego startu, czyli maratonu podczas wojskowych mistrzostw świata w Peru (8 maja).
Zawodnik Zawiszy Bydgoszcz rozważnie podszedł to biegu i postanowił nie zostawiać zbyt wiele zdrowia na trasie. Skupił się na walce o złoto mistrzostw Polski unikając „szarpania się” ze zwycięzcą z Kenii. Brzeziński już od jutra wraca do treningu z myślą o Peru. Biegacz potwierdził, że kłopoty zdrowotne, które długo się za nim ciągnęły są już przeszłością. Przebiegnięcie maratonu w przygotowaniach do maratonu było nowością dla wojskowego zawodnika jednak standardem było bieganie 35 kilometrów mocnym tempem co może sugerować, że Dębno nie wpłynie negatywnie na wynik w Peru.
Błażej Brzeziński podkreślił, że potraktował start jako trening a nie lekcję. Ciężko bowiem porównać Dębno do Limy. Żołnierz WP z nadzieją patrzy na start w Ameryce Południowej posiadając doświadczenie ze startu w takich warunkach m.in. w Surinamie.
Lekkie zdenerwowanie i niedosyt towarzyszy drugiej Monice Andrzejczak. Trening wskazywał, że powinno być lepiej, ale zawodniczka zwróciła uwagę, że już od osiemnastego kilometra biegała sama. Andrzejczak przyznała, ze miała w przygotowaniach lekkie problemy zdrowotne, ale nie wpływające na trening. Tak jak w przypadku Błażeja Brzezińskiego zawodniczkę już za miesiąc czeka wojskowy start w Peru. Jesienią zawodniczka planuje swój trzeci tegoroczny maraton i atak na o wiele mocniejszy wynik.
Kompletnie inne odczucia towarzyszą Monice Jackiewicz. Debiutantka nie mogła lepiej wyobrazić sobie pierwszego maratonu. Zawodniczka przyznaje, że największy kryzys wywołała pogoda. Oznacza to, że pod względem treningowym biegaczka ze Szczecina była przygotowana perfekcyjnie nie doświadczając kryzysów energetycznych czy mięśniowych. Jackiewicz czuła się dobrze przygotowana do debiutu i jej celem było minimum na ME w Monachium. Cel ten osiągnęła mimo powątpiewających opinii części środowiska.
Rewelacja zeszłego sezonu bardzo profesjonalnie podeszła do zadania i skupiła się na swoim celu nie oglądając się na rywalki. Brak rywalizacji bark w bark przez większość dystansu nie wpływał na nią demotywująco. Jest to szósty medal MP w przeciągu roku jednak, mimo że z „królewskiego” dystansu nie jest on ważniejszy niż pozostałe.
Biegaczka zwraca uwagę na to, że kiedyś mocno odstawała poziomem i teraz każdy krążek jest czymś wyjątkowym. Wraz ze swoim trenerem Arturem Olejarzem nie planowali reszty sezonu skupiając się jedynie na starcie w Dębnie. Udany debiut zawodniczki to także bardzo skuteczny debiut trenerski na dystansie maratonu dla Artura.
Emil Dobrowolski mimo drugiego wicemistrzostwa w maratonie dalej ma nadzieję, że wreszcie zdobędzie złoto. Zawodnik z Chotomowa przyznał, że ostatnio maraton nie jest jego mocną stroną, a zdecydowanie lepiej wychodzą mu krótsze dystanse. Ciężko się z tym nie zgodzić po jego dobrym starcie w Poznaniu na 10 km gdzie kilka tygodni temu pobiegł 30:17 z przygotowań maratońskich i w mocnym wietrze.
Zawodnik klubu UKS Ekonomik Lębork w ostatnich tygodniach przygotowań borykał się z kontuzją pięty, która utrudniała trening. Tak samo jak zwycięzca, mimo radości z medalu, Dobrowolski nie jest zadowolony z czasu, który określił jako śmieszny. Jednak Dobrowolski z nadzieją patrzy na przyszłość i wierzy, że jeśli zdrowie pozwoli to będzie w stanie wrócić na wysoki poziom i powalczyć o Igrzyska w Paryżu.
Medal Mistrzostw Polski to spełnienie marzeń Damiana Świerdzewskiego. Wyraźnie szczęśliwy zawodnik otwarcie przyznał, że medal MP był jego marzeniem od dzieciństwa. Warto podkreślić, że Świerdzewski nie jest zawodowym biegaczem. Damian stwierdził też, że 2:19 to nie wynik imponujący, ale zawsze to krok w przód.
Świerdzewski pobił swój rekord życiowy w tych trudnych warunkach oraz samotnym biegu na większosci dystansu. Może to być efekt nastawienia na wynik. Jak przyznaje od początku nastawiał się na wynik czasowy. Wiedział, że w tym roku i w takich warunkach łatwiej będzie o medal niż o upragnione złamanie 2:20, więc od początku obrał ambitniejszy cel, czyli bieg na określony czas. Wyraźnie zadowolony zawodnik podkreślał, że wynik jest efektem ciężkiej pracy, a nie talentu. Wspomniał o tym, że będąc juniorem nie osiągał znaczących sukcesów, a po trzynastu latach ciężkiej pracy potrafił wejść na podium MP seniorów.
Co ważne, w wypowiedzi Świerdzewskiego przebija bardzo pewność tego, że wszystko leży w jego rękach. Podkreślił, że nie „udało się zdobyć medal” tylko zrobił to sam swoją pracą. Takie podejście dosyć rzadko spotykane w Polsce reprezentuje m.in. Robert Lewandowski, a określenia „udało się”/„nie udało się” unika jak ognia wielu czołowych biegaczy na świecie.
Sukces jakim jest brąz i życiówka to też efekt zespołowej pracy wraz z żoną. Świerdzewski zdaje sobie sprawę jak wiele pracy małżonka wkłada w jego trening pomagając mu w przygotowaniach. W mediach społecznościowych biegacza można było podejrzeć treningi Damiana podczas leżącego śniegu i mrozu lub wiatru gdy żona prowadziła mu treningi na rowerze. Najbliższe plany zawodnika to MP na 10000 m w Międzyrzeczu, które odbędą się już za dwa tygodnie. Zawodnik chciałby zakręcić się w okolicach 30:30. W planach jest także półmaraton i poprawa lutowego rekordu życiowego 66:32.