George Poage
18 kwietnia 2022 Aleksandra Konieczna Sport

George Poage – człowiek, dla którego nie istniały granice


Zawody podczas których na podium wspiął się George Poage były niewątpliwie wyjątkowe. Niestety w złym tego słowa znaczeniu – rozegrane w aurze skandalu, opuszczone przez swojego pomysłodawcę, przesycone rasizmem i z maratońską aferą. Choć to właśnie najdłuższy z wyścigów i oszustwo Freda Lorza są najczęściej przywoływanymi wydarzeniami z igrzysk w 1904 roku, to my skupimy się na innym zawodniku i jego wyczynie.

W trakcie letnich olimpijskich zmagań w Rio de Janeiro w amerykańskim mieście La Crosse odsłonięto niezwykły pomnik. Przedstawia on biegacza przez płotki w czterech fazach wyścigu – podczas startu, biegu, oddawania skoku i radości tuż za metą. Projekt dynamicznej rzeźby stworzył Elmer Petersen. Rzeźbiarz w wywiadzie dla „On Wisconsin” wyjaśniał, że nie chciał wybudować kolejnego statycznego monumentu, ale uzyskać coś na wzór flipbooka, czyli kinematografu – rodzaju książeczki, która kartkowana szybko ukazuje spoglądającemu krótki film rysunkowy. Artysta wykonał pomnik sportowca, którego nie miał okazji oglądać na żywo, ale który nierozerwalnie powiązał swoje losy ze stanem Wisconsin i dumnie reprezentował go na sportowych arenach. George Poage to dość zapomniany lekkoatleta, który zapisał się jednak w historii jako pierwszy Afroamerykanin na olimpijskim podium.

Imprezą podczas której zaistniał były III Letnie Igrzyska Olimpijskie rozegrane w Saint Louis. Ich historia to jedna z najbrzydszych kart olimpizmu. Po pierwsze, co opisuje Evan Andrews (history.com) organizację zawodów pierwotnie przyznano Chicago. Do szantażu zdecydowali się jednak posunąć włodarze Saint Louis, którzy w tym samym roku przygotowywali ogromne targi handlowe i chcieli ubarwić je sportowymi zmaganiami. Porozumieli się z władzami Amatorskiej Unii Atletycznej i wspólnie zagrozili, że jeśli zawody nie zostaną przeniesione do Saint Louis, to zorganizują w mieście konkurencyjną imprezę, która zdeklasuje igrzyska olimpijskie. Długie negocjacje, w które prawdopodobnie zamieszany był nawet prezydent Theodore Roosevelt, doprowadziły do przeniesienia zawodów do Saint Louis. Ponowie, tak jak w 1900 roku, igrzyska olimpijskie stały się więc jedynie dodatkiem do innego wydarzenia – w tym przypadku Światowej Wystawy Przemysłowej.

Igrzyska dzikich

Co istotne za ocean nie wybrał się baron Pierre de Coubertin, który od początku miał być przeciwny rozgrywaniu zawodów w USA. Napisał nawet: „Miałem rodzaj przeczucia, że olimpiada dorówna przeciętności miasta”. Niestety ojciec nowożytnych igrzysk nie pomylił się w swoich przypuszczeniach. Kolejnym i jeszcze większym skandalem było rozbudowanie zawodów o tzw. „Dni Antropologii”, które w historii zapisały się również pod nazwą „Olimpiady Dzikusów”. Ta dwudniowa impreza była przykładem skrajnego rasizmu, triumfu stereotypów oraz dyskryminacji.

Organizację i przebieg zawodów opisywał Nate DiMeo. Ich pomysłodawcą był dyrektor igrzysk James E. Sullivan, który chciał, by zawody czterolecia były również pokazem dominacji białej rasy i samych Amerykanów. Z targów światowych chciał natomiast uczynić również pokaz „ciekawostek” ze świata. Zawody rozegrano w dniach 12-13 sierpnia 1904 roku, a do udziału w nich zaproszono pracujących przy targach robotników będących reprezentantami różnych mniejszości etnicznych – takich jak m.in.: Indianie, Pigmeje, Patagończycy, Kokopani, Ajnowie lub Negryci.

Pierwszego dnia rywalizacji, nieprzygotowani do niej zawodnicy, którzy nie zostali nawet poinformowani o zasadach rozgrywania poszczególnych konkurencji i nie wiedzieli, do czego służy pistolet startowy, walczyli m.in.: w pchnięciu kulą, skoku wzwyż, skoku w dal lub biegu na milę. Następnego dnia rozegrano konkurencje, które w założeniu organizatorów miały być bardziej przyjazne „dla dzikusów”. Zawodnicy rywalizowali we wspinaczce na drzewa, strzelaniu z łuku, bójkach w błocie czy oszczepie. Podobno pomysłodawców zawodów, zapewne mających w głowie stereotypowe obrazy, zaskoczył fakt, że startujący nie radzili sobie dobrze w rzucie „dzidą”.

Pierwsze razy

Dziś to karykaturalne widowisko, które, choć miało status oficjalnej imprezy, nie zostało uwzględnione w wynikach igrzysk, jest uważane za kuriozum. Ówcześnie dla Sullivana było jednak dowodem na dominację białej rasy, która również fizycznie w jego przekonaniu miała dominować nad pozostałymi. Niestety dla pomysłodawcy zawodów, a dobrze dla sportu, na nosie zagrał mu George Poage.

Poage urodził się w 1880 roku w mieście Hannibal w stanie Missouri. Wczesne lata jego życia przedstawiał „La Cross Tribune”. Gdy miał cztery lata jego rodzice zdecydowali się przenieść do miasta La Crosse, w którym dziś znajduje się nawet park jego imienia. W nowym miejscu ojciec chłopaka pracował jako woźnica jednego z bogatych drwali. Niestety – kilka lat po przeprowadzce mężczyzna zmarł.

Chłopiec wraz z matką i siostrą zamieszkał u państwa Mary i Luciana Eastonów, u których kobieta podjęła pracę. Ci okazali się bardzo dobrymi opiekunami dla George’a i jego siostry Nellie – zachęcali ich nauki i dali możliwość korzystania z domowej biblioteki. To również dzięki ich namowom rodzeństwo zostało jednymi z pierwszych Afroamerykanów w historii, którzy uzyskali dyplom liceum w La Crosse. George w szkole okazał się być nie tylko świetnym uczniem (miał mieć drugie najlepsze wyniki w swojej klasie), ale również młodym, obiecujących sportowcem, który w placówce nie miał sobie równych.

Szybki historyk

Młody George kontynuował swoją edukację na Uniwersytecie w Wisconsin, gdzie studiował historię. Na uczelni podjął się, co opisuje strona placówki, wielu aktywności – reprezentował swoją klasę podczas wystąpień publicznych, a także wstąpił do jednego z towarzystw literackich działających na terenie kampusu. Oczywiście obok działalności naukowej rozwijał również swoją sportową karierę. Już na drugim roku studiów został stałym członkiem drużyny uniwersyteckiej. Specjalizował się w biegach sprinterskich i rywalizacji przez płotki. Szybko zyskał sobie tak duże zaufanie drużyny oraz szacunek grona pedagogicznego, że w 1902 roku, gdy trener musiał wyjechać z miasta, to Poage zajął się szkoleniem młodych sportowców. Prawdziwego wyczynu dokonał jednak dwa lata później.

W czerwcu 1904 roku rozegrano zawody sportowe w ramach konferencji Big Ten, która jest formą rywalizacji międzyuczelnianej. Poage najlepszy okazał się w dwóch konkurencjach – biegu na 440 jardów oraz biegu na 220 yardów przez płotki. Został nie tylko pierwszy Afroamerykaninem, który zwyciężył w tych rozgrywkach, ale również zwrócił uwagę klubów lekkoatletycznych. Pod swoje skrzydła wziął go Milwaukee Athletic Club, który sponsorował jego występ na igrzyskach olimpijskich.

Lepszy bojkot

Nim opowiemy o tym, co wydarzyło się w Saint Louis, należy wspomnieć również o tym, że Poage już w liceum zaangażował się w kwestie walki o równość. Jak podaje strona amerykańskiego muzeum olimpijskiego, już w szkole średniej chłopak wygłosił przemowę na ten temat. Natomiast pracę dyplomową na uniwersytecie poświęcił analizie sytuacji ekonomicznej osób czarnoskórych w stanie Georgia w latach 1860-1900.

W 1904 roku organizatorzy igrzysk zdecydowali o przygotowaniu osobnych miejsc dla widzów o różnym kolorze skóry. Z tego powodu aktywiści walczący z segregacją rasową namawiali czarnoskórych zawodników do bojkotu zmagań. Część z nich faktycznie zdecydowała się na taki krok. Poage postąpił jednak inaczej – uznał, że lepszą i wyraźniejszą formą protestu będzie jego start w aż czterech olimpijskich konkurencjach.

Dwa medale

Poage zmagania rozpoczął od startów na dystansach 60 oraz 400 metrów. W pierwszej konkurencji odpadł już w eliminacjach, w których przegrał ze swoimi rodakami. Lepiej spisał się w dłuższym z wyścigów. Ten krótko nazwać można szalonym, ponieważ w jednym, finałowym biegu udział wzięło aż 13 zawodników, którzy nie mieli przypisanych torów. Amerykanin miał nawet próbować ataku po medal, jednak został skontrowany przez swoich rywali i zmagania zakończył na szóstej pozycji.

Jego docelowymi konkurencjami były biegi płotkarskie. Najpierw rozegrano wyścig na dystansie 400 metrów przez płotki. W tej konkurencji udział wzięło jedynie czterech zawodników reprezentujących USA. Niemniej Poage dobiegł do mety jako trzeci i mógł cieszyć się nie tylko ze swojego medalu, ale także historycznego wyczynu. Został pierwszym Afroamerykaninem, który wywalczył olimpijski krążek. Dzień później w nierozgrywanym już biegu na 200 metrów przez płotki powtórzył swoje osiągnięcie – tym razem pokonał nie jednego, a dwóch rywali.

Zapomniany urzędnik

Po zakończeniu olimpijskich zmagań, w których Amerykanie wywalczyli ponad 200 medali, Poage szybko usunął się w cień. Powrócił jednak do szczęśliwego dla siebie Saint Louis, gdzie zajął się nauczaniem języka angielskiego w Sumner High School – pierwszej w historii placówce przeznaczonej jedynie dla Afroamerykanów. Następnie miał przeprowadzić się do Minnesoty, a po I wojnie światowej wyruszyć do Chicago. Tam przez krótki czas pracował w restauracji, by następne 27 lat przepracować jako urzędnik pocztowy (ówcześnie było to dość prestiżowe zajęcie dla osoby o kolorze skóry innym niż biały). Poage odszedł w 1962 roku. Wydawało się, że przez masową publiczność został zapomniany na zawsze. Kilka lat temu jego historia na nowo ujrzała światło dzienne.

Stało się to możliwe dzięki pracy dwóch emerytowanych profesorów – Davida Watersa i Bruce’a Mousera, którzy zdecydowali się przypomnieć światu historię George’a Poage. Pierwszy z nich wysłał specjalny list do gazety „La Cross Tribune”, a drugi przygotował książkę o życiu biegacza. I to właśnie rzeczony list poruszył na tyle jednego z czytelników, że ten zadzwonił do lokalnego radia i na antenie zapytał, dlaczego władze miasta dotychczas nie uczciły pamięci lekkoatlety. Audycji przypadkiem słuchał Steve Carlyon – dyrektor odpowiedzialny w La Crosse za parki i rekreację. Postanowił działać. Najpierw sam poznał historię medalisty olimpijskiego, a następnie opracowanie jego biografii i listy zasług zlecił historyczce Margaret Lichter. W efekcie ich wspólnych działań nie tylko władze, ale również lokalna społeczność ochoczo poparły pomysł, by jednemu z parków nadać imię George’a Poage. To właśnie w nim w 2016 roku odsłonięto opisywany wcześniej pomnik mężczyzny.

Ze sportowego punktu widzenia medale, które wywalczył Poage były relatywnie łatwe do zdobycia – choćby z uwagi na małą liczbę startujących. Jeśli jednak spojrzymy na jego historię przez pryzmat ówczesnych realiów, uporu, pozycji, którą sobie wypracował oraz przebieg tamtych igrzysk, to Poage niewątpliwie zrobił coś bardzo ważnego. Nie mogą więc dziwić słowa historyka Watersa, który na łamach strony muzeum olimpijskiego przyznawał, że liczy na to, iż dzieci, które przyjdą do parku dedykowanego lekkoatlecie, zobaczą jego pomnik oraz poznają historię usłyszą w głowie przesłanie:  „Chłopcy i dziewczęta, wy także możecie”.

Zdjęcie tytułowe: sirtravelalot / shutterstock

Możliwość komentowania została wyłączona.

Aleksandra Konieczna
Aleksandra Konieczna

Pasjonatka sportu, którą bardziej niż listy wyników i cyferki interesują ludzkie historie. Szuka odpowiedzi na pytanie: „jak do tego doszło?”. Zwolenniczka długich dziennikarskich form i opowiadania barwnych historii. W szczególności zajmuje się sportami zimowymi, żużlem oraz lekkoatletyką