Obecnie sportowiec, który sięga po olimpijski medal, a w szczególności zdobywa ten z najcenniejszego kruszcu, może liczyć na uznanie kibiców, szacunek rywali, zainteresowanie ze strony mediów oraz sponsorów. Niespełna 126 lat temu pewien Australijczyk zastanawiał się, jak wyjaśnić swojemu szefowi, że za jego plecami nie tylko pojechał do Aten, nie tylko wystartował w zawodach sportowych, ale i niejako przypadkiem wszedł na trzy olimpijskie podia.
Tym człowiekiem był Edwin Flack, czyli jedyny zawodnik na świecie, który na olimpijskie podium wspiął się zarówno w lekkoatletyce, jak i tenisie. Jego historia zaczęła się w 1873 roku w Londynie, gdzie na świat przyszedł jako syn księgowego – Josepha Henry’ego Flacka i jego żony Marian. Imię odziedziczył najprawdopodobniej po przyjacielu oraz biznesowym partnerze ojca, czyli Edwinie Waterhouse. Nazywany „Teddym” chłopiec wraz z rodzicami wyemigrował do Australii. Wtedy jeszcze kraju bez własnej flagi oraz hymnu. W Melbourne jego ojciec założył firmę księgową, do której po zdobyciu odpowiedniego wykształcenia, trafił również młody Edwin.
Własny klub
Pierwsze lata sportowej przygody Flacka brzmią dość standardowo. Edwin zamiłowanie do biegania miał objawić już w szkole. Brał udział w różnego rodzaju rozgrywkach między szkołami, by już w 1892 roku współuczestniczyć w założeniu klubu lekkoatletycznego Melbourne Hare and Hounds. W tym okresie swojego życia specjalizował się w startach na dystansie jednej mili. I to najprawdopodobniej w tej konkurencji dwukrotnie – w 1893 roku oraz 1894 roku – został Mistrzem Australii. Na koncie miał mieć również klubowe sukcesy w biegach na dystansie od jednej do siedmiu mil. Prawdopodobnie startował również na terenie Nowej Zelandii.
Po zakończeniu edukacji i zdobyciu pierwszych zawodowych doświadczeń chłopak zdecydował się opuścić południową półkulę i powrócić do Anglii. Jego ojciec postanowił bowiem, że syn dołączy do firmy księgowej jego danego współpracownika – wspominanego już Waterhouse’a. Miał zyskać kolejne doświadczenia zawodowe i nowe umiejętności. Jak się później okazało, po latach do rodzinnej Australii wrócił nie tylko z wiedzą, która uczyniła go sprawnym biznesmanem, ale także wybitnym dorobkiem sportowym.
Powrót do korzeni
Nim opowiemy o tym, jak Flack odnalazł się w Anglii i w jaki sposób trafił do Aten, to przypomnijmy historię pierwszych nowożytnych igrzysk. Inicjatorem zawodów był baron Pierre de Coubertin – człowiek zafascynowany zarówno starożytną kulturą, jak i aktywnością fizyczną. W tej drugiej upatrujący szansy na doskonalenie zarówno ciała, jak i umysłu. Przygotowanie oraz organizację pierwszych igrzysk opisywał na łamach „The Daily Telegraph” Troy Lennon. Założenia, które miały przyświecać zawodom, nakreślono już w 1894 roku, kiedy to do życia powołano również Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Na miejsce rozegrania zawodów wybrano Grecję, a także zdecydowano, że udział w rozgrywkach będą mogli wziąć jedynie sportowcy-amatorzy.
To również w procesie przygotowania zawodów zdecydowano, że jednym z kluczowych punktów wydarzenia będzie organizacja biegu maratońskiego. Oczywiście lokalni kibice oraz przywódcy kraju liczyli, że w tej upamiętniającej historyczny wyczyn konkurencji, zwycięży reprezentant Grecji. Nim jednak doszło do rozegrania wyścigu, impreza została oficjalnie otwarta. Inaugurację Lennon opisuje następująco: „Miasto było przystrojone chorągiewkami, flagami i oliwnymi wieńcami, gdy turyści, sportowcy i dygnitarze, w tym grecki król Jerzy I oraz królowa Olga, zjeżdżali na Panathenaic Stadium”. Zawody rozpoczęły się w Poniedziałek Wielkanocy, a nasz bohater był na nich jedynym Australijczykiem.
Urlop w pracy
Flack po przybyciu na Wyspy nie próżnował i jak podaje strona Australijskiej Galerii Sław, szybko wstąpił do aż trzech klubów sportowych. Jako najważniejszy z nich wskazać można na London Athletic Club, który to odpowiadał za wysłanie mężczyzny do Grecji. Nim to się stało Flack z powodzeniem rywalizował w Anglii. W listopadzie 1895 roku wygrał zawody „Thames Hare and Hounds Challenge Cup” na dystansie 4,75 mili. W barwach zespołu, jeszcze przed wylotem do Aten, miał odnieść trzy wygrane w ośmiu startach.
Współcześnie podróż samolotem z Londynu do Aten trwa niespełna cztery godziny. Flackowi zajęła ona około sześciu dni. Mężczyzna płynął statkiem oraz podróżował pociągiem. W stolicy Grecji wynajął pokój u swojego przyjaciela oraz sportowca George’a Robertsona, który także wziął udział w olimpijskich zmaganiach. Co istotne – jak podaje Harry Gordon – Flack do Aten pojechał jako osoba prywatna, w pracy miał wziąć urlop, a o planach startów powiedzieć jedynie swojemu podwładnemu. Bał się bowiem reakcji szefa – uważał, że mężczyzna może uznać, iż pracownik jego szanowanej firmy nie powinien jeździć po Europie i brać udziału w rozgrywkach sportowych.
Brytyjczyk czy Australijczyk?
Flack, który dziś uważany jest za pierwszego australijskiego olimpijczyka i mistrza olimpijskiego z tego kraju, w Atenach oficjalnie reprezentował klub z Wielkiej Brytanii. Podczas zawodów mężczyzna manifestował jednak swoją odrębność – startował w starym stroju swojej szkoły, czyli Melbourne Grammar School. Do Grecji Edwin dotarł dokładnie pięć dni przed rozpoczęciem rywalizacji. Podobno był wycieńczony podróżą. Zmęczenie, jak pokazują wyniki, zdążyło jednak minąć i mężczyzna zmagania lekkoatletyczne rozpoczął od eliminacji w biegu na dystansie 800 metrów. Awansował do finału, by następnego dnia wystartować już w biegu na 1500 metrów. W tej konkurencji za faworyta uznawano Amerykanina Arthura Blake’a. I to rzeczywiście z tym zawodnikiem Flack stoczył zacięty bój na ostatniej prostej. Rywalizację opisał nawet w jednym ze swoim listów: „ku mojej uldze poczułem, że się cofa i że go pokonałem. Skończyłem mocny i świeży, ale on był całkiem wykończony.”
Na fali sukcesu Australijczyk najlepszy okazał się także w zmaganiach na dystansie 800 metrów. W tym wyścigu pokonał Węgra oraz Greka. Po rozegraniu wszystkich konkurencji, poza maratonem, był jedynym zawodnikiem spoza USA, który odniósł wygraną w zmaganiach lekkoatletycznych. Do biegu maratońskiego przystępował więc jako jeden z kandydatów do odniesienia kolejnego sukcesu. Równocześnie był to jego debiutancki start na tak długim dystansie.
Zderzenie ze ścianą
Przebieg maratońskiej rywalizacji przedstawia Ron Clark na łamach „Australian Dictionary of Biography”. Wyścig toczyć miał się w gorącym słońcu na oczach rozentuzjazmowanej publiczności, która marzyła o triumfie jednego z Greków. Na początku wyścigu prowadzenie objął jednak Francuzów Lermusiaux. W grupie, która utworzyła się za nim biegli Flack oraz reprezentanci gospodarzy. Po 10 kilometrach Australijczyk samotnie znalazł się na drugiej pozycji, a po 30 km minął lidera biegu. Wydawało się, że zmierza po wygraną. Tak się jednak nie stało. Na sześć kilometrów przed metą Flackowi zabrakło sił. Z wysiłku nie mógł ustać na nogach, kołysał się na boki, by ostatecznie paść na ziemię. Bieg wygrał jeden z Greków, a Australijczyka na stadion odwiózł ambulans. Maratońskie cierpienie jedynie dodało naszemu bohaterowi animuszu.
W Atenach Flack udział wziął również w zmaganiach tenisowych – zarówno w grze pojedynczej, jak i deblowej. W drugiej z konkurencji, w której wystartował wraz z przyjacielem George’m Robertsonem, również sięgnął po medal. Trudno jednak nazwać ten wyczyn pokazem tenisowych umiejętności. Do udziału w turnieju deblowym zgłosiło się jedynie pięć ekip. Mieszany team australijsko-brytyjski w pierwszej potyczce wygrał walkowerem, a następnie przegrał w półfinale. Tym sposobem panowie sięgnęli po brązowy medal.
Powrót do rzeczywistości
Flack do końca pobytu w Atenach był traktowany jak bohater. Po porażce w maratonie od swojego przyjaciela, o czym pisał Ron Clarke, zawodnik miał usłyszeć słowa, że: „Jest Lwem z Aten”. I takie miano zostało z nim do dziś. „Lew Aten” aż do zakończenia zawodów i powrotu do Wielkiej Brytanii mógł liczyć na szczególne względy nie tylko zwykłych fanów, ale także rodziny królewskiej. Mistrza kibice żegnali w akompaniamencie kapeli oraz powiewających flag. Co naturalne informacje o jego sukcesie w ówczesnych mediach pojawiły się z pewnym opóźnieniem – jedna z australijskich gazet miała zamieścić dość sensacyjny nagłówek „Australijczycy w Grecji”.
Po zakończeniu rywalizacji Flack do pracy wracał zestresowany. Bał się konfrontacji z szefem, który wezwał go na rozmowę. Obawy oraz reakcję przełożonego mężczyzna opisał w jednym z listów, który przytacza strona Athletics Australia – „cieszę się, że mogę powiedzieć, że (obawy – dopisek autorki) były zupełnie bezpodstawne… ku mojemu zdziwieniu i radości pogratulował mi, a następnie zaprosił do spędzenia następnego tygodnia w jego domku na wsi”.
Zdolny biznesmen
Dalsze losy mężczyzny, który powrócił do swojego zawodu, czyli księgowości, prezentuje strona jego dawnej szkoły – Melbourne Grammar School. Flack powrócił do Australii, gdzie założył firmę księgową Flack and Flack, a także pełnił rolę dyrektora w kilku lokalnych przedsiębiorstwach. Swoje doświadczenia oraz możliwości finansowe wykorzystywał także na innych polach – działał m.in. w komitecie zarządzającym Szpitala Alfreda w Melbourne. Angażował się także w działania klubów sportowym oraz przekazywał fundusze na stypendia dla uczniów, którzy pochodzili z rejonów wiejskich. Były sportowiec miał w Berwick, gdzie zamieszkał, zajmować się również hodowlą bydła.
Edwin Flack zmarł w 1935 roku. Odchodząc w wieku 62 lat najprawdopodobniej nie miał świadomości, jak wiele zrobił dla przyszłości igrzysk olimpijskich oraz australijskiego sportu. Dziś w Australii wiele obiektów nosi jego imię. Doczekał się także pomnika, który zdobi dedykowany mu park. Flack nie miał prawa jednak wiedzieć, że jego prywatny, urlopowy wyjazd rozpoczął losy australijskiego olimpizmu. Tego, który trwa do dziś.
Pasjonatka sportu, którą bardziej niż listy wyników i cyferki interesują ludzkie historie. Szuka odpowiedzi na pytanie: „jak do tego doszło?”. Zwolenniczka długich dziennikarskich form i opowiadania barwnych historii. W szczególności zajmuje się sportami zimowymi, żużlem oraz lekkoatletyką