Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Jesteśmy mistrzami olimpijskimi. Tak najkrócej można podsumować dokonania polskich bieżniowców w sezonie 2021. Wszystko za sprawą sztafety mieszanej, która w Tokio nie miała sobie równych na dystansie 4×400 m. Poza tym, mijający rok szturmem podbił Patryk Dobek. Zimą został halowym mistrzem Europy, a z wakacji, zamiast muszelek, przywiózł brązowy medal olimpijski. Co jeszcze ciekawego zmajstrowali nasi biegacze stadionowi przez ostatnie 12 miesięcy?
Takich czworo, jak ich siedmioro, to nie ma ani jednego. Nasza mieszana sztafeta 4×400 m była największym zaskoczeniem japońskich igrzysk. W eliminacjach ekipa w składzie: Kowaluk, Baumgart-Witan, Hołub-Kowalik i Duszyński, pokazała Holendrom, gdzie raki zimują. W finale tę samą rzecz, ale Amerykanom, wyjaśnili: Zalewski, Kaczmarek, Święty-Ersetic i ponownie Duszyński. Wynik 3:09.87 okazał się nowym rekordem Europy.
Ten moment, gdy nasi sprinterzy rzucają się sobie w ramiona, otumanieni zwycięską ekstazą, na długo pozostanie w naszej pamięci. Podobnie jak widok niezrównanego Vernona Norwooda, który podobnie jak podczas pamiętnych HMŚ w Birmingham (2018), został na ostatniej setce opędzlowany już nie tylko przez Polaka, ale też o 0.01 s przez dzielnego Alexandra Ogando z Dominikany.
Na sztafetowym medalu w kategorii mix nasze bieganie z pałeczką się nie zakończyło. Srebro, okraszone rekordem Polski (3:20.53), dołożyły Polki. Wicemistrzynie świata musiały uznać wyższość jedynie faworyzowanych Amerykanek, na których czele stanęła doskonała Sydney McLaughlin.
Sztafeta 4×400 m okazuje się w ostatnich latach polskim towarem eksportowym. Podobnie jak oscypek, paprykarz szczeciński i krakowska sucha. Strach się bać, jak bardzo zmietlibyśmy konkurencję, gdyby ktoś w World Athletics wpadł na pomysł stworzenia sztafety młociarskiej…
Panie Spielberg, jest film do zrobienia. Był sobie płotkarz, który w ciągu kilku miesięcy został światowej klasy biegaczem na 800 metrów. Najpierw na biegach ciągłych przegrywał z dziewczynami. Później na dużym farcie awansował do finałów dwóch imprez międzynarodowych. W obu poradził sobie znakomicie. W marcu w Toruniu został halowym mistrzem Europy, a w sierpniu w Tokio brązowym medalistą olimpijskim. Sezon zakończył z życiówką 1:43.73, czwartym wynikiem na polskiej liście wszech czasów. No to jak będzie, panie Spielberg, kręcimy?
Nie byłoby tych sukcesów, gdyby nie krakowski pan Miyagi. Mowa o Zbigniewie Królu, który jak zwykle przygotował swojego zawodnika do docelowych imprez w sposób perfekcyjny. Ciekawe co duet Dobek-Król przygotuje kibicom w sezonie 2022. Czyżby rekordowe 1:43.22 Pawła Czapiewskiego miało nie doczekać 21 urodzin?
Szaleństwo. Tak trzeba określić wyniki, które w roku 2021 trzaskali na 800 metrów juniorzy: Krzysztof Różnicki i Kacper Lewalski. Wydawało się, że 1:44.51, które niespełna 18-letni Różnicki wykręcił 20 czerwca w Chorzowie jest rekordem z innej planety. I pewnie rzeczywiście nim jest. Sęk w tym, że ów planeta ma jeszcze jednego mieszkańca. Lewalski (również rocznik 2003) 5 września pobiegł bowiem niewiele wolniej od swojego rówieśnika (1:44.84). Panowie doskonale uzupełnili się też podczas ME U20 w Tallinie, zdobywając dla naszej reprezentacji złoto i srebro.
Złoto na 400 m w Tallinie dołożyła, kolejna rewelacja rocznika 2003, Kornelia Lesiewicz. Natomiast podczas MŚ U20 w Nairobi, podopieczna Sebastiana Papugi musiała uznać wyższość jedynie Nigeryjki Uko. Wynik 51.97 to drugi juniorski czas na polskiej liście wszech czasów.
Jeśli Pia Skrzyszowska prowadzi pamiętnik, rok 2021 będzie mogła podkreślić wężykiem i dopisać „sztos”. 20-latka szalała w hali i na stadionie. W Toruniu podczas HME wygrała swój półfinał 60 m ppł z szokującym 7.88 (szybciej w polskiej historii biegały tylko: Zofia Bielczyk i Grażyna Rabsztyn).
Latem, zdominowała mistrzostwa Polski, wygrywając na wysokich płotkach i na płaską setkę. W Tallinie została młodzieżową mistrzynią Europy na koronne 100 m ppł. W Tokio ustaliła płotkarską życiówkę na 12.75, zrównując się na polskiej liście ALL-TIME z Karoliną Kołeczek.
Dla Marcina Lewandowskiego bicie rekordów Polski, jest jak dla dzieci Rysia i Grażynki mycie rączek. „Stary Lis” nieszczęśliwie zakończył swój udział w igrzyskach olimpijskich, jednak zanim do nich doszło, zdołał dwukrotnie poprawić stadionowy NR (National Record). 1 lipca w Oslo wysmażył 3:49.11 na milę, a osiem dni później grillował już półtoraka w Monako. Skończyło się na krwistym 3:30.42.
W hali też nie odpuścił możliwości dopisania RP przy swoim wyniku . 17 lutego w Toruniu ustrzelił dorodne 3:35.71 na 1500 metrów. I pyk, trzy rekordy kraju w kilka miesięcy do kieszeni. Dostał rozkaz, więc go wykonał.
Końcówka sezonu 2021 tchnęła w nas optymizm, jeśli chodzi o męskie 400 metrów. Na igrzyska jechaliśmy jak na ścięcie. Z Tokio: Kajetan Duszyński, Karol Zalewski i Dariusz Kowaluk wrócili, jako bohaterowie. Coraz głośniej zaczęto mówić o nowym rekordzie Polski.
Póki co, 44.62 Tomasz Czubaka nadal otwiera krajową listę wszech czasów. Jednak 44.92, które Duszyński uzyskał 21 sierpnia w Bernie pokazuje, że bieganie jednego okrążenia poniżej 45 sekund to nie mrzonki.
Mijający rok był wyjątkowo udany dla polskich 800 metrów nie tylko za sprawą Patryka Dobka i zdolnych juniorów. Ze świetnej strony pokazał się też Mateusz Borkowski. Zimą błyszczał w hali, zdobywając srebro HME. Latem, w fińskim Turku, ustanowił życiowe 1:44.85.
Dobrą, europejską klasę zaprezentowały też nasze panie. Joanna Jóźwik i Angelika Cichocka sięgnęły po srebro i brąz halowego czempionatu w Toruniu. W sezonie letnim pierwsze skrzypce grała natomiast Angelika Sarna, w doskonałym stylu wygrywając poznańskie mistrzostwa Polski. Warszawianka sezon okrasiła życiówką 1:59.72.
Wielki sportowy come-back zaliczyła w ostatnim roku Anna Kiełbasińska. Po zimowych problemach zdrowotnych, wróciła z przytupem w sezonie letnim. Najpierw wspomogła naszą sztafetę 4×400 m podczas IO w Tokio. Kilka dni po igrzyskach ustanowiła drugi polski wynik ALL-TIME (50.38). Szybciej biegała tylko Irena Szewińska.
Nie można też zapominać o Michale Rozmysie. Podopieczny Jacka Kostrzeby dzielnie walczył o olimpijski finał, biegnąc w jednym bucie. Decydenci, pomimo dalekiej pozycji naszego zawodnika, docenili jego postawę i dopuścili do startu w ostatecznej rozgrywce o medale. Rozmys „odwdzięczył się” wysokim 8 miejscem IO i nową życiówką 3:32.67.
W mijającym roku nie wszystko szkło gładko. Na igrzyska nie pojechało kilka naszych największych gwiazd. Bolesna była zwłaszcza absencja: Adama Kszczota, Sofii Ennaoui i Ewy Swobody. Wszystkich, w mniejszym lub większym stopniu, wyeliminowały problemy zdrowotne.
Jeśli chodzi o dokonania naszych długasów, ponownie nie poradziliśmy sobie z magiczną granicą 14 minut na 5000 metrów. Najbliższy był Aleksander Wiącek, który wygrał MP w Poznaniu z wynikiem 14:05.20. Na 10 000 metrów nie udało się z kolei rozmienić 29:00. Walczył jak lew Krystian Zalewski, jednak zegar na goleniowskim stadionie zatrzymał się na 29:06.36.
Szału nie było też, jeśli chodzi o długodystansowe wyniki naszych pań. Piątkę zdominowały siostry Konieczek. Aneta w Los Angeles wykręciła 15:50.70, Alicja w Austin 15:53.56. Szybciej pobiegła Weronika Lizakowska (15:46.83). Jej wynik został jednak osiągnięty w biegu z mężczyznami i traktowany jest jako nieregulaminowy. Krajowe listy na dychę otwiera Izabela Paszkiewicz, która na Pucharze Europy w Birmingham finiszowała z wynikiem 32:44.01.
Największym pozytywnym wydarzeniem, jeśli chodzi o bieżniowe biegi długie były minima olimpijskie sióstr Konieczek na 3000 m z przeszkodami (9:25.98 i 9:27.79). Oba wyniki padły podczas MP w Poznaniu. Po emocjonującym finiszu Aneta pokonała starszą o 3 lata Alicję.
Bieżniowy sezon 2021 w wykonaniu Polaków był słodko-gorzki. Najlepiej odnajdywaliśmy się na dystansach rozpiętych między 400 a 1500 metrów. Nieźle było też w krótkim sprincie, zwłaszcza za sprawą Pii Skrzyszowskiej. Tradycyjnie nie poszaleliśmy w biegach długich i tylko najwięksi optymiści mogą się spodziewać, że rok 2022 będzie pod tym względem przełomowy. Żeby zakwalifikować się na przyszłoroczne ME, mężczyźni będą musieli zmierzyć się ze wskaźnikiem 13:24 na 5000 m. Tylko Bronisław Malinowski i Sławomir Majusiak wypełniliby tak zawieszone minimum.