ADNOC Abu Dhabi Marathon
27 listopada 2021 Bartłomiej Falkowski Sport

Przepych, luksus i mocne bieganie – Relacja z Abu Dhabi Marathon 2021


W piątek 26 listopada w Abu Zabi odbył się ADNOC Abu Dhabi Marathon. Zjednoczone Emiraty Arabskie nie posiadają wieloletnich tradycji biegowych i próżno szukać zawodników pochodzących z tego regionu w na listach czołowych biegaczy. Jednak od wielu lat biegi w tej części świata stoją na wysokim poziomie. Władze Emiratów oraz sponsorzy kuszą zawodników wielkimi pieniędzmi co pozwala oglądać wyścigi na naprawdę wysokim poziomie. Nie inaczej było również w tym roku.

Mężczyźni

Na starcie zobaczyliśmy mocną stawkę zawodników z Kenii. Dwukrotnego mistrza świata w maratonie Abela Kirui z życiówką 2:05:04. Mimo że swoje najlepsze czasy Kirui ma już raczej za sobą (rocznik 1982) to jego nazwisko dalej budzi uznanie w stawce maratońskiej, a w zeszłym roku w mocnym maratonie w Walencji dobiegł na siódmym miejscu. W Abu Zabi pojawił się też zwycięzca maratonu w Toronto Philemon Rono (2:05:00) oraz triumfator maratonu w Hong Kongu Barnabas Kiptum (2:04:17). Jednak to nie oni byli głównymi faworytami.

Pierwszy z nich to Reuben Kiprop Kipyego, który wygrał ostatnią edycję maratonu w Abu Zabi. Co ciekawe zrobił to wtedy jako… pacemaker. W tym roku Kipyego startował już trzykrotnie w maratonie. Wiosną w Mediolanie ustanowił życiówkę 2:03:55 co jest czwartym tegorocznym wynikiem na listach światowych. Półtora miesiąca temu startował też w Chicago, ale z marnym wynikiem 2:14. Głównym faworytem do wygrania był jednak liderujący w tym roku na listach światowych, pierwszy zawodnik wiosennego maraton w Mediolanie, Titus Ekiru, który od kilku miesięcy legitymuje się życiówką 2:02:57. Wynik ten przez długi czas, od września 2014 do września 2018, byłby rekordem świata. Dokładnie tyle samo pobiegł wtedy Dennis Kimetto, a tytuł rekordzisty odebrał mu dopiero Eliud Kipchoge.

Zgodnie z założeniami cała ta stawka ruszyła razem. Mimo wczesnej pory rozpoczęcia biegu (5:45) pogoda nie pomagała biegaczom. W okolicach półmetka tempo szarpnął Ekiru i z wcześniejszego tempa około 2:56-58 min/km przyspieszył do 2:51. Odpowiedzieć na ten zryw próbował m.in. reprezentant Tanzanii Alphonce Simbu, jednak szybko za to zapłacił. Nie tylko on, bo i Ekiru przeżywał na ostatnich kilometrach dosyć mocne katusze. Drugą połowę biegu pokonał prawie trzy minuty wolniej. Piątkę między 35, a 40 kilometrem wlókł się po 3:11 min/km, ale ostatecznie dowiózł zwycięstwo do mety i czasem 2:06:13 obronił tytuł sprzed dwóch lat i zainkasował 50 tysięcy dolarów, czyli sumę podobną do tych, które można wygrać podczas biegów z serii World Marathon Majors. Drugi był Aplhonce Simbu 2:07:50, a trzeci Reuben Kipyego 2:08:55, który końcowe kilometry biegł już w tempie 3:30, czyli sporo wolniej niż zawodnicy z tego poziomu robią niejednokrotnie przerwy podczas zabaw biegowych.

Kobiety

Jeśli chodzi o siłę rekordów życiowych w stawce pań mieliśmy przewagę Etiopek . Najmocniejsza na liście była Alemu Megertu Kebede z życiówką 2:21:10 ze zwycięskiego maratonu we Frankfurcie. Jednak tylko o sekundę gorszą życiówkę miała Kenijka Vivian Kiplagat, która wygrała w Abu Zabi w 2019 roku. Wystartowała także zawodniczka, która w tym roku poznała już smak zwycięstwa w maratonie. Była to Etiopka Betelhem Moges, która wygrała w Izmirze z czasem 2:23:38.

Faworytki pogodziła Kenijka Judith Korir, która w tych ciężkich warunkach poprawiła swój rekord życiowy o ponad cztery minuty. Zwyciężyła wynikiem 2:22:30, nie dając szans przeciwniczkom. Druga była Eunice Chumba z Bahrajnu 2:26:01, trzecia Ugandyjka Immaculate Chemutai 2:28:30. Co ciekawe kobiety pobiegły inną taktyką niż mężczyźni. Korir na drugiej połówce straciła tylko nieco ponad minutę, a trzecia Chemutai pobiegła książkowym negativ splitem i drugą połowę przebiegła o minutę szybciej.

Przepych, pieniądze, przemoc

Abu Zabi będące stolicą Zjednoczonych Emiratów Arabskich pokazuje z jakim przepychem można robić imprezy biegowe. Pieniądze dla czołówki, ale także w kategoriach wiekowych maratonu, dodatkowo nagrody za biegi towarzyszące dla amatorów tworzą pokaźną sumę ponad 230 tysięcy dolarów.
Miasteczko biegacza wyglądające jak nowoczesny park rozrywki i profesjonalizm przekazu czy działań marketingowych lepszy od niejednego o wiele bardziej znanego maratonu robią ogromne wrażenie. Podobny przepych panuje w całych Emiratach i jest znany głównie z największego miasta tego kraju, czyli Dubaju. Jednocześnie warto pamiętać, że przepych ZEA czy Kataru zbudowany jest także na niewolniczej pracy imigrantów z Azji, którzy przetrzymywani są w osiedlach robotniczych przypominających bardziej obozy pracy niż hotele pracownicze. W oficjalnych przekazach z Emiratów nie zobaczymy tysięcy pracowników m.in. z Indii, Pakistanu czy Bangladeszu, którzy stworzyli ten ośrodek luksusu na piasku. Stłoczeni są oni m.in. w osiedlu Sonapur, które w języku hindi oznacza… „krainę złota”. Trudno o bardziej arogancką nazwę wymyśloną przez arabskich szejków by nazwać obóz dla niewolników. I w tym przypadku nasuwa się skojarzenie z uwielbianymi w ZEA biegaczami z Afryki. Oni także często mają tylko jedną drogę by wyjść z dziedziczonej biedy. Złośliwość losu sprawia jednak, że perspektywy tych ludzi są zgoła odmienne.

Pełne wyniki ADNOC Abu Dhabi Marathon

Możliwość komentowania została wyłączona.

Bartłomiej Falkowski
Bartłomiej Falkowski

Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.