Aleksandra Lisowska po maratonie: Przyjechałam tutaj w życiowej formie, ale przegrałam z kolką

Aleksandra Lisowska nie ukończyła dzisiejszego maratonu, rozgrywanego w ramach Mistrzostw Świata w Budapeszcie. Mistrzyni Europy w maratonie na 33 kilometrze zrezygnowała z walki z trasą ze względu na kolkę. Po biegu opowiedziała, jakie były jej założenia na bieg, jak przebiegał i jakie ma dalsze cele na ten sezon.

Aleksandra Lisowska tuż po dzisiejszym biegu stwierdziła, że przyjechała do Budapesztu w znakomitej dyspozycji: – „Przyjechałam tutaj w życiowej formie, aby walczyć o pierwszą ósemkę. Przegrałam niestety z kolką. Uważam, że jeżeli chodzi o warunki pogodowe, to jest gorąco, ale na treningach radziłam sobie z tym świetnie i to nie była przyczyna. Musimy wyciągnąć wnioski, żeby w Paryżu to się nie powtórzyło„.

O tym jak przebiegała rywalizacja na trasie biegu i założeniach powiedziała: – „Od początku patrzyłam na czas. Rozmawialiśmy wczoraj z trenerem i ustaliliśmy, że nie będę przekraczać 3:30 na kilometr. Jak były kilometry po 3.26-3.27 to automatycznie zwalniałam, ale czułam się bardzo dobrze i nie miałam kryzysu, wiedziałem, że ostatnie 10 kilometrów to będzie depnięcie i na to się szykowałam. Niestety na 26-27 kilometrze pojawiła się kolka i to z nią przegrałam. Uważam, że świetnie się czułam i to boli, że tego nie wykorzystałam i nie pokazałam, bo czas 2:30 dałby mi dzisiaj wysokie miejsce„.

Dzisiejszy start to nie jest koniec sezonu dla naszej maratonki. Już dziś zapowiada walkę o nowy rekord Polski w maratonie: – „Plan był taki, żeby w grudniu pobiec maraton w Walencji i tam zmierzyć się z rekordem Polski, pobiec poniżej 2:26, tam na pewno nie będzie tak gorąco jak dzisiaj więc to też pomoże. Teraz trzeba wymazać w pamięci to, co się zdarzyło i mam nadzieję, że po wyciągnięciu wniosków w Paryżu będzie dużo lepiej„.

Mistrzostwo świata w maratonie wywalczyła Etiopka Amane Beriso Shankule, która pokonała trasę w czasie 2:24:23.