6 grudnia 2007 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Kto z Naszych dobiegnie do Pekinu?


Kibice są pewnie ciekawi, kto z polskich biegaczy na długich dystansach pojedzie na Igrzyska Olimpijskie. Zawodnicy też są ciekawi, a Polski Związek Lekkiej Atletyki na swojej stronie internetowej rozwiewa niektóre nadzieje…

Oto dumnie na stronie PZLA wiszą "Zasady kwalifikacji zawodników na Igrzyska Olimpijskie". Żeby nikt nie posądził naszych uczciwych działaczy, że może kolesiostwo, ściema i układy. Pomijam już coroczną bezmyślność
PZLA w postaci ustalania terminu zdobywania minimów do początku lipca, gdy Igrzyska są pod koniec sierpnia – bo to i tak będzie zmienione, gdy "jedyni słuszni" zawodnicy nie zdążą ich zrobić. Ale co czytamy dalej… Otóż PZLA zdecydowało się wysłać do Pekinu maratończyków! To duża nowość, zważywszy na to, że oburzenie działaczy wzbudza fakt, że maratończycy mają czelność zarabiania pieniędzy na biegach. Bo wszyscy wiedzą, że pieniądze (zwykle duże) mają prawo zarabiać tylko działacze, z prezes PZLA na czele.

irena.jpg
Prezes PZLA, pani Irena Szewińska

Ale co taki biedny maratończyk ma zrobic, żeby pojechać do Pekinu? No proste – po pierwsze, do 11 listopada 2007 roku ma zgłosić w Wydziale Szkolenia cheć wyjazdu. Bardzo logiczne, bo bez chęci to szkoda jechać, nawet jak się uzyska fenomenalny wynik. Tylko ja się pytam – kto wpadł na pomysł, żeby informację o o tym niezwykle ważnym dla PZLA warunku umieszczać – UWAGA! – 5 grudnia 2007 roku?!

W ten sposób PZLA z dumą powie wiosną, że nikt z biegaczy nie spełnił warunku nr 1, bo… nikt nie zgłosił chęci w odpowienim terminie. Pobiegniesz 2:08 w maratonie, zawodniku? Przykro nam, chęci nie było w terminie, a chęć późniejsza PZLA nie obchodzi.

Ale uwaga – nawet jak ktoś zgłosi chęć i zrobi super wynik, to myślicie, że pojedzie na Igrzyska? O, nie, nie, pojechać to se może prezes PZLA (i to koniecznie biznes klasą). Zawodnik musi jeszcze zrealizować zaakceptowany przez PZLA plan przygotowań oraz startów, który zwykle sprowadza się do zabraniania. Słowem, na rok stać się niewolnikiem bezmyślnych urzędasów. No to ja teraz pytam: co PZLA ma do zaoferowania dla takiego niewolnika? Co proponuje temu, kto zgłosił chęć, zrobił wynik i nie będzie startował aż do Pekinu? Stypendium pozwalające przeżyć do września? Profesjonalną opiekę medyczną? Odnowę biologiczną? Przygotowania przedstartowe?

Nikt nie zgadnie. PZLA proponuje NIC. Wielkie NIC. Może dla zamydlenia oczu rzuci jakieś dwa obozy w Międzyzdrojach. Bo w PZLA pokutuje przekonanie, że zawodnik to zbędne ogniwo ewolucji, niepotrzebny dodatek do wspaniałego Związku. Ma robić, co mu każą i nie oczekiwać niczego w zamian.

Dlatego niech kibice nie dziwią się, że podobnie jak w Osace, w Pekinie nie będzie żadnego polskiego biegacza na średnich i długich dystansach.

Możliwość komentowania została wyłączona.