Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Każdy lubi się trochę zmęczyć, ale bez przesady. Masz już dość kończenia treningów z wywieszonym jęzorem? Tlen łapiesz resztkami sił, a nogi robią się jak z plasteliny? Do tego stopnia siadło ci ze zmęczenia na głowę, że ostatnio wparowałeś do Biedronki, krzycząc: z drogi, będę robił podbiegi? Jeśli na którekolwiek z pytań odpowiedziałeś twierdząco, sprawdź babcine sposoby na ulżenie sobie podczas biegania.
Według najnowszych badań IBzPW (Instytut Badań z Palca Wyssanych – red.) 90 procent biegaczy robi za szybkie rozbiegania. Respondenci najczęściej tłumaczą się chęcią zaimponowania przechodniom. Zbyt szybkie przebieranie nogami na jednostkach treningowych, które wcale do tego nie służą, naukowcy uzasadniają kulturowo. Chodzi o bliską polskim sercom regułę: zastaw się, a postaw się.
Innymi słowy, chcąc pokazać się na mieście jako dorodne gazele, nie liczymy się z tlenowymi wydatkami. To błąd i źródło niepotrzebnego zmęczenia. Trick numer 1 nie może więc brzmieć inaczej – zwolnij. Gwarantuję, że efekty poczujesz od razu.
Na początku każdy jest kozakiem. Górki nie górki, trzeba robić swoją robotę. Wreszcie nadchodzi jednak ten nieprzyjemny moment, kiedy nogi uginają się jak kolana pątników, a tlen zaczynamy łapać najbardziej zacienionym miejscem na mapie naszego ciała. Jeśli chcesz wygrać nierówną walkę z biegowym zmęczeniem unikaj stromizn.
Bieganie po płaskim to prosty sposób na zaoszczędzenie paliwa w baku, ale też przepis na międzynarodowy sukces. Wystarczy spojrzeć na Patryka Dobka. Odkąd zamienił płotki na płaskie jak stół 800 metrów, musiał sobie zrobić w domu dodatkową półkę na medale.
Trick numer 3 zaczerpniemy ze świata szeroko pojętego wyczynu. Biegowi mocarze od dziesiątek lat korzystają z pomocy pacemakerów (inaczej – zająców). Nadający tempo pozwalają zaoszczędzić siły „wiozącym się” na plecach. Mówi się o korytarzach powietrza i ochronie przed wiatrem, ale to baśnie braci Grimm. Najwięcej dzięki robocie pacemakerów zyskuje głowa.
Żeby skorzystać z takiego wsparcia, wcale nie musimy opłacać Kenijczyka. Wystarczy zaangażować szanowną małżonkę, wyposażywszy ją wcześniej w rower. Czep się koła i nie puszczaj, a zobaczysz, że po treningu zostanie ci dużo zaoszczędzonej energii. No, tylko nie wydaj jej potem na głupoty z szanowną małżonką! A zresztą, jak tam chcesz…
Abelard Giza w jednym ze swoich stand-upów opowiada jak zaczął biegać.
– Nie wiedziałem, że w bieganiu jest tak ważny oddech – mówi. – Nie, że nogi. Oddech. Trzeba to jakoś wszystko zgrać…
W rzeczy samej. Cała tajemnica biegania polega na opanowaniu trudnej sztuki prawidłowego oddechu. Rytmicznie, miarowo i czym się da. Nie bójmy się otworzyć szeroko aparatu gębowego. Suszmy zęby. Zagarniajmy tlen jęzorem. Zaangażujmy do pracy obie dziurki w nosie. Dyskretny oddech przez przymknięte usta niejednemu odciął dopływ krwi do mięśni i zabrał biegową radochę.
Nogi, płuca – o skrupulatnym wykorzystaniu tych elementów ciała, większość biegaczy pamięta. Gorzej sprawy się mają, jeśli chodzi o pracę rąk. Trzeba wiedzieć, że miarowo pracujące obręcze barkowe działają jak koło zamachowe. Dbając o prawidłowy ruch rąk, zyskujemy dodatkowy napęd.
Blisko tułowia, bez niepotrzebnych skrętów na boki, barki z ramionami w jednej linii, łokcie zgięte w kącie prostym – to podstawowe wskazówki dla osób, chcących zapanować nad „witkami” (Andrzej, no offense). Według najnowszych opracowań CZAB-u (Centrum Zmyślonych Analiz Biegowych – red.) biegacze, którzy w pełni wykorzystują ręce, oszczędzają do 30 procent mocy.
Oczywiście nie da się do końca zwyciężyć w potyczce z biegowym zmęczeniem. W końcu po to uprawiamy niewinne hobby w rajtuzach, żeby od czasu do czasu upocić się jak dorodne knurzysko i wyglądać jak koń po westernie. Dzięki powyższym, prostym trickom jest jednak szansa, że chwilowo uciekniemy rzeźnikowi spod topora i opóźnimy egzekucję.
Zdjęcia: Marta Gorczyńska
Produkty widoczne na zdjęciach: