Mikołaj Raczyński
Trener biegania. Zwolennik upraszczania treningu i sprowadzania biegania do maksymalnej dawki radości. W wolnych chwilach podbija scenę amatorskiego kolarstwa szosowego. Znany także jako Biegający Filozof.
Jakie państwa można uznać za potęgi w biegach długodystansowych? Pewnie każdy bez wątpienia odpowie – Kenia i Etiopia i będzie miał rację. Jednak tuż za plecami tych dwóch biegowych gigantów jest Japonia. Skąd biorą się sukcesy japońskich biegaczek i biegaczy?
W regularnie aktualizowanym rankingu World Athletics dotyczącym ulicznych biegów długich (od półmaratonu do maratonu) zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn dominują Kenia i Etiopia. Pewne trzecie miejsce w obu zestawieniach zajmuje Japonia (w „setce” jest 14 Japonek i 16 Japończyków). To na pewno nie jest przypadek!
Mimo tak wielkich osiągnięć japoński trening biegów długich nie jest zbyt dobrze opisany w Europie, można nawet powiedzieć, że jest owiany tajemnicą. Jednak istnieje kilka kwestii, które z pewnością wyróżnia bieganie w Japonii i właśnie je postaraliśmy się zebrać w tym tekście.
Pojawiło się już wiele legend o ogromnych objętościach, jakie Japończycy przebiegają na treningach. Jak to zwykle bywa w każdej legendzie jest ziarenko prawdy. Uogólniając możemy potwierdzić – trening do biegów ulicznych w Japonii opiera się na dużej objętości, zdecydowanie większej niż ta, którą znamy z naszego podwórka.
Dla wyczynowych biegaczek i biegaczy z Japonii 1000 kilometrów przebiegniętych w miesiącu nie jest niczym nadzwyczajnym. Co istotne, objętość sama w sobie nie jest dla nich celem, a jedynie środkiem do celu. Tak czy inaczej te objętości robią wrażenie – Mizuki Matsuda w styczniu tego roku przebiegła 1400 kilometrów! Średnio każdego dnia przebiegała ponad 30 kilometrów. Ta „treningowa orka” przyniosła efekt, bo podczas maratonu w Osace uzyskała fantastyczny wynik – 2:20:47. Przypomnijmy, że rekord Polski kobiet na tym dystansie jest o ponad 5 minut słabszy.
Co ciekawe Japończycy dosyć często wykonują trzy treningi dziennie, robią tak, żeby osiągnąć dużą objętość przy jak najmniejszy wysiłku.
Co ciekawe Japończycy regularnie stosują długie i szybkie biegi, podobne do tych wykonywanych przez Kenijczyków czy zawodników trenowanych przez Renato Canovę.
W trakcie 3-miesięcznych przygotowań do maratonu biegacze z Japonii potrafią wykonać nawet sześć biegów 30-40 kilometrowych. „Czterdziestka” przebiegnięta w tempie 3:25-30 min/km to coś normalnego. Toshinari Takaoka (rekord życiowy: 2:06:16) w przygotowaniach do maratonu wykonywał trzy takie treningi w jednym miesiącu. W kolejnej fazie przygotowań do tego dokładał jeszcze krótsze, ale szybsze biegi (około 20km w tempie 3:00-05 min/km). Tego typu treningi to bezpośrednie nawiązanie do legendarnej już szkoły Arthura Lydiarda.
Taki trening jest efektywny, ale zarazem trudny do wykonania i bardzo ryzykowny. Wszystko dlatego, że istnieje różnica między długim biegiem, który rozwija wytrzymałość, a długim biegiem, który ją zużywa. Główna zasada jest prosta – „trening to nie wyścig”. Japończycy nawiązują do motta Lydiarda: „Jeśli ścigasz się z treningiem, to cały czas wydajesz, a nie oszczędzasz. Dlatego trenuj ciężko, ale nie przeciążaj się”. Oczywiście łatwo powiedzieć, a ciężej wykonać, bo między „mocnym” i „za mocnym” treningiem jest bardzo cienka linia.
W przygotowaniach do maratonu Japończycy dużo rzadziej biegają krótkie odcinki (takie jak bardzo popularne w Polsce „czterysetki”).
Na kilka dni przed zawodami (zwykle 3-5 dni przed, ale czasami dzień przed) Japończycy wykonują 1-2 kilometrowy szybki bieg. Nie jest to wyścig ani test sprawdzający, jak szybko można biegać, ale raczej po prostu „wejście w dobry rytm”. Zazwyczaj oznacza to tempo biegu na 5 kilometrów. Wynik nie ma większego znaczenia, bo dopiero po tym treningu ma przyjść oczekiwany rytm i „luz”.
Oczywiście dokładny układ tego treningu zależy od indywidualnych potrzeb, ale często jest to bieg na 1500m, 2000m czy trening typu 2+1km.
Dla japońskich maratończyków nie ma półśrodków. Wielu europejskich biegaczy to predyspozycje genetyczne obwinia za brak możliwości osiągnięcia przełomu, takie myślenie nie pojawia się wśród japońskich zawodowych maratończyków. Słynny trener Kiyoshi Nakamura powiedział kiedyś: „Naturalny talent ma swoje granice, ale ciężka praca nie ma granic„.
Dobre przygotowanie do maratonu wymaga dyscypliny we wszystkich aspektach życia, a Japończycy mają to opanowane do perfekcji. W książce „Run Strong” Kevin Beck pisał o „niestrudzonej pracy i cichym cierpieniu” Japończyków. Niektórzy biegacze starają się osiągnąć minimum, aby przygotować się do maratonu lub jakiegokolwiek innego wydarzenia, ale dbanie o formę to proces stopniowy. Trzeba poświęcić czas na stopniowe i stabilne budowanie formy. Japończycy zdają się doskonale o tym wiedzieć.
Źródła: