Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
W sobotę (6.11) obyły się dwie ciekawe piątki. Byliśmy świadkami rekordu świata, „prawie rekordu świata”, a także rozdania medali w mocnych, jak zwykle, mistrzostwach Stanów Zjednoczonych. O tym dlaczego nowy rekord świata kobiet jest słabszy niż ten z września, dlaczego warto dobrze synchronizować zegarek i że warto słuchać mamy przeczytacie poniżej.
W trakcie tradycyjnego biegu na pięć kilometrów, który rozgrywany jest dzień przed maratonem nowojorskim, wyłoniono mistrzów USA. Szczególnie bieg mężczyzn dostarczył wiele emocji. Od początku czołówka składała się ze sporej grupy, w której biegli wszyscy faworyci. Bieg nie był rozgrywany w zawrotnym tempie co sugerowało, że zawodnicy liczą na rozstrzygnięcie na finiszu. Ten był bardzo ciasny. Cała pierwsza trójka zmieściła się w odstępie jednej sekundy. Pierwszy był Drew Hunter z Tinman Elite, drugi Matthew Centrowitz z Bowerman Track Club, trzeci Sidney Gidabuday z Roots Running Project. Wspomniana trójka pokonała dystans w 13:54.
Hunter to były mistrz NCAA, który był jednym z założycieli Tinman Elite. Drużyna, która w mediach społecznościowych bardzo mocno dzieli się swoim treningiem, życiem klubowym, tworzy własne kolekcje ubrań, w tym roku przeszła mocne zawirowania. Zawodnicy zakończyli współpracę ze swoimi wieloletnim trenerem. Był nim Tom „Tinman” Schwartz, czyli osoba, która użyczyła swojego pseudonimu dla nazwy całej drużyny. Zastąpiła go Joan Hunter, czyli mama Drew. Jest to dla niej pierwszy kontakt z bieganiem seniorskim po długoletniej karierze jako trener w szkołach średnich.
Co ciekawe trzeci na mecie w NY Gidabuday, był wcześniej zawodnikiem Tinman Elite, jednak nie zgodził się na odsunięcie trenera Schwartza przez część zawodników i opuścił drużynę. Brązowy medal mistrzostw kraju jest jego największym sukcesem, a na kilka metrów przed metą zapowiadało się jeszcze lepiej. Doświadczony Centrowitz wyprzedził go dosłownie na ostatnich dwóch, trzech krokach udowadniając, że szybkość z jego koronnego dystansu 1500 metrów przydaje się też na pięć kilometrów.
Rywalizacja kobiet była mniej emocjonująca. Już na początku oderwała się Weini Kelati. Zawodniczka UA Dark Sky Distance wygrała z wynikiem 15:18 co jest nowym rekordem trasy w Nowym Jorku. Była mistrzyni NCAA na 10000 metrów wygrała już w tym roku bieg towarzyszący przy okazji innego maratonu z serii Majors. W Bostonie była pierwsza na dystansie 10 kilometrów. Tytuł mistrzowski jest największym osiągnięciem dwudziestoczterolatki. Jej konkurentki nie były w stanie nawiązać walki. Duża grupa biegaczek skupiła się na walce o srebro. Druga na mecie Grace Barnett z ASICSa, wpadła na metę z czasem 15:45. Trzecia Erika Kemp z Boston Athletic Association zanotowała 15:46.
W Lille podczas L’Urban trail de Lille byliśmy świadkami mocnego biegania zarówno na 10 i 5 kilometrów. Szczególnie krótszy dystans dostarczył wielu emocji, a organizatorzy już przed startem zapowiadali walkę o rekord świata. Głównym kandydatem do jego poprawy był Etiopczyk Berihu Aregawi, który podczas Igrzysk w Tokio był czwarty na 10 000 metrów.
Chęć na pobicie rekordu świata mężczyzn (12:51) było widać od startu. Zawodnicy ruszyli w szaleńczym tempie po usłanej liśćmi jednej z głównych ulic miasta natychmiastowo rozciągając stawkę. Tylko pierwszy kilometr dawał rywalom nadzieję na włączenie się w walkę o zwycięstwo. Pierwsze tysiąc metrów liderzy minęli w 2:31 i zabiło to większość zawodników, którzy porwali się na tak mocny start. Minutę później Aregawi patrzył na zegarek, a jego jedyny już w tym momencie przeciwnik, Kenijczyk Hosea Kiplagat, spoglądał na niego z niedowierzaniem i desperacją. Etiopczyk podyskutował jeszcze z managerem jadącym obok na motocyklu i szarpnął zauważając, że tempo spada. Od tego momentu lider biegł już samotnie walcząc o połamanie wyniku należącego do rekordzisty świata Cheptegeia.
Oświetlone latarniami ulice, masa liści rozrzucana przez motocykle i zawodnika, a także jego technika biegu dawały niesamowity spektakl. Aregawi poruszał się sprawiając wrażenie, że zbiega z górki. Jego krok był długi i stale miało się obawę, że za chwile nogi nie nadążą kręcić, a on spadnie na twarz. Warto zaznaczyć, że trasa prowadziła dosyć krętymi ulicami, a najtrudniejszy etap przypadł na ostatni kilometr. Zawodnik walczący z upływającym czasem musiał stawić na ostatnim kilometrze czoła siłom odśrodkowym, które wyrzucały go na wąskich uliczkach z ostrymi zakrętami. Sprawy nie ułatwiała kostka brukowa czy krawężnik. Zwycięzca wpadł na metę gdy zegar wskazywał około 12:49. Po korekcie okazało się jednak, że jego wynik to 12:52, czyli o sekundę gorszy od rekordu.
Trochę w cieniu tego wyczynu trwała walka kobiet. Przy udziale męskiego pacemakera zawodniczki walczyły o rekord świata w biegu mieszanym należącym do Beatrice Chepkoech 14:43. Co ciekawe, wbrew zdrowemu rozsądkowi, rekord ten jest słabszy od rekordu w biegu wyłącznie z udziałem kobiet, który wynosi 14:29 i od września należy do Senbere Teferi (2 rekordy świata jednego dnia – adizero Road to Records | Bieganie.pl). W walce o rekord w Lille uczestniczyła przeszkodówka Norah Jeruto, brązowa medalistka mistrzostw Afryki na 5000 metrów Meskerem Mamo i Dawit Seyaum specjalistka na 1500 metrów, która dopiero czwarty raz startowała na ulicy. Liderki minęły drugi kilometr w 5:51, a trójkę w 8:46, co dawało na mecie wynik lepszy od rekordu.
Na czwartym kilometrze tempo spadło gdy rozpadła się czołowa grupa, jednak na ostatnim kilometrze Seyaum podkręciła tempo i ukończyła z wynikiem 14:41. Mamy więc nowy rekord świata (czekający na ratyfikację), który mimo pomocy pacemakera jest słabszy od wyniku uzyskanego we wrześniu gdzie takiego wsparcia nie było.
Poniżej wyniki biegów na 5 i 10 kilometrów w Lille. Na uwagę zasługuje fakt, że piąty na pięć kilometrów był zawodnik gospodarzy Bastien Augusto. Dwudziestodwulatek należy do szerokiego grona mocnych, francuskich zawodników. W tym roku poprawiał się zarówno w hali, na stadionie jak i na ulicy. Miesiąc temu w Walencji pobiegł dziesięć kilometrów w 28:35, tym razem piątkę w 13:38, a jest jeszcze w wieku młodzieżowca.