Niemożliwe nie istnieje, czyli bieganie po amputacji
W lipcu 2017 roku pracownik innej firmy wjechał wózkiem widłowym w konstrukcję, na której przebywałem. Spadłem z 3-metrowego rusztowania, a w ślad za mną poleciała 2-tonowa belka stropowa, która zmiażdżyła mi podudzie. Nie było szans na uniknięcie amputacji. „Amputujemy poniżej kolana. Miał pan szczęście, że ocalało kolano” – usłyszałem od chirurga. Przez dwa miesiące przebywałem w szpitalu – tak zaczyna opowiadać swoją historię Łukasz Ostrowski, którego życie jednego dnia obróciło się o 180 stopni.
Brak części ciała to nie koniec, nawet po bardzo ciężkim wypadku można walczyć o siebie i swoje sportowe oblicze. Choć w głowach wielu ludzi panuje przeświadczenie, że po amputacji kończy się jakakolwiek przygoda ze sportem- to nic bardziej mylnego. Jest to często powtarzany mit, z którym należy walczyć i pokazać, że osoby po amputacjach również prowadzą aktywny tryb życia. Sięgając poza sfery sportu profesjonalnego, gdzie sportowcy z niepełnosprawnościami fizycznymi, w tym także z problemami mobilności oraz po amputacjach kończyn startują w Igrzyskach Paraolimpijskich- jest rzesza sportowców amatorów.
Bieganie dla osoby z obiema zdrowymi nogami wydaje się prozaicznie łatwe. Jest to prosty sport, który przynajmniej w początkowej fazie, nie wymaga specjalistycznego sprzętu. Nie trzeba mieć drogich butów, wymyślnej elektroniki i dedykowanego stroju. Sam ruch jest natomiast na tyle naturalny, że mało kto się w ogóle nad nim zastanawia. Dla osoby poruszającej się na protezie, nie jest to jednak takie oczywiste i proste. Dodatkowa aktywność wymaga odpowiedniego przygotowania zarówno kondycyjnego jak i sprzętowego. Jednak tak jak i w przypadku osoby pełnosprawnej, potrzebna jest przede wszystkim sama, czysta chęć.
O swojej przygodzie z bieganiem i wyzwaniami jakim musi na co dzień stawiać czoła, opowie Łukasz Ostrowski – młody mąż, ojciec dwójki dzieci, który pokazuje wszystkim, że nie ma rzeczy niemożliwych, stając się przy tym motywacyjnym motorem napędowym dla innych.
Jak zmieniło się Twoje życie po wypadku?
Osiem tygodni musiałem leżeć w łóżku szpitalnym, nie mogłem się ruszać. Gojenie wszystkich złamań trwało przez prawie 13 miesięcy. Dopiero po tym okresie, tak naprawdę zaczynałem na nowo przygodę z chodzeniem. Przed wypadkiem nie było u mnie dużo aktywności fizycznej. Amputacja, liczne złamania, brak możliwości poruszania się- to wszystko pchnęło mnie do przodu. Rehabilitacje, które miałem przeprowadzane w międzyczasie, dodatkowo mnie napędzały.
Znalezienie w sobie tyle samozaparcia, żeby na nowo nauczyć się funkcjonować i zmienić dotychczasowy tryb życia wymaga wile siły. Powiedz, jak w twoim przypadku wyglądały pierwsze sportowe kroki?
Jeżeli chodzi o samo bieganie, to jak już wspominałem, amputację miałem w 2017 roku, a dopiero w 2020 roku stawiałem swoje pierwsze biegowe kroki. To wszystko było trudne. Człowiek ledwo sobie radził z chodzeniem, a jak tu jeszcze się nauczyć biegać. Miałem taką amatorską protezę, nie biegałem na typowo sportowej stopie. Dopiero teraz, po licznej pomocy z zewnątrz oraz zbiórkach, udało mi się zebrać fundusze na odpowiednią protezę. Tak naprawdę jak rozpoczęła się pandemia, z początkiem lutego, to ja zacząłem wychodzić regularnie na treningi. Codziennie też jeździłem na rowerku stacjonarnym po 20 kilometrów. Wszystkie aktywności były mocno bólowe, początki były najtrudniejsze, zanim przyzwyczaiłem się do tego bólu.
Przez pierwszy rok, to naprawdę były trudne treningi. Zaczynałem mniej więcej w stosunku dwa do jednego, czyli dwie minuty biegu, minuta przerwy. I tak cały rok. Później stopniowo zwiększałem dystans. W samych interwałach zrobiłem łącznie 200 km i dopiero od tego momentu zaczynałem truchtać. Po około dwunastu miesiącach spróbowałem w całości przebiec 5 kilometrów, zajęło mi to powiedzmy 45 minut.
Jak z biegiem czasu zmieniały się Twoje treningi?
Od roku mam trenera, który pomaga i rozpisuje mi treningi. Wychodzę biegać 2-3 razy w tygodniu. Średnio pokonuje około 25 kilometrów tygodniowo. Z reguły robię około dwóch kilometrów delikatnej rozgrzewki, mam przerwę na ćwiczenia w truchcie i dopiero później trening właściwy: tempówki interwały i tym podobne. Niestety bieganie na protezie, to od 2 do 3 razy większy wysiłek niż u normalnego sportowca. Do każdego treningu mam rozpisane ćwiczenia wzmacniające oraz rozciągające, które muszę dodatkowo wykonać w domu. Dopasowane są one do moich możliwości, bo niestety wszystkiego nie jestem w stanie wykonać.
Teraz moim największym problemem jest zbicie tętna. Na poprzedniej protezie dochodziło ono nawet do 200, także są to ogromne przeciążenia. Wspólnie z trenerem pracujemy nad tym, żeby je zbić, tak do wartości miedzy 150-160 i jak się uda to będzie fajnie. Zobaczymy jak to na tej nowej protezie będzie wyglądało.
A z jakimi jeszcze przeciwnościami i problemami musisz się mierzyć?
Najtrudniejsze to jest wytrzymać ból. Szczyt kości wystaje i to jednak wszystko się wbija. Powiedzmy można to porównać do tego, jakbyś oparł łokieć o stół i z takim uczuciem biegł.
W pokonaniu tych przeciwności potrzeba na pewno dużo motywacji, skąd ją czerpiesz?
Przede wszystkim rodzina, dwójka małych dzieci. Potrzebowałem dodatkowej aktywności, żeby nadążyć za nimi, nie być ciężarem. Początkowo zawsze stawiałem na rehabilitacje. Stwierdziłem, że ta odbywa się maksymalnie dwa razy w roku, a to nie wystarczy, żeby utrzymać sprawność, dlatego postawiłem na dodatkową aktywność. I ten sport został już na stałe.
Twoja postawa stała się również dużą dawką motywacji dla innych.
Zwykły sportowiec potrzebuje buty i zegarek, ja do tego potrzebuję cały sprzęt, w który trzeba regularnie inwestować. Koszty związane z protezą sportową i jej utrzymaniem sprawiają, że tak mało jest osób aktywnych po amputacjach. Stworzyłem stronę Łukasz Biega, żeby pomóc się komuś ruszyć. Myślałem początkowo, że to w innym kierunku pójdzie, myślałem właśnie o innych amputantach, a to idzie bardziej ku motywacji dla sprawnych osób. Jest ogromne zainteresowanie od ludzi, którzy biegają. Ja osobiście nie szukam inspiracji, wolę motywować innych , żeby byli aktywni.
Z czego jesteś najbardziej dumny, jeżeli chodzi o swoją dotychczasową biegową przygodę?
Nigdy bym się nie spodziewał że dojdę do takiej aktywności, zaczynając przygodę z bieganiem, wiedziałem że będzie to mega trudne. Poświęciłem na nie ogromną ilość czasu, systematycznie i stale się rozwijając.
Przebiegłem półmaraton, udało się mi tego dokonać- co prawda nie na zawodach, ale zrobiłem to w styczniu 2022 roku. Proteza nie pozwala przebiec dystansu w ciągu. Tak naprawdę, co 5 km powinno się zatrzymać i wyczyścić protezę, po czym na nowo zacząć bieg. Wszystko jest zalane potem i nie ma możliwości dalszego biegania. Mi udało się dobiec do 7 kilometra, zrobić czyszczenie protezy, kolejne na 14 km i tak dotarłem do 21 km. W tym roku złamałem też barierę godziny w biegu na 10 kilometrów, a 5 km przebiegłem w 26 minut.
Jakie są Twoje cele na kolejny rok?
Największym marzeniem jest zrobić coś niemożliwego. Jeżeli chodzi o opinie lekarską, to nie powinienem biegać maratonów, ale myślę, że jestem w stanie go przebiec i moim marzeniem jest chociaż raz zaliczyć taki bieg. Zobaczymy jak to będzie wyglądało. Głównym celem na 2023 rok jest zejście do 25 minut na 5km.
Jestem też zapisany na Wings For Life. Na sam bieg zapisywałem się w pracy, bo w tym roku nadzwyczajnie szybko rozeszły się pakiety. Podczas ostatniej edycji przebiegłem 9 kilometrów. Źle taktycznie podszedłem do tego biegu. Niepotrzebnie zatrzymywałem się po 5 km na picie- były ogromne kolejki i później tej starty nie udało się już nadrobić. Celowałem w dużo lepszy wynik, powyżej 10 km, nawet 12 km. W tym roku złamałem barierę godziny w biegu na dychę, także myślę, że uda mi się w tej edycji przebiec nawet 15 km. Przede wszystkim zobaczymy jak pójdą treningi.
Z nową, sportową protezą powinno być łatwiej. Czy czujesz dużą różnicę w treningach?
Mam na niej zaliczone pierwsze kilometry, tak kontrolnie. Jednak jest to etap ustawiania i odpowiedniego poskręcania wszystkiego. Mam nadzieje, że z końcówką roku będę mógł regularnie zacząć treningi. Teraz od stycznia zaczynam nową, długą drogę, żeby ruszyć z bieganiem. Na nowej protezie, to tak jakbym od nowa wszystko zaczynał. Przez pierwszy miesiąc będą bardzo wolne wybiegania- powyżej 8 min/km, żeby nie zrobić sobie krzywdy i żeby wszystko się poukładało, tak jak powinno być.
Pomiędzy nową a stara protezą różnica jest ogromna. Przede wszystkim amortyzacja. W poprzedniej protezie nie było jej. Był to standardowy but z lekkim ugięciem po łuku . W niej nie powinno się tak naprawdę truchtać, a ja wykonywałem w niej treningi biegowe. Zrobiłem na niej 5 km w 26 minut- także w przypadku tej protezy, to już jest przekroczenie jej możliwości. Na nowej protezie będę mógł inne treningi wykonywać. Tam jest jednak mniejsza powierzchnia styku i będę mógł więcej po lesie pobiegać, nie będę musiał unikać także przewyższeń.
Najważniejsza jest praca nad sobą. Jeśli człowiek wie, że nie ma wyjścia, że nie cofnie czasu, musi użyć całej energii, by wstać i wygrać walkę o samego siebie.
Z wykształcenia dziennikarz i humanista, z zamiłowania biegacz amator. Biegacz od 2012 roku, przemierzający kilometry po asfaltach, łąkach i lasach, jednak najlepiej czuje się na górskich trasach. Prosto z biegania najchętniej „zbiega” na Ring wystawowy jako właściciel dwóch utytułowanych psów (jack russell terrier). Zbieranie kolejnych kilometrów na biegowych trasach i psich championatów kolejnych krajów - to jego sposób na życie.