Karolina Obstój
Z wykształcenia prawniczka, a z zamiłowania ambitna biegaczka amatorka, spełniająca się w biegach górskich, choć od asfaltu nie stroni. Trenerka biegania i organizatorka obozów biegowych. Więcej o mnie znajdziesz na Instagramie.
Kurz po Zegamie już opadł, ale emocje wciąż są żywe. Szczególnie wśród uczestników biegu. Mimo że nie wszystkim trasa przypadła do gustu, to każdy nie może się nachwalić kibiców i panującej tam atmosfery. Miśka Witowska, Paulina Tracz i Marcin Kubica relacjonują, że tego nie da się opowiedzieć, trzeba to przeżyć! Wyruszamy dzięki nim na trasę Zegamy!
Miśka Witowska, potwierdziła przewidywania, że treningi na tatrzańskich szlakach w połączeniu z wysoką formą sportową zaowocują bardzo dobrym wynikiem na Zegamie. Miśka ukończyła bieg na znakomitym 13 miejscu wśród kobiet z czasem 4:52:03 i tak wspomina zawody:
„Zegama to kultowy bieg, który marzył mi się już od kilku lat. Jego znakiem rozpoznawczym jest niespotykana na innych biegach górskich atmosfera. Na trasie kibicuje kilka tysięcy ludzi i każdy uczestnik może poczuć się jak mistrz świata.
Wiedziałam, że ten bieg jest wyjątkowy, ale rzeczywistość przerosła moje oczekiwania! To po prostu trzeba przeżyć! Nie sposób było się nie uśmiechać przez większość trasy, widząc tłumy kibicujących ludzi. Dla mnie było to niesamowite doświadczenie i czerpałam czystą radość z każdego pokonywanego kilometra, choć mocno już odczuwałam trudy rywalizacji.
Trasa biegu w środkowej części jest trochę trudniejsza technicznie, w pozostałych fragmentach prowadzi łatwymi ścieżkami. Uważam jednak, że nie to stanowi o jej trudności. Zegama to bieg z cyklu GTS, a to oznacza najwyższy poziom sportowy. I to właśnie rywalizacja jest najtrudniejszym aspektem tego biegu. Ja zaczęłam odczuwać jej skutki dość wcześnie, mimo że starałam się rozsądnie rozkładać siły. Na dwóch pierwszych długich podbiegach i grani czułam jeszcze odpowiedni zapas mocy, jednak następny odcinek (od ok. 25km), który był względnie płaski oraz ostatni większy podbieg mocno dały mi w kość. Ostatnie 12 km to zbieg poprzetykany krótkimi podbiegami i płaskimi fragmentami – trzeba było cały czas napierać, co nie było proste, gdy miało się w nogach już ok. 2500m w pionie.
Po takim wysiłku meta była zdecydowanie wybawieniem! Bardzo cieszę się z osiągniętego rezultatu i możliwości startu w tak niesamowitym wydarzeniu. Zegama to prawdziwe święto biegów górskich, na które z pewnością zamierzam wrócić.”
Marcin Kubica ukończył Zegamę na 30 pozycji z czasem 4:11:01. Patrząc na obsadę i debiut Marcina na dystansie górskiego maratonu jest to dobre miejsce. Marcin podsumowuje swój bieg:
– „Szczerze mówiąc, jestem w sumie zadowolony, ze swojego startu w Zegamie. Pobiegłem czasowo mniej więcej tak jak zakładałem, jednak wiem, że było mnie stać na dużo lepszy rezultat! Popełniłem sporo błędów, szczególnie żywieniowych, przez które sporo straciłem, bo zaczynały się pojawiać u mnie skurcze już na około 25km, więc to mówi samo za siebie. Kilka razy również się przewróciłem, co również dało mi nieźle w kość, jednak nie ma co więcej wypisywać, bo dla mnie najważniejsze jest to, że zdobyłem sporo doświadczenia na takim dystansie, bo był to dla mnie debiut w maratonie, więc chyba poradziłem sobie całkiem nieźle patrząc na to wszystko.
Wiem nad czym pracować i Zegama na pewno dała mi bardzo wiele, co z pewnością w kolejnych startach, latach zaprocentuje. Warto było wystartować, bo to co się działo podczas biegu, to było coś niesamowitego. Kibice czysta poezja, nigdy wcześniej nie przeżyłem czegoś aż tak szalonego! Czasem to bardziej skupiałem się na kibicach niż na tym, że mam walczyć o jak najlepszy rezultat. Ciężko też opisać tą atmosferę, bo powiem szczerze, że to trzeba przeżyć samemu, poczuć te ciarki, które powodują kibice swoim dopingiem.
Paulina Tracz ukończyła bieg na 36 miejscu z czasem 5:46:09. Jak się pewnie domyślacie, z jej wypowiedzi również wybrzmiewa zachwyt nad kibicami i atmosferą. Nad trasą niekoniecznie.
– „Dla mnie Zegama niewątpliwie była wielkim wyzwaniem. Mój bieg? Początek miał być w miarę spokojny, żeby więcej sił zostało na tą trudniejszą część i tak też zrobiłam. Nie biegło mi się za dobrze. Jednak około 14-15 km poczułam się trochę lepiej, jakbym miała więcej sił. Pomyślałam, OK nie będzie źle. Jednak było ciągle do góry, non stop trzeba było pracować i tak ok 20 km opadłam z sił.
Wiedziałam, że jestem daleko w stawce, więc nie miałam o co walczyć, postanowiłam więc powalczyć o ukończenie. Ale najgorsze było przede mną, chodzenie po grani. Co do samej trasy to dla mnie za trudna technicznie. Lubię biegać, a Zegama ma owszem biegowe kilometry, jednak ma dużo technicznych elementów, które totalnie mnie rozbiły, plus przewyższenia. Trasa nie dla mnie. Jeżeli boisz się poruszać po trasie, to ciężko walczyć o wynik. Dla mnie osobiście najgorsze były zbiegi i grań. Drugi raz już bym nie pobiegła, ale cieszę się, że to zrobiłam i poczułam smak Zegamy.
Kibice? To nieodłączny element Zegamy. Był to jeden z powodów, dla którego chciałam przeżyć tą przygodę! Nie zawiodłam się! Ci ludzie stali na trasie godzinami czekając na każdego! Oni do nas krzyczeli, klepali po plecach, nawet mówili coś po hiszpańsku zagrzewając do walki. Starsi, młodsi, dzieci, wszystkie grupy biegowe! Doping był niesamowity i wszechobecny! Mało było miejsc na wyciszenie i kontemplację. „
Zdjęcie tytułowe: Jordi Saragossa / GTSW