Karolina Obstój
Z wykształcenia prawniczka, a z zamiłowania ambitna biegaczka amatorka, spełniająca się w biegach górskich, choć od asfaltu nie stroni. Trenerka biegania i organizatorka obozów biegowych. Więcej o mnie znajdziesz na Instagramie.
Na Wielkiej Prehybie, gdzie odbyły się Mistrzostwa Polski w biegu górskim na długim dystansie zwyciężają Martyna Kantor i Marcin Rzeszótko. Faworyci nie zawiedli, a walka o pozostałe pozycje medalowe była zacięta.
Na trasie liczącej 43 km zlokalizowano trzy punkty pomiarowe – na 14,4 km, 24,3 km oraz na 35,7 km plus oczywiście punkt na mecie. Na wszystkich punktach kontrolnych Marcin Rzeszótko zameldował się jako pierwszy ze zdecydowaną przewagą nad resztą stawki. Na pierwszym punkcie przewaga Marcina wynosiła już prawie 4 minuty. Tuż za nimi biegli – w odstępie kilku sekund od siebie – Andrzej Witek, Kamil Leśniak, Piotr Wołąkiewicz. Minutę za nimi był Miłosz Szcześniewski, a 2’32” za Miłoszem – Tomek Skupień.
Na punkcie zlokalizowanym na 24,3 km Marcin miał ponad 5 minut przewagi nad Andrzejem Witkiem. Na trzecią pozycję awansował Miłosz Szcześniewski, tracąc do Andrzeja niecałą minutę i mając 40 sekund przewagi nad Kamilem Leśniakiem. Jak widać taktyka Miłosza polegająca na spokojnym początku opłaciła się. Od tego momentu, pierwsza trójka nie oddała prowadzenia do samej mety.
„Bukmacherzy” stawiali przede wszystkim na Andrzeja i Marcina. Natomiast Miłosz okazał się czarnym koniem. Aktualny brązowy medalista ma już na swoim koncie medale MP w biegach górskich na każdym dystansie i w każdym stylu, jednak zdobywał je w latach 2010, 2011, 2016, 2018. Ta kilkuletnia przerwa spowodowała, że w biegowym światku trochę o nim zapomniano, ale jak widać, wrócił z przytupem.
Czwarty na mecie zameldował się Tomek Skupień, który zaczął spokojnie i sukcesywnie przesuwał się do przodu. Piąty dobiegł Dominik Milewski, najmłodszy wśród zawodników MP. Szóstym zawodnikiem był Piotr Wołąkiewicz. Jego wysoka pozycja nie powinna być zaskoczeniem. Piotr ma na swoim koncie już kilka „pudeł” w biegach górskich. Przykładowo, na TatraSky Marathon w 2021 r. dobiegł na metę jako piąty zawodnik, ale z powodu braku wymaganego wyposażenia dostał karę 10 minut i spadł na dziesiąte miejsce.
Do mety nie dobiegł stawiany w gronie faworytów Adrian Bednarek, na 23 km biegł w okolicy ósmej pozycji, na kolejnym punkcie pomiarowym już się nie zameldował i ostatecznie zszedł z trasy.
W MP wystartowało 31 mężczyzn. Trzech odnotowało DNF. Różnica między zwycięzcą, a ostatnim zawodnikiem wyniosła 3 h 50 min.
Trener Andrzej Orłowski chyba dał swoim podopiecznym – Martynie Kantor i Marcinowi Rzeszótko – jasny przekaz „ogień od początku”! Bowiem Martyna również prowadziła już od pierwszego punktu pomiarowego, ale nie z aż tak dużą przewagą jak Marcin. Na 14 km miała ponad minutę przewagi nad Mirosławą Witowską. Trzecia biegła Katarzyna Wilk, a 20 sekund za Kasią – Kasia Solińska i Paulina Tracz. Na 24 km Martyna miała już prawie 5 minut przewagi. Podczas gdy kolejne trzy zawodniczki mocno zbliżyły się do siebie. Na drugie miejsce awansowała Kasia Wilk mając jedynie 12 sekund przewagi nad Miśką Witowską, a 12 sekund za Miśką biegła Kasia Solińska. Na 35 km Martyna nadal na prowadzeniu, a Miśka zameldowała się na tym punkcie ze zdecydowaną pięciominutową przewagą nad Kasią Wilk. Na takich pozycjach biegaczki dobiegły do mety.
Na czwartej pozycji dobiegła Kasia Solińska z prawie siedmioma minutami przewagi nad wracającą po „przerwie macierzyńskiej” Pauliną Tracz. Szósta dobiegła Nina Wieczorek, najmłodsza zawodniczka w kobiecej stawce, tracąc do Pauliny Tracz 16 minut.
W przypadku rywalizacji kobiet nie można mówić o niespodziankach czy słabych występach. Szczególnie pierwsza piątka kobiet, to top polskich biegaczek górskich na długim dystansie (niektóre też na ultra). Do rozdania są tylko trzy krążki, więc musiał zdobyć medal, a ktoś niestety nie. Po czasach odnotowanych na poszczególnych punktach kontrolnych, można odnieść wrażenie, że wszystkie zawodniczki pobiegły mądrze, bez niepotrzebnego szarżowania.
W MP wystartowało 12 kobiet. Wszystkie dobiegły do mety. Różnica między zwyciężczynią, a ostatnią zawodniczką wyniosła 3 h 10 min.
Zdjęcie tytułowe: Biegi w Szczawnicy