Tajemniczy stan euforii, którego doświadcza blisko 75% biegaczy. Tak zwana „euforia biegacza” redukuje ból, wyostrza zmysły i daje uczucie podobne do działania marihuany. Najnowsze badania naukowe tłumaczą, dlaczego „runner’s high” to nie mit, a ewolucyjny mechanizm przetrwania – i jak go uruchomić nawet początkującym. W tym artykule dowiesz się, co to jest runner’s high, jak działa i jak go wywołać nawet jeśli dopiero zaczynasz biegać.
Przez dekady winowajcę euforii biegacza upatrywano w endorfinach – naturalnych opioidach uwalnianych podczas wysiłku. Problem? Cząsteczki endorfin są zbyt duże, by przekroczyć barierę krew-mózg. „To jak próba przepchnięcia arbuza przez dziurkę od klucza” – obrazowo tłumaczy neurobiolożka Angela Bryan. Przełom przyszedł w 2015 roku, gdy niemieckie badania na Uniwersytecie w Hamburgu wykazały, że myszy z zablokowanymi endorfinami wciąż doświadczały redukcji stresu po biegu. Gdy jednak zablokowano ich endokannabinoidy (cząsteczki podobne do THC z marihuany), efekt znikał.
Więcej o mechanizmach uśmierzania bólu podczas biegania przeczytasz w artykule: Kiedy bieganie uśmierza ból? I co daje „euforia biegacza”?
Endokannabinoidy to nasze wewnętrzne THC. Działają na te same receptory co psychoaktywny składnik konopi, ale są produkowane przez organizm. Podczas długotrwałego wysiłku ich poziom w osoczu krwi potrafi wzrosnąć nawet o 30% – wykazało badanie z 2012 roku na Uniwersytecie Arizony. „THC to klucz pasujący do zamka w naszym mózgu. Endokannabinoidy to ten sam klucz, tylko wyprodukowany w naszym własnym warsztacie” – porównuje Bryan. Efekt? Euforia, redukcja lęku i zwiększona tolerancja na ból – identycznie jak po „zadymie”. Ciekawe czy również pobudza kreatywność i myślenie poza schematami.
Odpowiedź kryje się w prehistorii. Gdy nasi przodkowie ścigali antylopy po sawannie przez godziny, endokannabinoidy pozwalały ignorować zmęczenie. Matka natura wiedziała jak zadbać o skuteczne przedłużenie gatunku, stosując nieco niekonwencjonalne na pierwszy rzut oka metody. „To jak wtrysk paliwa dla paleolitycznych maratończyków” – mówi David Raichlen, autor przełomowych badań. Dziś ten mechanizm tłumaczy, dlaczego 45-minutowy bieg potrafi zdjąć stres lepiej niż medytacja – nasze ciało wciąż myśli, że polujemy na mamuta.
Badania wskazują trzy klucze do euforii:
Paradoks i mity krążące wokół tego tematu tkwi w intensywności. Nie trzeba biec do utraty tchu, a co więcej profesjonaliści rzadziej osiągają upragniony stan uniesienia. „Maratończycy rzadziej doświadczają haju niż biegacze rekreacyjni” – zauważa Raichlen. Sekret tkwi w rytmie i warto trzymać się tej dewizy:
Wystarczy biec na tyle szybko, by nie móc swobodnie rozmawiać, ale na tyle wolno, by nie łapać zadyszki po 10 minutach.
Dowiedz się więcej o tym, kiedy długi bieg przynosi ukojenie: Kiedy długi bieg daje ukojenie?
25% biegaczy przyznaje, że nigdy nie doświadczyło „highu” – pokazują statystyki Journal of Experimental Biology. Winne mogą być genetyczne różnice w receptorach kannabinoidowych lub… zbyt krótkie treningi. „To jak z winem – niektórzy czują nutę wanilii po pierwszym łyku, inni potrzebują całej butelki”. Rozwiązanie? Metoda małych kroków: zacznij od marszobiegów, stopniowo wydłużając czas sprintów. Ta metoda treningowa zwana też jest Metodą Galloway’a
Przeczytaj również: 12-tygodniowy plan treningowy do półmaratonu metodą Gallowaya dla początkujących
Czy zapalenie jointa przed joggingiem wzmocni efekt lub wywoła go u tych którzy nigdy go nie osiągnęli? Badania z 2023 roku w Frontiers in Psychology pokazują mieszane rezultaty. „THC może zwiększyć przyjemność z ruchu, ale u niektórych wywoła lęk” – ostrzega Bryan. Sięgnij zatem po dostępny wewnętrzny mechanizm i uaktywnij dosłownie przyjemność z biegania. Co ważniejsze – sport powinien budować w nas solidne fundamenty, a nie prowadzić na skróty.
Źródło badań: Popular Mechanics – The Real Science Behind Runner’s High