2 listopada 2019 Redakcja Bieganie.pl Trening

Kiedy długi bieg daje ukojenie?


Pokonywanie długich dystansów wpływa nie tylko na nasze ciało, ale wprowadza też umysł w pewien specyficzny stan. U części biegaczy uczucie to staje się nawet głównym powodem wychodzenia na trening i startów w zawodach. Biegając w równomiernym tempie, uzyskujemy pewien niezwykły stan świadomości, nazywany uczuciem „przepływu” (z ang. flow). Termin ten związany jest też z popularnym zjawiskiem, określanym jako „euforia biegacza" (runner’s high). U części osób może to nawet powodować uzależnienie.

Profesor psychologii z Claremont Graduate University – Mihaly Csikszentmihalyi po raz pierwszy opisał termin flow w 1990 r. Na swoim wystąpieniu TED opisuje ideę tego zjawiska, którego osiągnięcie ma nam zagwarantować uczucie szczęścia. „Nasze ciało w tym czasie znika, tożsamość usuwa się ze świadomości, nie ma wystarczającej uwagi”. Według profesora uzyskanie stanu flow jest konieczne, by możliwie najlepiej wykonywać każde zadanie, które wymaga dużej koncentracji. Fazę flow można osiągnąć podczas czynności, które lubimy i które dają nam przyjemność. U artystów będzie to proces twórczy, a u biegaczy może być to długi bieg. Każdy może uzyskiwać z tego inne korzyści.

Flow, nirwana, Zen

Stan świadomości określany jako stan przepływu, może osiągnąć praktycznie każdy biegacz i chyba każdy kiedyś go już doświadczał. Czikszentmihalyi podkreśla moc tego zjawiska, by wydobyć z nas to, co mamy najlepsze. To coś, jak zatracenie się w procesie twórczym. Flow możemy wykorzystać w wielu aspektach naszego życia. Biegacze często opowiadają o euforii biegacza, kiedy endorfiny i endokannabinoidy wytwarzają się w naszym organizmie, powodując uczucie spełnienia, skupienia i siły. Prof. Czikszentmihalyi dodaje, że przeciętny człowiek może osiągać dodatkowe korzyści z wykorzystania wejścia w stan flow. Jego badania wskazują, że najlepszy efekt występuje wtedy, kiedy „nasze wyzwania i umiejętności są wyższe niż przeciętne”. Innymi słowy, trzeba stawiać sobie coraz wyższe cele, a także doskonalić się w dążeniu do spełnienia.

Długie treningi wprowadzają nas też w pewien określony stan transcendentalny, nazywany też czasem nirwaną czy stanem Zen. Okazuje się, że te doświadczenia mogą być główną motywacją do wyjścia z domu i startu w wymagających zawodach. Występuje w tym duża analogia do stanu flow, a mianowicie podejmowanie trudnego wyzwania, przezwyciężanie go i delektowanie się tym, że byliśmy w stanie tego dokonać. Szczególnie, jeśli wcześniej wydawało się to niemożliwe. Niestety czasem, aby osiągnąć ten stan, trzeba uporać się z wielokilometrowym dystansem…

Co nas motywuje? 

Psychologowie, gdy mówią o motywacji rozróżniają dwa jej rodzaje: zewnętrzna, czyli np. pieniądze i pochwały oraz wewnętrzna, a więc spełnienie wewnętrznych potrzeb i osiągnięcie duchowego dobrostanu. Można połączyć też obie. Do pokonywania długich dystansów zwykle napędza nas motywacja wewnętrzna. Jednak to nie wszystko.

Oprócz dwóch rodzajów motywacji, psychologowie rozróżniają też dwa rodzaje dobrostanu (z ang. well being). Są to: szczęście, które jest pozytywnym, emocjonalnym stanem tymczasowym i poczucie sensu, czyli świadomość, że nasze życie ma wartość i cel. Grupa psychologów z Uniwersytetu Stanforda przebadała ok. 400 osób, by sprawdzić motywy ich działań. Wyniki tych badań wskazują, że oba rodzaje dobrostanu nie zawsze występują jednocześnie. Okazuje się, że negatywne wydarzenia i osobiste problemy, które czynią życie mniej szczęśliwym, nadawały jednocześnie większe poczucie sensu. Kluczową różnicą jest to, że szczęście jest osadzone w teraźniejszości, a poczucie sensu w przyszłości. Napędza ono ludzi do przezwyciężenia trudności, w nadziei na wspanialszą nagrodę w dalszej przyszłości. Może być więc tak, że biegając na długie dystanse jesteśmy napędzani przez wewnętrzną siłę, szukając tym duchowego spełnienia.

brian_erickson_XFneC_rHR48_unsplash.jpg Ultramaratończyk Michael Bielik, który ukończył tzw. Wielkiego Szlema Biegów Ultra (polega on na pokonaniu czterech z pięciu najstarszych i najbardziej prestiżowych biegów na dystansie stu mil w USA w ciągu roku kalendarzowego), powiedział dla magazynu New Yorker, że podczas długich biegów odczuwa wewnętrzne spełnienie. Z kolei Sri Chinmoy, założyciel najdłuższego certyfikowanego biegu ultra o nazwie Self-Transcendence 3100 Mile Race (czyli na dystansie ok. 4989 km) twierdzi, że bieganie jest najprostszą drogą do zrozumienia samego siebie, a dokładniej nabycia umiejętności przezwyciężania fizycznych limitów dzięki medytacji i mentalnemu skupieniu.

W 1999 r. George Loewenstein, profesor ekonomii i psychologii na Carnegie University napisał klasyczny artykuł na temat motywów, jakie mają himalaiści zdobywając kolejne szczyty. Robią to – argumentował – ponieważ ludzie są zasadniczo kierowani dążeniem do osiągania bardzo wymagających celów, nawet tych arbitralnych (Dlaczego wspinasz się na Everest? „Ponieważ tam jest”). Problem z celami arbitralnymi jest taki, że osiągnięcie ich jest zarówno nagradzające, jak i niesatysfakcjonujące. Osiągając nasz cel od razu myślimy o kolejnym. Pierwszy ultramaraton Bielika to 37-milowy bieg w Central Parku. „Czułem się na nim fatalnie, ale kiedy go ukończyłem, zapisałem się na kolejny bieg. Chciałem poprawić swój wynik, bo wiedziałem, że stać mnie na więcej”. Doświadczenie Bielika jest typowe i raczej znane wielu biegaczom. „Czujesz się dobrze po osiągnięciu czegoś wyjątkowego, ale jakiś czas potem, może miesiąc później, wpadasz w dziwną, depresyjną mgłę. Pytasz siebie: co teraz? Jak zrobić coś lepszego?” – wyjaśnia Bielik.

Ultra pułapka i ultra wrażenia

Wiele osób wpada więc w pułapkę eskalacji. Zaczyna od biegów na 5 km, później jest 10 km, półmaraton, maraton, ultra, a w końcu wielodniowe wyścigi. Sama tendencja nie jest czymś złym, jeśli tylko jest poparta racjonalnym treningiem. Są i tacy, którzy kończą startem na dystansie prawie 5000 km. Bielik zaczynając od maratonów „zadomowił się” w bieganiu ultra, a po osiągnięciu Wielkiego Szlema Biegów Ultra planuje Wielki Szlem biegów 200-milowych w Stanach Zjednoczonych. Na pytanie o dystans 3100 mil odpowiada: „Jeszcze nie, ale nie mówię: nigdy”.

Przykład tego biegacza przypomina nieco ludzi uzależnionych. U części biegaczy może rozwijać się tolerancja na bieganie, bo ich organizm może wymagać coraz wyższej dawki, aby osiągnąć ten samo poziom „euforii biegacza”. Sam Bielik stwierdził, że dla niego nagrodą jest „uczucie spełnienia” po ukończeniu wymagającego biegu. „Jesteśmy dumni z czegoś nowego, co wcześniej nas przerażało” – dodaje. Jednak może być tak, że z czasem na tego typu uczucie powstaje swoista tolerancja.

Jest też możliwe, że biegacze na dystansach ultra mają specyficzne usposobienie, a ich organizm potrzebuje po prostu większych wrażeń. W latach siedemdziesiątych XX wieku psycholog Marvin Zuckerman udowadniał, że część osób woli przeżywać ekstremalne doświadczenia, inni natomiast wolą emocjonalną stabilność. Zuckerman nazwał ten aspekt osobowości jako „poszukiwanie wrażeń” i stwierdził, że ekstremalni entuzjaści sportu dążą do tego, by mieć „wyższy optymalny poziom stymulacji”. Według jego teorii, przezwyciężanie dyskomfortu występującego podczas ultramaratonu jest konieczne, by doświadczyć wyjątkowej przyjemności, która nadchodzi już w trakcie biegu i na mecie. Wg Zuckermana osoby poszukujące wrażeń są jak ekstrawertycy. Podczas gdy introwertycy są wrażliwi na stymulację społeczną, preferują raczej krótkie spotkania z bliskimi przyjaciółmi. Ta sama dawka społecznej stymulacji nie będzie satysfakcjonująca dla ekstrawertyków, którzy wolą regularne, większe dawki społecznych kontaktów. Być może ultramaratończycy są właśnie jak ekstrawertycy, jeśli chodzi o odczuwanie odpowiednich wrażeń. Długi bieg daje satysfakcję, „energetyzuje” umysł, wywołuje skrajne uniesienia, wyczerpanie, cierpienie, ale na koniec daje radość. Wg teorii Zuckermana pozostali biegacze będą woleli stałe wrażenia zamiast emocjonalnych ekstremów. Obie grupy trzeba zrozumieć, bo ich nastawienie jest dla nich naturalne.

Spostrzeżenia te prowadzą do refleksji, że wielu biegaczy pokonując długie dystanse wprowadza się w specyficzny stan świadomości, który może stać się celem biegania. Niektórym spełnienie daje umiarkowany bieg, ale część podświadomie potrzebuje bólu, pokonywania trudności i długotrwałego zmęczenia. Z tego powodu niekiedy musimy szukać nowych wrażeń i bodźców, by osiągnąć ten stan. Albo coraz dłuższych dystansów.


Źródła:
Roy F. Baumeister, Kathleen D. Vohs, Jennifer Aaker, Emily N. Garbinsky. Some Key Differences between a Happy Life and a Meaningful Life. Journal of Positive Psychology. 2013, Vol. 8, Issue 6, Pages 505-516
Zuckerman M, Eysenck S, Eysenck HJ. Sensation seeking in England and America: cross-cultural, age, and sex comparisons. J Consult Clin Psychol. 1978 Feb;46(1):139-49. PMID: 627648 DOI: 10.1037//0022-006x.46.1.139.
George Loewenstein. Because it is there. KYLOS Vol 52 – 1999. Fasc 3, 315-344

 

____________________
Jakub
Jelonek – absolwent AWF w Krakowie i doktorant tej uczelni. Pracownik
Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Częstochowie. Współautor
książki „Trening mistrzów” oraz biografii najlepszych polskich biegaczy.
Ciągle aktywny chodziarz (mistrz Polski 2018 na 50 km), który
nieustannie dokądś zmierza. Dwukrotny olimpijczyk na 20 km (z Pekinu i
Rio) z ambicjami na Tokio. Trener i sędzia lekkoatletyczny, organizator
imprez, nie tylko sportowych. Uwielbia czytać, ale i pisać – nie tylko o
sporcie. Autor bloga www.jelon.blog

Możliwość komentowania została wyłączona.