22 sierpnia 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

sprawiedliwy wmordewind


Biegacze – wbrew pozorom – wcale tak bardzo nie różnią się od normalnych ludzi. Mamy lepsze i gorsze dni, czasami nam się nie chce, innym razem chce nam się aż za bardzo. Bywa że bieganie jest udręką, ale zdarzają się też takie dni, gdy bieganie śmiało można nazwać błogosławieństwem. Wśród nas są optymistycznie nastawieni do życia i pesymiści, którzy szklankę widzą pustą, nawet gdy się przelewa. Ci pierwsi biegają taktyką positive split, a smutasy negative split.

Taktyka positive split – przekładając na język zwykłych śmiertelników – to początek w pałę. Biegowy optymista zaczyna wyścig, jakby mety i jutra miało nie być. Ma co prawda zegarek na ręku, ale tylko po to, żeby słońce nie opaliło nadgarstka. Pozytywny" nie kontroluje tempa, nie patrzy na międzyczasy, ale pędzi od pierwszych metrów jak rażony piorunem. W głowie nuci energetyczne „Eye of the Tiger” przeplatane „The Final Countdown”, a w oczach ma krew i szaleństwo.

Negative split – tłumacząc niewiernym – to taktyka polegająca na wolnym, asekuracyjnym początku. Negatywny wie, że gdzieś tam za rogiem czeka śmierć, dlatego specjalnie się nie śpieszy. "Najpierw powoli jak żółw ociężale, ruszyła maszyna po szynach ospale" – cytuje przed biegiem Tuwima. Jakby tego było mało, podśpiewuje sentymentalne „Ja mam czas, ja poczekam” przedwojennego Fogga. Biegowy pesymista niczego nie zostawia przypadkowi. Dokładnie wie, w jakim czasie powinien pojawić się na pierwszym, drugim, trzecim… piętnastym kilometrze i pilnuje międzyczasów jak oka w głowie. Jest sprzęgnięty ze swoim zegarkiem miłością dozgonną. Na karku nosi tatuaż z hasłem: Garmin Rulez – Polar Ściągał na WF-ie". Albo odwrotnie, w zależności od preferencji.

„Pozytywny” mniej więcej w połowie dystansu język ma wywieszony tak nisko, że mógłby nim  wiązać sznurówki. Nie przeszkadza mu to jednak w zbijaniu piątek z przypadkowymi ludźmi na trasie, którzy zupełnie nieświadomie pełnią rolę kibiców. Pokazuje rogi z dwóch palców, wystawia język, resztką sił wyszczerza zęby… Kiedy aplauz przechodniów cichnie, trasa skręca w pola, lasy i stepy szerokie, pozytywny psioczy w myślach na forumowiczów bieganie.pl, którzy tak przekonująco namawiali na odważny początek.

Biegacz „negatywny” wie, że ufać można tylko zegarkowi, dlatego nastawił sobie cykliczny alarm na godzinę 17:00, żeby nie zapomnieć, o której dokładnie jest Teleexpress. Podczas wyścigu z każdym kilometrem przyśpiesza, żeby w drugiej połowie dystansu z poczuciem wyższości wyprzedzać tłumy optymistów. Posyła im przy tym sardoniczny uśmiech, myśląc – I co wy wiecie o bieganiu, leszcze? Oczywiście, żadem "negatywny" nie przyzna, że do swojej wypowiedzi dodaje ten pejoratywny, wędkarski rzeczownik w liczbie mnogiej, ale wiem z autopsji, że tak właśnie robią.

Biegający w pałę na pytanie – Dlaczego tak szybko zacząłeś? odpowiada: Bo jakoś tak dobrze się biegło na początku. Ewentualnie: Myślałem, że wytrzymam. Alternatywnie: Oj tam, oj tam.

Biegający asekuracyjnie na pytanie – Może jednak za wolno zacząłeś? Odpowiada: No, w sumie, następnym razem spróbuję szybciej. Znaczy się… odrobinę szybciej, żeby nie przeszarżować.

Biegacze pozytywni i negatywni różnią się między sobą jak kropla Hoop Coli i Coca Coli. Jest jednak rzecz, która łączy ich węzłem tak ścisłym jak węzeł małżeński. Nieważne czy biegniesz positivem, czy negativem – wiatr zawsze w twarz. Zawsze!

____________________

Krzysztof Brągiel – biegacz, tynkarz, akrobata. Specjalizacja: suchy montaż i czerstwe żarty. Ulubiony film: „Pętla”. Ulubiony aktor: Marian Kociniak. Ulubiony trening: świński trucht. W przyszłości planuje napisać książkę o wszystkim. Jeśliby się nie udało, całkiem możliwe, że narysuje stopą komiks. Bycie niepoważnym pozwala mu przetrwać. Kazał wszystkich pozdrowić i życzyć miłego dnia.  

Możliwość komentowania została wyłączona.