4 czerwca 2013 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Spartanie biegną na pomoc niepełnosprawnym dzieciom


Znam takich biegaczy, którzy przed maratonem odpruwają z butów wszelkie niepotrzebne elementy, żeby do minimum zredukować ich wagę. Z ubrań odcinają wszystkie metki, żeby nie powodowały dyskomfortu w czasie biegu. No i stale utrzymują swoje ciało w odpowiedniej wadze, bo lżejszy znaczy szybszy. A widzieliście kiedyś Spartanina? Z nieba leje się żar, przed nim 42 km z hakiem, a on staje na starcie w pełnym rynsztunku. Na głowie hełm, w ręku tarcza  i włócznia, a na nogach skórzane ochraniacze.

Zwariował? Ależ nie.  Nie wie na co się porywa? Wie. Do nowicjuszy w bieganiu nie należy. Chce wzbudzić zainteresowanie? Oczywiście. Inaczej nie zakładałby na siebie tych 4 dodatkowych kilogramów. Pasjonuje go historia? Od historii zdecydowanie bardziej leży mu na sercu  los niepełnosprawnych dzieci.  

1.jpg 

fot. Bartosz Rymkiewicz

A teraz wyobraźmy sobie, że zamiast jednego Spartanina na stracie staje ich kilkudziesięciu? Są wśród nich także kobiety, choć trzeba uczciwie przyznać, że należą do rzadkości. A zatem Drogie Panie jest pole do popisu. Nie można chyba zachować się wobec takiej grupy obojętnie. A ponadto aż kusi, aby dowiedzieć się o co właściwie w tym wszystkim chodzi. 

Być jak Elvis Presley, czyli krótka historia Michała 

Może ktoś z Was miał okazję mijać w czasie biegu faceta przebranego za Elvisa Presleya? Rzymskiego Centuriona, Robin Hooda czy Adama Małysza? 

Pod tymi wszystkimi przebraniami krył się Michał Leśniewski. Chciał w ten szczególny sposób wzbudzić wśród społeczeństwa zainteresowanie problemami z jakimi na co dzień borykają się rodzice dzieci niepełnosprawnych. Pewnie w dużej mierze dlatego, że sam jest ojcem Oli – kilkunastoletniej dziewczynki z porażeniem mózgowym.

Ludzie, których mijał w czasie biegu, zazwyczaj bardzo pozytywnie reagowali na jego niecodzienny strój, ale niestety tylko nieliczni wiedzieli czemu ma on służyć. A przecież chodziło mu o to, żeby ciekawy, wyróżniający się z tłumu ubiór był jedynie środkiem do osiągania innego celu – jakim była zbiórka funduszy dla rodzin potrzebujących- a nie celem samym w sobie. 

I wtedy narodził się w głowie Michała pomysł, żeby zamiast działać w pojedynkę założyć charytatywną grupę biegową. Bo im więcej ludzi, tym zazwyczaj większa siła rażenia.

Efektowne, jednakowe stroje, miały za zadanie również przyciągnąć uwagę. Tym razem jednak dotyczyły dużej ilości osób, a nie pojedynczej jednostki , przez co oczywistym dla ludzi stawał się fakt, że grupie musi przyświecać jakiś wspólny, ważny cel. Chcieli ten cel poznać i w ten sposób dowiadywali się np. o istnieniu Madzi, która pilnie potrzebuje ich pomocy finansowej. A wobec jej historii trudno już było zachować obojętność. Kilkunastoletnia dziewczynka z rzadką, genetycznie uwarunkowaną chorobą, która atakuje ośrodkowy układ nerwowy, doprowadzając tym samym do zaniku zmysłu wzroku i słuchu. 

 

4.jpg

fot. Bartosz Rymkiewicz

Zresztą historia Madzi nie należy do odosobnionych – Grupa  na swoim koncie ma ich zdecydowanie więcej – każda  jest wyjątkowa i  zasługuje na szacunek oraz pomoc.  

Biegając pomagam

Jakie miały być kryteria przynależności do Grupy? Należało łączyć w sobie dwie pasje: miłość do biegania i chęć niesienia w ten sposób pomocy niepełnosprawnym dzieciom. 

Dlaczego grupa głównie nastawiona jest na biegi długodystansowe? Bo półmaratony i maratony cieszą się bardzo dużą popularnością i tym samym przyciągają sporo ludzi. Zarówno tych biegających, jak i kibiców, czy media. A im więcej ludzi tym większa szansa na zdobycie funduszy na leczenie, rehabilitację, kosztowną operację czy zakup specjalistycznego sprzętu.

Od pomysłu, który narodził się w maju 2011 roku do realizacji…

Droga była krótka i dlatego w 33 Maratonie Warszawskim, który odbył się w październiku 2011 roku  wystartowało w sumie jako Grupa aż 26 osób: 24 mężczyzn i 2 kobiety. 

Ich strój budził podziw, ale też niedowierzanie. 4 kg więcej na sobie od startu do mety. To było nie lada wyzwanie , ale jak powiadają niektórzy: „ jeśli chcesz znajdziesz sposób, a jeśli nie chcesz -znajdziesz powód”. A oni chcieli najbardziej na świecie, bo wiedzieli, że w ten sposób mogą pomóc czternastce dzieci z porażeniem mózgowym. Ich heroiczną walkę na trasie – kto kiedykolwiek biegł maraton wie, że nie przesadzam – zauważyło i doceniło wiele osób. Udało się zebrać w sumie ok. 15 tys. złotych, za które sfinansowali dzieciom turnusy rehabilitacyjne. 

To był początek działalności Spartan…

Powtórka z historii, czyli biegacze dają drugą szansę Spartanom 

A teraz krótka powtórka z historii. 2 września 490 p.n.e. miała miejsce bitwa pod Maratonem. Ateńczycy i Spartanie kontra Persowie – taki był pierwotny plan, ale Spartanie się spóźnili i gdy dotarli na miejsce było już po wszystkim. Biegacze postanowili dać im szansę na zrehabilitowanie się  i w ten sposób powstali  „Spartanie” – kompletna nazwa brzmi „Spartanie  Dzieciom”- których celem jest zdążyć z pomocą dzieciom niepełnosprawnym i ich rodzinom.

 

2.jpg

fot. Bartosz Rymkiewicz

Zainspirowani legendą czyli 2 motywy: maratoński i spartański w jednej Grupie 

Wróćmy jeszcze na chwilę do bitwy pod Maratonem. Legenda  niesie, że do oczekujących na wieści z pola bitwy mieszkańców Aten wysłano kuriera o imieniu Filipides. Wbiegł na rynek ateński dokładnie po przebiegnięciu 42,195 km i zaraz po ogłoszeniu wieści o zwycięstwie zmarł. To wydarzenie sprawiło, że odtąd każdy dystans mierzący przeszło 42 km miał być określany mianem maratonu  i kojarzyć się z heroicznym wysiłkiem. Zbulwersowanym historykom pragnę przypomnieć, że mówimy o legendzie, a nie powołujemy się na fakty historyczne.

Jak o sobie piszą na ten temat Spartanie: „ Ponieważ my biegamy, uważaliśmy, że połączenie motywu spartańskiego i maratońskiego może stać się symbolem pomocy. Pragniemy, aby biegowi Spartanie swoja postawą na trasie uhonorowali wysiłek i heroiczną walkę niepełnosprawnych dzieci oraz ich rodziców o normalne funkcjonowanie w społeczeństwie”. 

„Tam, gdzie kończy się NFZ, tam zaczynają swoją działalność Spartanie”…

Wybór zawsze jest trudny, bo potrzebujących dzieci jest wiele. W pierwszej kolejności Grupa pragnie  zawsze dotrzeć do tych rodzin, które nie mają własnych środków na pokrycie kosztów leczenia oraz nie mogą też w tej kwestii liczyć na wsparcie ze strony Państwa. 

Spartanie o sobie: „Często jesteśmy jedyną szansą dla rodziców, którzy nie są w stanie pokryć kosztów leczenia swojego niepełnosprawnego dziecka”.

Grupa każdorazowo biegnie wyłącznie dla jednego dziecka, którego chce wesprzeć finansowo. 

Parę słów o spartańskim marketingu

Udział w biegu poprzedza intensywna kampania promocyjna, bo im bardziej nagłośniony cel, tym większa szansa na sukces. Poniżej kilka podstawowych elementów kampanii:

  • informacje na temat prowadzonej aktualnie akcji zostają zmieszczone na stronie głównej Grupy „Spartanie – Dzieciom”: www.spartaniedziecom.pl. Poprzez tę stronę wszystkie chętne osoby mogą dokonać płatności – za pomocą usługi Dotpay – na konto niepełnosprawnego dziecka
  • przed biegiem oraz po biegu Spartanie zbierają datki do specjalnie przygotowanych na ten cel puszek. W miarę możliwości Spartanie starają się przyjeżdżać dzień przed biegiem. Przebrani w swoje stroje dumnie paradują po rynku, śpiewają swoje pieśni, a także łączą się we wspólnym tańcu bojowym, tzw. „haka”. Wszystko to powoduje spore zainteresowanie, które przekłada się potem na ilość przekazanych przez ludzi pieniędzy. Każdy sposób jest dobry, byleby tylko uzyskać odpowiedni efekt. Efekt w postaci zakupu aparatu słuchowego, wsparcia budowy hospicjum czy sfinansowania operacji
  • Spartanie negocjują z Organizatorami zwolnienie ich z opłaty startowej za dany bieg, w którym zamierzają wziąć udział. Całość zaoszczędzonych w ten sposób pieniędzy przeznaczają na  pomoc potrzebującemu dziecku
  • Każdy Bieg, a właściwie cała kampania promocyjna,  prowadzony jest pod jakimś hasłem, np. „Biegniemy dla Magdy”
  • Spartanie z własnej kieszeni zakupują swoje stroje – nigdy nie przeznaczają na ten cel pozyskanych od ludzi pieniędzy
  • Wielu ze Spartan zamieszcza choćby krótką informację na temat dziecka na swoim profilu na Facebooku. 

 

x.jpg

fot. Bartosz Rymkiewicz

4 kg więcej serc, czyli o stroju spartańskim 

Po czym poznać prawdziwego Spartanina? Na głowie ma hełm, a w ręku trzyma włócznię i tarczę. Niezależnie od pogody ma na sobie długi płaszcz oraz „skórzane” ochraniacze na przedramiona i nakolanniki. 

Elementem przykuwającym uwagę – szczególnie płci pięknej – jest… goły tors. Zaś mężczyźni pewnie z przerażeniem spoglądają na „skórzane” majtasy Spartanina. Nie trzeba bowiem samemu w nich biegać, żeby wiedzieć,  że do szczególnie przewiewnych nie należą. 

A jak wygląda prawdziwa Spartanka? Ma na sobie spartańską koszulę i krótką spódniczkę, a w rękach włócznię. . .

Dla odmiany nosi krótki płaszcz i podobnie, jak jej kolega Spartan, zaopatrzona jest w „skórzane” ochraniacze na przedramiona i nakolanniki. „ Skórzanych” majtasów brak. Ufff… I pomyśleć, że mi zazwyczaj w czasie długiego wybiegania bardzo ciąży półtoralitrowa butelka wody mineralnej?

Spartanie w liczbach 

Na dzisiaj Spartan jest w sumie 70, w tym 8 kobiet. Docelowo chcieliby, żeby było ich trzystu. Wiecie dlaczego? 

Średnia wieku wynosi 40 lat. Pochodzą z różnych stron Polski, a nawet świata. Wzięli do tej pory udział w strojach spartańskich w kilkunastu biegach. Zebrali w sumie na pomoc dzieciom niepełnosprawnym przeszło kilkadziesiąt tysięcy złotych. I nie zatrzymują się w tych działaniach…

Obecnie zbierają fundusze dla Stasia, który przeszedł jakiś czas temu amputację nóg powyżej kolan. My, biegacze, kochamy nasze nogi , bo dzięki nim możemy się realizować. Kto inny zrozumie Stasia przez to lepiej niż my? On też chciałby cieszyć się życiem na dwóch nogach. Ofiarujmy mu dobre protezy. Jak zawsze w takich sytuacjach liczy się każdy grosz. Nie patrz na innych. Zastanów się, czy Ty jesteś w stanie dać coś od siebie, żeby uczynić świat dzieci niepełnosprawnych fajniejszym. Pomóżmy wspólnymi siłami. Więcej na:  http://spartaniedzieciom.pl/stas/.

O Stasiu, innych dzieciach, którym Spartanie – ludzie dobrego serca – pomogli  do tej pory, a także o nich samych, chciałabym opowiedzieć Wam przy następnej okazji. Bo myślę, że bieganie to nie tylko buty biegowe i plany treningowe. Ale to przede wszystkim ludzie. Zwykli, a jednocześnie jakże niezwykli w swych pasjach i działaniach. 

Możliwość komentowania została wyłączona.