walencja 04303 2
2 grudnia 2025 Tomasz Koprowski Lifestyle

Nie każdy start musi być walką o życiówkę. Ola Guzik przed startem w Walencji


Kiedy większość biegaczy kończy rok jednym startem na królewskim dystansie, Ola Guzik staje na starcie po raz trzeci. Za sobą ma intensywny sezon, wymagające przygotowania i lekcje, które przyszły zarówno z życiówek, jak i z trudniejszych momentów. Przed Maratonem w Walencji opowiada o tym, jak dojrzewa sportowo, dlaczego tym razem nie goni za rekordem i czego nauczyła się z biegania w wyższych temperaturach. To rozmowa o sportowym rozwoju, pokorze wobec dystansu i pasji, która mimo rosnącej popularności w mediach społecznościowych nadal pozostaje dla niej czymś bardzo osobistym.

To będzie Twój trzeci maraton w tym sezonie. Jak z perspektywy całego roku oceniasz to, co się wydarzyło sportowo i życiowo?

Na pewno był to rok, kolejny rok, który dużo mnie nauczył. Patrząc na to, jak potoczyły się losy biegania, na pewno byłam dojrzalsza, jeśli chodzi o starty i lepiej rozumiałam sam trening. Kolejny rok z Arturem Kozłowskim sprawił, że jestem bogatsza o wiedzę merytoryczną i miałam większą świadomość tego, na jakim etapie jestem. Zaczynając od początku: sezon rozpoczęłam na półmaratonie w Barcelonie po kontuzji z ubiegłorocznej Walencji. To była pierwsza poważna kontuzja, trudna też mentalnie. Podczas biegu spięło mi się pasmo biodrowo piszczelowe, miałam stan zapalny w kolanie i cały grudzień praktycznie nie biegałam.

Później zachorowałam, miałam grypę, więc byłam mocno osłabiona i miałam wrażenie, że zaczynam od zera. Nie wiedziałam, czego spodziewać się po zimie. Dużo biegów na bieżni, mało pewności siebie. W Barcelonie bałam się, że kontuzja wróci, że może nie odpoczęłam wystarczająco. Finalnie zrobiłam życiówkę w półmaratonie, którą jeszcze raz poprawiłam w Warszawie.

Jaki moment w tym sezonie był dla Ciebie najbardziej przełomowy?

Myślę, że maraton w Londynie, na który dostałam zaproszenie od New Balance. To był start, który dodał mi wiatru w żagle. Nie był łatwy, bo pogoda była wymagająca. Tu znowu bardzo bałam się powtórki z Walencji, czyli kontuzji. Chciałam pobiec tam życiówkę i to właśnie ta silna psychika oraz ogromna determinacja pozwoliły mi ją osiągnąć. Wiedziałam, że gdyby ten bieg nie wyszedł, druga część sezonu mogłaby wyglądać zupełnie inaczej.

Londyn i Berlin – oba upalne. Jak je porównujesz?

W Londynie miałam obowiązki służbowe i pewną presję, ale to nadal był wyjątkowy maraton. Fantastyczna gościnność, atmosfera i poczucie, że ten bieg jest dla mnie szczęśliwy. Berlin był inny. Pojechałam prywatnie, bez presji i zobowiązań zawodowych. Ale pogoda dała w kość. W Londynie ratowały mnie butelki ze smoczkiem, z których mogłam regularnie pić. W Berlinie były kubeczki plastikowe, z których pić nie umiem i to mnie mocno wybiło z rytmu. Po dziewięciu kilometrach stwierdziłam, że to nie jest ten dzień. W Londynie nakręcała mnie presja, w Berlinie byłam jej pozbawiona.

Do Walencji jedziesz drugi raz. Ale nastawienie jest inne. Jakie?

Walencja mogłaby być biegiem, który zrekompensuje mi Berlin. Uważam, że byłam wtedy najlepiej przygotowana w życiu. Forma była, ale wynik nie wyszedł. Mimo tego nie chciałam po raz trzeci w tym sezonie walczyć o życiówkę. Londyn i Berlin kosztowały mnie mentalnie bardzo dużo. Lato również było logistycznie trudne, ponieważ szykowanie się do maratonu przez całe wakacje wymaga ogromnego poświęcenia. W tym roku chcę pobiec Walencję na uśmiech. Po prostu cieszyć się maratonem, pięknym miejscem i zakończyć rok w spokoju.

Jak zmieniło się Twoje bieganie względem poprzedniego roku?

Wyciągnęłam wnioski, że co za dużo, to niezdrowo. Muszę popracować nad krótszymi dystansami i szybkością, bo to przełoży się na maraton. Z roku na rok staję się dojrzalsza w podejściu do planowania startów. W 2026 roku chcę skupić się na jednym maratonie docelowym i już wiem, który to będzie.

Zdradzisz jaki?

W 2026 roku wystartuję w maratonie w Chicago. To dla mnie ogromnie ekscytujące. Znowu czeka mnie mocne, letnie przygotowanie, ale świadomość, że pobiegnę na jednej z najszybszych tras na świecie, daje mi ogromną motywację. Nie planuję maratonu wiosną. Chcę być jak najlepiej przygotowana na Chicago.

Które elementy treningu lubisz najbardziej, a które najmniej?

To się zmienia wraz z formą i porą roku. Przed pierwszymi maratonami ogrom satysfakcji dawały mi długie wybiegania z narastającą prędkością. Latem było trudniej z powodu temperatur i logistyki, dlatego bardziej lubiłam krótkie, szybkie odcinki. Najmniej lubię podbiegi. Naprawdę trudno mi się na nie zebrać. Teraz biegam luźno, ale tęsknię za mocniejszymi jednostkami. Zabawne jest to, że kiedy je mamy w planie, szukamy luzu, a kiedy ich nie mamy, już za nimi tęsknimy.

Mnóstwo osób pisze Ci, że dzięki Tobie zaczęły się ruszać? Jak reagujesz na takie wiadomości?

Nie ma dnia, żebym nie dostała takiej wiadomości. To jest bardzo budujące. Staram się zawsze podkreślać, że każdy jest na swoim etapie i nie można się porównywać. Dla mnie to nagroda za pracę w social mediach. Daje mi to ogromną satysfakcję.

Łatwo jest być jedną z najbardziej rozpoznawalnych biegaczek w Polsce?

Nie wiem, czy to nie za mocne określenie, ale na pewno czuję ogrom wsparcia. Na zawodach zawsze ktoś krzyknie moje imię, zawsze ktoś dopinguje. To daje mnóstwo energii. Wydaje mi się, że energia, którą daję innym, wraca. Jestem otwarta, więc ludzie to czują. Podchodzą, przybijają piątkę, zagadują. Bardzo mnie to cieszy, bo nigdy nie chciałam być kimś, do kogo trudno jest podejść. Chcę być częścią tej samej, wspaniałej społeczności.

Co będzie dla Ciebie miarą sukcesu w Walencji?

Podchodzimy do tego startu testowo. Będę jadła trochę więcej żeli, pobiegnę z paskiem tętna – czego dotychczas nie robiłam, będziemy analizować reakcję organizmu. To też jest start otwierający kolejny sezon, bo moim docelowym wiosennym startem jest Półmaraton Warszawski. Nie pobiegnę na życiówkę w Hiszpanii, ale chcę się dobrze bawić i pokazać moim odbiorcom maraton od środka, atmosferę, kibiców. Walencja jest świetnym maratonem dla debiutantów, bardziej dostępnym niż Majorsy, a jednocześnie niesamowicie klimatycznym. A ja chcę się utwierdzić, że bieganie nadal jest dla mnie ogromną pasją, a nie tylko walką o wynik.

Twoje rady dla debiutantów przed maratonem?

Przede wszystkim nie kombinować. Jeść to, co zawsze przed długim wybieganiem. Nie testować nowych butów ani nowych aktywności. Odpoczywać, słuchać swojego ciała, unikać ryzykownych działań. Stres jest potrzebny, ale dopiero na starcie, nie tydzień wcześniej. Czuć się przygotowanym, spokojnym i wierzyć, że trening odda.

ogolne 1920 1080 1 3
Bądź na bieżąco
Powiadom o
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Avatar photo
Tomasz Koprowski

Manager sportowy z kilkunastoletnim doświadczeniem. Współpracował z klubami sportowymi, topowymi sportowcami, artystami i influencerami z różnych branż. Od 2019 roku jest częścią redakcji Bieganie.pl, gdzie każdego dnia wdraża strategie marketingowe i odpowiada za całościowy rozwoju portalu. Biega od 2022 roku.