Ogromne emocje za naszą zachodnią granicą wywołuje afera dopingowa z udziałem 22-letniej biegaczki Sary Benfares, w której organizmie odnaleziono EPO i testosteron. Ojciec zawodniczki tłumaczy, że była ona w ten sposób leczona na raka.
Cała sprawa zaczęła się 30 września, kiedy to Benfares otrzymała pozytywny wynik testu antydopingowego. Dopiero po tej dacie zaczęła podejmować kroki, aby niemiecka agencja antydopingowa uwzględniła jej dokumentację medyczną.
Co ciekawe Benfares studiuje w Niemczech farmację, a od 2022 roku reprezentuje Niemcy w zawodach lekkoatletycznych. Wcześniej reprezentowała Francję, jednak po konflikcie z tamtejszą federacją postanowiła reprezentować barwy Niemiec. W 2022 roku zawodniczka została między innymi mistrzynią Niemiec w biegu na 10 kilometrów, uzyskując czas 32.29.
Do sprawy włączył się ojciec młodej biegaczki Samir Benfares, który wcześniej był również zawodowym biegaczem, między innymi mistrzem Francji w biegu na 1500 metrów. Stwierdził on, że za wszystkim stoi walka Sary z rakiem kości, który zdiagnozowano w sierpniu ubiegłego roku po serii kilku złamań zmęczeniowych. Potwierdził on stosowanie EPO oraz testosteronu, jednak dodał, że można to wytłumaczyć przyjmowaniem leków w celach terapeutycznych. Lekarz prowadzący miał przepisywać testosteron na wzmocnienie osłabionych kości, a EPO na leczenie niebezpiecznej utraty objętości krwi w wyniku chemioterapii.
Jeśli trzymać się wersji ojca biegaczki należy zadać pytanie, dlaczego powyższy fakt nie został zgłoszony odpowiednim organom, a dopiero po ujawnieniu pozytywnego wyniku testu antydopingowego? Samir Benfares twierdzi, że byli tak przytłoczeni sytuacją, że nadali najwyższy priorytet leczeniu córki. Nie wspomniał niestety, że córka zdołała wystartować w zawodach w grudniu na dystansie ponad 7 kilometrów w Course de l’Escalade w Szwajcarii.
Sara Benfares jest aktualnie zawieszona, a oprócz 4-letniej dyskwalifikacji grożą jej również konsekwencje karne. NADA, czyli krajowa agencja antydopingowa złożyła przeciwko niej skargę do prokuratury w Saarbrücken. Jeśli doszłoby do rozprawy przed sądem, groziłyby jej 3 lata więzienia.