„Na ostatniej przeszkodzie już się cieszyłem” – rozmowa z Mateuszem Kaczmarkiem
Ostatnią odsłoną pierwszego dnia 96. PZLA Mistrzostw Polski w Lekkiej Atletyce były biegi na 3000 m z przeszkodami. Poza kamerami i przy opustoszałym stadionie we Włocławku 28 sierpnia rozegrano finał konkurencji, w której w zamierzchłych już czasach mieliśmy mistrzów olimpijskich (z 1960 i 1980 roku), a całkiem niedawno na igrzyska minimum uzyskiwało 4 zawodników (2004). Zawody, choć w jednym z najwolniejszych czasów w historii, wygrał Mateusz Kaczmarek. Z 24-letnim reprezentantem BKS Bydgoszcz rozmawiamy o tym, czy lepiej mieć trenera doświadczonego, czy dopiero uczącego się przeszkód, jak z jego pozycji wyglądała rywalizacja we Włocławku i co jego zdaniem może mieć wpływ na niski poziom męskiej trójki z przeszkodami w Polsce.
Zacznijmy od tego, że jest z Tobą chyba najmłodszy trener złotego medalisty 96. Mistrzostw Polski. Jak pracuje się z osobą w Twoim wieku?
Damian Rudnik jest ode mnie tylko rok starszy. Ja mam 24, on 25 lat. Dla mnie to super, jeśli chodzi właśnie o kontakt między zawodnikiem a trenerem. Wszystko możemy sobie powiedzieć. Fajnie się dogadujemy.
Jak się poznaliście?
Na obozie sportowym. Gdy jeszcze byłem juniorem młodszym i byłem w kadrze Polski. Znałem go na początku z widzenia, choć był w innej grupie biegowej. Trenowaliśmy potem u jednego trenera Zbigniewa Rolbieckiego (aktualnie trenera blokowego wytrzymałości w PZLA – przyp. red.). Byliśmy z Damianem sparing partnerami. On odszedł jako pierwszy, przez różne kontuzje i powikłania. Zrezygnował z kariery. Ja również odszedłem po roku czasu z grupy.
Co Cię do tego skłoniło?
Nie układało się między mną a trenerem Rolbieckim za bardzo. Chodzi o układ zawodnik – trener, nie podobała mi się ta relacja. Nie czułem się komfortowo. Nie chodzi o różnicę wieku, bardziej o jednostronną komunikację. Słyszałem często, że z moją wagą mógłbym być bardziej kulomiotem (śmiech). Poza tym praktycznie przez dwa lata treningów miałem problemy z Achillesami – jakoś to znosiłem, ale uraz powracał. W efekcie biegałem szybciej jako junior młodszy, niż w moich pierwszych latach seniora. Dopiero teraz odżyłem.
Rozumiem, że teraz się dogadujesz ze swoim rówieśnikiem, ale jak on jest w stanie egzekwować od Ciebie jakieś trudne treningi, zmuszać do wysiłku i dyscypliny?
Też swoje wie, przegadaliśmy rzeczy, które mi „oddawały” u trenera Rolbieckiego i te jeszcze wcześniej, gdy byłem w Nadodrzu Powodowo u trenera Mirosława Polaka. I z tych doświadczeń jakoś korzystamy. Damian dodał coś od siebie, wymieniamy się na bieżąco spostrzeżeniami. Zdajemy sobie sprawę, że dopiero uczymy się wspólnie przeszkód.
W jakim miejscu kariery teraz jesteś? Złoto mistrzostw Polski to Twój sufit?
Ten rok poświęcamy tylko po to, by przetrenować go mądrze, bez kontuzji. Oczywiście chcieliśmy poprawić kilka życiówek i zdobyć medal mistrzostw Polski, co właśnie mi się udało.
Bieg we Włocławku na 3000 m pprz prowadził długo Szymon Topolnicki (na zdjęciu powyżej – przyp. red.). Wyskoczyłeś na prowadzenie dopiero na ostatnich 200 metrach wyścigu. Taką mieliście z trenerem taktykę?
Na dystansach płaskich może byłaby inna, ale na przeszkodach dotychczas zawsze wygrywałem, gdy wychodziłem zza pleców na końcówce, czy to za juniora młodszego, czy za młodzieżowca. Miałem biec jak najswobodniej, jak najluźniej pokonywać przeszkody. Zaatakować przed ostatnim rowem z wodą – bo jak mówi stare powiedzenie, kto pierwszy na rowie…
… ten pierwszy na mecie. No, nie zawsze, ale faktycznie to dobre miejsce do ataku.
Miałem się tam zrównać z prowadzącym. I tak było. Na ostatniej prostej już wiedziałem, że wygrałem. Na ostatniej przeszkodzie już się cieszyłem. Dopiero na 20 metrów do mety zobaczyłem, że zabraknie mi sekundy do życiówki, ale to już było tego dnia mniej ważne. (rekord życiowy Mateusza to 8:56.14, złoto wywalczył z rezultatem 8:57.88 – przyp. red)
Gdzie są Twoje rezerwy?
Mało tracę technicznie na przeszkodach. Mam niewielką różnicę między dystansem płaskim a belkami, około 30 sekund. To jest taka norma u dobrych technicznie zawodników. Więc przede wszystkim muszę poprawić wytrzymałość.
Ten sezon dla wielu sportowców jest nietypowy. Niektórzy mieli kwarantannę, inni spadek motywacji, wszystkim dokuczał brak pewnych startów. Ty musiałeś coś zmieniać w treningu czy miałeś przerwę?
Dzięki pomocy BKS Bydgoszcz mogłem mieszkać i trenować na terenie bydgoskich obiektów sportowych. Miałem swój pokój, tuż za drzwiami znakomite warunki do trenowania – las pod nosem, dwa stadiony. Przedłużyliśmy z trenerem okres przygotowawczy, bo i mistrzostwa przełożone zostały z czerwca na sierpień. Ale dzięki temu podłapałem trochę zdrowia i zaczynaliśmy przygotowania tak naprawdę od zera od stycznia. Nie, nie miałem koronawirusa… (śmiech)
Czy poczułeś się dotknięty, gdy zaczęliśmy dyskusję o niskim poziomie mistrzostw Polski na przeszkodach?
O poziomie? Biegłem dzisiaj na miejsce i ja wiem, że poziom jest słaby i że mój wynik dawał kiedyś może 10 miejsce mistrzostw (poniżej wyniki z Włocławka – przyp. red.). Biegałem już 8:59 ponad 5 lat temu i powinienem dawno pobiec wynik w granicach 8:40. Przeszkodziły mi w tym kontuzje, w minionych sezonach wszystko szło dobrze do maja, potem musiałem się leczyć. Uważam, że za mało ludzi w ogóle próbuje biegać przeszkody. Może się ich boją… Było dużo talentów, za moich czasów 8-10 osób szkolonych centralnie i dotrwało do dziś z tej grupy może dwóch zawodników. Reszta zakończyła karierę Teraz, z tego co się orientuję, w kadrze Polski w mojej konkurencji jest jedna osoba.
W czym tkwi problem?
Często było tak, że nie było współpracy między trenerami kadrowymi a klubowymi. Nie dogadywali się do końca. Zawodnik robił trening u siebie w domu, a przyjeżdżał na kadrę i robił zupełnie coś innego. Takie wrzucanie wszystkich do jednego worka…
Specjalizujesz się na bieżni w jednej konkurencji, ale masz jakieś inne zainteresowania?
Lubię każdy sport, grywam czasem w tenisa, na roztrenowaniu w piłkę nożną. Byłem też kiedyś popatrzeć na zawody OCR i chciałbym kiedyś ich spróbować. Wiesz, spróbować innych przeszkód niż na bieżni. W przyszłym roku postaram się dostać do wojska. Oczywiście uwielbiam oglądać bieg z przeszkodami w telewizji, na przykład na Diamentowej Lidze. Zawsze imponował mi Francuz Mekhissi-Benabbad. Lubiłem jego styl w trakcie biegu i to, że rywalizował z Afrykańczykami.
A co dalej w tym roku zrobi w tym sezonie mistrz Polski na belkach?
Czeka mnie teraz około miesiąca roztrenowania. Spróbujemy powalczyć jesienią o fajne miejsce na mistrzostwach Polski w przełajach.
Fot. Marta Gorczyńska, wyniki zawodów za stroną domtel-sport.pl
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.