Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Justyna Święty-Ersetic z wynikiem 51.41 na 400 metrów wicemistrzynią Europy. Polka nie dogoniła tylko fenomenalnej Femke Bol, która kolejny raz w tym sezonie pobiła rekord Holandii – 50.63. W finale 60 metrów 6 miejsce zajął Remigiusz Olszewski (6.66). Brawurowo przez półfinały 800 metrów przeszli: Mateusz Borkowski, Adam Kszczot, Patryk Dobek, Angelika Cichocka i Joanna Jóźwik. Drugi i trzeci rezultat eliminacji 60 metrów przez płotki wykręciły: Karolina Kołeczek (7.98) i Pia Skrzyszowska (7.96). Trzeci czas dnia u mężczyzn uzyskał Damian Czykier (7.57). Na godzinę w powietrzu zawisła prawdziwa bomba, gdy sędziowie zdyskwalifikowali Mateusza Borkowskiego. Decyzja została jednak oprotestowana i Polak wystartuje w niedzielnym finale.
Magia sportu polega na tym, że nic nie jest gwarantowane. Po to kibice zasiadają przed telewizorami, żeby obejrzeć jak ktoś skazywany na pożarcie, pokonuje kogoś teoretycznie nie do pobicia. Liczyliśmy, że właśnie do takiej sportowej sensacji dojdzie w finale damskiej czterysetki. Justyna Święty-Ersetic zmierzyła się z murowaną faworytką Femke Bol.
Pierwsze okrążenie nie ułożyło się po myśli Polki. Mocno wystartowała Irlandka Healy, nie zwalniała nogi Klaver, swoje robiła Bol. Wszystko to sprawiło, że podopieczna Aleksandra Matusińskiego musiała atakować z dalszych pozycji, obiegając na wirażu. Zrobiła to jednak na tyle dobrze, że na ostatnią prostą wyszła mając przed sobą tylko Femke Bol. Holenderka była nie do pokonania, ale srebrny medal zawisł na szyi Święty-Ersetic. Polka pobiegła nieco wolniej niż w piątek (51.41). Bol wynikiem 50.63, kolejny raz w sezonie pobiła rekord Holandii. Podium uzupełniła Brytyjka Jodie Williams, z nowym rekordem życiowym 51.73.
– Zaryzykowałam, pobiegłam całe drugie okrążenie na drugim torze, ale tak trzeba było zrobić. Po wczorajszym półfinale, wiem, że jestem w stanie biegać jeszcze szybciej. Nigdy w karierze nie miałam trzech tak szybkich biegów, jak na tych mistrzostwach. Zazwyczaj w eliminacjach się oszczędzałam, a tutaj od początku chciałam pokazać, że jestem w formie i niczego nie zostawiać przypadkowi. Przede mną jeszcze sztafeta i tam liczę na cenniejszy medal, niż dzisiaj – zapowiedziała wicemistrzyni Europy.
W pierwszym półfinale kobiecych 800 metrów, wystąpiła Anna Wielgosz. Po mocnych eliminacjach w piątek, naszej zawodniczce w sobotę jakby zabrakło pary. Inna sprawa, że zmierzyła się m.in. z faworytką do złota Keely Hodgkinson. Brytyjka na ostatnich dwóch okrążeniach wybiła rywalkom bieganie z głowy. Trzecią dwusetkę podkręciła do 30.92, a czwartą poleciała już w 28.69, zwyciężając z wynikiem 2:03.11. Dla Polki takie szarpnięcie okazało się zabójcze. Skończyło się na 5 miejscu (2:05.29) i odpadnięciu z zawodów. Cel na ten sezon podopieczna Piotra Kowala jednak wykonała. Udział w półfinale HME, gdy jeszcze kilka tygodni wcześniej pauzowało się przez kontuzję to dobry prognostyk przed latem.
Bez większych problemów do finału awansowały: Joanna Jóźwik (2:03.15) i Angelika Cichocka (2:03.18). Lepiej od strony taktycznej zaprezentowała się „Angie” kontrolując wydarzenia na bieżni, od początku do końca. „JJ” trochę się pogubiła, przez co zmuszona była do wyprzedzania po drugim torze na wirażu. Efektownie odpracowała jednak ten błąd, co tylko potwierdza wysoką formę zawodniczki Jakuba Ogonowskiego.
Cichocka i Jóźwik po kilku sezonach na bocznym torze wróciły do elity. W niedzielę znowu powalczą o medale. Cichocka mistrzynią Europy już była (Amsterdam 2016), Jóźwik na swoje pierwsze złoto nadal czeka.
W półfinałach mężczyzn, pierwszym Polakiem posłanym do boju był Patryk Dobek. Nowy nabytek Zbigniewa Króla, kocim ruchem ominął rywali wychodząc na prowadzenie. Nie spodobało się to Hiszpanowi Marianowi Garcii, który szybko dał zmianę Polakowi i zaczął uciekać grupie. W pewnym momencie przewaga lidera wynosiła kilka metrów. Na końcówce pogoń dowodzona przez Dobka i Amela Tukę, dopadła jednak Garcię. W ciasnym finiszu o 0.01 s lepszy był Tuka (1:47.55), ale drugie miejsce (1:47.56) dało Polakowi przepustkę do niedzielnej walki o medale.
– Myślałem, że przejadą mnie na końcu. Ale udało mi się rzutem na taśmę wykonać zadanie i awansować – skomentował swój występ Dobek w wywiadzie dla TVP Sport.
Posługując się językiem piłkarskim, Mateusz Borkowski trafił do grupy śmierci. W półfinale zmierzył się bowiem z właścicielami drugiego i trzeciego wyniku w Europie: Jamiem Webbem i Andreasem Kramerem. Bieg od początku napędzał Szwed i robił to z dużym zaangażowaniem. Czterysetka mignęła w 50.83. Do ostatecznych rozstrzygnięć doszło na ostatnim kole, kiedy agresywnie zaatakował Borkowski. Polak błyskawicą wyprzedził Kramera i Webba, którzy wydawali się być lekko w szoku. Na finiszu podopieczny Stanisława Jaszczaka, tylko umocnił się na prowadzeniu, wynikiem 1:45.79 efektownie bijąc życiówkę. Poza Polakiem, awans do finału uzyskał Webb (1:45.99). Rekordzistę Szwecji Kramera, na ostatnich krokach, jakby zabetonowało.
Kiedy w Łodzi i okolicach strzelały już korki od szampanów z radości, że zawodnik lokalnego RKS-u w znakomitym stylu awansował do ścisłej czołówki mistrzostw, system wyników wyświetlił przy Borkowskim adnotację: DQ (reguła: TR17.2.2). Sędziowie postanowili zdyskwalifikować Polaka za rzekome przepychanie/utrudnianie przy wyprzedzaniu Kramera. Na powtórkach trudno było jednak wyłapać, jakikolwiek kontakt między zawodnikami.
Po wczorajszym cofnięciu dyskwalifikacji Ingebrigtsenowi, liczyliśmy, że również w przypadku Borkowskiego, protest okaże się skuteczny. Tak się stało i Polaka zobaczymy w finale, jako jednego z faworytów do medalu.
Adam Kszczot o wejście do finału walczył na ostatniej prostej z Elliotem Crestanem. Nie mogliśmy jednak tego obejrzeć na żywo, ponieważ szefowie TVP Sport uznali, że ważniejsza jest dekoracja polskich skoczków, którzy zdobyli brązowy medal MŚ w konkursie drużynowym na dużej skoczni. W każdym razie na finiszu pokazanym z odtworzenia, Kszczot wygrał z Crestanem, awansując z drugiego miejsca do finału (z czasem 1:47.98). Wygrał prowadzący od startu Pierre-Ambroise Bosse (1:47.86).
Na półfinale zakończyli swoją przygodę z płaską sześćdziesiątką: Dominik Kopeć (6.69) i Przemysław Słowikowski (6.68). Awans do finału zdołał wywalczyć Remigiusz Olszewski. Mistrz Polski już w pierwszej rundzie wyglądał mocno, wygrywając z czasem 6.68. W półfinale miało być trudniej, ponieważ los przydzielił Polakowi: lidera europejskich list Kevina Kranza i obrońcę złota z Glasgow – Jana Volko.
Polak przegrał z faworytami, jednak trzecia pozycja z czasem 6.60, dała mu przepustkę do wieczornego finału. Można powiedzieć – wreszcie. Do dzisiaj Olszewski kończył halowe mistrzostwa Europy na półfinałach. Tak było w Glasgow (2019) i w Pradze (2015).
Finał wystartował punktualnie o 21:00. Od początku wysunął się na czoło Lamont Jacobs. Na kratach był już daleko przed peletonem. Włocha próbowali gonić: Kranz i Volko, ale tego dnia mogli się pościgać tylko ze sobą. Olszewski po dobrym początku, sprawiał wrażenie usztywnionego i przegrał medal o 0.05 sekundy. Trzeci Volko pobiegł 6.61, drugi Kranz 6.60. Wyrównanie życiówki (6.59) dałoby więc Olszewskiemu srebro. Skończyło się jednak na 6.66 i szóstym miejscu w Europie.
Po biegu Remigiusz został zagadnięty przez Aleksandra Dzięciołowskiego o plany startowe na ten sezon w kontekście sztafety 4×100 m.
– Nie będę ukrywał, że nie biorę pod uwagę startów sztafetowych. Polski Związek Lekkiej Atletyki od lat nie wspiera mnie w przygotowaniach, dlatego będę startował tylko indywidualnie – szczerze wyznał sprinter, który o trudnej relacji ze związkiem opowiadał niespełna rok temu w podcaście bieganie.pl.
Ależ to było przedpołudnie w wykonaniu naszych płotkarzy! Brawurowo przez eliminacje 60 m ppł. przeszły zwłaszcza panie. Sygnał do ataku dała Pia Skrzyszowska, wygrywając trzecią serię z życiówką 7.96. Gorsza od wicemistrzyni Polski nie chciała być mistrzyni Polski. Karolina Kołeczek również wygrała swój przedbieg, finiszując daleko przed resztą i podobnie jak Pia rozmieniając 8 sekund (7.98). Nasze reprezentantki uzyskały odpowiednio 2 i 3 czas dnia, ustępując jedynie faworyzowanej Holenderce Nadine Visser. Jeśli Polki w niedzielę utrzymają formę, to ewidentnie pachnie tutaj medalem.
Zaraz po kobietach, w blokach usadowili się mężczyźni. Pierwszy z naszych płotkarzy wystąpił Damian Czykier. Zawodnik Podlasia Białystok nie dał szans konkurentom przydzielonym mu do trzeciej serii i przeciął metę z dużą przewagą. 7.57 jest jego drugim wynikiem w życiu. Mistrz Polski zakończył przedbiegi jako właściciel trzeciego czasu dnia. Lepiej zaprezentowali się tylko Andrew Pozzi (7.52) i Wilhem Belocian (7.52).
Przez eliminacje przeszli też Krzysztof Kiljan (7.73) i Artur Noga (7.84). Z zawodami pożegnał się natomiast obrońca tytułu przed dwóch lat – Milan Trajkovic (7.83 i dopiero 5 miejsce w swojej serii).
Wbrew zapowiedziom z eliminacji 3000 metrów zrezygnowali: Marcin Lewandowski i Michał Rozmys. Po nieprzespanej, nerwowej nocy na starcie pojawił się za to Jakob Ingebrigtsen. Norweg o jedno z trzech premiujących awansem miejsc, miał się z kim ścigać. W trzeciej serii pobiegł m.in. z rekordzistą Europy na 5 km Jimmym Gressierem, oraz Mikem Foppenem, rekordzistą Holandii na 5000 metrów. Ingebrigtsen dobiegł trzeci (z czasem 7:49.52), do końca kontrolując wydarzenia na bieżni. Na finiszu okrutnie osłabł Foppen i pomimo ambitnej postawy na dystansie pożegnał się z zawodami. Wygrał Gressier (7:48.93), demonstrując bardzo dobrą dyspozycję. Niedzielny finał zapowiada się tym bardziej ciekawie, że w drugim przedbiegu moc pokazał też Brytyjczyk Andrew Butchart (7:46.46).
W finale 400 metrów mężczyzn, trzech Holendrów (Van Diepen, Bonevacia i Dobber) goniło Hiszpana Oscara Husillosa, który jako pierwszy zszedł do bandy. Reprezentanci Oranje niemal wpadli na siebie na finiszu, czym tylko pomogli Husillosowi. Hiszpan dowiózł zwycięstwo z rekordem sezonu 46.22. Dużo słabiej od swoich tegorocznych dokonań finiszowali natomiast: Van Diepen (46.25) i Bonevacia (46.30). W niedzielnej sztafecie 4×400 m Holendrzy z pewnością będą chcieli odbić sobie tę wpadkę.
Po dwóch dniach mistrzostw mamy w dorobku 3 srebra (Lewandowski, Święty-Ersetic, Haratyk) i zajmujemy 13 miejsce w klasyfikacji medalowej. Wysyp finałów będzie jednak w niedzielę. Przy dobrych wiatrach ostatniego dnia HME możemy sięgnąć nawet po kilkanaście biegowych krążków (800 m, 60 m ppł, sztafety 4×400 m). Ile szans wykorzystamy?
Zdjęcia: Marta Gorczyńska