Redakcja Bieganie.pl
Po Igrzyskach Olimpijskich w Londynie, gdzie nasi reprezentanci zdobyli 10 medali, a Polska została sklasyfikowana na 30 miejscu za Rumunią, Białorusią i tuż przed Gruzją i Litwą, rozpętała się burza dotycząca polskiego sportu. Internet, prasa, telewizja przepełnione były informacjami o nieudolnym systemie szkolenia i finansowania sportu. Cały ten szum spowodował, że głos musiała zabrać osoba odpowiedzialna za ten sektor w naszym kraju, czyli minister sportu Joanna Mucha. Zapowiedziała ona wielkie zmiany w finansowaniu związków sportowych, wsparcia sportu młodzieżowego i wyłonienie dyscyplin wiodących, które mają w przyszłości przynieść nam medale.
Doczekaliśmy się pierwszych decyzji. W środę pani minister Mucha podczas spotkania z dziennikarzami i przedstawicielami związków sportowych wytknęła błędy, które pojawiły się w przygotowaniach do igrzysk w Londynie. Brak konsekwencji w procesie szkolenia, rozmyta odpowiedzialność, brak osób gotowych podjąć trudne decyzje – to tylko kilka błędów wymienionych przez panią minister. Dodała także, że przyczyną takich efektów jest coraz mniejsza liczba zawodników, którzy mogą nawiązać skuteczną rywalizację z najlepszymi na świecie. Wynika to między innymi z mało efektywnego szkolenia młodzieży, nad którym związki nie sprawują bezpośredniej opieki merytorycznej. Oznacza to, że system sportu młodzieżowego stał się oderwanym od całości elementem.
Po tym krótkim podsumowaniu przedstawiła nowy model szkolenia zakładający, że wiodącą rolę będą odgrywały związki sportowe, które zajmą się pełną merytoryczną i finansową organizacją szkolenia od juniora młodszego do seniora. Pilotażowym programem objęto cztery związki: Polski Związek Lekkiej Atletyki, Polski Związek Pływacki, Polski Związek Żeglarski i Polski Związek Towarzystw Wioślarskich. Piątym będzie najprawdopodobniej Polski Związek Biathlonowy. Pozostałe mają się włączyć od 2014 roku. Program pilotażowy ma także za zadanie wyłonić grupy sportów strategicznych. W trakcie dyskusji prezesi polskich związków sportowych wskazywali na problemy związane z zapewnieniem odpowiedniej kadry trenerskiej, podkreślali kluczową rolę ewentualnej współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej oraz Szkolnictwa Wyższego.
Powyższe decyzje budzą we mnie pewną dozę niepokoju i zastanowienia. Zaproponowany projekt zmian jest troszeczkę infantylny. Można powiedzieć że to nie są żadne reformy. Jakie pozytywne efekty może przynieść centralizacja szkolenia? Chyba takie, że będzie inny kozioł ofiarny niż ministerstwo i powoli takie działania doprowadzą do samounicestwienia związków. Uważam że efekt przeniesienia szkolenia na szczebel centralny wywoła efekt odwrotny od oczekiwanego. Likwidacja kadr wojewódzkich, które w tym momencie były zapleczem i jednym, żeby nie powiedzieć jedynym, środkiem przyciągającym i dającym motywację młodym sportowcom do uprawiania danej dyscypliny.
Fakt że mamy coraz mniejszą liczbę zawodników na wysokim poziomie nie jest spowodowany występowaniem błędów w szkoleniu młodzieży, tylko z faktu, że coraz mniej dzieci garnie się do jakiegokolwiek uprawiania sportu. Ilość zawodników poszczególnych dyscyplin z roku na rok maleje i nie można bezustannie zwalać winę na niż demograficzny. Wzbudzenie zainteresowania sportem u dzieci i młodzieży powinno być priorytetem w reformowaniu, ale jak tutaj mobilizować do sportu, jeśli według ostatnich badań NIK połowa polskich szkół nie posiada sali gimnastycznych, a w 11 tysiącach z nich zajęcia odbywają się na korytarzu. Podobnie jest w klubach sportowych. Może jeszcze kilka lat temu można było tak działać, ale teraz gdzie sport rywalizuje z wieloma dużo bardziej atrakcyjniejszymi źródłami rozrywki: gry komputerowe, internet, telewizja itd. należy próbować stworzyć system, który będzie w stanie nawiązywać równorzędną z nimi walkę. Kiedyś boiska były zapełnione grającymi i biegającymi dziećmi, teraz na próżno można szukać takiego zjawiska. Stworzenie systemów mobilizujących i aktywizujących nasze młode pokolenia jest tutaj kluczem. Poprawa infrastruktury sportowej, budowanie mentalności sportowej u dorosłych i młodych, zachęcanie do uczestniczenia w sporcie, nie tylko przed telewizorem i budowanie świadomego podejścia do potrzeby jego uprawiania to podstawowe zagadnienia do poprawy.
Być może w innych krajach jest podobnie, ale w Polsce na pewno cały czas funkcjonuje ten odziedziczony po socjalizmie sposób myślenia, że musimy poczekać co zrobią władze. Od władz oczekuje się działania, wytyczenia kierunków i oczywiście dania pieniędzy.
Zawodnicy narzekają na związek, że za mało środków przeznacza na tak zwane szkolenie. Związek czeka co zaproponuje Ministerstwo. Ministerstwo czeka na Ministra Finansów lub Premiera, żeby wyasygnował w budżecie więcej środków. Premier ma na głowie wiele innych, powiedzmy sobie szczerze, ważniejszych spraw, mimo że akurat ten premier, w co chyba nikt nie wątpi jest fanem sportu. Ale kto dowiedzie, że wyłożenie większych środków z budżetu na sport przełoży się na lepsze wyniki? Budżetowe środki na szkolenie to worek bez dna.
Bazowanie na tym, że centralnymi metodami szkolenia, poprzez jakikolwiek związek podniesie się poziom danej dyscypliny jest błędne. Nie ma nic bardziej skutecznego niż praca u podstaw. Tymczasem PZLA już od kilku lat opowiada o uruchomieniu programu aktywizującego amatorów, o ściągnięciu większej liczby trenujących na stadiony. Ale nic się z tym nie dzieje, bo PZLA czeka na pieniądze od Ministerstwa, Ministerstwo od Rządu itd.
Nie będę tutaj próbował prezentować autorskiego programu uzdrowienia polskiego sportu, bo nie o to chodzi. Może ktoś kto przeczyta ten artykuł, a kto zna osobiście premiera namówi go na próbę zaproponowania takich zmian w prawie, które będą ułatwiały większe zaangażowanie prywatnych środków w sport. Bo tak się na świecie dzieje. Masowość, jak największa liczba młodzieży uprawiającej sport jest sprawą kluczową, bo dopiero spośród naprawdę dużej grupy można wybrać "diamenty", a walka o to, żeby więcej osób uprawiała sport będzie korzystna nie tylko ze względu na większą liczbę medali, ale przełoży się to także na lepsze zdrowie społeczeństwa.