Redakcja Bieganie.pl
Ale zapytaliśmy sie też drugiej strony, czyli trenerów, czy poszliby na taki układ? Czy są skłonni do ryzyka niczym hazardziści? Ile chcieliby za taką usługę, a może już tak pracują? (trenerzy zostali ułożeni alfabetycznie):
Hubert Duklanowski – Duklanowski Team – Na takich zasadach
współpracuję z dwoma zawodnikami i sami chcieli właśnie czegoś takiego.
Spotykam się z nimi personalnie, oprócz tego dostają także 3-4-5
miesięcznie plany treningowe. Jeżeli zawodnik osiągnie wyznaczone przez
nas cele, poprawi rekord życiowy jaki zakładaliśmy, wówczas ja otrzymuję
30% wynagrodzenia więcej – w innym wypadku ja ponoszę odpowiedzialność.
Pracuję wyłącznie z zawodnikami, z którymi mogę wyjść na trening,
wówczas mam gwarancję, że ważna jednostka, którą rozpisałem, jest
zrealizowana, plany i kontakt wyłącznie korespondencyjny nie wchodzi u
mnie w grę. Jeżeli zawodnik nie realizuje moich założeń treningowych,
umowa gaśnie. Ja opiekuję się zawodnikiem także poza treningiem,
monitoruję czy mieli jakiś cięższy dzień w pracy itp. – współpraca jest
kompleksowa i tylko w ten sposób działam.
Krzysztof Janik – www.runningperformance.pl – Kwota takiej usługi
byłaby mało atrakcyjna. Trudno mi ją oszacować i określić o ile procent
wzrosłaby taka usługa, dlatego nie podam konkretów. Przypomina mi to
trochę wizytę u lekarza. Idziesz do niego, płacisz i musisz być –
jednak przecież nie zawsze się uda, nie zawsze uda się też tak szybko
jakbyśmy chcieli, a przecież mamy szczere intencje. Nie określę też
kwoty ze względu na różne poziomy wytrenowania, bowiem łatwiej jest
poprawić kogoś o 10% biegającego 4 godziny w maratonie, a biegającego 3
godziny w maratonie. Lubię wyzwania i podejmuję się współpracy z
zawodnikami już na wysokim poziomie amatorskim i udaje mi się poprawiać z
nimi rekordy. Dlatego byłbym wstanie podjąć się takiej współpracy.
Gwarancja albo zwrot pieniędzy – poszedłbym na to, ale tylko, gdy tylko w
przypadku pełnej współpracy czyli odnowy biologicznej, regularnego
trybu życia. Start, który wybieramy wspólnie, bowiem są takie, których
trasy rekordom nie sprzyjają. Podjąłbym wówczas to ryzyko, ale
podkreślam, że kwoty nie oszacuję.
Julita Kotecka – złap dystans (FB) – Jeżeli łączyłoby się to z treningiem personalnym to na pewno bym się ta to nie zgodziła. Nie jestem wstanie bez przerwy pilnować zawodnika. Mogłoby się okazać, że dany rekord, który uzyskał, to już jego maksimum możliwości? Pracując z zawodnikiem należy zawierzyć temu, że robi wszystko, o co go poproszę, ja ufam zawodnikowi, a on musi ufać mi. Dlatego taki układ wydaję mi się nie do końca fair w stosunku do trenera. Uważam, że w kontekście takiej formy współpracy jest to zły pomysł. Zgodziłabym się ta to w ramach wyzwania, jednorazowej akcji, challenge’u, ale na nie dłuższą metę.
Agnieszka Kruszewska-Senk – obozybiegowe.pl – Bardzo złożona kwestia. Niemożliwe jest od razu się na coś takiego zdecydować. Najpierw musiałabym poznać takiego zawodnika. Nie rozpisuję treningów na dłuższy czas. Z reguły przez 2-3 tygodnie, musiałabym ocenić jak trening jest realizowany, jak wychodzą poszczególne jednostki. Jak dany zawodnik wypełnia ten plan? Jest sporo zmiennych, kontuzje, choroby… Z niektórymi mogłabym w taką współpracę wejść, bo ich znam i wiem, że do wszystkiego się stosują itp., to jest niewielki odsetek osób. Normalnie nie bawiłabym się w coś takiego, chcę mieć satysfakcje z wyników zawodników. Mam nieduży procent tych, którym nie udaje się poprawić życiówki, wtedy siadamy i szukamy problemu. Na pracę z amatorem biegania ma wpływ sporo czynników, dlatego ustanawiamy starty kontrolne i wtedy dopiero widać czy zmierzamy w stronę rekordu, czy też nie. Jeżeli nie, to szybko coś zmieniamy. Dlatego pracuję na tygodniowych planach treningowych – plany miesięczne nie wchodzą w grę. Co w przypadku choroby? Cele się rozmijają.
Jerzy Skarżyński – skarzynski.pl – Nie prowadzę tego typu
szkoleń. Miałem kiedyś umowę z zawodnikami profesjonalnymi, którzy
trenowali wyczynowo i startowali w zawodach. Jeżeli zdobywali nagrody to
miałem umowę o 10% z nagród, ale dotyczyło to wyłącznie zawodowców.
Teraz już się tym nie zajmuję. Żeby nie wylewać dziecka z kąpielą,
powiem, że nie widzę nic złego w takiej umowie między zawodnikiem i
trenerem. Teraz zapotrzebowanie na tego typu usługi jest większe – są
większe wymagania biegaczy, potrzeba więcej trenerów. Często cena nie
gra roli. Jeżeli ktoś ma taką ochotę na takie kontrakty – czemu nie. Ja
jednak udzielam bezpłatnych porad i nie pisałbym się na taką propozycję
kontraktu. Dla mnie nie ma to sensu. Dlaczego? Czasami zwyczajnie nie
wychodzi, może przyjść gorszy dzień, brzydka pogoda – to jest sport, raz
się udaje a raz nie.
Wojciech Staszewski – kancelariasportowa.pl – Nie wyobrażam sobie
takiej formy współpracy. W pracę należy wkładać całą swoją energię, a
mamy do czynienia z amatorami. Kluczem jest motywacja zawodnika, nie
sposób określić na ile ten amator trenuje, warunkiem musiałby być stały
kontakt, a nie rzadkie spotkania. Nie wiadomo przecież jaki był ten
zawodnik rok czy dwa lata temu? Ja bym się takiej formy współpracy nie
podjął.
Piotr Suchenia – www.run-passion.pl – Założenia, założeniami, ale proszę pamiętać, że to "praca na żywym organizmie" i nigdy nie ma gwarancji odniesienia sukcesu. Nie każdy trening działa na konkretną osobę a przez dajmy na to 3 miesiące ledwo, co można poznać z kim ma się do czynienia i czy dany trening będzie działał. Praca musiałaby być bardzo długofalowa. To jedna sprawa. Oczywiście każdy trener ma jakieś swoje założenia, pewien schemat pracy, który w mniejszym czy większym stopniu "aplikuje" zawodnikowi, ale jak wspomniałem wyżej… to wszystko trwa. Gdybym miał do dyspozycji rok czasu to można by pomyśleć o takiej formie współpracy. Druga kwestia to czynniki niezależne takie jak trasa czy też pogoda. Przypuśćmy że trening idzie ok, ale w dniu biegu wieje wiatr 15 m/s… i nie ma szans na wynik. Podobnie z temperaturą. W biegach długich z pewnymi czynnikami nie da się niestety wygrać.