Redakcja Bieganie.pl
Arthur Lydiard powinien być właściwie jednym z pierwszych. To człowiek, który odcisnął chyba największe piętno na współczesnym treningu biegaczy średnio i długo dystansowych. Mimo, że działał w podobnych latach co Jan Mulak i jego zespół, i że w początkowych latach mieli podobne osiągnięcia (medaliści na igrzyskach olimpijskich) to ich rozpoznawalność w świecie jest nieporównywalna. O Mulaku (poza Polską) niestety mało kto słyszał (mimo, że przypisuje mu się rozwój zawodników z krajów arabskich). O Lydiardzie wiedzą wszyscy. Lydiard poprzez podróżowanie i trenowanie na całym świecie także narodowych reprezentacji, sukcesywnie prowadzone wykłady, wychował wielu trenerów którzy wychowali kolejnych trenerów i zawodników którzy dziś odnoszą sukcesy. Do dziś jest traktowany przez najlepszych jako wielki autorytet.
Zapraszamy zatem do przeczytania wywiadu:
FLYER: Przed 1960 rokiem twoje nazwisko dopiero
zaczynało być rozpoznawalne, a Ty jako młodszy trener już dostrzegałeś potrzebę
wprowadzenia zmian w treningu biegaczy dystansowych – jak do tego doszło?
LYDIARD: Cóż, byłem bardzo krytykowany. Ludzie
mówili: “Trenujesz średniodystansowca, który musi przebiec bieżnię tylko 2 – 4
razy, a on biega 100mil tygodniowo wieczorami i około 40mil tygodniowo rano.”.
Nie rozumieli, że poziom wyników zależy od wydolności tlenowej oraz zdolności
do asymilacji, transportowania oraz wykorzystywania tlenu, a nie od rozwoju
anaerobowego. Rozwój anaerobowy jest ograniczony – nie można przekształcić
całej krwi w kwas mlekowy. Ludzie nie rozumieli, że w celu poprawy poziomu
wyników trzeba zwiększyć wytrzymałość i zdolność do wytrzymywania wysokiego
długu tlenowego (niedotlenienia) bez odczuwania zmęczenia.
I tak, podążając za moim tokiem myślenia, próbowałem
wprowadzić moich podopiecznych w taki stan aby po długotrwałym wysiłku nie
odczuwali zmęczenia – czyli aby mogli biec i biec, a na 100 lub 250m przed metą mogli podnosić wysoko
nogi bez odczuwania zmęczenia. Inni zawodnicy, mimo dobrej prędkości, nie byli
w stanie tego zrobić ponieważ byli tak wyczerpani. I na tym polegała gówna
zasada tych zmian.
Oczywiście pracując nad takim treningiem, zacząłem zagłębiać
się w jego mechanikę. Stopniowo rozwijałem swój pomysł wraz z moimi
podopiecznymi. Poprzez kontrolę oraz ocenę metod osiągnęliśmy udoskonalony
program treningowy. Trwało to przez 18 lat – w tym czasie popełnialiśmy wiele
błędów, przez które niejednokrotnie zmienialiśmy cały program treningowy.
Jednak najlepszym nauczycielem jest doświadczenie. Nie przejmowałem się
opiniami psychologów ani innych trenerów na temat moich metod. Jeśli jesteś
trenerem i wiesz, że coś daje najlepsze wyniki, nie przejmujesz się opiniami
innych, nieprawda? Pracowaliśmy ciężko i dzięki praktyce udało nam się wszystko
złożyć w całość. W 1958 roku, Murray Halberg wziął udział w olimpiadzie państw
kolonii brytyjskiej (Commonwealth Games) i wygrał bieg na 5000m. Wtedy nie do
końca byliśmy zadowoleni z tego co udało się nam wypracować jeśli chodzi o
program treningowy. Jednak, w 1960 roku, kiedy Halberg i Snell wrócili z Rzymu
jako złoci medaliści, byliśmy już całkowicie pewni skuteczności naszego
treningu. A musisz wiedzieć, że trenowaliśmy w okresie poza sezonem. Nie
mieliśmy bieżni, biegaliśmy po drogach w deszczu omijając samochody. Nie
mogliśmy koordynować naszego treningu. Ale nie poddawaliśmy się. Wszystko staraliśmy
się robić w sposób wyważony i zaczęliśmy osiągać dobre wyniki. Musisz zrozumieć
jedno: nie ważne co trenujesz – czy biegasz, skaczesz, podnosisz ciężary,
pływasz, jeździsz na rowerze, czy też ćwiczysz coś innego – zawsze możesz
wykonać za mało lub za dużo ćwiczeń, za szybko lub za wolno, w odpowiednim lub
nieodpowiednim czasie – i o to chodzi w treningu. I my robiliśmy to co wszyscy
inni, z tym że w nieco inny sposób. Jeden element trenowaliśmy bardziej, a inny
– mniej. I na tym właśnie polega wyważony trening.
Peter Snell (466) wygrywa 800 m w Rzymie 1960 r
FLYER: Czy myślisz, że ten rodzaj treningu może być
wykorzystywany przez zwykłego biegacza, który przykładowo biega tygodniowo
około 25-35mil, bierze udział w biegach na 5mil lub na 10km, a czasem
uczestniczy w maratonie?
LYDIARD: Widzisz, jestem człowiekiem, który
zapoczątkował jogging wśród ludzi i wypromował słowo „jogging”. To ja
wprowadziłem jogging wśród ludzi będących w trakcie rehabilitacji
kardiologicznej. Miało to miejsce w 1960 roku. Napisałem pierwszą książkę na
temat joggingu „Bieg po Życie”. Wiem jak obchodzić się z pacjentami wymagającymi
leczenia kardiologicznego. W latach 1961-62 w ciągu 8 miesięcy udało nam się
przygotować takich ludzi do startu w maratonie – i ci ludzie wciąż żyją. Tak
więc – wiemy jak z nimi postępować. Ale musisz zrozumieć pewna sprawę jeśli
zamierzasz przebiec maraton. Otóż,
moglibyśmy wyjść na ulicę i powiedzieć napotkanemu człowiekowi:
„Słuchaj, damy ci tysiąc funtów jeśli będziesz w stanie bez zatrzymywania przejść
26mil” i taki człowiek zrobiłby to – dał by rade przejść 26mil. Jeśli innemu
napotkanemu na ulicy powiedzielibyśmy: „Chcę abyś przeszedł i przebiegł 26mil”
– być może taki człowiek przeszedł by lub przebiegł lub pół na pół (przeszedł i
przebiegł) 26mil, jednak jeśli chodzi o przebiegnięcie 26mil bez zatrzymywania
się – to już inna sprawa. Taki wyczyn wymaga rozwinięcia pewnej wytrzymałości
mięśniowej – a dokładnie chodzi o rozwój naczyń krwionośnych włosowatych. Bez
takiej wytrzymałości mięśnie nie będą się rozluźniać – pojawią się skurcze i
człowiek ledwo będzie mógł iść. Tak więc, przed przebiegnięciem maratonu potrzeba
trochę czasu na trening związany z dłuższymi biegami. Trzeba potrenować na
dłuższych dystansach. Jeśli biegasz tygodniowo 20-30mil, przynajmniej w
weekendy spróbuj przebiec 10-15mil więcej. Trzeba jednak pamiętać o jednym: to
nie dystans a prędkość może cię zatrzymać. Jeśli biegniesz wystarczająco wolno,
przebiegniesz długą trasę. A to właśnie wspomaga rozwój naczyń krwionośnych
włosowatych – jest to rozwój mięśni o który właśnie nam chodzi – rozwój który
pozwoli nam przebiec całą drogę maratonu.
FLYER: Ludzie, którzy nie mają osobistych trenerów
muszą samodzielnie monitorować swój rozwój i trening. Jaki przewodnik
poleciłbyś takim ludziom do monitorowania własnego rozwoju i treningu?
LYDIARD: Skłoniłem Converse do wydania małej
książeczki, w której znajdziesz to w jaki sposób przygotować plan treningu,
jego etapy. Możesz ułożyć własny zrównoważony plan. Wspomniana książka zawiera
zrównoważony plan treningu, który przygotowałem dla kogoś kto chce brać udział
w biegach cały rok – a dokładnie co drugi tydzień chce przebiec bieg na 10km.
We wspomnianej książce znajdziesz plan na tydzień z zaplanowanym biegiem i
tydzień bez biegu. Jeśli ktoś chce przygotować się do konkretnego wyścigu, na
przykład do Mistrzostw Ameryki, również znajdzie plany treningowe w mojej
książce. Początkujący biegacz potrzebuje równowagi w treningu. Nie ma sensu
uczestniczyć w biegu na 10km bez wcześniejszego przygotowania. Przygotowałem
więc plan „biegania dla zabawy” (fun run schedule). Każdy kto nie biegał
wcześniej za dużo, nie wie tak naprawdę jak się przygotować do treningu. Plan
„bieganie dla zabawy” to zrównoważony plan treningowy, trwający kilka miesięcy.
Ci którzy go ukończyli, osiągają całkiem dobre wyniki w biegach. Przechodzą do
kolejnego treningu ( plan – tydzień przygotowań do biegu, tydzień bez biegu)
polepszają swoje wyniki. Jednak żeby osiągnąć lepsze wyniki trzeba wypracować
sobie dobrą kondycję związaną z układem sercowym i mięśniowym. Zdarza się tak,
że ludzie zamęczają się, zniechęcają – ćwiczą ciężej niż inni, a i tak nie
poprawiają swoich wyników. Dzieje się tak dlatego, że nie wykorzystują
zrównoważonego treningu. Książeczki z planami będą oczywiście bezpłatne i będą
dostępne dla każdego.
FLYER: Wracając do 1960 roku, jednym z najbardziej
pamiętnych maratonów wszechczasów był maraton olimpijski w Rzymie. Zwycięzcą
tego maratonu był Abebe Bikila. Jednak, niewielu ludzi wie, że jeden z twoich
biegaczy, Barry Magee, zajął wtedy 3 miejsce. Jak wspominasz ten maraton?
LYDIARD: Często
słyszałem jak Barry opisywał ten bieg. Widziałeś kiedyś Drogę Appijską w
Rzymie? Droga ta istnieje od kilku tysięcy lat i składa się z nierównych skał
szerokich na około 2stopy. Bieg rozpoczął się w ciągu dnia, jednak kiedy
maratończycy pokonali około połowy drogi – zapadł już zmrok. Nie było tam
elektrycznych latarni, biegacze zbliżając się do mety widzieli jedynie błyski
aparatów widzów. Barry Magee przebiegł trasę w 2:17. Stwierdził, że bieg był
bardzo ciężki ze względu na nierówną drogę, oraz fakt iż nic nie widział
ponieważ lampy błyskowe aparatów co chwila gasły. Barry opowiadał, że czuł się
jak niewidomy, nie widział gdzie jest, nierówne podłoże było dodatkowym
utrudnieniem w ciemnościach – tak więc biegł przed siebie starając się utrzymać
równowagę. Bosy Abebe Bikila miał prawdopodobnie lepsze kontrolę nad podłożem
niż ktokolwiek inny. To nie umniejsza wielkości tego zawodnika. Bikila był
wspaniałym maratończykiem. Widziałem jego bieg i zwycięstwo w Toro – bez
wątpienia był to mistrz. Wracając do maratonu z 1960 roku, trzeba pamiętać, że
bieg ten nie był rozgrywany na asfaltowej drodze w świetle dziennym. Wręcz
przeciwnie, zawodnicy biegli po nierównej powierzchni, w ciemnościach, nie widzą
prawie wcale podłoża, dodatkowo oślepiani błyskami lamp aparatów ludzi
obserwujących maraton. Uwielbiam kiedy Barry opowiada o tym maratonie młodym
ludziom.
Rzym 1960, maraton, prowadzi Bikila Abebe i Radhi Ben Abdesselem, gdzieś z tyłu biegnie Barry Magee
FLYER: Jakie wspomnienie z twojej kariery trenerskiej
uważasz za najbardziej satysfakcjonujące i przyjemne?
LYDIARD: Wiesz,
Nowo Zelandczycy są uznawani za największych krytykantów na świecie. Jeśli
jesteś Finem i odniesiesz zwycięstwo – wynoszą cię na piedestał i przyjmują z
uznaniem. W nowej Zelandii, jeśli się wybijasz zaraz ktoś próbuje podciąć ci
skrzydła. Znamy to. Oczywiście mi też nie szczędzono krytyki. Nie byłem kimś
elitarnym. Byłem zwykłym trenerem, którego podopieczni trenowali biegając po
zwykłych drogach. Byłem bardzo krytykowany. Ale ignorowałem krytykę i dalej
pracowałem nad swoim planem. Trenowałem zwykłych chłopców, którzy mieszkali w
obrębie 2,5mil od mojego domu. I mam
czym się chwalić. Czterech z nich to medaliści olimpijscy z 1960 roku. Bill
Bailey pobił rekord świata, Halberg zdobył złoto na 800m, John Davies – brąz na
1500m, a Barry Magee to brązowy maratończyk. Trenowałem swoich chłopców
nieformalnie. Przebiegałem 12mil każdego dnia – 3mile tam i z powrotem dwa razy
dziennie aby odbyć z nimi trening. Do Rzymu pojechałem nieoficjalnie – nie
byłem członkiem oficjalnej załogi trenerskiej. Jednak byłem pewien, że Snell i
Halberg zwyciężą. Arthur Park, który w tym czasie był lekarzem Królowej Anglii
i jednym z kierowników Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, spotkał się z
zarządem drużyny Nowej Zelandii i powiedział: „Jakie szanse ma jakikolwiek z
Nowo Zelandczyków, ponieważ jeśli ja (jako Nowo Zelandczyk) mam wręczać medale,
chcę go zawiesić na szyi Nowo Zelandczyka”. Więc, wezwali mnie do siebie i
zapytali: „Trenowałeś tych chłopców – jakie mają szanse?”. Powiedziałem, że Snell
i Halberg zdobędą złote medale. I rzeczywiście, Arthur Park uhonorował medalami
Nowo Zelandczyków. My byliśmy pewni swojego. Oczywiście reszta świata nie była
pewna co do Snell’a. Byli pewni co do Helberg’a. Wszystko wydarzyło się w ciągu
pół godziny – mieliśmy dwa złota olimpijskie. Teraz, nie jest to częste jeśli
chodzi o Nową Zelandię; w twoim kraju przeciwnie. Ale my mamy tylko 3 miliony
ludzi – tyle wy macie na północy Chicago. Więc to była dla mnie satysfakcja. Mógłbyś pomyśleć, że to
wydarzenie ukróciło całą krytykę wobec mojej osoby. Jednak do tej pory,
niektórzy w Nowej Zelandii krytykują mnie za moje metody i nie chcą przyznać,
że miałem rację. Przygotowywałem trening podstawowy dla naszych kajakarzy na
ostatnie igrzyska olimpijskie. Czterech pojechało i wrócili z 7 złotymi
medalami. Wykorzystałem tą samą zasadę opartą na fizjologii i mechanice, czyli
podstawy fizjologii i mechaniki zastosowane w zrównoważony sposób – wtedy
osiąga się wyniki. Ludzie wciąż mnie krytykują, mówią, że się mylę – ale to
mnie nie martwi. Tak trudno jest po prostu w Nowej Zelandii.
FLYER: Co teraz robisz w ramach własnego reżimu
treningowego? (Lydiard wygląda na człowieka będącego w świetnej kondycji
fizycznej).
LYDIARD:
Jestem na emeryturze. Kilka tygodni temu przekroczyłem 70tke. 6 lipca
obchodziłem swoje 70te urodziny. Jeśli chcesz jutro przebiec 20mil, biegnę z
Tobą. Mieszkam nad morzem w małej miejscowości liczącej około 2000 mieszkańców
na południe od Auckland. Pełno tam stadnin koni wyścigowych. Zazwyczaj wstaję o
6 rano, biegam 5-6mil, popołudniami chodzę do parku, gdzie biegam 30-45min nad
brzegiem morza. Nie biorę już udziału w maratonach, chociaż muszę przyznać, że
dwa tygodnie temu uczestniczyłem w jednym z biegów organizowanych przez John’a
Davies’a. Za jego namową wziąłem udział w
10km biegu. David Moorcroft też brał w nim udział – zajął 3 miejsce.
Zwyciężył chłopak z Finlandii. Nie stanowiłem dla nich żadnego zagrożenia. Ale
przebiegłem cały dystans. Jakieś 18 miesięcy temu byłem w Finlandii. Spotkałem
tam Lasse Viren’a – kiedyś pomagałem mu w treningach – który zapytał mnie
:”Trenerze, czy przebiegniesz połowę pół-maratonu Lasse Viren’a?”. Gdybym
wiedział, że maraton będzie przebiegał na pagórkowatych i piaszczystych
szlakach leśnych – nie pobiegł bym. Ale pobiegłem. Przebiegnięcie tego
pół-maratonu zajęło mi półtorej godziny, a co najważniejsze, następnego dnia
nie miałem obolałych nóg ani innych dolegliwości, więc …
FLYER: Dziękuję za rozmowę Arturze. Rozmowa z Tobą
było niezwykłą przyjemnością.
Zdjęcia z www.lydiardfoundation.org
***
Klasyczny Lydiardowski Trening – już w przyszłym tygodniu – przyp.redakcji.