12 lipca 2009 Redakcja Bieganie.pl Sprzęt

Zróbmy z turysty biegacza – tuning w wersji Raidlight


raidlight_5401.jpg

Artykuł sponsorowany

Turystyka w Polskich górach wygląda dziwnie. Nieco archaicznie. O ile
flanelowych koszul na ulicach Warszawy czy Wrocławia już nie zobaczysz, o tyle
na szlakach można spotkać prawdziwych „oryginałów” w wełnianych pumpach,
potężnych butach z jednego kawałka wołowej skóry i z plecakami rodem ze
składnicy harcerskiej. Po części jest wynika to z prostego braku pieniędzy, ale
jest też drugi powód: ciężkozbrojna tradycja. Tymczasem wystarczy pojechać w
Alpy by dostrzec, że sprzęt może być lekki i umożliwiać nie tylko marsz, ale
także to co lubimy najbardziej – bieganie.


W naszym kraju ciągle pokutuje przekonanie, że prawdziwy turysta to ten
ze śpiworem przytroczonym do stelaża i alumniowym kubeczkiem dyndającym przy
klapie. Fajna kurtka to ta, która wytrzyma bombardowanie, a spodnie najlepiej
by miały membranę Gore-Tex, szelki i fartuchy śniegowe. Krótko mówiąc
zaopatrujemy się w sprzęt wyprawowy, niezależnie czy go potrzebujemy czy nie.


Większość wypadów w góry to wyjścia na kilka godzin i nocleg w suchej
kwaterze lub schronisku. Po co więc
ciągnąć ze sobą górę sprzętu ważącą ładnych parę kilo, która w 99% przypadków
się nie przyda, skoro można ograniczyć wagę bagażu o połowę?


Rowerzyści już dawno odkryli, że minimalizacja wagi ich ekwipunku
pozwala poprawić nie tylko wyniki na wyścigach, ale także ogólną mobilność.
Odchudzają swoje rowery czasem do granic rozsądku, zamieniając stalowe śrubki
tytanowymi czy w skrajnych przypadkach karbonowymi (nie muszę dodawać, że koszt
tytanowej śrubki jest ok. 10-krotnie wyższy). Turyści piesi ciągle mało
zwracają na to uwagę, mimo że zmniejszenie wagi bagażu pozwala znacznie
poprawić ich zasięg w ciągu dnia i znacznie podnieść prędkość poruszania się.


I tu dochodzimy do sedna.


Jeśli odpowiednio zmniejszymy wagę plecaków, możemy przestać chodzić po
górach, a zacząć po nich biegać!


Oczywiście nie mam na myśli wybiegań z konkretnym zadanym tempem, bo
większość ładnych terenów nie pozwoli utrzymać stałej prędkości. Ale właśnie
przeplatanie biegu z marszem pozwoli wykonać wyjątkowo długie treniningi (jeśli
chcecie możecie je podczepić pod metodę Gallowaya). A przy okazji uniknąć
znużenia. Zabranie ze sobą lekkiego sprzętu pozwala również na wybranie się na
kilkudniowy wypad, bez ograniczania się do marszu.


RaidLight to marka, którą można śmiało nazwać „tuningową”. Każdy element
sprzętu nastawiony jest na minimalną wagę przy zachowaniu cech użytkowych.
Główny projektant i zarazem założyciel firmy zwie się Benoit Laval.
Wielokrotnie ukończył marokański Marathon des Sables. Od kilku lat regularnie
zaopatruje uczestników tego biegu – osiągnął taką pozycję, że patrząc na
peleton biegaczy można ich podzielić na tych z plecakami RaidLight i „resztę
świata”.

standard turystyczny

RaidLight

kurtka wodoodporna

ok. 800 g

200 g

kurtka typu „wiatrówka”

ok. 250 g

100 g

kije trekkingowe

ok. 600 g

240 g

plecak 30 l

ok. 1400 g

630 g

plecak 10 l

ok. 900 g

560 g

spodnie

ok. 600 g (dżinsy)

150 g

stuptuty

ok. 300 g

100 g

śpiwór

ok. 1400 g

545 g

namiot

ok. 3k g

1,1 kg


raidlight_plecak.jpgJuż na podstawie zestawienia kilku najbardziej podstawowych przedmiotów
zabieranych na górskie wycieczki można się przekonać, że jesteśmy w stanie
zejść z wagi rzędu 9 kg do niecałych 4 kg. A przecież to nie obejmuje
wszystkich elementów. Sporo można oszczędzić używając lekkich butów terenowych
(różnica w stosunku do turystycznych jest rzędu 500 -700 g). Na żywności także.
Warto unikać noszenia na długich dystansach produktów, które zawierają dużo
wody. Bo ona jest najcięższa.


Co można tuningować oprócz wagi?


Sporo. Plecak z supermarketu, czy nawet lekki plecak przeznaczony dla
wspinaczy, mają konstrukcję nie przystosowaną do biegania. Najczęściej bujają
się na plecach, ponieważ nie są wyposażone w pasy biodrowe, piersiowe czy troki
kompresujące zawartość. Plecaki RaidLight mają dwa systemy kompresji – troki
przechodzące po bokach plecaka oraz elastyczny sznurek na przedzie plecaka, ze
ściągaczem podobnym do tego montowanego w zwykłych kurtkach. Można go pościskać
tak, żeby zawartość utrzymać w ryzach. Nie ma nic gorszego niż plecak, który
bezustannie majta się na boki, zakłóca rytm biegu. Przesuwając się może wywołać
również obtarcia – zwłaszcza w dolnej części pleców.


raidlight_kije.jpgPrzy szybkim poruszaniu się z plecakiem ważne jest również, by część
przedmiotów móc dosięgnąć bez zatrzymywania się czy zdejmowania „wora”.
Przydatne są zatem boczne zapinane na suwak kieszonki czy siatki, w których
można przechowywać batony, żele energetyczne, banany, albo telefon, żeby mieć
go pod ręką, gdy ktoś z pracy będzie nas ścigał na urlopie. Istotną różnicą są
także troki do mocowania kijów trekkingowych (w większości pl
ecaków RaidLighta
znajduje się elastyczna kieszeń przechodząca wzdłuż plecaka na przedzie, która
została stworzona z myślą o kijkach właśnie) lub do podczepienia kurtki, która
nie mieści się w środku. Bardzo lekkie i malutkie kijki trekkingowe RaidLidht
zmieszczą się w środku plecaka dzięki swojej konstrukcji składanej jak maszt do
namiotu. Istnym szaleństwem dla maniaków kilkudniowych wycieczek górskich na
lekko jest też namiot, którego stelarzem są właśnie wspomniane kijki. W
przypadku hardkorowych zastosowań nie bez znaczenia są też otwory w dolnej
części plecaka, przez które woda może szybko uciec ze środka (przydatne w
momencie gdy trzeba przepłynąć kawałek z plecakiem), albo gdy złapie nas
oberwanie chmury.


Podsumowanie:


Warto wybierać się w góry i biegać. Nie tylko dlatego, że jest tam
ładnie i można spędzić czas w ciszy i spokoju. Dla nas – biegaczy mają ogromny
atut – różnorodność. Raz pod górę, raz w dół, po płaskim, po błocie, po
kamieniach. Zaliczamy od razu trening siłowy. W pięknej scenerii biegać i
wędrować można cały dzień, a jeśli zdecydujemy się zabrać kilka kilogramów ze
sobą, możemy na biegowej wycieczce spędzić cały weekend czy więcej. Krótki
wypad w góry ze sprzętem, który umożliwi nam szybkie poruszanie się i nie
będzie nas obciążał stanie się świetnym uzupełnieniem codziennego, trochę
monotonnego treningu.


Urlop to również świetny podstęp by wciągnąć towarzysza do grona
biegaczy. Namówić na wycieczkę, a potem „po drodze” zaproponować kilka zbiegów
na łagodnych stokach. A nóż, chwyci bakcyla. Zacznie śmigać również po płaskim.
Oczywiście polecam ostrożność. Nic tak nie sprzyja opóźnionej bolesności
mięśniowej (zwanej potocznie zakwasami) jak długie trasy z górki.


Metodę przekształcania turysty w biegacza wypróbowałem na żonie, która
deklarowała absolutną wrogość względem szybkiego przebierania nogami. Po półtora
roku od pierwszych truchtów w Beskidzie Żywieckim przebiegłą maraton.

OD REDAKCJI: Poniżej, rozmowa z Krzyśkiem Dołęgowskim na temat sprzętu firmy Raidlight, przeprowadzona przy okazji Expo na Półmaratonie Warszawskim 2009.

Możliwość komentowania została wyłączona.