Redakcja Bieganie.pl
Po wielu miesiącach czas powrócić do tematu kompresji na naszym portalu. W momencie ukazania się poprzedniego artykułu "Mit czy kit" na polskim rynku pojawiły się skarpety kompresyjne CEP – jedne z nielicznych produktów uciskowych, które posiadają tzw. certyfikat medyczny. Niestety było już za późno, by móc je przetestować i tym samym poszerzyć listę, którą zamieściliśmy we wspomnianym artykule. Czas, który minął od listopada zeszłego roku poświęciłem na dość długie testowanie, by w końcu móc się podzielić z Wami swoimi odczuciami i wrażeniami.
Kompresja czy ucisk?
Zanim jednak przejdę do wyrażania swoich opinii na temat CEP-ów warto napisać parę słów o samej kompresji. Ze względu na wprowadzenie na polski rynek wielu marek oferujących odzież kompresyjną, głównie skarpety, warto, aby potencjalny użytkownik wiedział, na co zwracać uwagę podczas zakupu.
O co chodzi w całej tej kompresji? Dla wielu jest to jeszcze magiczne pojęcie, więc postaram się w wielkim skrócie przybliżyć działanie na podstawie kompresji stosowanej w medycynie.
Zatem proces kompresji wygląda tak: Ścianki tętnicy reagują na zmiany ciśnienia. Specjalny profil zastosowany w skarpetach kompresyjnych CEP (medi compression) zwiększa ciśnienie otoczenia. W rezultacie następuje rozluźnienie mięśni i zwiększenie średnicy tętnic, co prowadzi do poprawy krążenia krwi.
*Tętnica bez zastosowania kompresji | * Tętnica pod wpływem "medi compression" |
Natomiast średnica żył ulega zwężeniu, przez co wzrasta ciśnienie wewnątrz i tym samym krew szybciej powraca do serca.
Idąc dalej, poprawa krążenia przyczynia się do optymalnego dopływu krwi do mięśni, szybszego usuwania kwasu mlekowego, czy też toksycznych resztek przemiany materii i w efekcie prowadzi do przyspieszonej regeneracji. Skarpety mocno “trzymają” łydkę, dzięki czemu nasze mięśnie są mniej podatne na drgania, a wiązadła i ścięgna są „na swoim miejscu”. Wszelkie dolegliwości typu kurcze zostają zminimalizowane, a dzięki wysokiej jakości stopce, nie trzeba przejmować się pęcherzami, otarciami, czy odciskami.
Reasumując
Wybierając tego rodzaju sprzęt sprawdź przede wszystkim obwód, a nie długość łydki, czy też rozmiar stopy. Dobrze trzymająca skarpeta nie powinna powodować, że łydka luźno “goni”, ale też nie może wywierać zbytniego miejscowego ucisku np. w okolicy kolana poprzez mocny ściągacz. Kompresja musi zaczynać się już od kostki – w tym miejscu musi być najsilniejsza (w przypadku skarpet CEP wynosi 25 mmHg) i stopniowo się uwalniać (inaczej osłabiać) dochodząc do poziomu łydki (CEP w tym miejscu zastosował 18 mmHg). Inna rzecz to materiały, z których zrobiona jest nasza podkolanówka. Oczywiście bawełna już dawno przeszła do lamusa i dzisiejsze technologie opierają się na lekkich, elastycznych ale mocnych materiałach. Mają one za zadanie nie tylko odpowiednio trzymać się na łydce (i co oczywiste uciskać), ale też zapewniać odpowiednią termikę – w zimie mają grzać a w lecie chłodzić. Niemożliwe?! Gdy dobierzemy odpowiednią mieszankę poliamidu i elastanu, taki efekt uzyskujemy. Właściwości te zostały zbadane za pomocą termografu (wyniki badań znajdują się na stronie www.runcentre.pl). Inne włókna stosowane w skarpetach innych producentów to np. lycra, tactel, prolen, coolmax.
Medyczna skarpeta dla biegaczy, czyli część praktyczna.
Od razu rzuca się w oczy bardzo elegancko wykonane pudełko, w jakim dostajemy skarpety. Sam dystrybutor CEP na Polskę firma Run Centre chwali się, że produkcją spod znaku CEP nie tylko zajmuje się firma, która od ponad 50 lat wytwarza produkty medyczne “Medi” (marka CEP została zapoczątkowana od 2007r), ale też linia produkcyjna znajduje się w Niemczech. Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka? Skarpety wyglądają naprawdę ładnie i sprawiają wrażenie solidnie wykonanych. Kolejne zaskoczenie- skarpety za pierwszym razem naprawdę jest trudno ubrać. Najlepszą metodą okazuje się zwinięcie ich w kłąb, nałożenie na palce i powolne rozwijanie. (Tu polecam obejrzeć filmik, jaki CEP zamieścił na swojej stronie z instruktażem jak w 10 sekund założyć skarpety w warunkach bojowych – np. po wyjściu z wody – ukłon w stronę triathlonistów).
Moje odczucia: Przyjemne uciskanie, komfortowe wsparcie i wygodne trzymanie. Nie czuję, aby noga miała mi się w nich grzać. Trochę dokuczało mi wrażenie sztuczności materiału, który w dotyku jest dość śliski. Skarpety mają gwarantować skuteczność działania i ucisku na poziomie II klasy medycznej (18-25mmHg). Warto zapamiętać te dwie rzeczy, gdyż prawdziwa odzież kompresyjna zawsze ma podane te wartości (mmHg – milimetry słupa rtęci). Przedział ten oznacza stopniową kompresję, o czym pisałem wcześniej w części teoretycznej, tzn. 25 mmHg przy kostce i stopniowo maleje do 18 mmHg na łydce. A jest to istotna sprawa, gdyż krew powracająca do serca nie może napotykać na przeszkodę, co ma miejsce, gdy kompresja jest silniejsza na łydce aniżeli przy kostce.
Jak skarpety sprawowały się podczas biegu? Musze przyznać, że nad wyraz dobrze. Ucisk w żadnym stopniu nie przeszkadza, raczej odczuwa się komfort i relaks mięśni niż typowe uciskanie. Skarpety dobrze leżą podczas biegu i nawet w trakcie szybkich przebieżek nie zdarzyło mi się, aby zsunęły się z nogi. Najbardziej doceniłem właściwości trzymania mięśni na górskich szlakach, szczególnie na zbiegach. Nie nadużywałem ich do krótkich biegów, stwierdzając, że na takich dystansach mięśnie nie zdąża się “zakwasić”. W czasie deszczu na zawodach trochę nawet czułem dyskomfort – skarpeta nasączyła się wodą oraz piaskiem i innym brudem z ulicy, co przyczyniło się do zwiększenia ciężaru moich nóg. Warto wspomnieć też o ściągaczu na końcu skarpety, który jest zrobiony poprawnie i nie powoduje dyskomfortu poprzez zbyt mocny ucisk. Jeśli chodzi o wytrzymałość to również produkt ten zdaję egzamin na piątkę. Po ponad półrocznym eksploatowaniu nie widać oznak “zmęczenia materiału”. Choć z doświadczenia wiem, że poliamid może“tracić” barwę.
Regeneracja.
Inną zaletą produktów kompresyjnych oprócz “pracy” podczas wysiłku mięśni jest ich przydatność po treningu czyli regeneracja. Nie boję się stwierdzić, że zadanie, które wykonują zaraz po silnej eksploatacji mięśni jest ich kluczową rolą. Gdy my kończymy wysiłek to w naszym organizmie trwa praca nad przywróceniem organizmu do stanu równowagi, także zregenerowaniem powstałych mikrourazów.
Jak zalecają specjaliści w przypadku innych skarpet, taką kompresję powinniśmy stosować nie dłużej niż 4 godziny. Firma MEDI podkreśla jednak, że skarpety CEP można nosić cały dzień (pod warunkiem, że mamy dobrany właściwy rozmiar). Docenią je zwłaszcza osoby, które prowadzą siedzący tryb życia, gdyż podobnie jak apteczne pończochy skarpety poprzez znaczną poprawę krążenia zapobiegają powstawaniu żylaków czy też opuchliźnie łydek. Jednak jeśli używamy ich na treningu pamiętajmy, aby nie od razu je ściągać tak jak buty. Niech jeszcze “popracuje” na naszej nodze, aby efekt był odczuwalny (oczywiście po wcześniejszej kąpieli). Osobiście miałem problem z silnym zakwaszeniem i po zastosowaniu skarpet ból łydek odpuścił, jednak część tego mleczanu pozostała w mięśniach uda. Tu powstaję pytanie – czy nie należy zastosować zestawu odzieży kompresyjnej: skarpety i spodenki? Otóż w takim przypadku możemy jeszcze lepiej i szybciej wywołać efekt pozytywnej kompresji. A leginsów i krótkich uciskowych spodenek już w tej chwili na rynku nie brakuje. Inna sytuacja, z którą miałem styczność stosowania kompresji “po” to skręcenie stawu skokowego. Tak, tak, nie żartuje. Bojąc się “gipsu” i z braku opaski elastycznej w mojej domowej apteczce zastosowałem kwaśną wodę i CEP-y, które zawinąłem jak opatrunek. Po tak spędzonej nocy opuchlizna na kostce zelżała.
Podsumowując, CEP to produkt warty polecenia. Jeśli nie żal nam “złociszy” (cena skarpet dochodzi do ceny butów) warto zainwestować w pewny produkt, który działa tak jak powinien.
Za opinię niech może posłuży fakt, że mimo, iż testy skończyłem oficjalnie parę miesięcy temu, to wciąż biegam właśnie w CEPach podczas cięższego treningu czy zawodów.