Redakcja Bieganie.pl
Pierwszy kontakt
Buty wyglądają niezwykle efektownie, od razu rzucają się w oczy nawet jak ktoś kompletnie nie zna się na obuwiu biegowym. Wyglądają inaczej niż tradycyjne buty, przede wszystkim przez nietypowy sposób sznurowania. Sznurowadła o okrągłym przekroju są cieńsze od tradycyjnych jakie znamy z innych butów. Jest to forma pośrednia pomiędzy tradycyjnymi grubymi sznurówkami, a takimi jakie można spotkać w butach do garnituru. Co więcej system sznurowania jest częściowo zakryty poprzez zintegrowany ochraniacz, który pełni także rolę tradycyjnej kieszonki na sznurówki. Ochraniacz zakrywa sznurówki, a z racji tego, że nie jest odczepiany producent przymocował sprytną tasiemkę, za pomocą której możemy ściągnąć sznurówki pod nim schowane. Jak ktoś chce bardzo mocno ścisnąć but i tasiemka mu nie wystarczy to musi się nieco pomęczyć i dłubać pod ochraniaczem, na szczęście but jest tak doskonale dopasowany, że wystarczy tylko delikatne sznurowanie i trzyma się stopy wzorowo. To oryginalne rozwiązanie sprawdza się naprawdę bardzo dobrze. Raz zawiązane buty nie wymagają poprawek. Nawet przemoczone nie mają tendencji do luzowania, choć po dwóch godzinach czasem mocniej je ściągam.
Buty zapewniają przyzwoitą wentylację. Siateczka bardzo dobrze przepuszcza powietrze, więc nawet przy dość wysokich temperaturach stopy się nie odparzają. Nie były sprawdzane przy temperaturze powyżej 30 stopni, bo takich jak dotąd próżno u nas było szukać, ale nawet w okolicach trzydziestki biega się naprawdę komfortowo, robi się ciepło – co zrozumiałe, ale w sumie nic poza tym. Przy odpowiednich skarpetach dyskomfort związany z zapoceniem czy przegrzaniem nie występuje. Co prawda boki mogłyby być bardziej przewiewne, ale brak siatki po bokach ma swoje uzasadnienie. Po pierwsze byłaby narażona na szybkie przetarcie, a po drugie odporność na wodę. Oczywiście buty nie są wodoodporne, ale zastosowanie tworzywa po bokach sprawia, że jak wdepniemy w błoto czy płytką kałużę w bucie nie zrobi się mokro. Taka kombinacja naprawdę sprawdza się bardzo dobrze w praktyce, przewiewna siateczka od góry zapewnia całkiem dobry przepływ powietrza, a chronione boki sprawiają, że but nie przemaka gdy biegamy po mokrym podłożu. Co ciekawe dość szybko wysychają i nie trzymają wody. Gdy wdepniemy w kałużę po kostki woda szybko ucieka ze środka, co może być zaskoczeniem. Nie jest to oczywiście tak sprawne jak w pełni siatkowych butach typu Xtalony 190 od Inov-8, ale spodziewałem się, że woda za nic nie będzie chciała opuścić buta przez te zabudowane boki.
Bieżnik, mimo sporej powierzchni stykającej się z ziemią, jest na tyle agresywny, że znakomicie sobie radzi także na ziemnej czy luźnej żwirowej nawierzchni jaka występuje choćby w Tatrach Zachodnich czy Słowackich Niżnych Tatrach. W błocie również jest poprawnie i można pewnie się poruszać, ale podeszwy przeznaczone typowo na błoto – jak choćby te w Inov-8 – okazują się jednak lepsze, mniej się ślizgają i mocniej wgryzają w miękki grunt, zapewniając lepszą trakcję. Czuć to szczególnie na grząskich gliniasto-trawiastych trawersach, gdzie Dynafity maja największe problemy. Podeszwa dobrze oczyszcza się z błota, które podczas biegu szybko odpada, ale jest jeden wyjątek. Chodzi o zagłębienie z napisem Dynafit na środku podeszwy, które błoto wyjątkowo sobie upodobało i nie lubi go opuszczać i często tam zalega.
W tytule widnieje hasło złe dobrego początki i teraz właśnie nadszedł czas aby to wyjaśnić. Gdybym dostał te buty do testu na dwa tygodnie, to moja ocena pewnie brzmiałaby niezdatne do biegania. Pierwsze tygodnie w tych butach były koszmarne i dostały ode mnie dużo niemiłych słów. Buty są wręcz ekstremalnie dopasowane do stopy. Palce nie mają za bardzo luzu i biegało się mało wygodnie, choć to za delikatne określenie. Było po prostu okropnie. Miałem ciągle otarte małe palce, otarte pięty, a także prawą kostkę. Po prostu coś strasznego – dlatego powędrowały na pewien czas do kąta. Postanowiłem dać im jednak drugą szansę. Po przerwie poszedłem biegać i buty znowu mnie obtarły, ale biegałem podczas deszczu i kompletnie je przemoczyłem. Po kilku dniach znowu je założyłem i było jakby lepiej. Aura była bardzo wilgotna więc często buty były mokre, ale prawdopodobnie właśnie dzięki temu w końcu dopasowały się do stóp. Przestały mnie ocierać, nieco się rozbiły i zrobiło się więcej miejsca na palce (jakby dopasowane buty startowe). Krótko mówiąc stały się zdatne do użytkowania. Nadal były mocno dopasowane, idealnie trzymały stopę, a drop także nie chciał być mniejszy, więc na nizinne bieganie po lesie dla mnie nie do końca się sprawdzały. Miałem wątpliwości czy będą dobre w górach czy zabrać je na jakiś wyjazd, raczej nie byłem do nich pozytywnie nastawiony, mimo że dało się już w nich biegać. Zaryzykowałem jednak i zabrałem je na początek w góry Świętokrzyskie w pasmo Jeleniowskie i okazało się, że buty zaczęły nabierać sensu. Kilka stromych zbiegów i podbiegów/podejść, kawałek gołoborza, kamienie i błotko pokazały, że to jest ich środowisko, a nie mazowieckie lasy. Następnie przyszły Tatry zarówno zachodnie jak i wysokie. Góry dały jasno do zrozumienia, że kupowanie Dynafitów na nizinne lasy to głupota, one pragną gór i wtedy można je docenić. Buty są tak doskonale dopasowane i tak dobrze trzymają stopę, że z powodzeniem można ich używać na bardzo trudnych szlakach. Nawet drobny scrambling nie stanowi specjalnego problemu. Super lighty zachowują się czasem wręcz jak „podejściówki”. Są niezwykle precyzyjne, dają dobre czucie, stopa się nie przesuwa więc na kamieniach czy gołoborzach można wyjątkowo sprawnie stawiać kroki, a im trudniejszy teren, wymagający większych umiejętności technicznych tym lepiej.
Dynafity to nie tyle but trailowy, a but stricte do biegania po górach najlepiej typu alpejskiego. Chcesz wbiec na Kościelec, przelecieć grań zachodnich, zaliczyć Świnicką Przełęcz czy Zawrat, a może wybierasz się na Śnieżkę? Jeśli tak to te buty są do tego stworzone. Mogłyby być co prawda ciut szersze w palcach, ale w trudniejszym górskim terenie tak bardzo to nie przeszkadza, a na wyjątkowo trudnych odcinkach gdy klinujemy stopy w jakiejś szczelinie czy stawiany na malutkich krawędziach czy w bardzo nierównym terenie gdzie wymagana jest precyzja dopasowanie pomaga.
Jeśli decydujemy się na Dynafity musimy mieć świadomość, że otrzymamy specyficzny sprzęt, który początkującemu niekoniecznie musi pasować. Nasuwa mi się porównanie do skalpela i noża. Niby i jedno i drugie to ostrze. Nóż bardzo uniwersalny, można posłużyć do wielu czynności, natomiast skalpel to wyrafinowane specjalistyczne narzędzie, które w sprawnych dłoniach może wykonać niezwykle trudne i precyzyjne zadanie. Większość butów trailowych to właśnie takie noże, które są uniwersalne i sprawdzą się niemal w każdym terenie, natomiast Dynafit to skalpel, który jest na bakier z uniwersalnością, ale wprawnemu biegaczowi daje niezwykłe możliwości szybkiego poruszania się w najcięższym terenie. Jeśli potrzebujesz noża to Dynafity raczej nie będą dla ciebie, jeśli skalpela warto je rozpatrzyć.