mnagorek
15 lutego 2024 Kazimierz Żurek Wywiady

Marcin Nagórek: Bywa, że zawodnik chce biegać ultra, a ja mu mówię: Stary, trenuj do piątki


Biegacze i biegaczki trenujący samodzielnie kiepsko rozkładają obciążenia, wykonują zbyt wiele jednostek, nie dbają o regenerację. Dlatego trener przede wszystkim uporządkuje trening na podstawowym poziomie. Ale jeśli sięgasz po pomoc fachowca, szukaj mentora, dobrego człowieka – i to najlepiej z wyczynowym doświadczeniem. Takiego, który będzie ciekawy Twoich celów, ambicji, doświadczenia – mówi Marcin Nagórek, trener z 18-letnim stażem i utytułowany zawodnik w biegach średnich i długich. Na co powinniśmy zwrócić uwagę, wybierając profesjonalnego trenera biegowego?

Kazik Żurek: „Czuję, że przydałoby mi się profesjonalne wsparcie”. Taka myśl na pewno przyszła do głowy niejednemu amatorowi, który zaczął trenować i nagle pojawiła się  w nim chęć poprawy swoich wyników, startu w jakiś konkretnych zawodach, a może ma ambitne cele, ale łapie kontuzje. Czy powinien poszukać trenera biegowego?

Marcin Nagórek: Najlepszą opcją dla zupełnie początkującego jest zawsze trening z grupą biegową czy w lokalnym klubie. Tam podejrzymy na żywo, czym są absolutne podstawy – na czym polega rozgrzewka, trening właściwy, schłodzenie, podstawowe ćwiczenia. Trener indywidualny to opcja zaawansowana, ale znacznie bardziej kosztowna. W wersji on-line bardziej dla osób, które trenują już od jakiegoś czasu i posiadają te podstawy. Z drugiej strony, ktoś, kto nie ma żadnej wiedzy, szczególnie z mniejszej miejscowości, stoi na lekko straconej pozycji – brak lokalnego klubu, grupy, trenera. Wiedza jest dostępna w internecie, ale trudno ją samodzielnie przesiać. Trener on-line będzie dla kogoś takiego przewodnikiem po bagnistych ścieżkach niepewnej wiedzy. Zawsze warto szukać kogoś, kto wie więcej, również w bieganiu.

Czym się kierować, szukając takiej osoby?

To indywidualne, ale zwrócę uwagę na sprawę rzadko poruszaną: osobowość, charakter, kim jest dany człowiek. Przed laty sam współpracowałem z trenerem jako zawodnik klubowy i po latach nie zastanawiam się i nie pamiętam, co mogłem biegać szybciej, a co wolniej, czy interwał mógł być intensywniejszy, a rozbiegania powinny być dłuższe. Wiem natomiast, że trener zachowywał się fair, był szczery, był ogólnie dobrym i wartościowym człowiekiem. To zostaje z każdej współpracy, również zawodowej – zawsze pamiętamy, z kim mieliśmy do czynienia. Różnice techniczne pomiędzy trenerami mogą być pomniejsze, osobowościowe – ogromne.

Zawsze warto korzystać z pomocy kogoś doświadczonego w danej dziedzinie. Czasem to może być nawet nie trener, ale biegający dłużej kolega czy lider lokalnej grupy biegowej. Ma to znaczenie techniczne, ale i mentalne. Spójrzmy na częstą w świecie sportowym relację: młoda zawodniczka-starszy trener/opiekun. Czasami są to układy niesłychanie trwałe, nierozerwalne, przynoszące sukcesy – zakładam przy tym, że jest to zdrowa relacja. W przypadku osób w podobnym wieku lub relacji mężczyzna-mężczyzna te więzy wydają się znacznie mniej trwałe, co wskazuje, że decydujące stają się tu względy mentalne, nietechniczne. Tego rodzaju mentoring wydaje się w sporcie bardzo ważny.

Jak rozpoznać cechy dobrego mentora u trenera?

Nie ma reguły, ale na pewno trzeba szukać czegoś, co działa dla mnie. Cenne wydają się rekomendacje innych biegaczy. Warto obserwować potencjalnego kandydata na trenera – zaglądać w media społecznościowe, słuchać wykładów, czy brać udział w publicznych treningach. Nie ma jednak złotego sposobu – przy takim trenerze powinniśmy się po prostu dobrze czuć, „kupować” jego styl. Chodzi o to,  aby było pewne flow między nami, abyśmy się dobrze rozumieli, aby zaistniała ta mityczna „chemia”.

Warto dodać, że najlepsi na rynku są oblężeni przez chętnych i często nie mają wolnych miejsc w grupie. Nie jest tak, że napiszemy i od razu dojdzie do współpracy z danym człowiekiem – czasami na miejsce czeka się kilka lat. To dla biegaczy także pewna wskazówka, że ktoś rozchwytywany jest cennym fachowcem. Obecnie na rynku panuje taka sytuacja, że to biegacze walczą o uwagę wartościowych trenerów, nie odwrotnie.

Czy dobry trener powinien być byłym lub aktualnym wyczynowcem, czy powinien mieć wyniki na dystansie, do którego trenujemy?

Niekoniecznie, zdarzają się znakomici trenerzy zupełnie spoza sportu – wystarczy spojrzeć na słynnych braci Ingebrigtsenów, trenowanych w Norwegii przez ojca. Natomiast dużo prościej być trenerem biegania, jeśli się kiedyś trenowało wyczynowo. Taka osoba orientuje się lepiej w strukturze treningu, reakcji organizmu, motoryce, zagadnieniach regeneracji, zna kryzysy psychiczne, które przechodzi biegacz. Ma też doświadczenie poza samym treningiem – taki człowiek jeździł na obozy, spotykał się z biegaczami, trenerami, organizatorami biegów, jest zżyty ze środowiskiem, z którego chłonął wiedzę, zna poza treningowe realia sportu. Trudno to nadrobić tylko czytając książki. Wspomniani bracia Ingebrigtsenowie korzystali z pomocy całego sztabu fachowców – innych trenerów, fizjologów, psychologów… a i tak skończyło się na kompletnym zerwaniem kontaktu z ojcem, który doprowadził ich do sukcesów. Realny trening i sport to coś znacznie więcej niż tylko plan treningowy oraz suche cyferki.

A jak podchodzisz do kwestii różnych certyfikatów, kursów, czy trener powinien się nimi legitymować?

W idealnym świecie trener miałby kierunkowe wykształcenie i komplet kosmicznych kursów. W praktyce nie ma to znaczenia. Kształcenie w Polsce leży na bardzo niskim poziomie, zarówno na poziomie kursów instruktorskich, jak i studiów magisterskich. Fajnie byłoby mieć obiektywne narzędzie do oceny kwalifikacji, ale takie nie istnieje. I nie sądzę, żeby kiedykolwiek się pojawiło.

Marcin Nagorek

Wybraliśmy już trenera, który pasuje nam stylem, osobowością, okazuje się, że ma wolne miejsca. Czas na pierwszy kontakt! Czy będzie to rozmowa telefoniczna, a może wspólny trening?

Ludzie posiadają bardzo różne potrzeby. Niektórzy są towarzyscy albo po prostu staroświeccy i nie wyobrażają sobie współpracy bez chociaż jednej rozmowy na żywo. Czasami przekształca się to w regularne spotkania i przyjaźń. Ale są i tacy, którzy nie chcą żadnego kontaktu i z których ciężko wydusić nawet lakoniczny raport treningowy. Mam zawodników, z którymi współpracuję od 10 lat i nie widziałem się z nimi nigdy, ani razu nie rozmawiałem telefonicznie. Kontakt „na żywo” może być w relacji trener-zawodnik ważny i ciekawy, ale da się go zastąpić np. przesłanym filmikiem czy analizą raportów.

Sam nie wymuszam na zawodniku zacieśnienia współpracy ani formy kontaktu. Każdy jest inny, trener powinien umieć się do tego dostosować. Szkoleniowiec on-line to na pewno dobra opcja dla introwertyków.

Jakich pytań można spodziewać się od trenera podczas tego pierwszego kontaktu?

Nie wiem, jak to wygląda u innych, ale ja zawsze poruszam trzy obszary. Po pierwsze – trening, jaki zawodnik wykonywał do tej pory i jego efekty. Po drugie, aktualne możliwości czasowe i terenowe, czyli kiedy, gdzie i ile może trenować. Po trzecie – cele i ambicje.

Skupmy się na chwilę na tym trzecim obszarze, czyli celach. Czy trener doradzi nam, jaki powinniśmy mieć cel, czy może go pomóc określić? A może zadaniem trenera jest dopasować się do naszych oczekiwań?

Oczywiście istnieją pewne schematy zachowań, sukcesów. Po 18 latach pracy trenerskiej dość łatwo mogę  określić, jaki kto posiada potencjał, ale jednocześnie nie lubię niszczyć niczyich marzeń. Sport jest brutalny i mocno definiują nas warunki brzegowe: wiek, płeć, stan zdrowia, waga. Pozostaję zawsze brutalnie szczery i nie próbuję przypodobać się biegaczom, chociaż mógłbym, bo przecież są moimi klientami. Jeśli zgłasza się do mnie ktoś w wieku 40 lat i mówi, że chce pobić rekord Polski w maratonie, nigdy nie mówię, że to niemożliwe. Wszystko jest możliwe, tylko mniej lub bardziej prawdopodobne. Wskazuję na czynniki ograniczające i pokazuję, że te szanse są realnie znikome. Jeśli jednak ktoś chce próbować – działamy.

Zdarzają się przypadki, gdy mówię: „Stary, trenuj do zawodów na 10 km. Nie ma sensu trening maratoński”.  I taki człowiek słucha, dochodzimy do świetnych wyników. Które w późniejszym okresie mogą się przełożyć także na maraton. Ale bywa, że zawodnik chce trenować do ultra, a ja widzę, że ma dobre  warunki do szybkiego biegania. Doradzam takiemu: „trenuj do piątki!”. On nie chce, bo ktoś go nakręcił na to ultra. Jeśli jesteśmy zdecydowani pozostać przy współpracy, to trenujemy do ultra. Ostatecznie trener musi umieć dostosować się do chęci i ambicji zawodnika. Ta relacja działa  dwukierunkowo.

Zdarza się, że ktoś przychodzi i mówi: za 6 miesięcy mam bieg, poproszę plan. Niczego więcej nie chce, żadnej dyskusji, analizy. Jestem mu winien szczerą opinię, ale poza tym, jeśli do współpracy dochodzi, robię, co do mnie należy: daję ten plan. Modele współpracy są więc różne.

A czy trener może gwarantować wyniki zawodnikowi? Na rynku trenerskim są takie ogłoszenia „Gwarantuję ci sukces – pod warunkiem realizacji zadanego treningu – albo zwrot pieniędzy”.

Nie brzmi to zbyt poważnie i dobrzy trenerzy raczej tak nie działają. Nawet perfekcyjne przygotowania żelaznych faworytów, takich jak Ingerbrigsten czy Kipchoge, nie zawsze kończą się spodziewanym wynikiem. A co dopiero w przypadku treningu amatora. Wynik to zresztą nie zawsze cel współpracy. Trafiali mi się podopieczni trenujący kilka lat, którzy nigdy nie startowali w zawodach. Ich cele były inne.

Myślę, że ludzie w ogóle przeceniają techniczną rolę trenera. Niektórym wydaje się, że fachowiec z piekła rodem dokona jakiejś skomplikowanej analizy. Wyznaczy krzywą mleczanową, przeanalizuje skład włókien mięśniowych, oceni kąt ugięcia nogi i wydrukuje zaawansowaną poradę: interwał o 5% szybciej, a w fazie lotu powinieneś bardziej pracować lewym palcem prawej stopy. Tymczasem 95% sukcesu współpracy między trenerem i zawodnikiem-amatorem to uporządkowanie treningu na zupełnie elementarnym poziomie. Biegacze i biegaczki trenujący samodzielnie kiepsko rozkładają obciążenia, wykonują zbyt wiele jednostek, niewłaściwie je dobierają, nie dbają o regenerację. Do tego większość pobocznych czynników, które wpływają na wynik, zależy od zawodnika, zawodniczki. Żywienie, odpoczynek, motywacja – tego nie zrobi za Ciebie trener. Sukces jest w rękach, a raczej w nogach biegacza.

W praktyce sportu amatorskiego trener staje się także nieformalnym doradcą zdrowotnym. To warto wziąć pod uwagę przed nawiązaniem współpracy. Taki człowiek ma na ciebie ogromny wpływ, nawet poprzez zwykłą dyskusję. Realnie połowę czasu, który poświęcam biegaczom i biegaczkom, przeznaczam na konsultacje związane z doborem specjalisty, lekarza, fizjoterapeuty, analizę badań. Doradzam żywieniowo, mówię, co działa u innych, wspieram mentalnie, powstrzymuję przed bieganiem w chorobie, wybieram żony i mężów (śmiech). Techniczny trening to mniejsza część realnej współpracy. Aby jednak nie przerzucać tak całkiem odpowiedzialności na biegacza – jeśli współpracuję z kimś minimum 3 lata, to w 98% przypadków wyniki się poprawiają i padają życiówki. Po prostu najczęściej cierpliwość, systematyczność i chłodna analiza w końcu przynoszą efekty.

A czy są takie zachowana trenera, które na początku powinny zawodnikowi zapalić czerwoną lampkę?

Na pewno powinien zaalarmować zawodnika brak zainteresowanie ze strony trenera, brak ciekawości. Sam zawsze na początku staram się dociec – kim jest dany biegacz, biegaczka? Co chce robić, jakie ma możliwości, ambicje? Staram się jak najdokładniej ustalić, z kim mam do czynienia, aby trafić z dobrą poradą, opinią, skutecznym planem treningowym. To praca niemal detektywistyczna. Za to w gruncie rzeczy płacimy trenerowi – za zainteresowanie i życzliwe, obiektywne pochylenie się nad danym przypadkiem. Dlatego lekko alergicznie reaguję na wszelkie próby mechanizacji tej relacji. Formularze, algorytmy, tabelki, satelity, równania kwantowe – to wszystko jak na razie nie jest w stanie zastąpić oceny żywego człowieka z doświadczeniem w sporcie.

Brak ciekawości ze strony trenera byłby dla mnie sygnałem, że jestem traktowany tylko jako kolejna pozycja w tabelce zysków. W ten sposób wracamy do początku rozmowy – ostatecznie o tym, czy dany trener jest dobry, decyduje nie tyle, albo nie tylko, techniczna biegłość, ale umiejętność nawiązania kontaktu z innym człowiekiem. Dlatego to, kim jest dany trener, wydaje się dla mnie ważniejsze niż technika. Zakładam przy tym, że trenerzy pozostający na rynku wiele lat, osiągający sukcesy, posiadają odpowiednią biegłość warsztatową w samym programowaniu treningu.

Marcin, bardzo dziękuję za te cenne rady. Mam nadzieję, że przydadzą się każdemu, kto aktualnie szuka trenera biegowego!

Bądź na bieżąco
Powiadom o
23 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna
Anna
8 miesięcy temu

Wygląd, stan cywilny i wypowiedzi w stylu – „ Spójrzmy na częstą w świecie sportowym relację: młoda zawodniczka-starszy trener/opiekun. Czasami są to układy niesłychanie trwałe, nierozerwalne, przynoszące sukcesy – zakładam przy tym, że jest to zdrowa relacja. W przypadku osób w podobnym wieku lub relacji mężczyzna-mężczyzna te więzy wydają się znacznie mniej trwałe, co wskazuje, że decydujące stają się tu względy mentalne, nietechniczne” powinny zapalić lampkę co do tego Pana. Uważajcie rodzice!

Majki
Majki
8 miesięcy temu
Reply to  Anna

Pełna zgoda!

Łukasz
Łukasz
8 miesięcy temu
Reply to  Anna

Ale ze jacy rodzice? Przeciez rozmawiaja o treningu amatorow, czyli doroslych ludzi a nie dzieci. Watpie by takimi zajmował się Nagórek. A przyklad podany, ja odebralem jako zwykle podanie tego co sie sprawdza w sporcie zawodowym. Natalia Kaczmarek wpasowuje sie tutaj prawie idealnie ;))

Mateusz
Mateusz
8 miesięcy temu
Reply to  Anna

Oczywiście nie znasz Marcina osobiście? A to świetny, otwarty, szczery i pomocny człowiek. Ale łatwiej anonimowa Aniu rzucić cień oskarżenia na podstawie zdjęcia i wyglądy. Brawo… to nad Tobą powinna się palić czerwona lampka.

Ron
Ron
8 miesięcy temu
Reply to  Anna

Co Ty kobieto bredzisz,…

Kazik
Kazik
8 miesięcy temu
Reply to  Ron

Straszne brednie, fakt.

Adam Pawlikowski
Adam Pawlikowski
8 miesięcy temu
Reply to  Anna

Jakie ma Pani podstawy, żeby kogoś tak oceniać? Nie pojmuję takich wypowiedzi

Marcus
Marcus
8 miesięcy temu

Trener – celebryta 🙄
Kiedyś zdecydowałem się na pakiet u podobnego trenera, czynnego jeszcze zawodnika. Nie sprawdziło się. Czas który mógł być poświęcony na trening zawodnika, na rozmowę, nastawienie mentalne, tego nie było…. Bo trener na treningu, albo po treningu zmęczony, albo przed treningiem nastawia się…. Od tego czasu unikam trenerów chcących łączyć swój wysoki poziom sportowy z trenowanie za kasę amatorów. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciasto, to tylko marketing i mydlenie oczu.

Michal
Michal
8 miesięcy temu

mam pytanie, od jakiego poziomu przydałoby się wg Was wsparcie trenera ? czy dla amatora, którego PB w maratonie to 3:55 ale chciałby zejść do 3:45 trener w ogóle cokolwiek da ?
czy raczej dla kogoś kto już złamał 3:30 a ma na celowniku 3:15 ?

Damian
Damian
8 miesięcy temu
Reply to  Michal

PB w maratonie mam 2:56 bez jakiejkolwiek pomocy żywego trenera, tylko na podstawie planu treningowego Danielsa. da się!

Kazik
Kazik
8 miesięcy temu
Reply to  Damian

Damian, moim zdaniem, oczywiście że się da, bo przecież to większości przypadków kwestia PREDYSPOZYCJI. No i samodycypliny. A trener pomaga uporządkować podstawy, dba o Twoje zdrowie, daje też nieraz motywację tym, którym samodyscypliny brakuje:)

Last edited 8 miesięcy temu by Kazik
Kazik
Kazik
8 miesięcy temu
Reply to  Michal

Michał, ja trenuję z trenerką od 3 lat i powiem CI tak – daje mi to spokojną głowę, że trening jest odpowiedni, nie szkodzę sobie, Wyniki się poprawiają – ale nie to jest najważniejsze. Wiem, że nie będzie kontuzji, wiem, że pewnie jeszcze z 10 lat mogę biegać na wysokim poziomie (a mam 39lat), bo trenuję pod fachową opieką. Nie wiem, czy ten komentarz Ci pomoże:)

...
...
8 miesięcy temu
Reply to  Michal

jeśli te 3:55 od dłuższego czasu nie możesz poprawić to znaczy, że trener z pewnością by cos pomógł, doradził… a po drugie… jak masz trenera i zapłacisz to jest też większa motywacja, by realizować to co ci poda na treningu 🙂

A jeśli te 3:55 dopiero co osiągnąłeś, to spróbuj samemu, ale systematycznie się ruszać i zobaczysz jak to będzie się poprawiać i czy potrzeba jakiegoś motywatora! :))

Michal
Michal
8 miesięcy temu
Reply to  ...

3:55 to był mój pierwszy sezon w 2022 chociaż to z partyzanta poszło bo trenowałem pod półmaraton, potem w 2023 nie udało mi się poprawić ale już wiem jakie popełniłem błędy – przede wszystkim za mało treningu, za dużo startów i to w biegach ultra no i byłem za gruby
strukturę treningu mniej więcej znam, o dietę i motywację potrafię zadbać jak i o regenerację czy podstawowy „strength and conditioning”.
może do techniki biegu jakieś wskazówki by się przydały ale to nie wiem czy byłoby miejsce na regularne treningi 1:1 np raz w tygodniu czy może raz na miesiąc żeby ktoś mnie skorygował

Kuba
Kuba
8 miesięcy temu
Reply to  Michal

Michał, wygląda jakbyś sporo rzeczy miał pod kontrolą. To co wiem z własnego doświadczenia to samodyscyplina, tzn. robisz trening zgodnie z planem (ja korzystałem z McMillana a teraz pracuje wg metody Skarżyńskiego). Obserwuję organizm i lekko koryguję jednostki np. robię dystans o 2km krótszy. W każdym razie to co w mojej ocenie najważniejsze to samodyscyplina rozumiana jako realizacja planu. Nie możesz startować ultra w trakcie przygotowań do maratonu (pewnie jakiś bieg na 20km+ można potraktować jako wycieczkę biegową). Totalnie to rozumiem, no bo ile można robić trening rozbiegania, takie tempa, zabawy biegowe itd. jak tu tyle zawodów po drodze, miejsc do zobaczenia, górek do przebiegnięcia. Jeśli maraton to cel nr 1 to wtedy realizuj plan, nie rób odskoczni na zawody (chyba że one wpisują się w plan). To moja rada a startowałem od 3:47 w 2020 i przesunąłem się do 2:55 bez trenera. Mógłbym długo ale x tą myślą o zawodach jako główną cię zostawię, bo chyba szkoda kasy na trenera. Lepiej za to kupić fajną odżywkę albo np. skonsultować z fizjo czy nogi, napięcia, stawy itp. są ok czy nawet masaż umówić.

Marcin
Marcin
8 miesięcy temu

Dawniej celne riposty, opinie i wiedza biegowa. Nie wiem co się wydarzyło ale ostatnimi czasy zostało tylko celebryctwo i krzyk ja, ja, ja. No i najchętniej każdemu, nawet po 50ce czy biegającym ultra, zaleciłby trening do półtoraka…magia laików i megalomanii

bart
bart
8 miesięcy temu
Reply to  Marcin

Dziwisz się? Po tylu latach chciałby zacząć w końcu czerpać jakieś profity. Wszyscy wokół to robią, wiec czemu nie.
Trenowałem u Marcina i mogę polecić. Ale trzeba też zdać sobie sprawę, że nie ma co liczyć specjalnie na indywidualne podejście. Taki Marcin, jak i każdy inny trener online ma dziesiątki podopiecznych, więc tak na serio koncentruje się na kilku zdolniejszych/ciekawszych/znanych klientach a reszta to masówka.
Trener on-line to ciekawa opcja dla kogoś kto jest już zaawansowany, ambitny, chce się poprawiać, a nie ma dostępu do lokalnych grup biegowych, klubów (bądź nie ma czasu na takie regularne treningi). Ale dla osoby początkującej, moim zdaniem nie do końca. najlepsze wyjście.

Kazik
Kazik
8 miesięcy temu
Reply to  bart

Bart, no właśnie – to jest kwestia oczekiwań. Jak ktoś oczekuje bardzo indywidualnego podejścia, to zakładam, że za to pewnie trzeba zapłacić odpowiednio więcej.

Adam
Adam
8 miesięcy temu

Trener na odległość to nieporozumienie.

Adam
Adam
8 miesięcy temu

Ja mogę doradzić za free a sam doszedłem do 32 min na 10km pracując na dole w kopalni adam.danil@onet.eu proszę pisać.

Anonim
Anonim
8 miesięcy temu
Reply to  Adam

A od jakiego poziomu? I w jakim czasie? Na jakim treningu się wzorowałeś? Skąd czerpałeś wiedzę o treningu?

Ja mogę napisać, że znam osobę, która doszła od poziomu ok. 18 minut na 5km do poziomu ok. 16 minut. Czyli 2 minuty poprawy w niespełna 8 miesiecy i na tej samej trasie. Ale czy podobny trening zadziała równie skutecznie na każdego?

bart
bart
8 miesięcy temu
Reply to  Anonim

Adam oferuje że za free może coś podpowiedzieć o treningu a Ty go atakujesz, zluzuj troche.

Anonim
Anonim
8 miesięcy temu
Reply to  bart

Zadałem kilka pytań, bo jestem ciekawy od jakiego poziomu doszedł do 32 minut. „Sam doszedłem do 32 minut” inerpretuje, że biegał bez planów trenera. Ale może konsultował swoje treningi lub opierał na jakiejś wiedzy?
Przedstawiłem swój punkt widzenia i wątpliwości. Gdzie przeczytałeś, że atakuję?

Avatar photo
Kazimierz Żurek

Biegacz z zamiłowania, marketer z zawodu, psycholog i polonista z wykształcenia. Swoją formę biegową szlifuje w klubie Masters Iwiczna Life Athletics (M.I.L.A.)