9 marca 2008 Redakcja Bieganie.pl Sport

Wojsko jest sexi: Sylwia Ejdys


sylwia_524_7.jpg

Sylwia Ejdys to urodziwa mistrzyni Polski w biegu na 1500m, do tego od niedawna – zmobilizowana do armii. Kibice usłyszeli o niej szerzej, gdy nieoczekiwanie i w pięknym stylu zwyciężyła w Pucharze Europy. Świat poznał ją, gdy zdobyła tytuł Wojskowej Mistrzyni Świata oraz brązowy medal na Uniwersjadzie w Bangkoku. W zeszłym roku miała drugi wynik w Polsce na 1500 m (4.07.48), zaraz po Lidii Chojeckiej oraz trzeci na 800 m (2.01.33). Z takim talentem i sukcesami, Sylwia staje się naszą nadzieją na Igrzyska Olimpijskie. To zawodniczka, której mocny charakter i waleczność na pewno dadzą się we znaki niejednej sławnej lekkoatletce. Bójcie się! Nadchodzi Sylwia.

Ola Szmigiel: Sylwia, powiedz, czemu zawdzięczamy twoje pojawienie się w świecie biegowym? Pochodzisz z rodziny sportowców?

Sylwia Ejdys: Nie, nikt w mojej
rodzinie nie uprawiał sportu, a już na pewno nie wyczynowo, ale wiem,
że wszyscy z rodziny bardzo mi kibicują i śledzą moje osiągnięcia. Bakcyla sportowego złapałam w szkole podstawowej nr 3 w Bogatyni. Należałam do klasy o profilu sportowym, gdzie miałam 2 godziny w-f dziennie, czyli 10 h tygodniowo, więc nie sposób było w takiej sytuacji nie pokochać sportu. Na początku bardziej od biegania podobały mi się gry zespołowe, takie jak koszykówka i piłka ręczna. Niestety, w grach tych – ze względu na swoje gabaryty – (160cm – 46kg) nie miałabym szans zaistnieć. Do biegania namówił mnie trener Marek Bialic, który przyszedł do tej szkoły ze swoją zawodniczką, Anną Zagórską, obecnie Rostkowską. Niestety, w Bogatyni nie istniał wtedy jeszcze żaden klub lekkoatletyczny, dlatego najpierw biegałam w barwach pobliskiego klubu OSA ZGORZELEC. Obecnie jako studentka AWF Wrocław reprezentuję barwy swojej uczelni. Idąc na studia, zmuszona byłam zmienić też trenera. Mój szkoleniowiec poradził mi swojego dobrego kolegę, mianowicie trenera Marka Adamka. Od 2 lat w treningu pomaga nam także prawdziwy fachowiec od biegów średnich kobiet, trener Marek Jakubowski. To właśnie z nim konsultujemy trening.

Pewnie niejeden z naszych czytelników, który obejrzy Twoje zdjęcia, zainteresuje się – czy masz chłopaka? Jeśli tak, to powiedz czy trudno pogodzić wasz związek z twoimi wyjazdami na zgrupowania i zawody?

Tak,
mam chłopaka prawie 6 lat. Przez cały ten czas wyjeżdżałam na
zgrupowania, teraz to są długotrwałe obozy zagraniczne, ale on wie jaki
mam cel i nie utrudnia mi drogi do jego osiągnięcia. Wręcz
przeciwnie, pomaga mi w trudnych chwilach oraz kiedy jestem za granicą
i nie mogę załatwić czegoś osobiście. Za to mu serdecznie dziękuję i
pozdrawiam.

sylwia_250.jpgJesteś przykładem zawodniczki, która z roku na rok regularnie się rozwija. Chyba każdy chciałby mieć tak świetny progres. Powiedz – jak to robisz?

Bardzo cieszy mnie postęp jaki wykonałam, nie tylko na 1500m, ale i na 800m. Teraz już wiem, że to 1500m jest „moim” dystansem. Do listopada ubiegłego roku nie miałam poważniejszych kontuzji. Po upragnionym roztrenowaniu przyplątała mi się kontuzja kolana. Przez własną ambicję, (trening z bólem) przeciągnęło się to do końca grudnia. Wtedy zapadła trafna diagnoza, co do przyczyny bólu i dostałam zastrzyki w staw kolanowy, po których zaczęłam normalnie trenować, lecz niestety to był już styczeń. Jak na razie jest to moja jedyna kontuzja w mojej dotychczasowej przygodzie z bieganiem.

Ten rok był dla Ciebie obfity w sukcesy na arenie międzynarodowej. Zwycięstwo w Pucharze Europy, MŚ wojskowych oraz brąz na Uniwersjadzie w Bangkoku. Który z tych sukcesów jest dla Ciebie najważniejszy?

Przed poprzednim sezonem niczego nie zakładaliśmy z trenerem. Mówiliśmy, że fajnie by było dostać się na Mistrzostwa Świata, ale nie był to cel, który miałam osiągnąć „za wszelką cenę”. Wiadomo było, że musiałabym się poprawić o ponad 3,5 sek na 1500m. Natomiast zwycięstwo w Pucharze Europy to był zupełny szok. Wiedziałam wtedy, że jestem w dobrej formie i mogę powalczyć, ale takiego sukcesu w życiu się nie spodziewałam! Było to moje pierwsze takie osiągnięcie w dorosłym sporcie, dlatego chyba jest najbardziej wartościowy dla mnie. Oczywiście cieszy mnie medal z Uniwersjady, chociaż nie byłam tam w pełni zdrowia ani formy, ale Puchar Europy to zawsze pewien prestiż i szansa bycia zauważonym.

Jakie to uczucie pokonać 4 zawodniczkę MŚ na 1500m, Danielę Jordanową?

W październiku kiedy odbywały się Wojskowe Mistrzostwa Świata nie każdy był w pełni formy, zwłaszcza po ciężkich przygotowaniach i startach w Mistrzostwach Świata w Osace. Wiadomo, że bardzo ciężko jest utrzymać wysoką dyspozycję przez cały sezon (czyli ponad 3 miesiące). Po Uniwersjadzie w Bangkoku odpuściłam z treningiem, dlatego jadąc do Indii na Olimpiadę Wojskową, można się było spodziewać wszystkiego po moim występie. Nie prezentowałam najwyższej formy, ale i inne zawodniczki, takie jak Daniela Jordanowa też w niej nie były. Jednakże Jordanowa legitymuje się wynikiem w okolicach 4’00” i wydawałoby się, że spokojnie powinna wygrać z zawodniczką biegającą 4’07. Na szczęście sport jest nieprzewidywalny i, jak udowodniłam zwycięstwem na PE, można wygrać z każdym. Wszystko zależy od tempa biegu, pogody, samopoczucia w danym dniu. Moim zdaniem, każdy szczegół składa się na rezultat końcowy. Ja w tym dniu byłam lepsza i tylko za to nas oceniają.

sylwia_524_2.jpg
Z trenerem Markiem Adamkiem

Twoje sukcesy spotkały się z zainteresowaniem mediów. Jak odbierasz takie sygnały zainteresowania twoją karierą?

Bardzo cieszy mnie fakt, że media zauważają nowych, młodych zawodników, a nie skupiają się tylko na „starych” mistrzach. To także pomaga i mobilizuje do dalszej pracy, jeśli widzi się jej rezultaty i jeśli inni mają możliwość ich docenienia. Dla większości ludzi oglądających na przykład relację telewizyjną z PE byłam zupełnie kimś nieznanym, teraz mam nadzieje, że moje nazwisko będzie coś znaczyło dla kibica lekkoatletycznego.

Jesteś bardzo waleczną zawodniczka, co udowodniłaś, gdy w pięknym
stylu wygrałaś PE oraz MŚ wojskowe. Co pomaga Ci się zmobilizować? Czy
współpracujesz z psychologiem sportowym?

Wygrałam w tych
imprezach właśnie dzięki silnej psychice. Przed ważnym startem sama
potrafię się wyciszyć i odpowiednio zmobilizować do ciężkiej walki. Nie
współpracuję jednak z żadnym psychologiem, jeśli póki co sama daję
sobie radę ze swoją „głową”. Myślę także, że dobrze zrobiony trening
daje pewną siłę psychiczną. Nabiera się wtedy pewności siebie, wiary w
swoje możliwości, co zawsze dodaje odwagi. Wysoka forma fizyczna jest u
mnie powodem wysokiej formy psychicznej.

sylwia_524_3.jpg

Zwycięstwo na Pucharze Europy (fot. www.european-athletics.org)

Do minimum na MŚ w Osace zabrakło Ci niewiele. Czy uważasz, że PZLA popełnił błąd nie powołując Cię na tę najważniejszą imprezę roku?

Nie lubię rozpamiętywać przeszłości, dodatkowo z perspektywy czasu wydaje mi się, że tak musiało być, że nie pojechałam na MŚ do Osaki. Nikogo za to nie winię. Zasady były jasne, a minima znaliśmy już dużo wcześniej. Jedyne czego mi zabrakło do szczęścia, to dobrego biegu w momencie, kiedy miałam najwyższą formę, ale to często zdarza się biegaczom. Uważam, że byłam w tym roku przygotowana na lepszy wynik niż 4’07”48, który pobiegłam w pierwszym starcie, wygrywając mityng, ale niestety później już nie miałam biegu, w którym mogłabym pobiec szybciej. Pewna też jestem, że w Osace łatwo bym się nie poddała, zwłaszcza że biegi eliminacyjne rozgrywane są na „końcówkę”, co po tym sezonie, uważam za swoją mocną stronę.

Twoim celem w tym roku jest na pewno zdobycie minimum kwalifikującego na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Na co kładziesz największy nacisk w przygotowaniach?

Tak, cały ten rok jest poświęcony tej najważniejszej dla każdego sportowca imprezie, Igrzyskom Olimpijskim. W tym roku spędzę na pewno więcej dni na obozach wysokogórskich, które mi bardzo służą, czyli 30 dni w RPA, 45 dni USA – Albuquerque, 22 dni w Font Romeau i ewentualnie 23 dni w Saint Moritz. To będzie bardzo ciężki rok i bardziej niepokojący sezon, ponieważ czas uzyskania minimum kwalifikacyjnego wynosi tylko 1 miesiąc. Jest to bardzo mało czasu, a w dodatku trzeba dostać się na lepsze klasowo mityngi, na których odbywać się będą szybsze biegi, co daje szansę uzyskania lepszego czasu.

Jaką odnowę biologiczną stosujesz?

Moja odnowa biologiczna wygląda następująco: w zimie są to seanse w saunie, różne masaże oraz basen. W sezonie rezygnuję już z sauny, natomiast cała reszta zostaje. Po sezonie, w okresie roztrenowania, chodzę na liczne zabiegi, takie jak: zawijanie borowinowe, kąpiele siarkowe, kąpiele perełkowe, masaże całkowite – czyli wszystko to, co oferują salony SPA.

sylwia_524_4.jpg

Trening

Jak wygląda twój bieg ciągły?

Mój bieg ciągły w różnych okresach przygotowania jest inny. W zimie biegam wolniej i więcej kilometrów 8-10 km po około 3’50”/ km, natomiast w miarę zbliżania się startów, czy sezonu, biegam coraz szybciej, ale ilość kilometrów jest zazwyczaj mniejsza, czyli 6-8km po około 3’40”/ km.

Jaką rolę w twoim treningu odgrywa siła biegowa?

Siła biegowa jest bardzo ważna w moim treningu. Przeważa ona w tygodniowym zestawieniu jednostek treningowych. Sugestie trenera kadry Marka Jakubowskiego, z którym współpracujemy, dotyczą właśnie dość dużej ilości, nie tylko jako takiej siły biegowej, ale również siły dynamicznej wykonywanej ze sztangą na siłowni. Dlatego praktycznie co 2-3 dzień wykonuję trening siłowy.

sylwia_524.jpg


Co według Ciebie sprawiło, że przeskoczyłaś z poziomu 4.20 na 4.07 w biegu na 1500 m?

Przede wszystkim, podejmując 3 lata temu typowy trening pod dystans 1500m, zaczęłam biegać więcej kilometrów. Zwiększyliśmy z trenerem objętość treningu wytrzymałościowego (BC2, BC3). Jak wspomniałam wcześniej, zaczęłam wykonywać więcej siły (biegowej, dynamicznej), a odcinki wykonywanych akcentów stały się dłuższe. Trener zwiększył także ilość odcinków wytrzymałości specjalnej, skracając przy tym przerwy między poszczególnymi odcinkami, co sprawiło, że zmęczenie na treningach oswoiło mnie ze zmęczeniem, jakie przychodzi podczas biegu na 1500m. Bardzo cenna jest dla mnie i dla trenera konsultacja i zdanie trenera kadry Marka Jakubowskiego, który właśnie wdraża nas w trening typowy dla biegaczki na 1500m, bowiem jak wiadomo, jego wychowanką jest Anna Jakubczak – VI zawodniczka Igrzysk Olimpijskich, z rekordem życiowym na 1500 m – 4’00”15.

Jesteś studentką AWF Wrocław. Jak udaje Ci się godzić studia ze sportem wyczynowym? Czy uczelnia idzie Ci na rękę np. w zaliczaniu przedmiotów i egzaminów?

Na szczęście jestem już na V roku studiów. Została mi do ich ukończenia praktycznie tylko obrona pracy magisterskiej. Mówię na szczęście, ponieważ było wiele ciężkich chwil, kiedy myślałam, że nie dam rady pogodzić treningu i licznych wyjazdów ze studiami dziennymi. Jednak wtedy się mocno sprężałam i na obozach uczyłam się, a w krótkim czasie między obozami musiałam zaliczyć zaległości, a czasami nawet coś naprzód, bo zbliżał się już kolejny wyjazd. Szczerze mówiąc, to nie pamiętam jakiejś specjalnej pomocy ze strony uczelni. Na Akademii Wychowania Fizycznego jest wielu sportowców i pobłażanie jednym nie jest fair w stosunku do innych, dlatego i ja nie byłam wyjątkiem. Byłam i jestem traktowana jak reszta studentów. Istnieje indywidualny tok studiów, który dostaje zazwyczaj każdy sportowiec z co najmniej II klasą sportową, daje on możliwość zaliczania przedmiotów w innych terminach.

Jak przebiegało twoje ostatnie zgrupowanie w RPA? Jak reagujesz na tamtejszy klimat i warunki?

W RPA, a dokładnie w Potchesfroom byłam 30dni. Jest to miejscowość ulokowana na wysokości około 1370m n.p.m. To świetne miejsce, aby zrealizować trening wówczas, gdy w Polsce jest śnieg i mróz. Ja uwielbiam ciepło, więc dla mnie ten klimat i panujące w nim upały styczeń-luty, bo wtedy wypada tam lato, zupełnie mi nie przeszkadzają. Po tygodniu zaaklimatyzowałam się do ciepła oraz wysokości. Jadąc do RPA byłam praktycznie po 3 tygodniowym wprowadzeniu w trening, po kontuzji kolana, o której już wspominałam. Dlatego był to dla mnie ważny obóz, patrząc z perspektywy zbliżających się wielkimi krokami Igrzysk Olimpijskich. Jednak zrealizowałam plan treningowy w 100% i wróciłam do swojego poziomu.

Teraz jesteś na obozie w USA, w Albuquerque. Jak się czujesz?

Jest to miasto w Nowym Meksyku, na wysokości od 2400- 1500 m.n.p.m. Mieszkam z całą grupą polskich biegaczy na wysokości 1600m n.p.m. u pana Antoniego Niemczaka, który kiedyś też biegał, a teraz prowadzi hotel. Tutaj zaczynam już wykonywać treningi z prędkościami, jakie będą potrzebne do uzyskania minimum kwalifikacyjnego na Olimpiadę. Jest to bardzo ważny okres treningu, bo to na nim będę budować swoją formę, której apogeum ma wypaść w czerwcu.

Czy masz jakąś specjalna dietę? Jakie są twoje ulubione dania?

Moja waga startowa to 46kg, ale uwielbiam jeść, dlatego nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek reżimu, jeżeli chodzi o żywienie. Nie jestem zwolenniczką diet. Jem tyle, ile potrzebuję, niestety w większości są to słodycze, ale nie potrafię kontrolować tego nawyku. Do moich ulubionych dań mogę zaliczyć pierogi, naleśniki i spaghetti napoli.

sylwia_524_5.jpg

Pod niebem Nowego Meksyku z Anną Jakubczak, Bartoszem Nowickim i Joanną Kuś


Jakie są twoje największe marzenia?

Chciałabym dostać się na wymarzone Igrzyska Olimpijskie oraz ukończyć studia. To są chyba takie najbliższe plany i zarazem marzenia.

Jak spędzasz wolny czas?

Wolnego czasu mam ostatnio niewiele, ale zazwyczaj poświęcam go na spotkania z najbliższymi i zakupy. Potrafię także godzinami surfować po Internecie.

Czy masz sponsora?

Miałam dwóch sponsorów przez ostatni rok. Były to firmy z miasta, z którego pochodzę, a mianowicie z Bogatyni. Jednym z nich był BOT Kopalnia Węgla Brunatnego Turów S.A. oraz BOT Elektrownia Turów S.A. Aktualnie nie mam podpisanej umowy sponsorskiej, ale prowadzimy z trenerem rozmowy, zmierzające ku przedłużeniu umów z tymi firmami na przyszły sezon. Mam nadzieję, że dojdzie to do skutku, gdyż pozwoliłoby mi to na lepsze przygotowanie się do sezonu olimpijskiego.

Czy jest ktoś, komu chciałabyś podziękować za swoje sukcesy lub je komuś zadedykować?

Oprócz pomocnych mi trenerów, największe podziękowania należą się mojej mamie, która zawsze wierzyła w to, że coś osiągnę. Często wierzyła w to bardziej niż ja sama, gdy parę razy chciałam zrezygnować z biegania. Dlatego należą jej się serdeczne podziękowania za to, że nigdy nie zwątpiła w mój talent.

Serdecznie pozdrawiam czytelników bieganie.pl!

sylwia_524_6.jpg

W RPA

Możliwość komentowania została wyłączona.