Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Drugi dzień halowych mistrzostw świata i druga medalowa szansa stracona. Justyna Święty-Ersetic zajęła 4 miejsce w finale 400 m (51.40). Zwyciężyła Shaunae Miller-Uibo (50.31) przed Femke Bol (50.57) i Stephenie McPherson (50.79). Najszybszym człowiekiem świata pod dachem został Marcell Jacobs (6.41), pokonując w finale 60 m mistrza świata Christiana Colemana (6.41) o 0.003 sekundy. W licznych, sobotnich eliminacjach poradził sobie tylko Michał Rozmys, którego zobaczymy w niedzielnym finale 1500 m. Z zawodami na etapie przedbiegów pożegnali się: Angelika Cichocka (800 m), Klaudia Wojtunik (60 m ppł.), Przemysław Słowikowski i Adrian Brzeziński (obaj 60 m).
O ile sesja poranna stała pod znakiem eliminacji, o tyle wieczorem sypnęło finałami. Na 1500 m kobiet szans rywalkom nie dała rekordzistka świata Gudaf Tsegay. Etiopka prowadziła od startu do mety, wygrywając z rekordem mistrzostw 3:57.19. Podium uzupełniły kolejne Etiopki: Axumawit Embaye (4:02.29) i Hirut Meshesa (4:03.39).
W finale 400 m kobiet było jasne, że poza zasięgiem są: Shaunae Miller-Uibo i Femke Bol. Do obstawienia pozostawało trzecie miejsce, którego życzyliśmy Justynie Święty-Ersetic. Doskonałą formę na HMŚ przygotowała jednak Stephenie McPherson, która w sezonie była wyraźnie wolniejsza od Polki. To Jamajka wyjedzie z Belgradu z brązem. Świetny występ ozdobiła rekordem kraju 50.79.
Polka finiszowała 4 z czasem 51.40. To kolejne, po Sopocie i Birmingham, czwarte miejsce w jej startach na HMŚ. W Belgradzie nie była tak szybka jak 2 tygodnie temu podczas mistrzostw Polski. W Toruniu Raciborzanka potrafiła kręcić 51.27 w eliminacjach i 51.04 dzień później w finale.
Mistrzynią świata została Bahamka, Miller-Uibo (50.31), prowadząc od startu do mety. Srebro trafiło do Femke Bol (50.57). Holenderka wyglądała dużo lepiej, niż we wczorajszym półfinale, który zakończył się bolesnym upadkiem.
Na wysokim poziomie stał finał 400 m mężczyzn. Wygrał, z rekordem HMŚ, reprezentant Trynidadu i Tobago, Jareem Richards (45.00). Drugie miejsce zajął Amerykanin Trevor Bassit (45.05). Podium uzupełnił Carl Bengtstrom (45.33 – rekord Szwecji).
Tysięczne sekundy rozdają karty w Belgradzie. Po wczorajszym finale pań, gdzie 2 tysięczne zadecydowały o braku medalu dla Ewy Swobody, dziś, w finale mężczyzn, obserwowaliśmy powtórkę z rozrywki.
Jacobs i Coleman wpadli na metę łeb w łeb. Długo czekaliśmy na oficjalne wyniki. Wreszcie przy obu dżentelmenach ukazało się doskonałe 6.41. 3 tysięczne sekundy zdecydowały, że halowym mistrzem świata został Marcell Jacobs. Włoch, po zaskakującym zdobyciu złota w Tokio potwierdza, że jest na tronie światowego sprintu nieprzypadkowo. Coleman nie obronił tytułu z Birmingham. Gdzie dwóch się biło tam trzeci nie skorzystał. Brązowy medal zdobył Marvin Bracy , którego życiowe 6.44 nie wystarczyło, żeby „pogodzić” największych faworytów.
W Belgradzie zabrakło obrońcy tytułu mistrza świata na 800 m, Adama Kszczota. Pod jego nieobecność najlepszym taktykiem globu okazał się Mariano Garcia. Bieg długo rozprowadzał Marco Arop. Kanadyjczyka poskładało jednak na ostatniej setce na tyle mocno, że został wyprzedzony przez wszystkich.
Najlepszą pozycję na finiszu wypracował sobie Garcia. Biegnący przy krawężniku Hiszpan musiał uważać na atakującego po zewnętrznej, Noaha Kibeta. Odparł jednak młodego Kenijczyka i z czasem 1:46.20 został halowym mistrzem świata. Srebrny Kibet (1:46.35) nadal ma 17 lat. W zeszłym roku zdobył brązowy medal juniorskich MŚ w Nairobi. W finale ścigał się wówczas m.in. z naszym Kacprem Lewalskim.
Trzeci w Belgradzie był Amerykanin Bryce Hoppel (1:46.51), atakujący skutecznie z odległych pozycji. Garcia, swoim zwyczajem, zaprezentował po biegu zwycięską cieszynkę-motorynkę. Trzeba przyznać, że dawno nie mieliśmy tak pociesznego biegacza.
– Przed tymi mistrzostwami naprawdę czułem, że mogę powalczyć o złoty medal – powiedział zaraz po złotym biegu. – Po prostu starałem się trzymać z grupą i na ostatnim okrążeniu próbowałem zaatakować. Powiedziałem sobie, że mam biec na maksa – aż umrę. Byłem skupiony i gotowy, żeby zostawić dziś na bieżni wszystko, co mam. Przesyłam pozdrowienia do mojej wioski – leży koło Murcji – a zwłaszcza do mojego taty, bo dzisiaj jest dzień ojca w Hiszpanii. Teraz będę miał 10 dni prawdziwego relaksu, bez treningu, a potem z powrotem ruszam z robotą – zakończył.
Nie udał się bieg eliminacyjny Angelice Cichockiej. Polka pobiegła w ostatniej, trzeciej serii. Żeby zagwarantować sobie miejsce w finale należało znaleźć się w top 2. Polka osłabła na ostatniej setce, kończąc dopiero na 5 pozycji. Wynik 2:02.01 był za słaby, żeby zapewnić awans z czasem (q). Wygrała Habitam Alemu w 2:01.12. Pierwsza seria padła łupem Natoyi Goule (2:01.65), druga Ajee Wilson (2:03.42).
Coś złego dzieje się w brytyjskim obozie. Wczoraj z eliminacji 800 m zrezygnował Elliot Giles, dziś kontuzję zgłosiła Keely Hodgkinson. Tym samym damskie 800 m straciło wielką faworytkę do złota.
W eliminacjach 1500 metrów długo na informację o awansie czekał Michał Rozmys. Polak finiszował na 4 miejscu w 1 przedbiegu (z czasem 3:38.61). Automatyczną promocję do finału dawało miejsce w top 2. Trzymaliśmy kciuki, żeby następne serie były wolniejsze, co dawałoby awans z czasem. Tak się stało. Polak awansował do finału jako tzw. lucky loser.
Z dobrej strony pokazali się faworyci. Rekordzista świata, Jakob Ingebrigtsen (3:38.42) i broniący złota z Birmingham, Samuel Tefera (3:37.05), nie mieli problemów z zabezpieczeniem sobie miejscówek w finale. Pewnie wyglądał też Abel Kipsang (3:37.67), który w ostatniej serii wygrał z faworytem Oceanii, Oliverem Hoare (3:38.43).
Dłuższej wypowiedzi po eliminacjach udzielił Jakob Ingebrigtsen.
– Zawsze staram się oszczędzać jak najwięcej energii w przedbiegach, pozostając w tyle i reagując. Wszystko rozegra się jutro. Nie mogę chować się za takimi rzeczami jak rekordy świata i tytuły olimpijskie. Przez całe życie miałem wysoki poziom pewności siebie i to się nie zmienia. Oczywiście bicie rekordów i zdobywanie tytułów wzmacnia, ale ciągle muszę się ścigać i potwierdzać. To ekscytujące dokonywać rzeczy, które wcześniej były poza zasięgiem. Myślę, że od zawsze to był mój cel. Już wtedy, gdy miałem 14 lat i pokonywałem najlepszych biegaczy w Norwegii. Nic się nie zmieniło. Nadal jestem młody i jestem tu najlepszym biegaczem, ale muszę być skupiony i dać z siebie wszystko. Jeśli nie, zostanę pokonany. To może być mój pierwszy tytuł mistrza świata i jest to dla mnie wielka sprawa. Fajnie jest zdobywać tytuły więcej niż raz, ale pierwszy raz jest zawsze wyjątkowy. Życie nie zmieniło się tak bardzo od Tokio. Wcześniej tylko mówiłem o byciu najlepszym, teraz mam dowód w postaci olimpijskiego złota. Ale prawdę mówiąc, przez całe życie czułem się jak mistrz olimpijski – zakończył z rozbrajającą szczerością.
Dzisiejsza sesja przedpołudniowa nie była udana dla polskich sprinterów. Cała trójka odpadła z rywalizacji na poziomie eliminacji. Jako pierwsza z mistrzostwami pożegnała się Klaudia Wojtunik. Polka zajęła odległe 5 miejsce w swoim biegu eliminacyjnym 60 m ppł z czasem 8.21. Tym bardziej szkoda, że 23-latka przyjechała do Belgradu z doskonałym rekordem sezonu 8.07.
Mistrzynią świata na wysokich płotkach została Cyrana Samba-Mayela z rekordem Francji 7.78. Druga była Devynne Charlton z rekordem Bahamów 7.81. Podium uzupełniła Gabriele Cunningham (7.87). Z zawodami na etapie eliminacji sensacyjnie pożegnała się liderka światowych list (7.75), Danielle Williams. Jamajka tak zahaczyła nogą zakroczną o płotek, że złamała listwę. Dobiegła do mety, ale z słabym 8.23.
W eliminacjach 60 m, zawiódł Adrian Brzeziński. Do 30 metra było dobrze, jednak później się usztywnił i ostatecznie przeciął kreskę w 6.69, zajmując 5 pozycję. Szczęścia w blokach zabrakło Przemysławowi Słowikowskiemu. System wychwycił falstart Polaka, informując o reakcji 0.088, przy dopuszczalnym 0.100.
Jutro ostatni dzień mistrzostw. W finale 1500 metrów pobiegnie Michał Rozmys. Na wysokich płotkach o miejsce w finałowej rozgrywce powalczą: Jakub Szymański i Damian Czykier. Do gry wejdą też sztafety, który w sesji przedpołudniowej sprawdzą się w eliminacjach.