Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Miasto Enschede położone na wschodzie Królestwa Niderlandów było świadkiem NN Mission Marathon. Największa i najbardziej wpływowa agencja sportowa na świecie Global Sports Communication, która stworzyła NN Running Team, przy okazji organizacji maratonu dla swoich zawodników dała szansę walki o minima olimpijskie wielu zawodnikom. Wśród tej grupy była trójka Polaków: Marcin Chabowski, Yared Shegumo i Adam Nowicki. Mieli oni szansę wystartować u boku Rekordzisty Świata i Mistrza Olimpijskiego Eliuda Kipchoge.
Organizacja NN Mission Marathon, który na początku miał odbyć się 11 kwietnia w Hamburgu, napotkała kilka tygodni wcześniej sprzeciw lokalnych, niemieckich władz. Wtedy, w bardzo krótkim czasie, Global Sports zdołało przenieść imprezę na lotnisko w holenderskim Enschede. Pomogło w tym na pewno to, że agencja sportowa jak i główny sponsor czyli Nationale-Nederlanden to firmy holenderskie. Samo Enschede to miasto, które wielokrotnie organizowało maratony na wysokim poziomie. Warto wspomnieć o tym, że biegu w 1991 roku zwyciężyła Polka Czesława Mentlewicz, jej sukces w 1998 powtórzyła Wioletta Kryza, a w 1994 roku wśród mężczyzn wygrał Piotr Pobłocki.
Stojąc na starcie zawodniczki i zawodnicy mieli wręcz idealne warunki na osiągnięcie dobrych rezultatów. Temperatura wynosząca cztery stopnie, delikatny wiatr 2 m/s. Sama płyta holenderskiego lotniska była w idealnym stanie. To lotnisko innej klasy niż te w Sienie, gdzie tydzień wcześniej również odbywała się walka o olimpijskie przepustki i zawodnikom zdarzało się biec po błocie i kępkach trawy wystającej między płytami.
Kilka kilometrów po starcie uformowały się cztery męskie grupy zawodników. Pierwsza z nich oczywiście z Kenijczykiem Kipchoge (2:01:39 WR) czy Jonathanem Korirem (2:05:54) i jeszcze czterech innych zawodników NN. Tu warto zaznaczyć, że lista startowa maratonu mocno uszczupliła się po zamieszaniu i zmianie terminu i miejsca biegu. Tak naprawdę żaden z zawodników nie mógł nawet równać swojej życiówki z rekordem świata Kipchoge. Drugi na liście Felix Chemonges mógł się pochwalić wynikiem 2:05:12 co nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia w obecnych czasach.
Druga grupa stanowiła większą grupę biegaczy NN Running Team. W tym m.in. Japończyk Jo Fukuda (2:09:52). Fukuda zasłynął tym, że w grudniu atakując rekord Japonii zakończył bieg w 2:10 i na swoich mediach społecznościowych wręcz przepraszał sponsorów za zawód i ten fatalny, wg niego, czas. Nie wiem czy to ta ambicja miała decydujące znaczenie, ale chwile później zasilił najsłynniejszą biegową drużynę na świecie.
W trzeciej grupie podążali m.in. Holendrzy Michel Butter 2:09:58, Roy Hoornweg (debiut) oraz… Frank Futselaar (2:11:30). Ten sam Frank tydzień wcześniej biegł w maratonie w Sienie i zszedł z trasy z powodu urazu około 30 kilometra gdy międzyczas pokazywał prognozowany wynik w okolicach 2:10. Holendrzy mieli swoją grupę na wynik w okolicach 2:09. Było to podyktowane tym, że w tym kraju już pięciu biegaczy ma wynik 2:11:30 lub szybszy i o olimpijskiej kwalifikacji zadecyduje kolejność na krajowych listach, a 2:11:30 już w niczym nie wystarczy.
Zupełnie inna sytuacja jest w Polsce. Nasi maratończycy skupiają się na razie na osiągnięciu minimum. Stąd cała trójka polskich reprezentantów biegła w czwartej grupie, która z zegarmistrzowską precyzją minęła piąty i dziesiąty kilometr biegu w czasie zwiastującym 2:11:04 na mecie.
Za mężczyznami biegły dwie grupy kobiet. Różnica między nimi nie była wielka. W pierwszej biegła m.in. Kenijka Gladys Chesir oraz Niemka Kathatrina Steinrück. Ta druga zaskoczyła wszystkich biegnąc w długich leginsach, koszulce z długim rękawem i chuście na szyi. Wyglądała jak na rozbieganiu, a nie jak ktoś walczący o bilet do Sapporo. Czas pierwszej grupy kobiet wskazywał na wynik 2:26:14 na mecie. Druga grupa kobiet m.in. z Czeszką Marcelą Joglovą biegła na wynik 2:28:35 dający spory zapas do minimum kobiecego wynoszącego 2:29:30.
Półmetek rywalizacji Kipchoge minął w 61:43. Razem z nim podążał już tylko Korir oraz zając Philemon Kacheran. Pytanie brzmiało jak długo Korir utrzyma narzucone tempo. Czołówka zaczęła bardzo nierówno co mogło mieć duży wypływ na samopoczucie zawodników jednak mimo to Kipchoge zdawał się bardzo zrelaksowany i w pełni kontrolujący sytuację.
W połowie dystansu trójka Polaków dalej biegła równo w grupie. Chabowski, Nowicki i Shegumo podążali na czas 2:10:58. Bardzo dobrze wyglądało to, że zarówno Chabowski jak i Nowicki trzymali się samych pleców pacemakerów i znajdowali się w czubie grupy.
Czołówka kobiet minęła półmaraton na prognozowany wynik 2:25:58. Rywalizacja pań zapowiadała się bardziej emocjonująco. Poza wspominanymi Steinrück i Chesir w pierwszej grupie biegła druga Niemka Laura Hottenrott i Szwedka Hanna Lindholm.
Na około 33. kilometrze do pracy wziął się Eliud Kipchoge samotnie nadając tempo po chwilowym zwolnieniu. Wcześniejszy kilometr zawodnicy pokonali w 3:03 co było zdecydowanie za wolne dla rekordzisty świata, który postanowił samotnie kontynuować bieg i w ciągu kilku chwil urwał się Korirowi biegnąc w okolicach 2:55-57 min/km.
Wśród kobiet w podobnym czasie, jednak około 5-6 kilometrów dalej od mety, nastąpiło wyraźne zmniejszenie liderującej grupy. Wraz z dwoma zającami zostały już tylko obie Niemki natomiast Kenijka musiała przeżywać ogromny kryzys, bo wyraźnie było widać jak biegnie coraz wolniej.
Na siedem kilometrów do mety wszyscy Polacy biegli na wynik dający całkiem spory zapas na mecie. Chabowski na 2:10:48, Nowicki 2:10:49, Shegumo 2:10:52. Na tym samym etapie Katherina Steinrück została sama z pacemakerami i zmierzała na wynik 2:25:50.
Po 2:04:30 było już jasne kto zwyciężył w męskiej klasyfikacji. W dużym komforcie, z uśmiechem na twarzy i rozluźniony wbiegł na metę Eliud Kipchoge. Jednak w tym czasie dla Polskich kibiców było ważniejsze coś innego. Na kilka kilometrów do mety znacznie przyspieszył Nowicki i Chabowski, którzy mieli na ostatnim międzyczasie minutową przewagę nad minimum!
Na ostatniej prostej Marcin Chabowski i Adam Nowicki wreszcie, w pięknym stylu doganiali słabnących rywali. Na ostatnich metrach obaj wbiegali na metę w podniesionymi rękami i wpadając sobie w ramiona za linią mety. Marcin Chabowski uzyskał wynik 2:10:17 a Adam Nowicki 2:10:21! Były to najlepsze wyniki Polaków od 2017 roku gdy Henryk Szost we Frankfurcie uzyskał wynik 2:10:09. . Na ostatnim etapie biegu osłabł Yared Shegumo dobiegając w 2:11:50. h
Pierwsza trójka mężczyzn to:
1. | Kipchoge, Eliud (KEN) | 02:04:30 |
2. | Korir, Jonathan (KEN) | 02:06:40 |
3. | Kifle, Goitom (ERI) | 02:08:07 |
Marcin Chabowski był 10. a Adam Nowicki 11. i byli pierwszymi zawodnikami spoza Afryki.
Wśród kobiet niezagrożona, z minimum olimpijskim wygrała Steinrück. Druga, po bardzo dobrej drugiej połówce była Portugalka Sara Moreira. Trzecia na mecie była Niemka, która długo biegła w dalszej grupie Rabea Schöneborn.
1. | Steinrück, Katharina (GER) | 02:25:59 |
2. | Moreira, Sara (POR | 02:26:42 |
3. | Schöneborn, Rabea (GER) | 02:27:03 |