Redakcja Bieganie.pl
Jak biega się naszym podczas Halowych Mistrzostw Europy? Relacjonujemy i analizujemy wydarzenia z Glasgow, gdzie o medale walczą polscy lekkoatleci.
Wyniki HME można znaleźć na stronie European Athletics
TRZECI DZIEŃ MISTRZOSTW – 3.03.2019 r.
Ostatni dzień mistrzostw w Glasgow przyniósł
kibicom lekkiej atletyki w Polsce mnóstwo emocji. Były zaskakujące
zwroty akcji, szachy na 1500 metrów, płotkarz w sztafecie i złote medale
aniołków. Ale po kolei.
Już w pierwszej, biegowej konkurencji sesji
wieczornej byliśmy świadkami niespodzianki. W doskonale obsadzonym biegu
na 60 metrów przez płotki zwyciężył Cypryjczyk Milan Trajkovic. Pokonał takie gwiazdy
jak Ortega, Pozzi, czy Martinot–Lagarde. Rzecz sama w sobie wielka, ale
trzeba jeszcze dodać, że Trajkovic dostał niewdzięczny, pierwszy tor.
Reprezentant Cypru nie jest zawodnikiem anonimowym. Zaliczył nawet finał igrzysk w Rio de Janeiro, ale medal z Glasgow jest pierwszym
wywalczonym na międzynarodowej imprezie. Może dlatego długo leżał na
bieżni nie mogąc wyjść ze zdziwienia, a później przewrócił się chcąc jak
najszybciej dotrzeć na trybuny do swoich najwierniejszych kibiców. W
biegu półfinałowym odpadł, z nienadzwyczajnym czasem (7.77), Damian
Czykier, który jednak 9,5 godziny później został jednym z bohaterów
naszej reprezentacji…
Najlepsi w finale 60 m ppł. mężczyzn
1. Milan Trajkovic CYP 7.60
2. Pascal Martinot–Lagarde FRA 7.61
3. Aurel Manga FRA 7.63
4. Orlando Ortega ESP 7.64
5. Konstadinos Douvalidis GRE 7.65 (SB)
6. Andy Pozzi GBR 7.68
W
półfinale 60 m sześćdziesiątki przez płotki pań odpadła niespełna
21-letnia Klaudia Siciarz (dzisiaj tylko 7.14). Wielka szkoda, że jej
forma nie była tą sprzed dwóch tygodni, kiedy na mistrzostwach Polski w
Toruniu dwukrotnie uzyskiwała wyniki dające dziś miejsce na podium HME.
Finał
w Glasgow był zaś przedstawieniem jednej aktorki. Brązowa medalistka
ubiegłorocznych halowych mistrzostw świata Holenderka Nadine Visser
wygrała z przewagą aż jednej dziesiątej sekundy nad drugą zawodniczką. A
tą drugą okazała się obrończyni tytułu, znacznie bardziej doświadczona,
Cindy Roleder z Niemiec. Podium uzupełniła złota medalistka z Berlina z
otwartego stadionu Białorusinka Elvira Herman.
Najlepsze w finale 60 m ppł. kobiet
1. Nadine Visser NED 7.87 (EL)
2. Cindy Roleder GER 7.97
3. Elvira Herman BLR 8.00
4. Reetta Hurske FIN 8.02
5. Greta Kerekes HUN 8.03
6. Nooralotta Neziri FIN 8.09
Osiemsetka
mężczyzn była o tyle ciekawa, że po raz pierwszy od 8 lat nie było w
stawce pewniaka. Tymi, dla których w ostatnich sezonach najwyższy
stopień podium był zarezerwowany, są oczywiście Polacy. Trzy trumfy
Kszczota i jeden Lewandowskiego to absolutna dominacja drugiej dekady
XXI wieku.
W Glasgow pierwsze 300 metrów „pociągnął” faworyt ekspertów Szwed Kramer,
później na chwilę inicjatywę przejął Duńczyk Bube, a na ostatnim kole na
prowadzenie wyszedł Alvaro de Arriba. I tego prowadzenia nie
oddał już do linii mety. Ostatni raz na najwyższym stopniu podium w
biegu na 800 m HME Hiszpan stał 23 lata temu w Sztokholmie. Roberto
Parra zostawił wówczas za swoimi plecami m.in. brązowego medalistę
tamtych zawodów Wojciecha Kałdowskiego.
Najlepsi w finale 800 m mężczyzn
1. Alvaro de Arriba ESP 1:46.83
2. Jamie Webb GBR 1:47.13 (PB)
3. Mark English IRL 1:47.39
4. Mariano Garcia ESP 1:47.58 (PB)
5. Andreas Bube DNK 1:47.67
6. Amel Tuka BIH 1:47.91
Nietypowy
przebieg miała rywalizacja pań w biegu po medale na 800 metrów. Od
początku prowadzenie objęła Shelayna Oskan–Clarke. Jak zaczęła… tak
skończyła. Pozycji liderki nie oddała ani na chwilę, odparła wszelkie
ataki na finiszu i mogła cieszyć się z poprawy o jedno miejsce
największego osiągnięcia w karierze (wcześniej zdobyła medal w
Belgradzie).
Najlepsze w finale 800 m kobiet
1. Shelayna Oskan–Clarke GBR 2:02.58
2. Renelle Lamote FRA 2:03:00
3. Olha Lyakhova UKR 2:03.24
4. Renee Eykens BEL 2:03.32
5. Mari Smith GBR 2:03.45
6. Esther Guerrero ESP 2:04.07
Jedna
z najbardziej interesujących nas konkurencji, 1500 m mężczyzn, miała
dwóch zdecydowanych faworytów: Marcina Lewandowskiego oraz Jakoba
Ingebrigtsena. Ten drugi dokonywał cudów w Emirates Arenie, bijąc rekord
Europy juniorów na 3000 m w eliminacjach, wreszcie wygrywając finał tej
konkurencji. W tygodniach poprzedzających HME znakomicie prezentował się na 1500 m, nie dając szans na finiszu samemu halowemu rekordziście
świata Etiopczykowi Teferze. Może dlatego postanowił wbiec do historii jako
podwójny mistrz Europy w hali.
W Glasgow od pierwszych metrów „Lewy”
kontrolował jednak sytuację. Pilnował młodszego o 13 lat Ingebrigtsena,
który zresztą nie kwapił się do objęcia prowadzenia. 800 m zawodnicy
minęli w 2:06, 1000 m w nieco ponad 2:35 i dopiero na 400 m przed metą
zaczęła się decydująca rozgrywka. Najpierw przyspieszył Norweg.
Lewandowski nie dał się ponieść emocjom, wytrzymał niemal do sygnału
dzwonka oznaczającego ostatnie okrążenie i wtedy ruszył. Emanował wręcz
pewnością siebie i przekonaniem o słuszności przyjętej taktyki. Młody
Ingebrigtsen trzymał się jednak do ostatniej prostej niemal przyklejony
do pleców Polaka. Jeżeli sądził, że finiszowe metry będą należały do
niego, to grubo się pomylił. Lewy włączył turbodoładowanie i dosłownie
zmielił marzenia nieco butnego Skandynawa o drugim złocie mistrzostw.
Dojrzałość, instynkt, zmysł taktyczny i ogromna wola zwycięstwa. To
właśnie profil mistrza Marcina Lewandowskiego, który w Glasgow piastował prestiżową funkcję kapitana reprezentacji.
– Zawsze walczę sercem, jednak teraz myślę o mojej rodzinie. Mijają już trzy tygodnie, odkąd byłem ostatni raz w domu. To poświęcenie, ale było warto! – powiedział w wywiadzie dla european-athetics.org Marcin.
Najlepsi w finale 1500 m mężczyzn
1. Marcin Lewandowski POL 3:42.85
2. Jakob Ingebrigtsen NOR 3:43.23
3. Jesus Gomez ESP 3:44.39
4. Filip Sasinek CZE 3:45.27
5. Simon Denissel FRA 3:45.50
6. Marius Probst GER 3:45.76
Niemal
od razu po męskim finale „półtoraka” do decydującej rozgrywki na tym
dystansie przystąpiły panie. O medalu Sofii Ennaoui mówiło się głośno i
odważnie. Ten złoty właściwie zarezerwowała sobie Laura Muir, która swoją
gigantyczną moc uwolniła już w finale 3000 m (nawiasem mówiąc pokonując
drugą połowę tej „trójki” w czasie 4 minut i 5 sekund!).
Nasza
zawodniczka próbowała nawiązać z nią walkę, ale na przedłużonym,
ponadczterystumetrowym finiszu Muir była po prostu nieosiągalna.
Wydawało się, że próba pogoni za Brytyjką będzie kosztowała Sofię zbyt
dużo i srebro, które komentatorzy wieszali jej na szyi, przestało być
takie pewne. Po 250-metrowym odpierania ataku Irlandki Ciary Mageean,
Polka dała się wyprzedzić i spadła na trzecią pozycję. Zmęczenie i
deprymujący fakt spadku oczko niżej, mimo ciężko wypracowanej pozycji,
mogłyby łatwo osłabić morale innej zawodniczki. Ale nie bojowej Sofii,
która jeszcze raz podjęła walkę i na ostatniej prostej wyprzedziła
Mageean zostając kolejny raz w karierze wicemistrzynią Europy!
Najlepsze w finale 1500 m kobiet
1. Laura Muir GBR 4:05.92
2. Sofia Ennaoui POL 4:09.30
3. Ciara Mageean IRL 4:09.43
4. Katsiaryna Karneyenka BLR 4:11.59
5. Daryia Barysevich BLR 4:11.92
6. Simona Vrzalova CZE 4:12.16
Na koniec mistrzostw tradycyjnie przyszła pora na emocjonujące zmagania reprezentacji w biegach rozstawnych. Finał
sztafety 4 x 400 m mężczyzn nie mógł być dla nas powtórką z Belgradu,
gdzie zostaliśmy mistrzami Europy, ani tym bardziej z Birmingham, gdzie
pobiliśmy rekord świata. Ze składu na godziny przed wylotem do Glasgow
wypadł Jakub Krzewina, a w eliminacjach biegu indywidualnego urazu
doznał Karol Zalewski. W obliczu braku powołania zawodnika rezerwowego
selekcjonerzy reprezentacji postawili na… płotkarza Damiana Czykiera.
Dołaczył on do Dariusza Kowaluka, Rafała Omelki oraz Tymoteusza Zimnego.
Przypomnijmy, że Czykier
przed południem odpadł z dalszej rywalizacji po swoim nienajlepszym
półfinale 60 m przez płotki. W przeszłości startował w sztafetach
klubowych 4 x 400 m na otwartym stadionie, a jego indywidualna
„życiówka” to 47.72. Mimo wszystko jego obecność w składzie sztafety
reprezentacyjnej była sporym zaskoczeniem, gdyż zazwyczaj w biegach
rozstawnych stawia się w takich sytuacjach na średniodystansowców.
Polacy
walczyli bardzo ambitnie i choć wystarczyło to do czwartego miejsca,
kibicom zapadnie w pamięć między innymi dobry bieg na trzecim odcinku
niespełna 21-letniego Zimnego oraz zażarta walka o brąz Czykiera, który
doskonale blokował rywali przez około 360 metrów i wykonał płotkarski
rzut na taśmę okupiony upadkiem. Najszybszy międzyczas w naszej
sztafecie zanotował biegnący na trzeciej zmianie najbardziej
doświadczony Rafał Omelko (46.51).
Bieg wygrali ostatecznie Belgowie
(czyli trzej bracia Borlee plus Julien Watrin), a do wygranej w tym roku
„wystarczył” im wynik powyżej 3 minut i 6 sekund. Na drugiej pozycji z
rekordem kraju znaleźli się Hiszpanie, a medal na ostatniej prostej
wyrwali nam Francuzi.
Najlepsze sztafety 4 x 400 m mężczyzn
1. Belgia 3.06.27
2. Hiszpania 3:06.32 (NR)
3. Francja 3:07.71
4. Polska 3:08.40
5. Wielka Brytania 3:08.48
6. Włochy 3:09.48
fot. Aleksandra Szmigiel/Running Creatives
Kobieca
odsłona sztafety 4 x 400 metrów była dla nas dużo szczęśliwsza. Aniołki
Matusińskiego również walczyły o obronę tytułu mistrzowskiego z 2017
roku. I miały wiele do udowodnienia po tym, jak w eliminacjach
indywidualnej 400-metrówki odpadła Iga Baumgart-Witan, a ostatnie
miejsce w finale zajęła Justyna Święty-Ersetic.
Sztafetę Polek
rozpoczynała Anna Kiełbasińska, która idealnie wymierzyła zbieg z
drugiego wirażu i wyprowadziła nasz zespół na prowadzenie.
Biało-Czerwone nie oddały go aż do końca! Przewagę zbudowała Iga, która
pokonała swój odcinek w 51.41. Lekko kontuzjowana Małgorzata
Hołub-Kowalik na trzeciej zmianie nie pozwoliła zbliżyć się do nas
Brytyjkom i biegnącym nieco dalej Włoszkom. Na ostatnich 400 metrach
wyścig spokojnie kontrolowała Justyna, która zasługuje na dodatkowe brawa,
gdyż jeszcze kilka tygodni temu w ogóle nie planowała przyjazdu na HME.
Trener
Aleksander Matusiński podziękował w wywiadzie dla TVP Sport wszystkim
trenerom klubowym mistrzyń. Przyznał, że tuż przed finałem
wygłosił naszym sprinterkom motywacyjną mowę, by nie zlekceważyły
rywalek. Śmiał się, że czasem trzeba nad „aniołkami” zapanować i
zmobilizować je do walki.
Najlepsze sztafety 4 x 400 m kobiet
1. Polska 3:28.77
2. Wielka Brytania 3:29.55
3. Włochy 3:31.90
4. Francja 3:32.12
5. Belgia 3:32.46 (NR)
6. Szwajcaria 3:33.72
Halowe
Mistrzostwa Europy 2019 zakończyły się pięknie dla naszej
reprezentacji. Polska na ostatniej prostej wywalczyła w Glasgow
zwycięstwo w klasyfikacji medalowej, zdobywając w sumie 7 krążków, w tym
5 złotych (Michała Haratyka w kuli, Pawła Wojciechowskiego w tyczce,
Ewy Swobody na 100 m, Marcina Lewandowskiego na 1500 m oraz żeńskiej
sztafety 4 x 400 m) i dwa srebrne (Piotra Liska w skoku o tyczce oraz
Sofii Ennaoui na 1500 m). Mamy nadzieję, że w sezonie letnim nasi
biegacze będą błyszczeć również w konfrontacji z czołówką światową.
DRUGI DZIEŃ MISTRZOSTW – 2.03.2019 r.
2.03 SESJA WIECZORNA
Ewa Swoboda została najszybszą sprinterką Europy. Polka pokazała klasę zwyciężając z rywalkami i presją dosłownie kilka minut po zdobyciu przez Pawła Wojciechowskiego i Piotra Liska złotego oraz srebrnego medalu w skoku o tyczce.
Ewa startowała w sobotę rewelacyjnie i z biegu na bieg szybciej. W południe pokazała siłę w eliminacjach (7.14). W półfinale (7.11) zdeklasowała między innymi współliderkę tabel europejskich Szwajcarkę Mujingę Kambundji. Jednak medal nie przyszedł do Swobody sam. Do decydującego biegu mistrzostw awansowały też groźne i doświadczone Asha Philip (7.19) oraz Dafne Schippers (7.22).
Finał należał również do naszej sprinterki. Wyszła z bloków z najsłabszą reakcją startową, jednak już po 20 metrach była na prowadzeniu. Tym razem musiała widzieć kątem oka napierające rywalki, ale świetnie poradziła sobie z tego rodzaju presją. Wpadła na metę z widoczną przewagą. Pięć setnych sekundy wolniejsza była na kresce Schippers, trzecie miejsce przypadło, złotej medalistce z Belgradu, Brytyjce Philip.
fot. Aleksandra Szmigiel/Running Creatives
Po biegu Swoboda, która dotychczas świetnie radziła sobie z emocjami, długo nie mogła powstrzymać płaczu. W wywiadzie dla TVP podopieczna Iwony Krupy wspomniała o dominującej roli psychiki w jej sukcesie.
– Gdzie byłam dwa lata temu, rok temu?! Jestem teraz tutaj, gdzie mam być, nie jestem w obłokach, jak kiedyś – mówiła wzruszona. Dodała też, że trzy razy szła na rozgrzewkę w pełnym skupieniu i potrafiła mimo wszystko wyłączyć się „totalnie" z otaczającego ją szumu.
Najlepsze w finale 60 m kobiet
1. Ewa Swoboda POL 7.09
2. Dafne Schippers NED 7.14 (SB)
3. Asha Philip GBR 7.15
4. Kristal Awuah GBR 7.15 (PB)
5. Mujinga Kambundji SUI 7.16
6. Maja Mihalinec SLO 7.21 (PB)
Wyścig na 60 m kobiet nie był jedynym finałem drugiego dnia HME z udziałem Polek. Wcześniej startowały specjalistki od dwóch okrążeń. Niestety po zakończeniu finału 400 m pań nie poprawiła się sytuacja Polski w klasyfikacji medalowej.
Po świetnym sezonie letnim i wyśmienitym otwarciu sezonu halowego nasze 400-metrówki wydawały się pewnymi kandydatkami do medali HME. Tymczasem w Glasgow zostały nam już tylko nadzieje sztafetowe. W pierwszym biegu mistrzostw z presją faworytki nie poradziła sobie niestety Iga Baumgart-Witan. W dzisiejszym finale ostatnie miejsce zajęła mistrzyni z Berlina Justyna Święty-Ersetic.
Bieg piekielnie mocno rozpoczęła Lea Sprunger (24.52 pierwsze 200 metrów). Swoje prowadzenie dowiozła do mety wskakując jednocześnie na pierwsze miejsc tabel światowych. Justyna, która pokonała pierwsze 100 metrów nieco zbyt spokojnie, musiała przepuścić 5 rywalek przy zejściu do wirażu. Niestety strat nie udało się jej już odrobić. Wicemistrzynią Europy została dość niespodziewanie Cynthia Bolingo Mbongo z nowym rekordem Belgii. Brązowy medal wywalczyła na ostatnich metrach znana nam ze startów w Polsce Holenderka Lisanne de Witte.
Najlepsze w finale 400 m kobiet
1. Lea Sprunger SUI 51.61 (WL)
2. Cynthia Bolingo Mbongo BEL 51.62 (PB)
3. Lisanne de Witte NED 52.34 (PB)
4. Agne Serksniene LTU 52.40
5. Raphaela Boaheng Lukudo ITA 52.48 (PB)
6. Justyna Święty-Ersetic POL 52.64
fot. Aleksandra Szmigiel/Running Creatives
W sobotę Polskę reprezentował w Emirates Arena jeszcze Remigiusz Olszewski. Wystąpił na początku sesji wieczornej, w półfinale męskiej 60-tki. Biegnąc na środkowym torze wydawał się spóźnić start, jednak mocny rzut na taśmę pozwolił mu wywalczyć 4 miejsce w tej serii. Wynik 6.72, dużo słabszy od rekordu sezonu, pozbawił go jednak szans na wejście do finału z małym „q" (dla 2 najszybszych zawodników z miejsc 3-4 w swoich biegach).
W wolnym finale 60 metrów mężczyzn, ku rozczarowaniu gospodarzy, Brytyjczycy znaleźli się poza podium. Mistrzem został niespodziewanie Słowak Jan Volko, który o włos pokonał Jamajczyka w stroju Turcji Emrego Zafera Barnesa oraz kolejnego czarnego konia finału Holendra Jorisa van Gogola.
Najlepsi w finale 60 m mężczyzn
1. Jan Volko SVK 6.60
2. Emre Zafer Barnes TUR 6.61
3. Joris van Gogol NED 6.62
4. Richard Kilty GBR 6.66
5. Konstadinos Zikos GRE 6.67
6. Amaury Golitin FRA 6.67
Karsten Warholm po fantastycznym biegu wyrównał 31-letni rekord Europy w hali (osiągnięty przez reprezentanta NRD Thomasa Shoenlebe). Norweski lider tabel zdecydowanie wygrał finał 400 metrów w Szkocji. Na drugim miejscu, z nową oficjalną życiówką i rekordem Hiszpanii znalazł się Oscar Husillos, który w wywiadzie dla european-athletics.org przyznał, jak trudno było mu się pozbierać po zeszłorocznej dyskwalifikacji i po, niesprawiedliwym jego zdaniem, odebraniu mu mistrzostwa świata. W Glasgow rekord swojego kraju poprawił też trzeci na mecie Holender Tony van Diepen.
Najlepsi w finale 400 m mężczyzn
1. Karsten Warholm NOR 45.05 (=ER)
2. Oscar Husillos ESP 45.66 (NR)
3. Tony van Diepen NED 46.13 (NR)
4. Luka Janezic SLO 46.15
5. Fabrisio Saidy FRA 46.80
6. Lucas Bua ESP 46.92
Bardzo ciekawy okazał się finał biegu na 3000 m mężczyzn. Wyglądał trochę jak mecze międzypaństwowe sprzed lat. Startowało w nim 3 Brytyjczyków, 3 Niemców, 3 Francuzów i 3 Skandynawów (Norwegowie i Szwed). Zespołowo najlepiej rozegrali bieg bracia Ingebrigtsenowie. Przez większość dystansu Henrik i Jakob byli na prowadzeniu i mimo wolnego tempa nie pozwalali dać sobie zmiany skutecznie blokując rywali. Udało się to na chwilę Francuzowi Yoannowi Kowalowi, ale na cztery koła do końca stawkę rozciągali już Ingebrigtsenowie. Pierwszy zryw wykonał Henrik, a ostatnie okrążenie było solowym popisem 19-letniego Jakoba. Bez grymasu zmęczenia wykonał krok do ustrzelenia dubletu w Glasgow i został mistrzem Europy po raz pierwszy. Przy ogłuszającym dopingu publiczności walkę o srebro wygrał Brytyjczyk Chris O’Hare. Najstarszemu z Ingebrigtsenów nie pomógł rzut szczupakiem na linię fotokomórki – przegrał drugie miejsce podium o 3 tysięczne sekundy.
W wywiadzie za linią mety Ingebrigtsen junior opowiadał dziennikarzom o wolnym tempie biegu, walce na łokcie i tym, że Norwegom udało się ułożyć finał pod swoje dyktando.
– Myślę, że rywale czuli do nas respekt i oddali nam pole. Mogliśmy ten wyścig rozegrać po naszemu. Jest już 16 minut po mojej porze spania, ale to był świetny dzień – żartował utalentowany Jakob, który w niedzielę walczyć będzie o złoto na 1500 metrów.
Najlepsi w finale 3000 m mężczyzn
1. Jakob Ingebrigtsen NOR 7:56.15
2. Chris O’Hare GBR 7:57.19
3. Henrik Borkja Ingebrigtsen NOR 7:57.19
4. Djilali Bedrani FRA 7:58.40
5. Jonas Leanderson SWE 7:59.16
6. Amos Bartelsmeyer GER 7:59.62
Biegowe konkurencje w sobotę uzupełniły półfinały 800 metrów kobiet i mężczyzn. Nie mieliśmy w nich, w przeciwieństwie do ostatnich lat, swoich reprezentantów.
W pełnym dramaturgii półfinale kobiet wyeliminowana została broniąca tytułu Szwajcarka Selina Buchel. Zaimponowała za to najszybsza w swojej serii Francuzka Renelle Lamote. Trzeba przyznać, że poziom wynikowy 800-tki pań nie jest w tym roku imponujący. Raczej nie ma też szans, by w niedzielnym finale którakolwiek z zawodniczek pokonała granicę 2 minut. Oczywiście zwycięzców nikt nie będzie sądził…
W drugiej serii półfinałowej mężczyzn na tym samym dystansie upadł Guy Learmonth (Wielka Brytania), uniemożliwiając walkę innemu kandydatowi do medalu Markowi Englishowi (Irlandia). W tej sytuacji w niedzielnym finale największe szanse na podium będą mieli według nas wicemistrz Europy z Berlina Szwed Andreas Kramer, powracający do wielkiego ścigania na 800 m Bośniak Amel Tuka oraz Hiszpan Alvaro de Arriba.
2.03 SESJA PORANNA
W sobotę Emirates Arena stała się areną sprinterów. Z prostej wewnątrz owalnej bieżni zdjęto zeskok do skoku wzwyż i planszę do pchnięcia kulą. W sesji porannej zobaczyliśmy w akcji uczestników rywalizacji na najkrótszych dystansach.
W pierwszej rundzie sprintu na 60 m dobrze poradził sobie Remigiusz Olszewski. Biegnący na 7. torze Polak zajął drugie miejsce w swojej serii (6.72), a wygrał ją dosyć zdecydowanie jeden z faworytów do medalu Słowak Jan Volko (6.69). W przedbiegach najlepsze wrażenie zrobił reprezentujący Turcję Emre Zafer Barnes (6.69), który po mocnych 40 metrach praktycznie dotruchtał do fotokomórki. Najszybszy w tej fazie rywalizacji był jednak Grek Konstadinos Zikos (6.66).
Kobieca sześćdziesiątka zaczęła się bardzo dobrze dla Ewy Swobody. Polka, która w tym roku przegrała tylko jedne zawody, była zdecydowanie najszybszą zawodniczką pierwszej rundy (7.14). 22-letnia zawodniczka pozostała skoncentrowana od falstartu na sąsiadującym torze Greczynki Spanoudaki-Hatzirigi, przez start właściwy, aż do linii mety.
W rozmowie z TVP Sport Swoboda przyznała, że nie spodziewała się aż tak szybkiego biegu, bo ranek na hali w Glasgow rozpoczęła od… ataku alergii. Podkreśliła też, że w porównaniu do przeszłości, skupia się teraz tylko na własnych celach.
W tej fazie mistrzostw dobre przygotowanie potwierdziły jeszcze: mistrzyni z Belgradu Asha Philip, kolejna Brytyjka Rachel Miller oraz Holenderka Dafne Schippers (wyniki między 7.23 a 7.24). Wieczorne półfinały i finał 60-tki kobiet na pewno będą jednak szybsze.
W biegach płotkarskich mieliśmy pięćdziesięcioprocentową skuteczność.
Męskie płotki przyniosły awans do półfinału Damianowi Czykierowi, co prawda nie z premiowanego w serii miejsca 1-3, ale "z czasem" (7.82). Zawodnik, który, jak sam przyznaje, lubi rozkręcać się na imprezach mistrzowskich, będzie miał jednak chyba problem, by zrobić w Glasgow coś więcej. Sezon halowy poprzedzała kontuzja, która, jak się wydaje, nie pozwoliła na zbudowanie optymalnej formy na HME.
Z dalszej walki odpadł drugi z naszych reprezentantów Dominik Bochenek (7.92). W pierwszej rundzie 60 m przez płotki najszybsi byli, zgodnie z oczekiwaniami, Hiszpan Orlando Ortega (7.61), Brytyjczyk Andy Pozzi i Francuzi Pascal Martinot-Lagarde oraz Aurel Manga (po 7.64).
Eliminacje kobiecych 60 m przez płotki to drugie miejsce w pierwszej serii i duże Q przy nazwisku Klaudii Siciarz. Wysoka, lekko drobiąca pomiędzy płotkami Polka, konfrontowała się w swoim biegu ze świetnie dysponowaną ubiegłoroczną mistrzynią Europy na 100 m ppł Białorusinką Elvirą Herman. Siciarz awansowała do dalszej fazy i jest jedną z kilku faworytek do medalu, tym bardziej, że na starcie w tej konkurencji nie stanęła liderka tabel w Europie Pamela Dutkiewicz z Niemiec.
Eliminacje nie były szczęśliwe dla drugiej z naszych reprezentantek – Karoliny Kołeczek, która w ostatniej serii miała świetny start, ale w połowie dystansu zahaczyla płotek i wybiła się kompletnie z rytmu. Ostatecznie, przewracając kolejne płotki dotarła honorowo do mety z czasem 8.37. Zwyciężczyni jej biegu, Nadine Visser jako jedyna w tej fazie rywalizacji "złamała" granicę 8 sekund (7.99).
PIERWSZY DZIEŃ MISTRZOSTW – 1.03.2019 R.
1.03 SESJA WIECZORNA
Piątek przyniósł polskim lekkoatletom złoty medal Michała Haratyka w pchnięciu kulą. Biegacze mieli w programie tylko jeden finał – 3000 metrów kobiet, który okazał się hitem pierwszego dnia mistrzostw.
Wcześniej przeżywaliśmy huśtawkę nastrojów. Do finału żeńskiego 1500 m awansowała Sofia Ennaoui. Brązowa medalistka poprzednich HME zajęła drugie miejsce w najwolniejszej serii z czasem 4:16.78. Kontrolowała przebieg rywalizacji na końcu stawki, by na ostatnich 400 m pewnie finiszować na pozycji premiowanej awansem. Trzeba jednocześnie przyznać, że świetnie w tej serii zaprezentowała się pierwsza na mecie Serbka Amela Terzic. Pierwszy z trzech biegów eliminacyjnych wygrała Laura Muir, która podobnie jak Jakob Ingebrigtsen miała w bliskiej perspektywie ściganie na 3000 m. Z tym, że w odróżnieniu od Norwega, jej „trójka” była już rozgrywką finałową.
Nie powiodło się naszym w biegu na 800 m. Liczyliśmy, że w Glasgow uda się Michałowi Rozmysowi lub Mateuszowi Borkowskiemu nawiązać do wyczynów Kszczota czy Lewandowskiego. Czwarty i piąty zawodnik berlińskich mistrzostw Europy odpadli jednak w swoich seriach eliminacyjnych.
Niespełna 24-letni Michał Rozmys walczył bardzo ambitnie. Z ostatniego wirażu wyszedł jeszcze na miejscu premiowanym awansem. Jednak na krótkiej finiszowej prostej dał się zepchnąć na 4. pozycję. Po fakcie wydaje się, że miałby zdecydowanie większe szanse na awans w biegu na 1500 m. Tempo wyścigów eliminacyjnych było tam stosunkowo wolne, niezły rekord życiowy (3:38.53) plus możliwości szybkościowe stanowią bardzo solidne podstawy do wyższego notowania Michała w dłuższym z biegów średnich. Gdybanie w sporcie jest jednak bezzasadne, a przygotowania do określonego dystansu trwają sporo… Dwa lata młodszy od kolegi Mateusz Borkowski zajął 3. miejsce w swojej serii i choć był bliżej drugiej rundy, niestety również znalazł się za burtą HME. Biegi na 800 metrów okazały się dość wolne. Najszybszy czas nieformalnego ćwierćfinału 800-tki miał Amel Tuka – 1.47.95.
fot. Aleksandra Szmigiel/Running Creatives
Z awansu do finału 400 m kobiet cieszyła się tylko Justyna Święty-Ersetic. Podwójna mistrzyni Europy z Berlina zajęła z czasem 52.85 drugie miejsce w swoim biegu eliminacyjnym. Zdecydowanie poniżej oczekiwań wypadła niestety Iga Baumgart-Witan. Uzyskane 53.83, mimo omijania potykających się na ostatniej prostej rywalek, znacznie odbiega od poziomu, do którego ostatnimi czasy zdążyła nas przyzwyczaić. Sama bardzo krytycznie odniosła się do swojego startu.
W rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim dla TVP Baumgart-Witan stwierdziła, że nie zniosła presji liderki tabel. Zaczęła od przeprosin pod adresem trenerki (czyli swojej mamy) oraz kibiców.
– Bardzo nie chciałam zawieść siebie i wszystkich. I chyba zrobiłam samospełniającą się, złą przepowiednię. Bo cały czas myślałam o tym "A co będzie, jak dam ciała?". I go dałam…
Sprinterka szczerze przyznała, że zejście do wirażu na czwartej pozycji sprawiło, że zwątpiła w swoje możliwości. To był jeden z najtrudniejszych wywiadów Igi, ale naszym zdaniem mistrzyni Polski pokazała, jak przegrywać z klasą. Jesteśmy pewni, że na tych mistrzostwach stać ją na pokazanie pełni swoich możliwości i że w przypadku pozytywnej decyzji trenerów wesprze narodową sztafetę 4×400 m w biegu po złoto, jak to zrobiła w Belgradzie dwa lata temu.
fot. Aleksandra Szmigiel/Running Creatives
W pierwszym z wieczornych półfinałów na 400 m mężczyzn na starcie nie pojawił się Karol Zalewski. Uraz stopy po porannej kolizji wykluczył go z indywidualnej walki w HME. Niepokoi dodatkowo w kontekście niedzielnego startu naszych mistrzów Europy i świata w długiej sztafecie. Jest ich tylko czterech, w tym jeden ze świeżym urazem, a nie mamy etatowego czterystumetrowca w rezerwie. Przypomnijmy, że do Szkocji w ostatniej chwili nie poleciał kontuzjowany Jakub Krzewina, a w jego miejsce nie powołano zmiennika.
Do finału na dystansie dwóch okrążeń awansowali za to pewnie zwycięzcy swoich serii – Hiszpan Oscar Husillos (niedoszły ubiegłoroczny mistrz świata z hali, którego pozbawiono tytułu w kontrowersyjnych okolicznościach) oraz niesamowicie mocny Karsten Warholm. Norweg jako jedyny pobiegł w piątek poniżej 46 sekund. Ostatnim wynikiem dającym prawo startu w sobotniej walce o medale było zaś 47.07 Francuza Fabrisia Saidy’ego.
Finał 3000 m kobiet miał być wisienką na torcie pierwszego dnia mistrzostw. Faktycznie, warto było czekać do godziny 22.40 polskiego czasu. Faworytka gospodarzy Laura Muir, po szybkich eliminacjach na 1500 m, odpoczywała tylko 2 i pół godziny przed "trójką". W tej sytuacji inna pretendentka do złota – Konstanze Klosterhalfen (ze swoim doskonałym 8:32.47 osiągniętym dwa tygodnie temu) miała ułatwione zadanie.
Liderka tabel światowych pozostawała jednak na drugim miejscu, najpierw za Muir, potem za inną Brytyjką Melissą Courtney. Dopiero po około 1,5 km "dała zmianę" i od razu rozciągnęła zwartą dotychczas, 8-osobową grupę liderek. Wkrótce na plecach zaczęła jej biec Muir i gdy zawodniczki mijały drugi kilometr (międzyczas 5:48.92) wiadomo już było, że tylko Niemka i Szkotka zostały w walce o złoto. Dużo szczuplejsza i wyższa Klosterhalfen bezskutecznie próbowała uzyskać przewagę nad rywalką. Muir wyczekała do ostatnich 200 metrów i niemal równo z dźwiękiem dzwonka przypuściła piorunujący atak. Na mecie 8:30.61, nowy rekord mistrzostw, ostatnie 200 metrów w 28.32. Dziękujemy, my nie mamy pytań.
Pojedynków niemiecko-brytyjskich było w tym biegu więcej. Niesiona drugą falą dopingu walkę o brązowy medal z Aliną Reh wygrała Melissa Courtney.
Najlepsze w finale 3000 m kobiet:
1. Laura Muir GBR 8:30.61 (CR)
2. Konstanze Klosterhalfen GER 8:34.06
3. Melissa Courtney GBR 8:38.22 (PB)
4. Alina Reh GER 8:39.45 (PB)
5. Karoline Bjerkeli Grovdal NOR 8:52.12
6. Maureen Koster NED 8:56.22
1.03 SESJA PORANNA
W Glasgow rozpoczęły się 35. Halowe Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce. Warto przypomnieć, że jednym z konkurentów największego miasta Szkocji w walce o organizację imprezy był Toruń. Brytyjczycy muszą mieć silne lobby we władzach Europejskiej Federacji Lekkiej Atletyki, bo „Emirates Arena” w porównaniu do „Toruń Areny” wygląda trochę jak hala rozgrzewkowa. Pierwszy rzut oka na wymagający profil bieżni pozwala wnioskować, że rywalizacja w biegach okólnych nie będzie należała do komfortowych.
Nie jest nadzwyczajnie odkrywczym, że bieganie w hali jest znacznie trudniejsze niż na stadionie. Najlepszym tego dowodem była pierwsza runda biegu na 400 m. „Czterysetka” sama w sobie jest dystansem niezwykle trudnym. Z fizjologicznego punktu widzenia, być może najtrudniejszym spośród wszystkich dystansów, jakie lekkoatletyka ma w swojej ofercie. Dodając do tego halową ciasnotę i gigantyczną prędkość, 400m wydaje się dystansem wręcz niebezpiecznym. W hali zawodnik pozbawiony jest komfortu posiadania własnego toru na całym dystansie, co wymusza na nim wzmożoną kontrolę przebiegu zdarzeń.
O tym, że dwustumetrowe okrążenie w Emirates Arena nie będzie sprzyjało zawodnikom startującym w biegach średnich i przedłużonym sprincie wiadomo było już od kilku tygodni. O konstrukcji okrążenia w Glasgow wypowiedziała się dyplomatycznie na łamach portalu PZLA Iga Baumgart Witan. Będąca filarem polskiej sztafety 4x400m zawodniczka stwierdziła, że arena HME nie daje perspektyw aż tak szybkiego biegania jak Toruń Arena. Hala w Glasgow ma długie proste i ostre łuki co naturalnie wybija zawodników z rytmu. Zwłaszcza we wspomnianej konkurencji 400m.
Rywalizacja mężczyzn w dwóch pierwszych seriach przebiegała bez większych zgrzytów. Jednak w trzeciej, w której mieliśmy jedynego reprezentanta Polski Karola Zalewskiego, działy się rzeczy dramatyczne. Od razu po pierwszym okrążeniu potknął się młody, dwudziestoletni Irlandczyk Cillin Greene. Utrzymał jednak równowagę, po czym po chwili stracił ją bezpowrotnie. Niezależnie od własnych poczynań tuż za łukiem przewrócił się bowiem o leżącego na bieżni Czecha Jana Tesara. Ten ostatni chwilę wcześniej wywrócił się… zahaczając kolcami o stopy naszego Karola Zalewskiego. Wspomniane ostre łuki i tłok na wirażu zaburzyły ocenę bezpiecznej odległości między zawodnikami. Zalewski wybity z rytmu odruchowo obejrzał się za siebie, starając się równocześnie odrobić stratę do prowadzącej dwójki – Hiszpana Lucasa Bua i Holendra Tony van Diepena. O ile finisz Hiszpana nie wzbudził wątpliwości, o tyle van Diepen zdawał się zabiegać Zalewskiemu drogę. Przyglądając się ostatnim 30 metrom trudno logicznie wytłumaczyć zmianę toru z drugiego na trzeci, po którym biegł Polak. Ostatecznie Karol minął metę na trzeciej pozycji awansując do półfinału czasem. Nienadzwyczajnym, bo 47.45 Karol Zalewski biega pewnie tyłem, wybudzony nocą i na boso, ale biorąc pod uwagę okoliczności uzyskania nie powinniśmy narzekać.
Na marginesie – walka równa czy też nie, pomiędzy Zalewskim, a van Diepenem, była rywalizacją zawodników z zupełnie skrajnych biegunów. Polak jest przedłużonym sprinterem z bardzo dobrym rekordem życiowym na 100 m (10.25). Holender równolegle biega 400 i 800m (odpowiednio 46.43 i 1:48.03 na otwartym stadionie).
Najlepszy wynik eliminacji 46.88 uzyskał mistrz Europy U-23 z Bydgoszczy 2017, Luka Janezic. Jeden z faworytów, doskonały płotkarz Karsten Warholm, błysnął pewnym zwycięstwem w ostatniej serii i rozjaśnioną, skrojoną na okoliczność mistrzostw Europy grzywką.
Zupełnie gładko przez pierwszą fazę rywalizacji przebrnęły koleżanki po fachu Karola Zalewskiego. Iga Baumgart Witan (53.17) wygrała drugi bieg eliminacyjny, a Justyna Święty Ersetic (52.64) triumfowała w serii czwartej. Poziom kwalifikacji okazał się mocny. Aż 10 zawodniczek zeszło poniżej bariery 53 sekund. Najlepszy wynik uzyskała mistrzyni Europy w biegu na 400m przez płotki z Berlina, Lea Sprunger.
W konkurencjach wytrzymałościowych mieliśmy jednego reprezentanta, obrońcę tytułu w biegu na 1500 m, Marcina Lewandowskiego. Kapitan naszej reprezentacji kontrolował sytuację z tyłu stawki. Spacerowe tempo liderów mijających osiemsetny metr w 2:09 zwiastowało istny „kocioł” w końcowej fazie rywalizacji. Tak faktycznie było. Nasz mistrz radzi sobie jednak w każdej sytuacji i również tym razem bez problemu wygrał swoją serię w 3:47.49.
Największe zainteresowanie wśród średniodystansowców budzi jednak najmłodszy z braci Ingebrigtsenów, Jakob. Walkę o medale zadeklarował na dwóch dystansach – 1500 i 3000m. Pamiętamy, że w przeszłości zdarzali się tacy mistrzowie – choćby 12 lat temu Lidia Chojecka. W przypadku Ingebrigtsena sytuacja była o tyle skomplikowana, że eliminacje na wspomnianych dystansach dzieliło zaledwie półtorej godziny. Radość z pewnego zwycięstwa na 1500 m w 3:42.00 zachwiała jednak dyskwalifikacja „środkowego” z braci – Filipa, który tuż po wejściu w wiraż swojej serii postawił stopę poza wewnętrzny krawężnik.
Jakieś 80 minut po zwycięstwie w drugiej serii "półtoraka" Jakob stał już na linii startu dystansu 3000 metrów. Obawy o to, czy od 162 dni pełnoletni Norweg wytrzyma drugi bieg eliminacyjny w tak niewielkim odstępie czasu, rozwiane zostały, gdy przejął inicjatywę na finiszowych metrach. Kontrolując tempo, rozglądając się na boki, zwyciężył w czasie rekordu życiowego i halowego rekordu Europy juniorów – 7:51.20! W drugiej serii triumfował Brytyjczyk Chris o’Hare, 0.41 setnych sekundy przed… najstarszym Ingebrigtsenem, Henrikiem.
Poczynania najmłodszego Ingebrigtsena są szczególnie interesujące dla polskich kibiców ze względu na fakt, że finał biegu na 1500m rozegrany zostanie w niedzielny wieczór. Norweg będzie miał zatem „w nogach” finał „trójki” dobę wcześniej oraz dwa dzisiejsze biegi eliminacyjne. I niech sobie Jakob Ingebrigtsen będzie mocny… Tego właśnie życzy sobie Marcin Lewandowski. W dzisiejszym wywiadzie dla TVP Sport powiedział, że prawdziwie napędza go rywalizacja z możliwie najmocniejszą stawką zawodników.