Po dobrym starcie na 600 m i świetnej 400-tce Joanna Jóźwik pierwszy raz zmierzyła się w tym sezonie z dystansem 800 m. Wynik 2:01.20 w biegu mieszanym z mężczyznami uzyskany 5 lipca na stadionie warszawskiej AWF robi wrażenie, biorąc pod uwagę odmrażany z wolna sezon i perypetie zdrowotne z ostatnich lat piątej zawodniczki igrzysk w Rio. O biegu i planach na dalszą część roku rozmawiałem z samą zawodniczką oraz jej trenerem Jakubem Ogonowskim.
Joanna Jóźwik w zeszłym roku nie zachwycała. Mimo srebra mistrzostw Polski i kilku błysków formy rok 2019 był naszpikowany przerwami chorobowymi i mniej udanymi startami. Dość powiedzieć, że piąta zawodniczka igrzysk olimpijskich i rekordzistka Polski na 800 m w hali startowała na MP w Radomiu z półpaścem, a cały sezon kończyła wynikiem 2:02.60, ponad pięć sekund wolniejszym od rekordu życiowego. Dodatkowo pojawiły się perypetie ze szkoleniem centralnym, w tym warunki postawione przez PZLA dotyczące współpracy z innym szkoleniowcem, czy też potwierdzania swojej formy. Ostatecznie reprezentantka AZS AWF Katowice postanowiła iść własną drogą wraz ze swoim trenerem Jakubem Ogonowskim.
Po częściowym odmrożeniu sportu JJ powraca jednak z długiej podróży. O ile wygrana na 600 m 20 czerwca podczas mityngu w Chorzowie nie powala z nóg, o tyle już 400-tka pokonana w 53.38 tydzień temu robi wrażenie. Kolejny występ na kameralnym mityngu na warszawskiej AWF odbył się już na koronnym dystansie Joanny – 800 m.
Co ciekawe, jej bieg w ramach Warszawskiej Ligi Lekkoatletycznej odbył się w konwencji mieszanej. Jóźwik startowała z 8 toru w wyścigu mężczyzn i po 100 metrach próbowała złapać kontakt z prowadzącą grupą. Nie do końca się to powiodło (pierwsze 200 w 27.8) i po 400 metrach (około 58.0) trzecia ośmiusetmetrówka polskich tabel historycznych nadal biegła praktycznie sama. Tym bardziej robi wrażenie, że w upalnych warunkach i przy mocnym wietrze dotarła do 600-tnego metra w czasie zbliżonym do swojego osiągnięcia ze Stadionu Śląskiego (1:28.0). Ostatnie 200 metrów było najwolniejsze (około 33.2), mimo wszystko udało się wtedy Jóźwik pościgać z kilkoma słabnącymi rywalami. Po przekroczeniu mety długo dochodziła do siebie, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy.
– Zmęczyłam się okrutnie. Strasznie „przedarłam gardło”… Wydawało mi się, że 600 metrów pobiegłam wolniej, więc to dla mnie małe zaskoczenie. Miałam kryzys właściwie w połowie biegu. Nie biegło mi się dobrze, było duszno, też nie do końca udało mi się przytrzymać chłopaków. Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że ich obecność mi nie pomagała – biegli przede mną i miałam świadomość, że mam ich gonić – relacjonowała niegdysiejsza reprezentantka AZS AWF Warszawa, która stadion przy Marymonckiej zna jak własną kieszeń. – Mimo że nie można robić minimów na igrzyska olimpijskie (decyzją World Athletics okres uzyskiwania kwalifikacji zawieszono do 1 grudnia b.r. przyp. red.), ten okres jest dla mnie bardzo ważny. Muszę się na nowo nauczyć biegać, jak ta klasyczna, rasowa Jóźwik. By na ostatnich 100 metrach nie było ze mną szans. Cieszę się więc, jeśli biegi znoszę dobrze psychicznie.
Zawodniczka po raz kolejny wspomniała o ścisłej współpracy z psychologiem prof. Janem Blecharzem i tym, jak wiele mu zawdzięcza.
– To osoba urodzona do pracy ze sportowcami. Jest dla wielu z nas mentorem. Wszystko to, co przekazuje, trafia do zawodnika – komplementowała Blecharza Jóźwik. – Nie wiem, czy wiesz, ale pierwszy sprawdzian w tym sezonie miałam nieudany. To było 1000 m w Ciechanowie i zeszłam po 700-tce. Uświadomiłam sobie wtedy, że nie jestem gotowa, by wrócić na bieżnię. Stąd nasza współpraca z profesorem, by na nowo wzbudzić w sobie pozytywne emocje związane z bieganiem, a nie tylko chcieć pobiec jakiś konkretny wynik. Dodatkowo przekonałam się, jak ogromnie działa na zawodnika ułożone życie osobiste… – zakończyła liderka europejskich letnich tabel (stan na 5.07.2020 r.).
Po biegu zagadnąłem trenera Jakuba Ogonowskiego o wrażenia z występu podopiecznej. Podał mi jej międzyczasy i wytłumaczył, że niedzielna rywalizacja z juniorkami nie miałaby sensu, stąd decyzja o ściganiu się z mężczyznami.
– Ostatecznie walczyła przez większość czasu sama, ale ogólnie to był udany bieg, tym bardziej, że na 800 metrów trudno jest uzyskać dobry wynik w pierwszym starcie w sezonie. Były wietrzne warunki, myślę, że przy innych warunkach i wyrównanej stawce można jeszcze było urwać sekundę, półtorej. Ta forma się rozwija, ale tego nie zobaczymy, bo będziemy się zaraz chować – mówił mi Ogonowski, który zastanawia się jeszcze, dokąd pojedzie na zgrupowanie w obliczu zajętych miejsc w COS Zakopane. – Szybkie 400 metrów w zeszłym tygodniu to raczej nie efekt jakiegoś specjalnego treningu szybkościowego, ale treningu wytrzymałości i właśnie tej wzrastającej formy. Już u poprzedniego trenera (Andrzeja Wołkowyckiego – przyp. red.) Asia zawsze dobrze czuła się na 800 metrów, tylko gdy szybko biegała na 400. Można powiedzieć, że jest sprinterką…
Ogonowski przywiózł na warszawskie zawody również Karola Zalewskiego. Jeden z najbardziej wszechstronnych sprinterów w historii polskiej LA od paru sezonów skupia się na 400-tce. Na stadionie AWF miał jednak pobiec treningowo 200 metrów (PB 20.26), bo jak przyznał szkoleniowiec jego przygotowania były w tym roku mocno zmienione ze względu na pandemię i liczne ograniczenia. Finalnie Karol zwyciężył w zawodach z wynikiem 21.21.
Pisząc coś o sobie zwykle popada w przesadę. Medalista mistrzostw Polski w biegach długich, specjalizujący się przez lata w biegu na 3000 m z przeszkodami, obecnie próbuje swoich sił w biegach ulicznych i ultra. Absolwent MISH oraz WDiNP UW, dziennikarz piszący, spiker, trener biegaczy i współtwórca Tatra Running.