Redakcja Bieganie.pl
.
Marek Tronina
(Dyrektor)
Marek, to już Twój siódmy maraton w roli dyrektora. Co przez te kilka lat się zmieniło?
Chyba wszystko. Zaczynaliśmy na trasie, która wiodła po 11 pętlach – głównie w parku, z garstką – 300 – maratończyków, budżetem około 30 tysięcy złotych i niemal zerowym doświadczeniem w organizacji. Teraz jest trasa wiodąca w samym centrum miasta, 3 tysiącami (na tyle się przygotowujemy) zawodników, naprawdę dużym jak na polskie warunki budżetem i kilkuosobowym biurem, które działa przez cały rok. Ale żeby do tego dojść, trzeba było się sporo wycierpieć – ile, wiemy tylko my sami. Z perspektywy tych kilku lat to nie wiem, czy miałbym odwagę podjąć się raz jeszcze takiego wyzwania.
Mówisz, że macie duży budżet. W jaki sposób przekłada się to na zwykłych zawodników?
Choćby w taki, że możemy realizować wiele akcji, których nie robią inni. Najlepszy przykład – Mistrz Kibicowania. 30 szkół z całej Polski na trasie maratonu nie bierze się znikąd – my za to płacimy kilkadziesiąt tysięcy złotych. Wydajemy książkę na jubileusz – a za darmo się to nie dzieje. Dodatki do Dziennika czy Przeglądu Sportowego – kolejne kilkadziesiąt tysięcy. Oczywiście kosztuje też odpowiedni poziom sportowy, ale bez tego nie udałoby się na przykład doprowadzić do realizowanej na żywo transmisji telewizyjnej w Nsporcie. Piękna trasa – a jakże, koszty. Biegacze pamiętają jeszcze maratony do Powsina i z powrotem. My za projekt i wdrożenie zmiany organizacji ruchu płacimy, a taka trasa jak obecna jest o wiele droższa w realizacji niż prosta za miasto i z powrotem. I tak dalej, i tak dalej. Jasne, że dla wielu uczestników czytelnym przełożeniem byłoby zniesienie wpisowego – bo to odczuwa każdy bezpośrednio. Ale tak się nie da – to po prostu niemoralne. Jeśli chce się w czymś uczestniczyć i korzystać z efektów czyjejś pracy, to pewne koszty być muszą. A 60 złotych wpisowego to nie jest koszt wygórowany.
Wspomniałeś o czołówce biegu. W jaki sposób udaje wam się nakłonić do startu najlepszych polskich zawodników? W Warszawie startuje niemal cała czołówka – brakuje tylko olimpijczyków.
Zaskoczę wszystkich jeśli powiem, że nie pieniądze mają tu pierwszorzędne znaczenie. Tyle, że to prawda – my nie płacimy jakichś niesamowitych sum, bo aż tyle kasy to nie mamy. Ale liczy się coś innego – atmosfera i profesjonalna obsługa, jaką mają startujący w Warszawie zawodnicy. 5 lat temu mało kto chciał z nami rozmawiać, a teraz to zawodnicy sami do mnie dzwonią i pytają o możliwość startu. Bo wiedzą, że nie tylko trasa jest szybka, ale że i mają tu stworzone doskonałe warunki do startu od strony logistycznej. W tym roku na jednym z biegów podszedł do mnie doskonały polski zawodnik i powiedział: "Marek, współpraca z Tobą jest przyjemnością." I to chyba odpowiada na zadane pytanie.
A cudzoziemcy? Skąd ich bierzecie?
Różnie. Część to efekt wypracowanych już przez lata kontaktów z menedżerami, część to indywidualne umowy z samymi zawodnikami. Ale i cudzoziemcy coraz częściej piszą do nas. Przykład – w tym roku pobiegnie najlepsza obecnie zawodniczka z RPA, która chce zrobić kwalifikację na przyszłoroczne mistrzostwa świata. Miała do wyboru start w Berlinie, Kolonii i Warszawie. Wybrała Warszawę, bo przekonałem ją do tego, że tu będzie miała indywidualną opiekę, a w Berlinie byłaby tylko jedną z zawodniczek drugiego planu. I za bieg w Warszawie nie dostaje ani grosza startowego! I tak to działa.
To jaki będzie ten jubileuszowy maraton?
Niepowtarzalny. Bo wynikający z 30 lat tradycji, 7 lat naszych doświadczeń i całego roku szczegółowych przygotowań. Prawdę mówiąc, to sam żałuję, że nie będę mógł w nim wystartować.
Łukasz Nitwiński
To prawda. W kraju, gdzie najpierw jest piłka nożna i potem długo długo nic, a lekkoatletyka pojawia się głównie przy okazji igrzysk czy mistrzostw, to duże osiągnięcie. Ale z drugiej strony Maraton Warszawski to coś znacznie więcej niż sport i może w tym jest klucz. Proszę zwrócić uwagę, że jest to właściwie jedyne wydarzenie, które z taką mocą paraliżuje połowę stolicy Polski – przez te kilka godzin miasto jest nasze. Na ulice w jednej sekundzie wybiegają tysiące sportowców i amatorów biegania z całego świata, kibicują im rodziny i przyjaciele, wśród zawodników jest mnóstwo znanych osób, poza tym nasz bieg oferuje niebanalną oprawą artystyczną rozciągniętą właściwe wzdłuż całej 42 kilometrowej trasy. Mamy jeszcze akcje szkolną, sztafetę Ekiden, różne pokazy, warsztaty i wiele innych atrakcji dla każdego. Maraton Warszawski to po prostu wielkie wydarzenie dla Warszawy i jej mieszkańców, fenomen społeczny, kulturowy i sportowy. Naprawdę warto pokazać to w telewizji.
Drugim medialnym wydarzeniem jest tegoroczna współpraca z Polskim Radiem Trójką. Czy na tym polu również osiągnęliście takie rezultaty?
To zależy. Pomysłem na naszą współpracę był dwutygodniowy cykl audycji, podczas którego jeden z dziennikarzy – w tej roli biegowy laik Paweł Homa – podejmuje wyzwanie przebiegnięcia 30. Flora Maratonu Warszawskiego. Wiem, że Paweł wciąż trenuje i traktuje sprawę serio – co wyjdzie, zobaczymy na mecie. Naszym celem zaś jako Fundacji nie było jak największe nagłośnienie naszej imprezy – jasne, to dla nas ważne, chcemy aby ludzie wiedzieli czym jest Maraton Warszawski, znali jego historię – ale tak naprawdę cel był inny, że tak powiem – bardziej szczytny. Chcieliśmy pokazać ludziom, czym jest bieganie; jak wiele satysfakcji może przynieść, ile zwykłej frajdy i jak doskonałym pomysłem na życie może być, ot takie niepozorne hobby, jakim jest bieganie. Chcemy aby ludzie w Polsce w końcu dostrzegli w tej prostej aktywności jej wielki potencjał, ruszyli do parków, na chodniki i zaczęli biegać. Przybliżyliśmy się do tego celu i w tym sensie nasza współpraca z Trójką była sukcesem, no ale wciąż sporo roboty przed nami. Proszę spojrzeć na Zachód – tam bieganie jest czymś oczywistym, naturalnym – jego status społeczny jest zdecydowanie wyższy.
Wojtek Nowicki
(International Relations)
Wojtku, jesteś odpowiedzialny za współpracę zagraniczną. Ilu zawodników zza granicy spodziewacie się w tym roku?
W zeszłym roku biegło u nas około 700 zawodników zza granicy. Ponieważ rozpoczęliśmy bliską współpracę z maratonami m. in. w Rzymie, Pradze i Bejrucie, więc w tym roku obcokrajowców będzie na pewno więcej! Dobrym prognostykiem jest fakt, że o akredytacje dziennikarskie wystąpiły magazyny biegowe na przykład z Niemiec i Szwecji. Spodziewamy się więc, że ilość „zagraniczniaków” będzie z każdym rokiem wzrastać!
Na jaką pomoc z Waszej strony mogą liczyć zawodnicy zza granicy?
W biurze zawodów oraz w punktach informacyjnych zawsze są osoby mówiące w różnych językach, więc tam zawodnicy zza granicy uzyskają odpowiedzi na wszelkie pytania. W tym roku organizujemy również punkty informacyjne na Dworcu Centralnym i na Lotnisku „Okęcie”, gdzie prócz informacji o samym Flora Maratonie Warszawskim biegacze uzyskają informacje o bazie noclegowej, komunikacji miejskiej oraz dostaną przewodniki turystyczne po Warszawie w wielu językach.
Staramy się pokazać, że Maraton jest w zasięgu ręki i każdy zdrowy człowiek może pokonać taki dystans, to tylko kwestia przygotowania i konsekwencji w działaniu. W tym roku w maju ruszył cykl 5 imprez biegowych o Puchar Maratonu. Trasa pierwszego biegu miała 5 km, potem co miesiąc zwiększaliśmy dystans o kolejne 5 km. Początkujący mogli spróbować swoich sił na krótkim odcinku i w ciągu miesiąca był czas na przygotowanie się do kolejnego, nieco dłuższego biegu. Sporo osób uczestniczyło we wszystkich dotychczasowych "Pucharach" i rywalizacja nadal trwa, bo właśnie przed nami ostatnia tegoroczna edycja, w której zawodnicy pokonają trasę 25 km w Lesie Kabackim w Powsinie. Kto dotrwa do końca, pewnie dołączy też do grona maratończyków, bo teraz wie lepiej, na co go stać, poza tym przez te kilka miesięcy wytworzyła się pewnego rodzaju więź, która zobowiązuje….
Przygotowujecie wystawę fotografii archiwalnych z pierwszych maratonów w Warszawie, czy 30 lat to duża różnica w bieganiu? Skąd wzięliście materiał na wystawę?
W tym roku w wielu działaniach mocno nawiązujemy do historii, między innymi tworzymy Archiwum Maratonu. Publikujemy na naszej stronie ciekawe wspomnienia oraz pamiątki od I Maratonu. Kontaktujemy się z biegaczami-weteranami, którzy chętnie udostępniają nam swoje medale, numery startowe i inne pamiątki związane ze startem w Maratonie w Warszawie. Udało się też zgromadzić sporo fotografii z tamtych lat, częściowo udostępniła nam Agencja Fotograficzna PAP, a część jest od fotografów prasowych Leszka Fidusiewicza i Jana Rozmarynowskiego. Zdjęcia te oddają realia i ducha tamtych czasów. Pierwsze maratony to początek lat 80, nie było takich profesjonalnych butów jak teraz – z amortyzacjami, żelami, wzmocnieniami. Ludzie biegali w czym się dało: pepegach, trampkach, sandałach, trampkokorkach, nawet na bosaka. Poza tym tzw. punkty odżywiania wyglądały nieco inaczej – ze względu na mały budżet oprócz wody gazowanej dostarczanej przez Wytwórnie Wód Syrena z Płońska biegacze mogli liczyć tylko na kibiców. Nagrody też były o wiele mniej wartościowe, chociaż ich wartość miała inny wymiar, bo dziś radziecki zegarek albo radiomagnetofon jest w zasięgu prawie każdego, wtedy były atrakcją.
Czy szykujecie coś nowego, szczególnego na ten Maraton? Jakieś pamiątki?
Pewnie, będzie mnóstwo niespodzianek. Wydajemy książkę, to historia 30 lat Maratonu w Warszawie w 30 wywiadach. Jest też coś, co nastąpi już całkiem niedługo. Do połowy września planujemy otworzyć nowy sklep internetowy.
Na początku nie będzie to mega store, ale będzie w nim kilka oryginalnych, naprawdę kultowych wzorów koszulek, modne czapki, różne fajne kubki…. będziemy się starali uzupełniać asortyment, ale zaczynamy od małych ilości więc zainteresowani powinni trzymać rękę na pulsie.
Magda Skrocka
(koordynator akcji społecznych)
A oprawa?
Do dopingu dzieci z całej Polski biegacze są już przyzwyczajeni, więc niby nie będzie to zaskoczeniem, ale gwarantuję, że warto będzie to przeżyć. 30 szkół, każda opiekuje się jednym rokiem z historii biegu, a wszystko to na trasie maratonu. To będzie podróż przez historię – dosłownie i w przenośni.
Poza tym kilkanaście zespołów muzycznych na trasie w tym – obowiązkowy po półmaratonie – chór w tunelu, tym razem wspierany przez tancerzy capoeiry. Będzie orkiestra policyjna, jazz, salsa, rueda i wiele innych. Zapewniam, że ostatnie 2 kilometry biegu – tunel i finisz – będą niezapomnianym przeżyciem. No i muzyczna scena na mecie z telebimem, na którym przez cały czas będzie można oglądać relację z trasy i z mety.
Właśnie jesteśmy w trakcie weekendowych szkoleń dla wolontariuszy i mamy nadzieję, że dzięki temu poziom obsługi zawodników jeszcze się podniesie.
W programie znalazłem też projekcję filmu. Co to takiego?
To specjalna niespodzianka dla biegaczy – w czasie pasta party o 19.30 w sobotę przed biegiem, w plenerowym kinie w miasteczku maratońskim, będzie można obejrzeć polski film fabularny „Wielki bieg”. Takie psychologiczne nastawienie się na wielkie bieganie w niedzielę.
Ala Tronina
(szef biura maratonu)
To ilu będzie w tym roku biegaczy?
Trzy tysiące plus oczywiście około tysiąca w ekidenie. I bardzo byśmy chcieli, żeby wszystko się już zaczęło. W każdym razie logistycznie jesteśmy przygotowani na każdą liczbę uczestników i jesteśmy już w tej chwili w fazie odliczania dni pozostałych do startu. Koszulki już są gotowe, medale od dawna czekają, numery startowe właśnie poszły na taśmę produkcyjną, nawet agrafki do przypięcia numerów już kupione.
Czekamy na wszystkich w biurze zawodów na ul. Dobrej 56/66 w piątek, 26 września od 12.00.