Finalista w biegu na 110m ppł podczas Igrzysk w Pekinie
Zwycięzca
w Plebiscycie czytelników portalu Bieganie.pl w dwóch kategoriach: dla
najlepszego Sprintera 2008 i dla Największej Nadziei
Łukasz Bezulski:
Mam 24 lata, studiuję matematykę na Politechnice Warszawskiej,
nie pochodzę z Warszawy, ale mieszkam tu od początku studiów i …
od tego momentu też biegam. Jestem redaktorem działu 'Sport’ portalu polibuda.info i jednocześnie przedstawicielem zacnej grupy
studentów, która od zawsze … dbała o zdrowie. Brałem udział w
akcji miesięcznika Bieganie 'Mój pierwszy maraton’ – w kolejnych
numerach pojawiały się opisy moich przygotowań do maratonu oraz relacja
ze startu. Biegam regularnie od 3 lat, uwielbiam wyzwania, a rywalizacja
z teamem 'Nike+ One’ może być bardzo ciekawa 😉 Pociąga mnie próbowanie
swoich sił w ciekawych akcjach – dlatego też w swoim studenckim portalu
stworzyłem cykl artykułów pt. 'Sporty mało znane’, w ramach nich
opisywałem swoje wrażenia z gry w np. curling czy squasha. Na koncie
mam trzy ukończone maratony i dużo więcej półmaratonów oraz biegów
na krótszych dystansach. Kiedy ukończyłem maraton, pomyślałem o
jeszcze dłuższych dystansach, a nawet spróbowania swoich sił w triathlonie.
Na razie pozostaje to jednak w sferze dalekich planów, chociażby ze
względu na to, ze… słabo pływam. W każdym razie na pewno kiedyś
tego spróbuję!
Piotr Budzyński:
Mam 29 lat.
Zawodowo jestem adiunktem na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie, z
wykształcenia doktor nauk matematycznych (doktorat obroniony w zasadzie
pomiędzy treningami w ubiegłym roku). Mieszkam w Krakowie. Moim
pierwszym biegiem był półmaraton rozgrywany w ramach Cracovia Maratonu.
Zacząłem trenować w sumie przypadkowo – mieszkałem przez ładnych parę
lat z gościem, który poważniej w młodości się zajmował bieganiem. Parę
razy zdarzyło mi się wyjść na rozbieganko z nim i od tego czasu
regularnie, niezależnie od pogody, samopoczucia i innych okoliczności
wychodzę na trening. Trochę, jak większość studentów, biegałem w
AZS-ie. W zasadzie jak nie mam zajęć ze studentami, a akurat są jakieś
zawody, to dalej startuję jako reprezentant uczelni – zaleta bycia
pracownikiem. Ma to swoje fajne strony, bo nie ma jak „zgrzać” swojego
studenta na przełajach, czy bieżni. Przygody z bieganiem na stadionem w
zasadzie zakończyłem w ubiegłym roku. Ciężko się łączy pracę
naukowo-dydaktyczną z treningiem specyficznym dla stadionu. Zacząłem
też biegać na swoich planach treningowych. W tym sezonie powalczę na
półmaratonie warszawskim, potem chyba czekamnie Cracovia
Maraton. No chyba, że akurat moja ukochana żona zdecyduje się akurat
podczas mojego startu urodzić Jaśka (nadzieja białych w biegach
długich:) ). Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze i zgodnie z planem, to
połamię życiówki dosyć poważnie. Moimi biegowymi idolami są Hicham El
Guerrouj i Kenenisa Bekele z oczywistych względów, ale też Bernard
Lagat (można jednak nieźle biegać, nawet jak się trochę lat ma),
legendarny Bronek Malinowski, no i Paweł Czapiewski (wielki szacunek –
jego akurat w akcji na żywo widziałem i wrażenie jest niezatarte).
Podoba mi się to co robią młodzi amerykanie. Fajnie też, że coraz
lepiej jest i u nas ze średnim dystansem. Ciekawe, że akurat podczas
plebiscytu biegania.pl głosowałem na Sylwię Ejdys i Artura Nogę –
miałem nosa!
Szymon Wojtyła:
Aktualnie jestem
studentem III roku Elektroniki i Telekomunikacji na Politechnice
Śląskiej, mam 22 lata, mieszkam w Gliwicach, jednak dość często wracam
w rodzinne strony do malowniczej miejscowości Bierna – niedaleko Jeziora
Żywieckiego. Biegam odkąd pamiętam, zawsze do szkoły „szło się biegiem”
(dotyczy młodszych klas podstawówki), a po zajęciach w szkole biegałem
za piłką z przyjaciółmi.
Jednak aktywniejsze bieganie rozpoczęło
się dopiero z końcem podstawówki a początkiem gimnazjum, kiedy to
postanowiłem rozpocząć karierę piłkarską. Wtedy bieganie zaczęło mi
sprawiać coraz większą przyjemność. Biegałem częściej i dłużej,
próbując namówić na wspólne truchtanie gimnazjalnych przyjaciół –
niestety kończyło się tylko na kilku wyprawach. W sumie jogging to
sport nie tylko indywidualny. Najczęściej jednak pozostaje się sam na
sam z własnymi myślami i emocjami, słysząc szum wiatru, śpiew ptaków,
ciesząc oczy pięknymi widokami i czując intensywniej upał czy mróz.
Czego chcieć więcej?
Mijały miesiące i czegoś w mojej pasji
brakowało. W 2004 roku, widząc przebiegającą kolumnę sportową
Półmaratonu dookoła Jeziora Żywieckiego, padł pierwszy wielki cel –
muszę wystartować w czymś takim!!! Mając skonkretyzowane plany
rozpocząłem zbieranie informacji na temat treningu, regeneracji,
ogólnie – o bieganiu…Mój debiut zbliał się wielkimi krokami. Całą
jesień i zimę, niezależnie od pogody, wieczorkiem wiązałem sznurówki i
w trasę. Biegałem przy pięknych zachodach słońca, w towarzystwie
świecących świetlików, z pieskiem i sam, wśród drzew i między morgami.
Im bliżej 3 kwietnia 2005, tym większe podniecenie i więcej obaw: czy
dam radę? czy powinienem? czy dobrze robię? Ale czas szybko ucieka i
nim się spostrzegłem już stałem wraz z niemal 300 zawodnikami z kraju i
zagranicy na starcie mojego pierwszego półmaratonu. Początek był
stresujący, ale trasa, uczestnicy, kibice wszystkie trudy wynagrodziły.
Jakie to było uczucie przekroczyć po raz pierwszy linię mety po 21,097
trudnych km? To był stan nie do opisania słowami, to trzeba przeżyć,
doświadczyć osobiście!!!
Maciek Żyto:
Mam 35 lat, jestem
mężem i tatą. Zawodowo jestem menadżerem zespołów i projektów w
obszarze Internetu. Biegać planowo, tj. na podstawie jakiegoś planu
zacząłem w 2001 roku, w październiku miał mi się urodzić syn,
postanowiłem zatem „dowieść” sobie, że jestem gotowy na obowiązki taty
i przygotowałem się do maratonu (jedno z drugim ma niewiele związku,
ale wówczas musiałem widzieć to inaczej). W sumie się udało: pobiegłem
Poznań (czas 4:21), kilka tygodni później na świat przyszedł BorysJ.
Przez kolejne lata przybyły jeszcze 2 maratony, dwa razy biegane w
Berlinie. W tym okresie ścigałem się również na rowerze górskim i tu
mam na koncie więcej sukcesów niż w bieganiu. Udało mi się ukończyć w
2006 roku bardzo prestiżową wieloetapówkę MTB Transalp Challenge
(http://www.bike-transalp.de/). Ale to się właśnie zmienia. Zmienia
się, bo od października 2008 roku realizuję plan Jerzego Skarżyńskiego.
Plan jest na złamanie trzech godzin w maratonie. Tak szybki jeszcze nie
jestem, zatem celuję w 3:10, co winno się stać 26 kwietnia w Krakowie.
(…) Zanim nastąpi maraton w Krakowie, na pewno pobiegnę 29 marca
Półmaraton Warszawski. To dla mnie bardzo ważny start kontrolny, tam
dowiem się, czy plan na 3:10 w Krakowie jest realny. Maraton w Krakowie
jest przystankiem w drodze do złamania 3 godzin w maratonie. Planuję
zrobić to jesienią 2009 roku. Po drodze spróbuję startu w jakiejś
górskiej setce: Kieracie, i/lub Sudeckiej Setce. To nie przypadek, mam
ciągoty do ultra, a bieganie w górach jest najpiękniejszą formą
biegania!