Krzysztof Brągiel
Biega od 1999 roku i nadal niczego nie wygrał. Absolwent II LO im. Mikołaja Kopernika w Kędzierzynie-Koźlu. Mieszka na Warmii. Najbardziej lubi startować na 800 metrów i leżeć na mecie.
Sezon dopiero się rozkręca, a Natalia Kaczmarek zdążyła już zająć 6 miejsce podczas Diamentowej Ligi w Dosze, poprawić życiówkę na 300 m w Suwałkach, pobić rekord mitingu na 400 m w Dessau i wynikiem 51.23 wyjść na czoło krajowych tabel. Jak wyglądały przygotowania do sezonu poolimpijskiego? Gdzie są największe rezerwy? Czy rozmawiają z trenerem Markiem Rożejem o misji SUB 50? Co myśli o przepisach dotyczących zawodniczek z podwyższonym testosteronem? Zapraszamy na rozmowę z naszą mistrzynią olimpijską ze sztafety mieszanej.
Gratuluję zwycięstwa w Dessau. Wygląda na to, że forma dopisuje. Jak oceniasz swoje pierwsze starty w sezonie?
Zaczęłam sezon w Doha i czas nie był satysfakcjonujący. Warunki nie pozwoliły na szybsze bieganie. Jak zobaczyłam, że wieje, nastawiłam się na walkę o miejsce. Byłam szósta, więc można powiedzieć, że sukces (z wynikiem 52.54 – red.). Później biegałam 300 m w Suwałkach. Liczyłam na lepszy czas, ale znowu warunki nie były optymalne. Sygnałem, że idziemy w dobrym kierunku było 200 m podczas AMP-ów. Wynik mnie zaskoczył, mocno poprawiłam się szybkościowo. W środę było Dessau i nie ukrywam, że pojechałam tam z nastawieniem, że pobiegnę w okolicach 51.00. Biegło mi się dobrze, jestem zadowolona i czekam na kolejne starty (Natalia wynikiem 51.23 poprawiła rekord niemieckiego mitingu – red.).
13 maja Diamentowa Liga w Dosze, a 15 maja już Suwałki… Taka szybka ewakuacja z jednego kontynentu na drugi obyła się bez przygód?
Bez problemów. Następnego dnia po starcie w Doha trzeba było wstać o 4 rano, żeby zdążyć na samolot. Później jeszcze czekał mnie przejazd z Warszawy do Suwałk. Na pewno nie było to do końca komfortowe, ale tak się zdarza. Było lekkie zmęczenie, ale na szczęście czekał mnie start na 300, a nie 400 (15 maja w Suwałkach Natalia uzyskała życiowe 36.60 na 300 m na stadionie, jej rekord w hali jest lepszy i wynosi 36.20 – red.).
Twoja trzysetka jest dobrym przykładem na to, że dzisiaj wyniki z hali coraz mniej różnią się od tych stadionowych. W tym momencie masz lepszą życiówkę pod dachem, niż na świeżym powietrzu. Z czego to się bierze? Hale są lepiej zaprojektowane, niż kiedyś?
Wydaje mi się, że dzisiaj, jeśli ktoś dobrze czuje się na hali to może biegać praktycznie to samo, co na stadionie. Łuki nie są tak ostre jak kiedyś. Naprawdę dobrze się biega. Wiele hal jest na deskach. Jeśli ktoś potrafi to wykorzystać i dobrze się odbić, to może pobiec nawet szybciej, niż na stadionie. W hali warunki są kontrolowane. Jest ciepło, nie ma wiatru.
Jak przedstawia się Twój najbliższy rozkład jazdy? Widziałem, że 5 czerwca masz być na memoriale Kusocińskiego, co poza tym?
Wcześniej, 31 maja, startuję jeszcze w Ostrawie i to w sumie tyle. Już 9 czerwca zaczynają się mistrzostwa Polski. Co potem? Na razie nie wiem.
Mistrzostwa Polski będą w tym sezonie rekordowo wcześnie. Masz minimum na mistrzostwa świata, ale wiadomo, że każdy chce dobrze wypaść na mistrzostwach kraju, być w pierwszej trójce, potwierdzić formę. Uda się tak szybko uzyskać wysoką dyspozycję?
Myślę, że dla mnie to nie będzie problem. Wcześnie zaczęłam startować i już teraz jestem przygotowana na dość mocne bieganie. Choć nie ukrywam, że wolałabym, żeby mistrzostwa były później. Będziemy mieli długą przerwę między Suwałkami a mistrzostwami świata (MŚ w Eugene rozegrane zostaną w dniach 15-24 lipca – red). Z drugiej strony sezon jest szalony. Mamy dwie duże imprezy. Nie będzie łatwo, ale wierzę, że trenerzy znają się na swojej robocie i przygotują nas tak, żebyśmy trafili ze szczytem formy w odpowiedni moment.
Sezon 2021 miałaś szalenie udany. Kilka biegów poniżej 51 sekund, medale olimpijskie. Jak po obfitującym w sukcesy roku wyglądały przygotowania do kolejnego? Coś dołożyliście, żeby biegać jeszcze szybciej, czy może było zluzowanie?
Myślę, że trenowaliśmy podobnie jak do poprzedniego sezonu. Nie jestem zawodniczką, która często leży po akcentach wykończona. My tak nie trenujemy. Trochę sezon halowy mnie zmęczył. Psychicznie i fizycznie. Musiałam poluzować i odpocząć. Pojechaliśmy na obóz do Karpacza, zrobiliśmy podbudowę. Wróciliśmy do biegania tlenu, do robienia bazy, żeby wytrzymać długi sezon. Jeszcze w kwietniu miałam obawy co do formy, bo byliśmy w ciężkim treningu. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę na początku sezonu. Wychodzi dobrze i mam nadzieję, że tak zostanie.
Co masz na myśli mówiąc o „bieganiu tlenu”?
Na przykład minutówki. Bieganie na niskim tętnie, na krótkich odcinkach. Pilnowaliśmy niskiego poziomu kwasu i tego, żebym się za bardzo nie rozpędzała.
Ile takich minutówek?
15-20. Robiłam też podobną ilość stumetrówek. Wiadomo, że odcinki trochę szybsze, ale też na krótkich przerwach.
Gdzie widzicie z trenerem Markiem Rożejem największe rezerwy? Wspomniałaś, że cieszy Cię postęp na 200 m. To właśnie na poprawie szybkości szczególnie się skupiacie?
Wszystko mogę poprawić. Trener mnie nadal oszczędza. Nie trenujemy na maxa, tylko zostawiamy sobie jeszcze trochę asów w rękawie. Myślę, że rezerw jest dużo, zarówno, jeśli chodzi o treningi biegowe, jak też pracę na siłowni. Trener nie dokłada mi ciężarów. Póki się poprawiam, nie ma sensu korzystać z wszystkich możliwych bodźców.
Można powiedzieć, że dopiero co był sezon 2019, Gavle, złoto Młodzieżowych Mistrzostw Europy, a dziś jesteś mistrzynią olimpijską i kręcisz wyniki na poziomie najlepszych seniorek na świecie. Patrząc z boku – szybko poszło. Jesteś zaskoczona, że tak płynnie udało się przejść z kategorii U23 do dorosłej lekkiej?
Jestem zaskoczona, że utrzymuję dobrą formę w dłuższej perspektywie. Myślałam, że zrobię raz mocny wynik, może dwa, a jednak ustabilizowałam się na pewnym poziomie. Nawet jak jestem zmęczona i nie czuję super formy, to i tak biegam wyniki, które kiedyś były dla mnie nieosiągalne. W pewnym sensie „uratował mnie” rok 2020 i pandemia. Dostałam czas, żeby wszystko sobie na spokojnie poukładać – na treningach i w głowie.
Jak daleko sięgają Twoje ambicje wynikowe? Temat łamania 50 sekund istnieje w Waszych rozmowach z trenerem?
Rozmawiamy o tym, ale wynik zależy od wielu rzeczy. Czasami jest tak, że ja pobiegnę super, ale warunki nie pozwalają na zrobienie wyniku. Tartan nie wszędzie tak nosi jak ten w Chorzowie. Może być też odwrotnie, że trafię na idealne warunki, ale nie dopisze dyspozycja dnia. Chcę biegać coraz szybciej i bić rekordy, ale z drugiej strony, jeśli wygrałabym mistrzostwa świata z 52 sekundami, to też byłabym szczęśliwa.
Ostatnio Twój pierwszy trener, Tomasz Saska, ma dużo powodów do zadowolenia. Poza tym, że Ty weszłaś efektownie w sezon, to furorę na 200 m robi jego nowa podopieczna, Nikola Horowska. Ścigałyście się w Poznaniu podczas AMP-ów. Duży talent?
Jestem zaskoczona tą dziewczyną, bo wygląda w tym roku rewelacyjnie. Końcówkę na 200 m jest w stanie wytrzymać dużo lepiej, niż inne sprinterki. Drugą setkę ma świetną, wyróżnia się na tle pozostałych. Moim zdaniem już teraz jest w stanie biegać 22.70, ale jeszcze w tym roku nie trafiła z warunkami. W Dessau było za zimno do sprintu.
23.00 było w Dessau, a 22.87 na AMP-ach w Poznaniu, ale tam wiało nieregulaminowo w plecy…
Niby wiatr był za mocny, ale mi się wydaje, że ten wynik jest realny. Ja nie czułam wiatru w plecy.
Chciałem na koniec podpytać Cię o kontrowersje związane z zawodniczkami o podwyższonym poziomie testosteronu. Aktualnie sytuacja jest taka, że biegaczki z DSD nie mogą startować na dystansach od 400 m do mili. Ale już mogą na 200 m i 5000 m, co z sukcesami wykorzystują: Christine Mboma i Francine Niyonsaba. Co myślisz o takich przepisach?
Nie jestem naukowcem, ale dla mnie to trochę bzdura. Dziewczyna, która ma podwyższony poziom testosteronu, może biegać na 100 i 200, ale na 400 już nie. Nie rozumiem tego. Moim zdaniem takie zawodniczki mają przewagę. Gdybym nielegalnie wstrzyknęła sobie testosteron, też miałabym większe predyspozycje. Wydaje mi się, że reguły powinny być zerojedynkowe. Albo pozwalamy startować we wszystkich konkurencjach, albo w żadnych.
Skoro już jesteśmy przy testosteronie i bieganiu, pamiętam, że jesienią zrobiłaś Konradowi Bukowieckiemu sprawdzian na 400 metrów. Wyszło 1:05. Wielu szczupłych biegaczy amatorów mogłoby mieć problem z podobnym czasem… Konrad Cię zaskoczył?
Spodziewałam się, że nieźle pobiegnie. Jak na swoją wagę jest bardzo sprawny i szybki. Kiedyś na 100 m pobiegł około 12.5, więc dosyć szybko. Poza tym, jest zawzięty, dał z siebie wszystko. Po wszystkim czuł się średnio. Ma dużo mięśni, więc faktycznie mogło go to boleć.