Bartłomiej Falkowski
Biegacz o wyczynowych aspiracjach, nauczyciel wychowania fizycznego i wielbiciel ciastek. Lubi podglądać zagranicznych biegaczy i wplatać ich metody treningowe do własnego biegania.
Monika Dubiella to zawodniczka, która w tym roku zdobyła swoje pierwsze mistrzowskie medale w zmaganiach seniorek. W Kole, w Mistrzostwach Polski w Biegu na 10 kilometrów, była trzecia. Dwa tygodnie później, podczas Niepodległej Piątki wokół Stadionu Narodowego zdobyła srebro w Otwartych Mistrzostwach Polski w Biegu na 5 kilometrów. Nam opowiedziała, który medal smakował lepiej, dlaczego była bliska zakończenia przygody z bieganiem i jak współpracuje się z młodym trenerem, który jest też naukowcem.
Bartłomiej Falkowski, bieganie.pl: Zdobyłaś swoje pierwsze medale jako seniorka. Czy któryś z nich sprawił Ci większą radość?
Monika Dubiella: Na pewno oba medale są dla mnie ważne, ale większą radość sprawił mi ten z biegu na 10 kilometrów. Był to dystans, przed którym miałam obawy. Miałam barierę w głowie, że na dziesięć kilometrów trzeba wytrzymać trud dwa razy dłużej niż na pięć kilometrów. Obawiałam się, że głowa mi nie zapracuję i nie będę umiała wycisnąć z siebie wystarczająco dużo.
Czy rzeczywiście było coś takiego w trakcie biegu, że on był tak ciężki? Czy raczej nie było tak strasznie, jak wcześniej się wydawało?
Debiutowałam już w tym roku w biegu na 10000 metrów na stadionie. Pojawił się wtedy problem z uspokojeniem myśli przed startem, dodatkowo dostałam kolki i pierwszy raz zeszłam z bieżni w trakcie biegu. Dlatego obawy przed tym biegiem był większe niż zwykle. Odbyłam przed startem rozmowę z trenerem, powiedział mi, żebym nie wywierała na sobie presji oczekiwaniami co do wyniku. Chodzi o to, by nie nastawiać się, że muszę sprostać swoim oczekiwaniom, a jedynie mogę. Dał mi także kilka innych istotnych wskazówek. W dniu startu opuścił mnie wspomniany stres i obawy. Skupiłam się na tym, że jestem przygotowana do tego biegu, czułam się bardzo dobrze przez cały poranek i byłam pewna swoich możliwości.
Przed rokiem zdobyłaś także srebrny medal na przełajach w kategorii U23. Wiem, że przed tamtymi mistrzostwami był kryzys i nawet myśli o zakończeniu przygody z bieganiem. Opowiesz o tym, dlaczego pojawiły się takie myśli i jak sobie z tym poradziłaś?
Kryzys ten pojawiał się stopniowo. Jego przyczyna brała się w sumie ze stagnacji przez ostatnie trzy lata. Poprawa uzyskiwanych rezultatów była niewielka jak na ten okres, myślę też, że niewspółmierna do intensywności treningów, wkładu i zaangażowania. Miałam także problemy z pewnością siebie i wiarą w swoje możliwości. Zwieńczenie kryzysu nastąpiło tydzień przed tymi mistrzostwami, gdy mój poprzedni trener postanowił zakończyć współpracę ze mną. Były to dla mnie trudne chwile, pojawiły się myśli, aby odpuścić i zakończyć bieganie. Całe szczęście duch rywalizacji oraz ludzie, których mam wokół siebie wsparli mnie i nie dopuścili do tego, pomogli wykrzesać z siebie wiarę, że może być lepiej.
Teraz masz nowego trenera. Który nie wpisuje się w stereotypowy obraz trenera biegania. Jest bardzo młody, pracuje jako naukowiec, publikuje badania. Jak trenuje Ci się ze Zbigniewem Jostem. Czy ten trening różni się od standardowego schematu?
Cechą trenera Zbigniewa jest podejście treningowe opierające się na współczesnej i co ważniejsze, aktualnej wiedzy połączonej z fundamentami treningu biegowego. Chodzi o to, aby stale udoskonalać metody treningowe na podstawie trendów obserwowanych „na zachodzie” i wprowadzać je stopniowo do mojej rutyny treningowej. Myślę, że to podstawowa różnica między stereotypowym schematem treningowym. Trenuje mi się bardzo dobrze.
To daj jakiś przykład treningu, który był nowością.
Do tej pory wprowadzony został między innymi trening plyometryczny, który był odpowiednio periodyzowany do startów docelowych. Trener dostosowywał odpowiednio intensywność oraz objętość tego treningu w makrocyklu przygotowań.
Ile robisz kilometrów w tygodniu?
Wychodzi to różnie, w zależności od okresu przygotowań, w jakim się znajduje. Jest to mniej więcej od 80 do 120 kilometrów w tygodniu, mniej w okresie startowym, a więcej w środku przygotowań.
Uczysz się cały czas, prawda?
Tak, uczę się na kierunku technik dentystyczny.
Jak łączysz studia i trening, plus jeszcze pracę w Sklepie Biegacza? Masz czas dla siebie, na jakieś inne pasje? Na Twoim Instagramie widziałem materiały z sesji zdjęciowych. Modeling to jakaś Twoja dodatkowa pasja.
Nie jest łatwo. Moje dni są intensywne, rano trenuję, potem idę na zajęcia, a później, nie raz, także do pracy. Jest to kwestia organizacji czasu, a także chęci. Jest o tyle dobrze, że w Sklepie Biegacza mogę dostosować godziny pracy do treningu i zajęć. Niestety, nie mam czasu na rozwijanie innych zainteresowań, może jedynie powierzchownie. Jeśli chodzi o sesje zdjęciowe – lubię je, ale nie jest to w tym momencie moją pasją. Jeżeli dostaję propozycję wzięcia udziału w sesji zdjęciowej, chętnie korzystam. Jest mi miło, że ktoś ma ochotę mnie fotografować.
To też taki sposób na zresetowanie głowy i czas dla siebie.
Tak, poza tym w wolnym czasie lubię być aktywna. Jak mam trochę czasu, wychodzę na spacer, na rower. Do niedawna jeździłam na rolkach, ale miałam mały wypadek, więc postanowiłam, że bezpieczniej będzie odstawić je na jakiś czas. Lepiej skupić się na bieganiu i nie ryzykować niepotrzebnych urazów czy kontuzji.
Nie jesteś chyba zapisana w tym roku na przełaje?
Nie jestem. Przygotowuje się bardziej pod sezon halowy, a przełaje odpuszczamy. Troszkę się cieszę, przełaje są jednak ciężkie, wymagające, ale oczywiście mam jakiś sentyment do nich. Mam wrażenie, że to właśnie na przełajach wychodziło mi najlepiej w poprzednich latach, cóż, nic nie tracę, może wystartuje w przyszłym roku. Halę też bardzo lubię i cieszę się, że popracujemy do tego sezonu i może uda się zdobyć kolejny medal.
Właśnie, masz medale w przełaju, na ulicy, teraz hala. Gdzie lubisz najbardziej startować?
Ostatnio lubię startować w hali, jakoś te okrążenia szybciej mijają. Jest ciepło, kibice są bliżej, a warunki są niezmienne.
Najbliższe plany to sezon halowy, ale czy masz jakieś dalekosiężne plany? Standardowo igrzyska olimpijskie?
Na pewno chciałabym pojechać na igrzyska olimpijskie. To chyba marzenie każdego sportowca. Na początku jednak chciałabym pojechać na imprezę międzynarodową i wystąpić z Orzełkiem na piersi. Poczuć tę dumę z reprezentowania kraju, Polski. To takie chyba najbliższe w czasie marzenie.
Byłaś blisko wyjazdu na Mistrzostwa Europy w przełajach – byłaś czwarta w U18, a miała jechać właśnie pierwsza czwórka.
Tak było. Miała jechać pierwsza czwórka, ale po starcie okazało się, że pojedzie tylko pierwsza dwójka. Było to bardzo przykre. Wiem, kto był decyzyjny w tej sprawie, ale wolę nie mówić.
Typowe. A na zakończenie powiedz nam, jaki jest Twój ulubiony trening i ten, którego nie lubisz najbardziej, o ile tak w ogóle jest.
To może zacznę od tego, który najmniej lubię. Jest to siła biegowa w każdej postaci. Jest ona dla mnie ciężka, najbardziej męcząca i chyba jest to mój słabszy obszar. Ulubiony trening to tempowy, szybkie bieganie, zwłaszcza w kolcach. Dodatkowo, gdy trener prowadzi mi trening na rowerze i pomaga, lubię wtedy tempo najbardziej.
To życzę Ci, żebyś zaprzyjaźniła się też z siłą biegową i trzymam kciuki za kolejne sukcesy. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję do usłyszenia.
I znów ten Rolbiecki kolejnej osobie zaszkodził. Czy jest szansa kiedyś zaprosić Go na wywiad? Kto zgadza się na tak niekompetentnego pracownika w PZLA?
Pan Rolbiecki był już przeze mnie zapraszany. Nie był zainteresowany rozmową.