Redakcja Bieganie.pl
Czy to był ostatni mBank maraton? Tegoroczny maraton w Łodzi przebiegł pod znakiem kompromitujących wpadek organizacyjnych. Fora internetowe aż kipią od wpisów rozżalonych i wręcz wściekłych biegaczy. O co chodzi? Przeczytajcie choćby fragment naszej rozmowy z Henrykiem Szostem, uczestnikiem biegu elity:
„ – Przyjeżdża cała nasza grupa, zero jakiejkolwiek
prezentacji, jesteśmy w końcu Grupą mBanku, ale trudno, bałagan w
biurze, mało toalet, ale to mało ważne. Stajemy na starcie. Ze wspólnego
startu rusza 10km, półmaraton i maraton. Przed nami quad. Ja biegnę 10km. Start.
Wiadomo, że Ci, co lecą "dyszkę", biegną najszybciej, więc wysuwam się na
prowadzenie, potem odrywam od innych, prowadzę. Po jakimś czasie mijamy
oznaczenie 10km – patrzę na zegarek 29:46, ale mety nie widać, bardzo się nie
martwię, bo Edyta Lewandowska mówiła mi, że może być pomiędzy 11-12 km. Jednak w
końcu zaczynam się trochę niepokoić, a w pewnym momencie jestem załamany – widzę
znak 15 km, na zegarku czas około 45 minut. Macham do człowieka na quadzie:
– Eee, gościu, jaki
Ty bieg prowadzisz ?
– No jak to? Maraton.
Nie wiem co robić, ręce opadają.
– A to nie wiesz, że najszybciej biegną Ci, co lecą 10km?
Ja biegnę "dyszkę"!
Gość zbaraniał
– Zaraz, bo mi tu dzwonią z mety….gość wyłącza się na
chwilę, z kimś rozmawia przez telefon, w pewnym momencie, kiedy jesteśmy pomiędzy
jakimiś blokami, mówi: – Dobra, to ja spadam – i daje gazu, zostawia mnie na
jakimś 16 km…
Staję, rozglądam się, miasta nie znam, na szczęście kilkaset
metrów z boku widzę, że biegną jacyś ludzie, dobiegam do nich:
– Przepraszam, w jakim wy biegu biegniecie?
– Na 10 km
– Ok, dziękuję – zdejmuję numer i chipa i truchtam z nimi
do mety.
Okazało się, że nie tylko ja miałem problemy. Za mną biegł
Artur Kozłowski, który zamiast 10km pobiegł w końcu chyba ze 30, Justyna Bąk
też zamiast 10 km pobiegła półmaraton, Arek Sowa zgubił się w jakimś parku po
drodze, Paweł Ochal, który był zającem w Maratonie, co chwila się pytał kogoś, jak
biegnie trasa i na szczęście nie pomylił drogi, choć przecież quad jechał ze mną, a
gdyby Paweł się pomylił, to cały maraton, wszyscy ludzie by pobiegli za nim.
Jak już truchtałem, zbliżając się do mety, to widziałem fajną
scenę w tym wspomnianym już parku. Tam są takie przecinające go uliczki.
Biegało tam w różnych kierunkach chyba kilkadziesiąt osób, szukając swojej
trasy, wyglądało to jak bieg na orientację. Chyba mi się ten bieg będzie śnił
po nocach jak koszmar, że biegnę, mijam oznaczenie 10 km, a tu się okazuje, że
mety ciągle nie ma. Nie rozumiem, jako organizatorzy mogli nie pomyśleć, że do trzech
różnych biegów są potrzebne przynajmniej trzy różne pojazdy prowadzące. Czegoś
takiego jeszcze nie przeżyłem.
Komentarz Redakcyjny:
Powtarzamy pytanie: Czy mBank Maraton odbył się po raz
ostatni ? Chyba tak. Trudno nam w to uwierzyć, żeby tytularnemu sponsorowi
chciało się dalej dawać pieniądze na imprezę, która jest dla niego kulą u nogi.
mBank chce być liderem. Liderem bankowości elektronicznej i wszystkiego, czego
się dotknie. Liderem jako patron maratonu raczej nie będzie a jeśli już, to
inminus, zwłaszcza po tym, co działo się w tym roku. Pewnie to nie wina
mBanku a organizatorów. Takiego blamażu i organizacyjnej wpadki chyba jeszcze nie
było. Bo oprócz problemów z trasą biegacze mówili o wspinaniu się do biura maratonu po medal, o braku toalet, napojów na trasie, przeszkodach na drodze i wielu innych sprawach.
Pewnie bardziej lub mniej śmiesznych historyjek było więcej,
ale nie nie pastwmy się już nad organizatorami – firmą Walk Group czy
Przemysławem Walewskim.
Spójrzmy na sprawę szerzej. Czy naprawdę każde większe
miasto w Polsce musi mieć maraton ?
Jak pokazuje kilkuletnia historia, maraton w Łodzi, mimo
wsparcia dużego finansowego partnera jest zawsze w ogonie jeśli chodzi o
frekwencję, jeśli o organizację, też zawsze słychać, że jest marnie.
Na wiosnę jest kilka maratonów, które zgarniają chętnych do
biegania zawodników – Dębno, naprawdę prężnie rozwijający się Kraków, może
Toruń ?
Czy jeśli mBank chce być liderem czy nie powinien zrobić
raczej pierwszoligowej ulicznej na przykład dyszki? Przecież w Polsce jest
olbrzymi deficyt krótszych, dobrze zorganizowanych biegów, z dobrą oprawą.
Naprawdę wokół takiego biegu można zbudować bardzo ciekawą imprezę, także i ze
sportowego punktu widzenia, bo na "dyszkę" chętnych będzie wielu zawodników. Wszystkim,
a zwłaszcza Łodzianom polecamy wzięcie dobrego przykładu z Biegu Dominika w
Gdańsku.