Na ostatnich Mistrzostwach Polski Juniorów w Krakowie potwierdziła po raz kolejny wysoką klasę, zdobywając srebrny medal w biegu na 400 m. Wspomniany dystans pokonała w czasie 53.62, łamiąc tym samym po raz pierwszy w karierze granicę 54 sekund. W tym tygodniu sprawdzi się w konfrontacji z najlepszymi juniorkami w Europie. Poznajcie Małgorzatę Curyło.
Mariusz Sułkowski sprawdził u źródła, kiedy u utalentowanej sprinterki narodziła się miłość do biegania, jakie są jej relacje z rywalkami, a także nie omieszkał poruszyć kwestii pozasportowych. Zapraszamy do lektury wywiadu z tegoroczną maturzystką, a być może przyszłą mistrzynią olimpijską!
Na początek mało oryginalne pytanie, jak rozpoczęła się Twoja przygoda z bieganiem? Dlaczego akurat ta dyscyplina?
Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się w szkole podstawowej, w której jako nauczyciel wychowania fizycznego pracował pan Zbigniew Barcikowski. Dzięki niemu trafiłam do Miejskiego Klubu Lekkoatletycznego w Toruniu. Jako dziecko miałam nadmiar energii, ponadto bardzo lubiłam rywalizować ze swoimi rówieśnikami. Dobre warunki fizyczne i zacięty charakter sprawiły, że bieganie stało się moją pasją.
Jak na Twoją pasję reagowali rodzice?
Początkowo rodzice nie byli zadowoleni z faktu, że chcę trenować. Być może dlatego, że w mojej rodzinie nie ma sportowych tradycji. Jednak z upływem czasu zrozumieli, że bieganie stało się dla mnie czymś więcej, niż tylko pozaszkolnym zajęciem. Obecnie bardzo mi dopingują i zawsze mogę liczyć na ich wsparcie.
Curyło to nazwisko, które fanom żużla kojarzy się z zawodnikiem bydgoskiej Polonii. Mówisz o braku sportowych tradycji w rodzinie, w związku z tym nie występują między wami koligacje rodzinne?
Spodziewałam się tego pytania. Nie, Mikołaj nie jest moją rodziną, przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo.
Jak udawało się godzić naukę w elitarnym liceum ze sportem zawodowym? Ile dni w roku przebywasz na obozach? Czy w święta jesteś poza domem?
Wybierając IV Liceum Ogólnokształcące byłam pełna obaw czy dam radę pogodzić naukę i sport. Dzięki tej szkole nauczyłam się bardzo dobrej organizacji czasu i systematyczności. Udało mi się ukończyć szkołę z wyróżnieniem i bardzo dobrze zdać maturę. Patrząc z perspektywy czasu, uważam że był to najlepszy wybór.
W ciągu roku staram się jeździć na wszystkie zgrupowania, na które jestem powoływana. Jest to 6-8 wyjazdów, po około 10-14 dni.
Jeżeli chodzi o święta, to w domu jestem tylko w Boże Narodzenie. Sylwestra spędzam w Spale w gronie znajomych sportowców, podobnie jak Wielkanoc, biegając świąteczne tempo (śmiech).
W szkole trafiłaś na ludzi przychylnych temu co robisz, czy niektórzy robili Tobie „pod górkę”? Jak reagowali rówieśnicy na Twoje sukcesy?
W szkole trafiłam na bardzo życzliwych ludzi. Nauczyciele pozwalali mi zaliczać sprawdziany w późniejszych terminach, mimo wielu nieobecności związanych z wyjazdami, nie miałam żadnych problemów. Moi rówieśnicy, szczególnie znajomi z klasy, są moimi największymi kibicami. Z ich strony spotkałam się z ogromnym wsparciem i życzliwością.
Znajdujesz czas na życie prywatne, imprezy, chłopaka itp.?
W roku szkolnym i w trakcie sezonu, ciężko jest znaleźć czas na wyjścia ze znajomymi . W weekendy zazwyczaj wyjeżdżam na zawody, lecz zawsze dostaje miłe sms-y od przyjaciół z klasy, którzy w tym czasie świętują i trzymają kciuki. Poza tym, bardzo duża część moich znajomych jest związanych ze sportem, dlatego zgrupowania są idealnym miejscem, aby spotkać się i trochę „poplotkować”.
Miałaś momenty zwątpienia i ochotę zrezygnować ze sportu?
Myśli o rezygnacji nigdy nie było. Natomiast zwątpienie we własne siły i formę zdarza się często, gdy coś idzie nie po mojej myśli. Zazwyczaj wtedy do akcji wkracza trener, który potrafi mnie odpowiednio zmotywować.
Po sukcesie (srebrny medal) w Halowych MPJ w Spale w lokalnych mediach ukazała się wypowiedź trenera Piotra Lercha na temat Twojego występu. Natomiast później okazało się, że w ogóle nie macie z sobą kontaktu. Czy możesz wyjaśnić tę kwestię? Kto jest obecnie Twoim oficjalnym trenerem?
Rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce, ale nie ma co dłużej tego rozpamiętywać. Zbyt duża różnica charakterów nie pozwoliła na dalszą współpracę. Od ponad roku w Toruniu trenuję sama, lecz zawsze mogę liczyć na dobrą radę od toruńskich trenerów. W zeszłym roku plany otrzymywałam od trenera Karola Radke. Do tego sezonu zostałam przygotowana przez trenera Marka Rożeja, z którym trenuję obecnie.
A lokalny rywal zza Wisły nie kusił? Nie było nigdy oferty przejścia do Zawiszy Bydgoszcz?
Nigdy nie było takiej propozycji ze strony Zawiszy. Jeżeli już, to w żartach między trenerami.
Małgorzata Curyło, Patrycja Wyciszkiewicz, Adrianna Janowicz na podium MPJ
Patrycja Wyciszkiewicz – rywalka na bieżni i poza nią?
Patrycja jest moją rywalką zdecydowanie tylko na bieżni. Bardzo dobrze się dogadujemy i wzajemnie cieszymy z osiągniętych sukcesów.
Wolisz trenować sama, czy w towarzystwie innych biegaczek/biegaczy?
Jestem przyzwyczajona do samotnych treningów. Potrafię się wtedy odpowiednio skoncentrować. Oczywiście bardzo lubię trenować z innymi biegaczami, szczególnie podczas zgrupowań, ponieważ w naszej grupie panuje bardzo „wesoła” atmosfera.
Jaki trening najbardziej lubisz wykonywać, a jakiego nie preferujesz?
Lubię każdy rodzaj treningu. Zwłaszcza taki, po którym jestem zmęczona, ale mam satysfakcję, że zrobiłam kawał dobrej roboty.
Niedługo będziesz reprezentować nasz kraj podczas Mistrzostw Europy Juniorów we Włoszech? Z jakimi celami tam się wybierasz?
Jadąc na MEJ do Rieti mam kilka celów. Głównym oczywiście jest sztafeta 4x 400 m. Razem z dziewczynami chciałybyśmy powalczyć o medal. Mamy bardzo mocny skład, a co najważniejsze jesteśmy zgrane. Chciałabym również z jak najlepszej strony zaprezentować się w biegu indywidualnym. Będzie to zapewne tylko bieg eliminacyjny, gdyż muszę oszczędzać siły, aby dać z siebie 100% w sztafecie.
Jakie masz plany na przyszłość, sportowe i pozasportowe? Czy są one związane z Toruniem?
Nie mam planów na wakacje, a co dopiero na przyszłość (śmiech). Na pewno chciałabym, aby moja przygoda z bieganiem trwała jak najdłużej. Jeżeli chodzi o pozasportowe plany, główny to dostać się na wymarzoną uczelnię i z powodzeniem ukończyć studia, niekoniecznie w Toruniu.
Ulubione miejsce w Toruniu?
Oczywiście, że Stadion Miejski!
Innej odpowiedzi się nie spodziewałem. Dziękuję bardzo za rozmowę. Trzymam zatem kciuki, aby spełniły się zarówno marzenia sportowe, jak i pozasportowe.
Również dziękuję za rozmowę. Nie dziękuję za życzenia, aby nie zapeszyć.