20 czerwca 2012 Redakcja Bieganie.pl Sport

„Chudy Wawrzyniec” – 80 i 50 km. Nowy bieg po Beskidzie Żywieckim


Na mapie biegów
ultra w tym roku zadebiutuje nowa impreza. Nazywa się Chudy
Wawrzyniec i jest organizowana przez zespół biegaczy których
mogliśmy wcześniej oglądać na trasach Ultra Trail du Mont Blanc,
Maratonu Piasków czy 300 km biegu Tor des Geants. Trasa została
wyznaczona w Beskidzie Żywieckim wzdłuż granicy ze Słowacją.
Dystans wyniesie 80 i 50 km. Rozmowa z
Krzysztofem Dołęgowskim – organizatorem biegu.

 

dolegowski 1

Krzysztof Dołęgowski


Jarek Gniewek: Stajesz po drugiej stronie – do tej
pory się ścigałeś, miałeś nawet na koncie wielokrotne wygrane w
imprezach ultra. Skąd u Ciebie potrzeba organizacji biegu? Chcesz
się spełnić? Nie lepiej szykować formę do jakiegoś fajnego
startu?

„To wprawka przed wielkimi biegami typu
UTMB, gdzie lista obowiązkowego wyposażenia jest długa na całą
stronę. Celowo wprowadzamy mniejszą ilość punktów żywieniowych
i nie udostępniamy przepaków. Chcemy, żeby biegacz zastanowił się
nieco nad sprzętem, pokombinował z jedzeniem, przemyślał ile wody
naprawdę potrzebuje, dobrze dobrał buty. To mu się kiedyś przyda.”

Krzysztof Dołęgowski: Chodziło mi to po głowie od kilku
lat. Za każdym razem jak startuję to myślę sobie „O! Tu jest
fajne rozwiązanie!”, albo „O kurcze! Ale nieprzemyślana kicha!”
i naturalną konsekwencją jest zastanawianie się jak bym to zrobił
gdybym był organizatorem.

Dodatkowo na codzień spotykam się z
całą masą „orgów” – zwłaszcza z Fundacji Maratonu
Warszawskiego. Co roku patrzę jak się uwijają z maratonem, w
czasie gdy ja składam miesięcznik Bieganie. Do tej pory nie
angażowałem się w żadne prace organizacyjne. Tylko obserwowałem.

Moje zdolności logistyczne są mizerne
– znany jestem z tego, że ciągle zapominam jakichś przedmiotów,
wychodząc z gościny zostawiam kurtkę, na nocny bieg zapominam
czołówki. Mam natomiast dużo pomysłów. Naturalną konsekwencją
było złożenie zespołu gdzie każdy będzie zajmował się tym w
czym jest dobry. Jest nas w sumie piątka.

Dlaczego Beskid Żywiecki?

Znam ten teren od lat. Przebiegłem
właściwie wszystkie szlaki. Teściowie mają tam domek, który
często służy mi i żonie jako baza wypadowa na górskie treningi. Startowałem tu również na
Transcarpatii (etapówka rowerowa), czy na rajdach przygodowych i
imprezach na orientację. Zajrzałem pod każdy kamień. Beskid Żywiecki jest blisko dużych
aglomeracji. Łatwo tu dojechać. Z Warszawy jak się uwinę to
jestem w niecałe 6 godzin przy samej granicy. Do tego są efektowne
góry. Takie przez duże G. Mamy tu również „swojego człowieka”
– Tomka Krawczyka, który mieszka w Ujsołach, gdzie będzie meta
biegu. On jest w stanie ogarnąć organizację na miejscu i dopiąć
sprawy z lokalnymi władzami.

Skąd się wziął pomysł na
Chudego Wawrzyńca – „maskotkę biegu”?

wawrzyniec.pngWłaściwie powinniśmy nazwać go Hudy
Wawrzyniec, bo postać nawiązuje do Wawrzyńcowych Hud, czyli
lokalnego święta. Hudy to wielkie ogniska, które zapłoną w
Ujsołach na cześć Św. Wawrzyńca tydzień przed biegiem. Wedle
tradycji, przy pomocy tych ogni przepędzono kiedyś zarazę. To
takie święto, które jest po trochu pogańskie, po trochu ludowe,
po trochu religijne.

Szukaliśmy patrona dla biegu, więc
naturalnie wyszedł nam Wawrzyniec, który ma imieniny kilka dni
wcześniej i parafię w Rajczy, gdzie jest start biegu. No, a jak
biegacz…. to naturalne, że chudy.

Chudy Wawrzyniec został zaprojektowany
przez ilustratora – Bartka Różyckiego. Jak ktoś się dobrze
przyjrzy obrazkowi to zauważy w nim geny kilku światowej klasy
biegaczy ultra. Włosów „użyczył mu” np. Scott Jurek.

Strach pomyśleć co będzie jak bieg
zrobi się międzynarodowy – jak z nazwą poradzą sobie ludzie z
zachodu „Czudi Łałr-zajniek ????”

Termin jest trochę karkołomny – 80
km w sierpniowym upale. Najprawdopodobniej. Ty sam nie lubisz upałów
– nie obawiasz się organizować imprezę w takim czasie?

W górach w sierpniu może być zarówno
skwar jak i deszcz zacinający poziomo. Jak będzie zimno – będzie
łatwiej. Na szczęście spora część trasy na szczęście jest
osłonięta od wiatru i idzie w cieniu drzew. Ze względu na termin
wprowadziliśmy obowiązek zabrania ze sobą co najmniej litrowych
pojemników w piciem. Na trasie będzie ponad 20 km odcinek po
grzbiecie, gdzie nie ma ani strumienia, ani punktu żywieniowego.

Trochę się boję beztroski biegaczy z
asfaltu, którzy są przyzwyczajeni, że cały czas ktoś nad nimi
czuwa, a organizator jest na wyciągnięcie ręki. Tu będą musieli
zacząć kalkulować i zastanowić nad wyposażeniem, bo biegu nie da
się zrobić „na lekko”. Oczywiście mamy plan awaryjny, gdyby
ktoś nam zasłabł na trasie.

Którędy poprowadzi trasa? I jak
byś ją określił – trudna, łatwa? Podobno będzie ponad 3000
metrów pod górę.

Chcieliśmy, żeby trasa była logiczna
i co roku taka sama. I żeby była ładna. Udało się stworzyć
zgrabną pętlę, którą tworzy kilka szlaków i granica państwa.
Okrążamy tzw. Worek Raczański – region widoczny nawet na bardzo
schematycznej mapie Polski.

Technicznie trasa jest łatwa – dużo
niezbyt długich podbiegów i zbiegów. Mało kamieni, mało odcinków
o dużym nachyleniu. Najbliższy mojemu sercu jest kawałek między
Wielką Raczą, a Wielką Rycerzową – tam trasa cały czas
lawiruje wąską ścieżką w lesie. Czasem wychodzi na polanę z
widokiem na Tatry, czy na małą Fatrę. Te 3000, a właściwie
prawie 4000, zbiera się na kilkunastu podbiegach.

Asfaltu będzie 6,5 km na samym
początku. Chcemy żeby peleton się nieco rozciągnął, zanim wbije
się w ścieżyny. Cała reszta to szlaki.

Czym ta impreza będzie się
odróżniać od innych, które już są na mapie Polski – od Biegu
Rzeźnika czy Biegu 7. Dolin?

„Rzeźnik” jest w parach. Nie każdy
lubi biegać w parach. Bieg Siedmiu Dolin to z kolei okrągła
stówka. My chcemy dać szansę biegaczom na niższym poziomie
zaawansowania – takim którzy boją się dystansów trzycyfrowych i
szykują na swoje pierwsze ultra w górach. To dla nich jest dystans
50km na który mogą skręcić będąc już na trasie biegu
(rozejście tras jest po 40km – na Wielkiej Rycerzowej). Krótsza
trasa to także dobry sprawdzian przed Biegiem Siedmiu Dolin –
ostatnie długie wybieganie. Obie trasy traktujemy na równi –
również pod względem nagród. Ważne też było wyeliminowanie
nawigacji, mimo, że ją uwielbiamy.

wawrzyniec trasa

Profile dwóch wersji trasy: 80 i 50 km

I właściwie – dla kogo to impreza?
W wyposażeniu obowiązkowym macie plecak i pojemnik 1 litra na wodę
– biegacze nie są przyzwyczajeni do noszenia takiej ilości sprzętu.

To wprawka przed wielkimi biegami typu
UTMB, gdzie lista obowiązkowego wyposażenia jest długa na całą
stronę. Celowo wprowadzamy mniejszą ilość punktów żywieniowych
i nie udostępniamy przepaków. Chcemy, żeby biegacz zastanowił się
nieco nad sprzętem, pokombinował z jedzeniem, przemyślał ile wody
naprawdę potrzebuje, dobrze dobrał buty. To mu się kiedyś przyda.

Wzorowaliście się na jakimś biegu
tworząc ideę Chudego Wawrzyńca?

Nie. Jeśli już to zerżnęliśmy
formułę dwóch tras z maratonów MTB.

Ile trzeba będzie wyłożyć żeby
wystartować?

Standardowa opłata to 100zł (do 29
czerca 80zł). Jeszcze nie wiemy, czy impreza będzie dochodowa. Ale
na spotkaniu organizacyjnym padło pytanie: „Czy zero będzie
o.k.?” I przytaknęliśmy.

Wydaje się nam, że cena jest w
porządku. Bo obejmuje również spanie w szkole i przejazd na start.

Masz tremę? Słyszysz jak czasami
ludzie narzekają na organizację. Nie boisz się ostrych słów
krytyki?

Nie. Nie mam tremy.

Dlaczego warto do Was przyjechać?

Bo robimy bieg dla zabawy. Realizujemy
nasze marzenie, a nie jakiśtam projekt unijny, czy zewnętrzne
zlecenie. Chcemy, wpuścić biegaczy na nasze ulubione ścieżki
treningowe – te które sami wybraliśmy przez lata śmigania w
Beskidzie. Podzielić się dobrą zabawą. Na mecie pomoczyć nogi w
rzece i posnuć opowieści. Czy mówiłem już, że meta jest nad
rzeką przy kąpielisku?

Powodzenia

 

Strona imprezy: www.chudywawrzyniec.pl

Start: Rajcza, 11 sierpnia 2012 – 4
rano.

Baza zawodów: Ujsoły

Dystanse: ciut powyżej 80 km i ciut
powyżej 50 km

 

(trasa jest poprowadzona w terenie,
więc dystanse podajemy tylko orientacyjnie)

Możliwość komentowania została wyłączona.