21 stycznia 2013 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Uwiedziony dobrym humorem i pozytywna energią rozbudzam nastroje innych


mateo.jpg

I znów powiecie że to ciągłe bajanie o tych biegowych hormonach szczęścia zwanych dopaminami, serotoniną etc. Ok, wyłączam patos i wchodzę na bardziej przyziemne terminy i dziś przekierunkowuję wajchę w przestrzeń relacji międzyludzkich.

Jakiś czas temu odkryłem swój nowy przylądek leśny. Idealny na odtrutkę po całym dniu pracy. Mimo wielkiego boomu na bieganie w niektórych miejscowościach ten temat jeszcze raczkuje. Jest na nizinie ulepionej i skwitowanej przez lokalną społeczność lakonicznym „panie weź się pan do roboty, a nie biegasz”. A ja idę dalej i wpajam ludziom amerykański entuzjazm, rytualne „dzień dobry”. Szybkie pozdrowienie w małej miejscowości jeszcze budzi zdziwienie, i kiełkujące w głowie pytanie „czego on chce?”. Idę za ciosem i rozpędzony na już pozytywnym ładunku energetycznym w dalszym ciągu pozdrawiam, wymieniam uśmiechy i już spotykam się z pozytywnymi reakcjami ludzi. Przystają, zaczynają podziwiać za hart ducha, za samozaparcie, że coś robię, że mimo wszystko biegnę. I to wszystko daje nadzieję, że biegnąc w lesie, na lokalnej drodze, ścieżce rowerowej dajesz ludziom przykład i skłaniasz do zastanowienia „czy aby ten latający dziwak przemierzający ciemną porą alejki między blokami nie jest godny naśladownictwa…?

To że ludzie krytykują, czasem się podśmiewują jest przykładem tylko i wyłącznie ich indolencji i braku samozaparcia. Tak podświadomie zazdroszczą nam naszej dyscypliny i realizacji planu zadaniowego. A ja mimo wszystko uniesiony dobrym wiatrem biegnę i z amerykańskim entuzjazmem „pozdrawiam” i wiem, że biegnąc, będąc widocznym, daję im bodziec do zastanowienia się nad sobą i motywację do tego by ruszyli choć na małą przebieżkę. Wcielajmy zasadę platońską w eter, balans między ciałem – umysłem i duchem jest najważniejszy.

Możliwość komentowania została wyłączona.