25 maja 2013 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

Rozterki biegacza (część I)


Bieganie przewróciło do góry nogami Twój codzienny harmonogram i zburzyło rodzinny spokój? Prezentujemy tekst dla wszystkich biegaczy, którzy miewają problem. Z nie-biegaczami.

 

 1.jpg

 

on biega….


Któregoś dnia założyłeś buty i poszedłeś w nich pierwszy raz w życiu biegać. Za chwilę byłeś z powrotem. Niezależnie od tego, ile udało Ci wtedy przebiec czułeś się wspaniale. Pewnie z tego powodu puściłeś uwagę żony mimo uszu: „Co tak szybko? Nie zdążyłam nawet dopić herbaty”. Nie przejąłeś się pełnym dezaprobaty spojrzeniem syna i  słowami: „ Tato, jak Ty wyglądasz? Nie masz nic innego do roboty?”. Z pozoru było niewinnie, ale gdzieś pod skórą Twoi bliscy przeczuwali , że to początek wielkiej, nowej miłości… do biegania. Że odtąd już zawsze będą musieli się TOBĄ Z NIĄ DZIELIĆ. Robili co się da, żeby zrzucić ją z piedestału zanim na dobre się na nim zadomowi, ale bezskutecznie. Bo bieganie uzależnia.

Jeśli organizm jest szczególnie mało odporny to wystarczy jedna, mała dawka, a możesz już nigdy nie móc przestać brać. Z czasem będziesz potrzebował też coraz większych dawek. A co najgorsze nie pomaga na to żadne lekarstwo. Nie da się tego wyleczyć antybiotykiem ani wygrzać w łóżku. Pożegnaj się więc z własnym życiem, bo mało prawdopodobne, że do niego wrócisz. Prędzej Ty kogoś wciągniesz w swój nowy świat niż zrobisz krok do tyłu. Bo choć początki były ciężkie, to nie chcesz już wracać na linie startu, nie chcesz wracać do dawnego JA. Odkryłeś nowe i  bardzo Ci się spodobało. Lubisz siebie takiego innego. Twoje oczy nabrały blasku, Twój chód stał się pewniejszy, a Twój głos mocniejszy. Chociaż nie zapisałeś się na lekcje śpiewu. JA, które było tylko  dla innych, a prawie nigdy dla siebie, odeszło w niepamięć. Musiałeś pokonać długą drogę, żeby znaleźć się tu gdzie teraz  jesteś. Niektórzy nigdy tu nie trafią. JA DLA SIEBIE  przesunąłeś  z końca szeregu na sam jego początek. Egoista? Owszem. Ale pamiętajmy, że żeby móc dawać innym, trzeba najpierw umieć dać samemu sobie. Z pustego – jak powiadają -nikt się nie napije…

Nie sądziłeś, że tak się stanie? Chciałeś tylko trochę pobiegać. Rzucałeś właśnie palenie, miałeś kilka dodatkowych kilogramów na sobie, a więc wydawało Ci się to dobrym rozwiązaniem. Pobiegać, a potem odłożyć sportowe spodnie do szafy  i wrócić na swoja ulubioną kanapę. Taki był plan. A wyszło jak zwykle.

Bieganie przewróciło do góry nogami Twój codzienny harmonogram i zburzyło rodzinny spokój. Zresztą nie tylko rodzinny. Masz wrażenie, że wszyscy są przeciwko Tobie. Żona, szef, przyjaciel. Nawet Pani z mięsnego niedaleko domu. Bo nie może się pogodzić, że od kiedy zacząłeś  biegać, wpadasz do niej zaledwie po pierś. Pamięta te czasy, kiedy wychodziłeś od niej obładowany po brzegi siatami i nie może pogodzić się ze stratą. Bo w dobie kryzysu każdy dobry Klient jest na wagę złota.

Ale Ty nie chcesz dbać o Panią z mięsnego mocniej niż o siebie. Od jej zdania na Twój temat zdecydowanie bardziej  interesuje Cię Twoje własne. W końcu masz tylko jedno życie do przeżycia i nikt Cię w tym nie wyręczy. Choć niektórzy bardzo by chcieli. Ale Ty wiesz co jest dla Ciebie dobre.  Pomału, ale konsekwentnie zmieniasz swoje nawyki. Bo bieganie jest czymś więcej niż tylko bieganiem. To często zmiana stylu życia. Brak zgody na byle jakość. Troska o siebie w całości.

Piersi zdarza Ci się zresztą czasami kupować dwie. Jeśli wcześniej namówisz  żonę na wspólny obiad. Ale  prawda jest taka, że ostatnio coraz rzadziej to się zdarza. „Jedzeniowe fanaberie.”  O czterech nie ma mowy, bo z dziećmi jest jeszcze gorzej. Każdy wspólny posiłek to powód do kłótni. Kiedyś patrzyłeś przez palce na ich menu, bo Twoje niewiele się od niego różniło. Coca-cola, frytki, a na deser komputer albo dla odmiany telewizor. Odpuszczasz, ale jest  Ci ciężko się z tym pogodzić. Bo je kochasz, bo Ci na nich zależy, bo widzisz, że to co robią im nie służy…

Nie chodzi o to, że jakoś ostatnio Ci w życiu specjalnie źle przez to bieganie, bo właściwie to nigdy nie było lepiej. Tobie, ale nie im. Magdzie, Krysi i Bartkowi. No i małemu Miśkowi czyli psu. Stęsknił się za spacerami z Tobą, za dawnym życiem kiedy miałeś dla niego zdecydowanie więcej czasu. A teraz to tylko bieganie Ci w głowie. Albo z niego wracasz albo na nie właśnie wychodzisz. W przelocie podrapiesz go czasami za uchem. No i Pani jakaś taka nie w sosie.

Czujesz, że ich wszystkich trochę zaniedbujesz, że powinieneś być dla nich częściej.  Ale jak dajesz palec, to chcą zaraz całą rękę. Tęsknią za dawnymi czasami, kiedy byłeś praktycznie na każde zawołanie. Nie wiesz jak to wszystko poukładać, żeby było dobrze. Żeby wilk był cały i owca cała. Oni mają swoje racje i Ty masz swoje. A baba ma swój placek.

Czasami z kolei odczuwasz bunt. Masz poczucie, że oni Cię nie rozumieją. Nie dość, że codziennie musisz walczyć z własnymi słabościami  (dzisiaj nie biegam, jestem zmęczony, chory, nie w sosie … itp. – litanii nie ma końca), to jeszcze świat dookoła dokłada Ci roboty i wydaje się biec w odwrotnym niż Ty kierunku. Szef każe zostać po godzinach, właśnie wtedy, gdy na popołudnie zaplanowałeś długie wybieganie. Żona na sobotę chce zorganizować rodzinną wycieczkę do ZOO. Wrocławskiego. A przecież zawsze jak chciałeś jechać gdzieś poza miasto to mówiła, że daleko, że  drogo, że za dużo tam ludzi. Że w Opolu przecież też jest ZOO. I w dodatku nasze opolskie, a nie cudze jakieś tam cudze. To skąd ta nagła zmiana? Może od śr, kiedy to powiedziałeś, że w niedzielę biegasz interwały na stadionie?  

 

2.jpg 

ona biega….

Kobiecie – biegaczce jest jeszcze trudniej. Bo nie dość, że spotyka się z niezrozumieniem ze strony otoczenia – patrz powyżej, to jeszcze dodatkowo ze swoim własnym. A może właśnie z nim przede wszystkim…

Nie chce pisać o tym, że miejsce kobiety jest w domu. Przy garach, dzieciach i mężu, który się realizuje, a żona go wspiera. Wszyscy to znamy. Według mnie problemem jest to, że wiele kobiet nie daje sobie samym prawa do bycia szczęśliwą. A być szczęśliwym to robić sobie dobrze. Pójść na masaż. Do kosmetyczki. Albo pobiegać. Proste? A jednak dla nas kobiet w większości bardzo trudne… Bo choć często pomoc jest na wyciągnięcie ręki, my po nią nie sięgamy.

Kobiety przez lata żyły w przekonaniu, że ich rolą jest dbanie o innych. Ja dla siebie jestem ważna tylko wtedy, gdy poświęcam swój czas, swoją energię drugiemu człowiekowi . Matce, mężowi, dziecku, czy nawet szefowi.  Wtedy czuję się dobrze, wtedy czuję się prawdziwie spełniona . A po jakimś czasie strasznie zmęczona. Smutna, przygarbiona i często bez poczucia własnej wartości. Bo ciągle tylko robię coś dla kogoś. Bo ciągle ktoś inny jest na pierwszym miejscu, a JA daleko… nawet jeszcze za kwiatkami na balkonie, które znowu trzeba przesadzić.

A jak ten ktoś odejdzie- mąż znajdzie sobie inną, czy dzieci podrosną -to my kobiety wpadamy w popłoch. I  na gwałt zaczynamy szukać nowego obiektu zainteresowań . Bo tylko przy nim czujemy się ważne, mądre, potrzebne i silne.

Co daje kobietom bieganie? Dzięki niemu  my kobiety odkrywamy się na nowo. Przestajemydefiniowa ć  siebie poprzez innych, a zaczynamy poprzez same siebie. Skrupulatnie, z każdym przebiegniętym kilometrem budujemy swoją kobiecą tożsamość. I odkrywamy w sobie pokłady sił, których istnienia w sobie nigdy wcześniej byśmy nie podejrzewały. Dalej robimy wiele rzeczy dla innych, bo jesteśmy matkami , żonami i  pracownikami. Ale jestem też JA. I nawet jeśli przestanę być matką, czy żoną to moja JA nie zniknie. Nie odejdzie do innej, czy nie wyprowadzi się do innego miasta na studia. Na bieżąco regulujemy nasze akumulatory, by  nie doprowadzać ich więcej  do skrajnego wyczerpania.

on i ona biega…

Mamy świadomość tego, że jesteśmy szczęściarzami. Kochamy bieganie, a ono kocha nas. Wiemy, że jest nam potrzebne do życia i wiele nam daje. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie fakt, że często nie możemy tej naszej pasji dzielić z najbliższymi. Dla nich nasze bieganie to wróg numer jeden.

Jak to zrobić, żeby utrzymać dobre relacje z ludźmi, na których nam zależy, a jednocześnie nie rezygnować z tego co dla nas ważne? Opowiem Wam o swoich prawie 10 letnich doświadczeniach w tym temacie w następnym artykule.

Możliwość komentowania została wyłączona.