Redakcja Bieganie.pl
Posiadanie złych pomysłów wcale nie jest złe – stwierdził Jim Simons, amerykański miliarder. Oczywiście, lepsze jest posiadanie dobrych pomysłów, ale dopiero brak jakichkolwiek pomysłów jest fatalny – wyjaśnił. Czasami rzeczywiście najgorszą postawą, jaką można przyjąć, jest bierność. Wiedzą o tym doskonale nasi rozmówcy: Angelika Mach i Patryk Dobek. W ostatnim czasie oboje stanęli przed dylematem – tkwić w tym, co dobrze znam, albo ruszyć w nieznane? Na szczęście, postawili na zmianę.
Jesień 2019. Patryk Dobek odpada w półfinale mistrzostw świata z czasem 50.18 na koronne 400 metrów przez płotki. Jego życiówka ma już 4 lata i blaknie, podobnie jak opinie o tym, że właśnie wyrósł na krajowym podwórku następca Plawgi i Januszewskiego.
Kryzys był tym bardziej bolesny, że zaczynał z wysokiego C. Mając zaledwie 21 lat zajął 7 miejsce w finale pekińskiego mundialu (2015). W półfinale wynikiem 48.40 wskoczył na 3 miejsce polskiej listy ALL-TIME. Później jego kariera pełna była jednak zawirowań.
– Jak każdy sportowiec miałem swoje wzloty ale też upadki. Czasami ciężko było zmobilizować się do treningów i dalszej pracy. Nie zawsze jest pięknie, ale trzeba te trudne momenty przezwyciężać. U mnie był taki moment, że chciałem skończyć z bieganiem. Nie tyle chodziło o kontuzje, a bardziej o inne problemy zdrowotne, na poziomie hormonalnym. Strasznie byłem przetrenowany w pewnym okresie. To był naprawdę kiepski rok. Mocno wtedy podtrzymywała mnie na duchu rodzina i wróciłem do treningów. Choć jak przypominam sobie tamten czas, to początkowo miałem wstręt do bieżni – zdradził nam Patryk Dobek.
Jesień 2019. Śląsk. Angelika Mach biegnie 10 km w 36 minut. Miało być inaczej. Miała być forma pod robienie minimum olimpijskiego w maratonie. Tymczasem zamiast tempa 3:32/km utrzymanego na dystansie 42.195 km, z trudem udaje się przebiec dychę po 3:36/km.
– Biegałam słabo na maksa. Zamiast celować w prędkości pod maratońskie minimum na igrzyska, pobiegłam w październiku 36 minut na 10 kilometrów. Totalna klapa. Szykowałam się do tamtych startów cały rok. Wiosną pojechałam na obóz do Stanów Zjednoczonych, który sfinansowałam z własnych pieniędzy. Ogólnie mówiąc dużo włożyłam wtedy w swój rozwój, a zamiast pójść do przodu, zaczęłam się cofać. To mnie dobiło. To był już kolejny rok, gdzie nie robiłam progresu na dystansach, na których mi najbardziej zależało, czyli w półmaratonie i maratonie. Zaczęłam myśleć, że może po prostu się do tego nie nadaję. Poszłam do normalnej pracy, a bieganie zeszło na dalszy plan – wspomina Angelika Mach.
„Przed najważniejszymi skrzyżowaniami naszego życia nie ma żadnych znaków ostrzegawczych” – powiedział Ernest Hemingway. Jeśli tak, to cała sztuka polega na wyczuciu momentu, kiedy należy zmienić pas i zjechać z obranej wcześniej drogi. Dla Angeliki Mach takim momentem okazało się przełożenie igrzysk olimpijskich w związku z epidemią COVID-19.
– Można powiedzieć, że za darmo dostałam dodatkowy rok, żeby zrobić minimum olimpijskie. Postanowiłam, że dam sobie jeszcze jedną, ostatnią szansę, ale jednocześnie uznałam, że muszę totalnie wszystko zmienić. Cały czas czułam, że jestem gotowa na szybsze bieganie, tylko coś nie działało. Chyba największym problemem było to, że przestałam wierzyć w trening, który wykonywałam u trenera Jakubowskiego – tłumaczy maratonka, która po rozstaniu z Markiem Jakubowskim zdecydowała się na współpracę z Jackiem Kostrzebą.
Patryk Dobek postawił na coś więcej, niż zmianę trenera. Po decyzji o transferze do Zbigniewa Króla, w krótkim czasie z płotkarza stał się średniodystansowcem.
– To ja poprosiłem trenera Króla, żeby podjął ze mną współpracę. Bardzo mi na tym zależało. Pamiętam nasze pierwsze biegowe zgrupowanie w Jakuszycach, w listopadzie 2020 roku. Generalnie było ciężko, zwłaszcza na treningach wytrzymałościowych. Ale wiedziałem, że w pewnym momencie to się we mnie odrodzi i odda na zawodach. Nie ukrywam, że przychodząc do trenera czułem obciążenie. Jego poprzedni zawodnicy zawiesili wysoko poprzeczkę, bo Adam Kszczot czy Paweł Czapiewski przywozili medale z najważniejszych imprez. Nie można było mieć pewności, czy ja też jestem tą osobą, która będzie zdobywać krążki – zaznacza Dobek.
Angelika Mach jeszcze w marcu 2020 w Wiązownie przebiegła półmaraton w 1:18. We wrześniu była już mistrzynią Polski z życiówką 1:13:58. W październiku przebiegła 21.097 km w 1:11:07, co pozycjonuje ją na 5 miejscu polskiej listy wszech czasów. Tydzień temu wróciła z Tokio, gdzie spełniła swój olimpijski sen, który jeszcze 2 lata temu wydawał się mrzonką.
– Szczerze? Już po pierwszej rozmowie z trenerem Kostrzebą uwierzyłam na nowo. Nie wiedziałam, co mnie czeka na jego treningach, nie znałam jego metod pracy, ale czułam, że zmiana wyjdzie mi na dobre. Byłam w takim miejscu, że nie miałam nic do stracenia. Wszystko się zmieniło… W końcu zaczęłam mieć normalne roztrenowanie. Współpracę zaczęliśmy od tego, że dostałam 2 tygodnie wolnego. Treningi zaczęliśmy w maju. Pierwszy miesiąc to same rozbiegania. Mocniejszy trening ruszył od czerwca. Szybko to wszystko poszło. Myślę, że kluczowa była wiara w trenera. Jeszcze w marcu w Wiązownie, w strasznych męczarniach, pobiegłam półmaraton w 1:18. W październiku w Gdyni zrobiłam 1:11 i byłam mniej zmęczona, niż pół roku wcześniej – wspomina Mach.
6 lutego 2021 Patryk Dobek wystąpił w nietypowej dla siebie roli. We francuskim Metz rozprowadził trzy halowe okrążenia w biegu na 800 metrów. Dobrze rozprowadził. Na zegarze mignęło 1:18, a etatowy płotkarz wyglądał na niezwykle rześkiego. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że obserwujemy narodziny nowej gwiazdy biegów średnich. Później już poszło. Halowe mistrzostwo Europy, stadionowa życiówka 1:43.73 i olimpijski brąz w Tokio – a całość łupów w mniej, niż pół roku.
– Medal olimpijski zawsze był moim celem. Powtarzałem sobie wiele razy, że właśnie po to trenuję. Przez 11 lat się to nie udało, a byłem w międzyczasie na dwóch igrzyskach. Tym razem nawet jakoś specjalnie nie myślałem o medalu i randze zawodów. Skupiałem się przede wszystkim na tym, żeby jak najlepiej wykonać swoją pracę. Wydaje mi się, że to właśnie ta zmiana mentalna spowodowała, że ten sezon jest dla mnie wyśmienity. Każda impreza międzynarodowa to medal. Mogę o swoim trenerze powiedzieć, że rzeczywiście: Król jest tylko jeden – podsumowuje czwarty zawodnik polskiej listy wszech czasów na 800 m. Jeszcze czwarty.
Angelika Mach i Patryk Dobek nie mogli być pewni, czy zmieniając trenerów, podejmują dobre decyzje. W obu przypadkach gotowość do przyjęcia ryzyka została jednak nagrodzona. Jak będzie wyglądać ich najbliższa przyszłość? Czy pozostaną na drodze życiówek i sukcesów?
– Cel, to iść do przodu – mówi Mach. – Dziś mam dużo wiary w siebie i przekonanie, że można naprawdę dużo osiągnąć, jeśli się tylko chce. Aktualnie odpoczywam, mam 5 tygodni roztrenowania. Potrzebuję tego czasu, bo ten rok był intensywny. Dwa maratony w ciągu 3 miesięcy, to jednak zostało w organizmie. Wynik z Dębna daje mi kwalifikację na przyszłoroczne mistrzostwa świata w Stanach. Są też mistrzostwa Europy w Monachium, na dystansie półmaratonu. Tutaj minimum będę dopiero chciała zrobić wiosną. Wtedy zdecydujemy, czy w przyszłym roku robię dwie imprezy, jedną, czy jednak skupiamy się na szybkości i poprawieniu życiówek na krótszych dystansach – kończy zawodniczka AZS UMCS Lublin.
„Dobek rulez” – napisał na swoim Facebooku Paweł Czapiewski, który nie ma wątpliwości, że dni jego rekordu Polski są policzone. 17 sierpnia, 1:43.22 Pawła Czapiewskiego świętowało swoje 20-lecie. Czy to już ostatni jubileusz wyniku, którego nie byli w stanie rozmienić tacy mocarze jak Kszczot i Lewandowski?
Angelika i Patryk należą do biegowej rodziny adidas. Najnowszy model butów 4DFWD marka promuje hasłem „Take it forward”, czyli „Ruszaj naprzód”. Zachęca ono do przełamywania stagnacji i osiągania nowych celów – zdobywania medali i bicia życiówek, dokładnie w taki sposób jak zrobili to nasi olimpijczycy. Buty 4DFWD zostały skonstruowane w taki sposób, aby zamienić energię lądowania na ruch do przodu i w ten sposób ułatwić pokonywanie kolejnych kilometrów i osiąganie biegowego progresu.