22 maja 2019 Redakcja Bieganie.pl Lifestyle

demotywatory


Jeśli biegasz już jakiś czas, prawdopodobnie zainspirowałeś do tej aktywności co najmniej parę osób. Nie trzeba wiele. Wystarczy założyć sportowy strój i ruszyć w teren na niewinny jogging. To więcej niż pewne, że ktoś z mijających cię przechodniów zapragnie mieć podobne hobby. Zdjęcia z zawodów wrzucane w media społecznościowe tylko doleją oliwy do ognia.

Pomyśl, jak negatywne konsekwencje może zrodzić znajomy, którego zmotywowałeś do biegania. Co, jeśli po miesiącu treningu taki „świeżo nawrócony” zrobi lepszy wynik na dychę, niż ty przez ostatnie 5 lat ciężkiej orki? A to tylko wierzchołek góry lodowej.

Większa konkurencja na zawodach, tłok na biegowych ścieżkach, zwiększona emisja CO2 w atmosferę, zajęte wszystkie bieżnie w twoim ulubionym klubie fitness. Nowi, zmotywowani biegacze to same problemy. Dlatego:

Koniec z biegową lanserką na ulicach miast. Masz buty z Fresh Foam, Boostem albo innym Gelem? Zapomnij. Od tej pory będziesz chodził w nich tylko po ziemniaki do piwnicy. Błyszczące neonowe ciuszki kupione w sklepie biegowym? To będzie trudne, ale musisz się ich pozbyć.

Nową biegową odzież nabędziesz w najbliższym sklepie z ciuchami na wagę. Wypytaj sprzedawcę o dresy ortalionowe rodem ze stadionu X-lecia. Fioletowe w poprzeczne biało-granatowe paski z podpisem „IO Seul 88” byłyby optymalne. Buty? Latem sandał, a zimą lakierki z bierzmowania. Nie widzę tego inaczej. Jeśli na górze ortalion, to na dole getry? Nigdy w życiu, od tej pory biegasz tylko w kalesonach z charakterystyczną dziurką w kroku. Dodatkowo warto pomyśleć nad nałożeniem na kalesony krótkich spodenek. To zawsze wygląda dostatecznie strasznie.

Jeśli już skompletujesz wszystko, zapraszam na pierwszą przebieżkę. Wybierz najbardziej uczęszczaną biegową ścieżkę w mieście, najlepiej w słoneczne niedzielne przedpołudnie. Skuteczna prezentacja biegowej demotywacji wymaga odpowiedniej frekwencji.

Jeśli do tej pory starałeś się zachowywać fazę lotu – przestań. Szuraj, nie odrywając żadnej ze stóp od ziemi. Słyszysz ten charakterystyczny szelest pod nogą? Nie mylisz tego z szelestem swojego ortalionu? Dobrze, niech inni wiedzą że nadciągasz.

Teraz zajmijmy się oddechem. Obstawiam, że przez ostatnie lata podczas spokojnych wybiegań oddech zachowywałeś równy, miarowy i cichy. Sprawiałeś wrażenie, że w ogóle się nie męczysz, co mogło zachęcać do biegania przypadkowych ludzi. Musisz nauczyć się sapać, charczeć i spluwać hen, daleko za siebie.

Prawdopodobnie przez ostatnie lata namolnie chwaliłeś się wszelkimi życiówkami na Facebooku. Powinieneś z tym skończyć. A co jeśli jakiś znajomy pomyślał sobie – heh, skoro on potrafi, to ja też? Nie możemy więcej do tego dopuścić. Od dzisiaj masz informować internetową społeczność jedynie o swoich największych biegowych zgonach. Złapał cię skurcz na maratonie, następnie kolka, a na 40 kilometrze zwymiotowałeś? Świetnie! Będziesz miał o czym pisać.

Pozdrawiałeś innych biegaczy na trasie? Koniec z tym. Na początku postaraj się udawać, że nikogo nie widzisz. W dalszej kolejności możesz rzucić złowrogim spojrzeniem i syknięciem przez zęby. Jeśli będziesz już dostatecznie zahartowany tym, że nikt z biegowej braci cię nie lubi, śmiało wystaw „fakolca”. Jeśli okrasisz to soczystym „Połamania nóg Patafianie!” – będę naprawdę dumny. Całe te cyrki po to, żeby zwykli przechodnie nie pomyśleli, że biegacze to taka rodzinna grupa pasjonatów. Jeszcze by ktoś wpadł na pomysł, żeby do tej grupy dołączyć.

Zmotywowanie do biegania to żadna sztuka, ale już odwrócenie trendu i powstrzymanie fali biegowych neofitów to zadanie dla malkontentów z krwi i kości. Dlatego, jeśli masz w sobie zbyt dużo życiowego optymizmu i zdarza ci się uśmiechnąć zupełnie bez powodu – obawiam się, że nie podołasz. Jeśli natomiast wiecznie jesteś z czegoś niezadowolony, a szklankę widzisz pustą, nawet gdy się przelewa – dołącz do mnie. Razem możemy więcej!

 

 

____________________
Krzysztof Brągiel – biegacz, tynkarz,
akrobata. Specjalizacja: suchy montaż i czerstwe żarty. Ulubiony film:
„Pętla”. Ulubiony aktor: Marian Kociniak. Ulubiony trening: świński
trucht. W przyszłości planuje napisać książkę o wszystkim. Jeśliby się
nie udało, całkiem możliwe, że narysuje stopą komiks. Bycie niepoważnym
pozwala mu przetrwać. Kazał wszystkich pozdrowić i życzyć miłego dnia.

Możliwość komentowania została wyłączona.