Paweł Machowski
Biegacz amator, o charakterystycznej, wyprostowanej sylwetce w trakcie biegu. Dumny posiadacz tytułu "Serockiego Championa" oraz portretu Karola Krawczyka na nodze. Miłośnik piwa bezalkoholowego i szparagów.
Chociaż biegacze słyną ze swojego przyjaznego usposobienia i wydawać by się mogło, że dzięki wzmożonej produkcji osławionych endorfin, ciężko jest wyprowadzić ich z równowagi, czasem jedna iskra wystarczy aby rozpalić w nich piekielny ogień. Niektóre zachowania potrafią mocno zirytować, a w gorszym wypadku, zagrażają zdrowiu i bezpieczeństwu.
Wiele sytuacji powodujemy sami i da się ich uniknąć, dlatego o tym, jak to zrobi, porozmawiałem z Łukaszem Oskierko, posiadającym imponujące doświadczenie jako zawodnik, a także trener Adidas Runners Warsaw.
Zaczynając od biegowych podstaw, czyli spokojnego rozbiegania, ogromną zaletą takiego treningu jest fakt, że można go wykonać praktycznie wszędzie. W bieganiu każdy ma dla siebie przestrzeń, może robić, co chce – zauważa na początku naszej rozmowy Oskier. Korzystając z przestrzeni publicznych musimy pamięta, że są to miejsca wspólne, które dzielimy z wieloma innymi osobami. Karygodnym zachowaniem jest śmiecenie, które nie tylko zanieczyszcza nasze środowisko, ale także przekłada się na złą opinię o wszystkich biegaczach.
Biegając w mieście, nie wolno zapominać o zasadach ruchu drogowego. Niezależnie do faktu, że biegacze padają często ofiarą nieostrożności czy złośliwości rowerzystów i kierowców, dla wspólnego bezpieczeństwa ważnym jest, abyśmy sami postępowali zgodnie z przepisami. Przebiegając na czerwonym świetle, czy nie zachowując należytej ostrożności w stosunku do pieszych, narażamy na utratę zdrowia siebie oraz innych.
Jeśli wychodzimy biegać w godzinach szczytu komunikacyjnego, przeciskanie się przez zatłoczone miejsca, takie jak przystanek autobusowy, powinno stanowić ostateczność, a nie trasę pierwszego wyboru. Latem natomiast bardzo przyjemnie jest pobiegać bez koszulki, jednak dla rodzin spacerujących po parku niekoniecznie będzie to przyjemny widok. Analogicznie, strój biegowy nie czyni nas niewidzialnymi, dlatego nie załatwiajmy potrzeb fizjologicznych na widoku.
W kwestii bezpieczeństwa, więcej typowo biegowych zasad dotyczy bieżni lekkoatletycznej. Na temat świętości pierwszego toru wylano już cały ocean słów, mimo wszystko, nadal warto na każdym kroku podkreślać, że jest to pas szybkiego ruchu i należy korzystać z niego ostrożnie. Nagłe wejście pod nogi rozpędzonego biegacza jest nie tylko niegrzeczne, ale przede wszystkim niebezpieczne dla obydwojga uczestników zdarzenia!
Łukasz zwraca uwagę na osoby, które truchtają po pierwszym torze i dziwią się, że ktoś ich wyprzedza. Komunikacja w trakcie wymagającego treningu ogranicza się zazwyczaj do krótkich komend typu: „lewa” albo „uwaga, pierwszy” i bardzo nie na miejscu jest wchodzenie w dyskusję czy oburzanie się na osobę, która ją wydaje. Mój rozmówca podkreśla również, że szczególnie nagannym zachowaniem jest truchtanie po bieżni w słuchawkach, które odbierają możliwość zareagowania na powyższe komendy.
Bieżnia służy przede wszystkim do szybkiego biegania, dlatego szczególnie uważni powinniśmy być wtedy, kiedy korzystamy z niej w innym celu. Trening ze sprzętem takim jak sztanga czy skakanka lepiej wykonywać na najbardziej zewnętrznych torach lub wewnątrz bieżni. Przyprowadzając ze sobą zwierzęta albo małe dzieci, najlepiej cały czas mieć je na oku, ponieważ w przeciwnym razie mogą one przeszkodzić komuś w treningu, a nawet zrobić krzywdę sobie i jemu.
Bardzo popularne są obecnie treningi grupowe, na których potrafi się zebrać od kilkunastu, do kilkudziesięciu osób. Kilkuosobowe grupki biegnące ramię w ramię na szerokości kilku torów to przeszkoda praktycznie nie do ominięcia dla pozostałych użytkowników bieżni. Fundamentalna jest w takim wypadku rola trenerów, którzy powinni odpowiednio instruować swoich podopiecznych – za ewentualny chaos odpowiadają przede wszystkim oni.
Co psuje atmosferę wewnątrz grupy? Udział w tego typu zajęciach jest dobrowolny, dlatego zupełnie nie na miejscu wydaje się narzekanie na zadawane ćwiczenia czy kwestionowanie autorytetu trenera. Mój rozmówca lojalnie twierdzi, że jego zawodnikom to się nie zdarza, jednak z rozbawieniem mówi o uczestnikach treningów, którzy zajmują się gadaniem, albo przychodzą na trening w słuchawkach i zupełnie nie wiedzą, co robić.
Jeśli w biegowym świecie istnieje większa świętość niż pierwszy tor na bieżni, to są nią zawody. Do stanięcia na linii startu motywują nas najróżniejsze powody i najlepszym sposobem na ich uszanowanie jest przestrzeganie wyznaczonych stref startowych. Przeceniając swoje możliwości utrudniamy start szybszym zawodnikom, a samych siebie narażamy na zbyt mocne tempo, przepychanki, czy bycie wyprzedzanym przez wiele osób. Nic przyjemnego. Nawet zdjęcie sprzed biegu, na którym będziemy dobrze widoczni, nie jest tego warte.
Nad strefami startowymi unosi się także zróżnicowana atmosfera. Tył kolumny prawdopodobnie bardziej cieszy się imprezą, szczególnie jeśli w biegu uczestniczymy z grupą znajomych. Dla zawodników walczących o każdą sekundę na mecie, chwile przed startem to moment wzmożonej koncentracji i nieraz silnego stresu. Nie są wtedy zbyt rozmowni i lepiej uszanować ich potrzebę wyciszenia, zamiast na siłę zagadywać, albo oburzać się, że nie uczestniczą w układaniu nad głową kolejnych liter refrenu piosenki YMCA.
Jeśli trasa wyznaczona jest na pętlach, istnieje duża szansa, że czołówka biegu będzie dublować wolniejszych biegaczy. Oskier wspomniał podczas naszej rozmowy niedawny Maraton Warszawski, gdzie do pokonania było aż 8 pętli i wiele osób nazbyt energicznie reagowało na klakson pilota nadjeżdżającego na skuterze, czy wręcz nie chciało ustąpić miejsca. Skąd w ludziach taka agresja?
Podczas biegu często formuje się jakaś grupa – zazwyczaj im szybsza, tym mniejsza. Pamiętajmy wtedy o jej pozostałych członkach. Gwałtownie zatrzymując się albo zmieniając nagle swoją pozycję, możemy spowodować kolizję. Należy także uważać gdzie plujemy i smarkamy. Pozornie banalną rzeczą, która przy dłuższym, wspólnym biegu może uprzykrzyć życie grupie jest nasza higiena – dużo przyjemniej biegnie się za kimś, kto przed zawodami wziął prysznic i założył czystą koszulkę.
W mniejszej grupie, szczególnie jeśli rozgrywa się w niej walka o jak najlepsze miejsce w zawodach, dochodzi dodatkowo aspekt taktyczny. Prowadzenie grupy i dyktowanie tempa to najtrudniejsze zadanie, szczególnie wobec trudnych warunków atmosferycznych. Kooperacja i rotacyjne przejmowanie prowadzenia może przełożyć się na lepszy rezultat całego „pociągu”. Z drugiej strony, zmęczonego przeciwnika łatwiej pokonać na finiszu. Czy „czajenie się na plecach” zwane również „wożeniem się na pace” jest fair? Wszystko zależy od naszego celu i rangi zawodów. Podczas imprez mistrzowskich wyczynowi sportowcy walczą o medale i nie ma tutaj miejsca na sentymenty, jest tylko chłodna kalkulacja. W głębi stawki taka postawa może być jednak odebrana jako mało koleżeńska. Czy zawsze? Łukasz z wyrozumiałością podchodzi do tych biegaczy, którzy ambitnie próbują trzymać się mocniejszych od siebie zawodników, w sytuacji gdy nie starczyłoby im sił na samodzielne prowadzenie grupy.
Ok, dotarliśmy do mety. Czy możemy jeszcze kogoś wkurzyć? Jasna sprawa! Na początek strefa mety, w której czekając na znajomych, czy pozując do kilkunastu selfie mamy okazję przyczynić się do powstania solidnego zatoru. Następnie, w strefie wydawania napojów i bananów możemy zrobić tygodniowy zapas dla całej rodziny, aby z dumą przystąpić do głównej uczty – podwójnej grochówki z trzema drożdżówkami. Na koniec deser – seria zarzutów pod adresem organizatora biegu na stronie wydarzenia, jeśli w międzyczasie jakiś wolontariusz krzywo na nas spojrzał.
Bieganie to nie tylko bieganie, powiedziałby filozof. W „cywilu” również jesteśmy częścią środowiska i różne nasze zachowania mogą zostać źle odebrane. Fajnie jest w gronie znajomych czy w pracy opowiedzieć o swoim hobby, jednak sprowadzanie do tego tematu każdej rozmowy, może okazać się dla naszych rozmówców męczące. Szczególnie, jeśli sami nie biegają. Zupełnie nie na miejscu są natomiast wywyższające komentarze w stosunku do osób, które nie podzielają naszej pasji. Pogardliwe odnoszenie się do czyjegoś jedzenia, sylwetki czy sposobu spędzania wolnego czasu nie jest motywujące, tylko chamskie.
Wraz z biegowym doświadczeniem w niektórych osoba budzi się żywioł mesjanistyczny, tzw. „Wujek dobra rada”. Udzielenie początkującemu biegaczowi kilku porad może stanowić dla niego cenne wsparcie. Zabierając jednak zdanie na każdy temat i pouczając innych na każdym kroku, osiągniemy odwrotny rezultat. Sytuację pogorszyć mogą jeszcze nasze prześmiewcze komentarze, jeśli ktoś na przykład pokonał zawody tempem naszego rozbiegania.
Na koniec bardzo istotna kwestia, która wcale nie jest tak oczywista. Wokół biegania na wyczynowym poziomie nie ma tak dużej otoczki, jak wokół bardziej skomercjalizowanych sportów, takich jak gry zespołowe. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo podczas biegów ulicznych kibice mogą stać przy samej trasie i obserwować czołowych zawodników z bliska. Doping może dodać skrzydeł, jednak obelgi rzucane pod adresem rywali są co najmniej niezręczne, szczególnie podczas kameralnych biegów. W przenośni, bo polscy biegacze zazwyczaj sami budują swój wizerunek w mediach społecznościowych i nieraz można wejść z nimi w bezpośrednią interakcję.
Łukasz zwrócił uwagę na fakt, że kibice, którzy sami biegają amatorsko, z dużym przekonaniem potrafią komentować poczynania elity, nie mając wiedzy o tym jak wygląda życie tych osób. Z łatwością przychodzi im krytykowanie kogoś za to, że wziął udział w biegu komercyjnym, a nie mistrzowskim, albo że zszedł z trasy podczas biegu. Pochopne opinie internetowych znawców, wydawane bez znajomości realiów, w jakich funkcjonują zawodowi biegacze w Polsce, trafiają bezpośrednio do adresatów i mogą ich po ludzku rani.
Koniec końców bieganie nie jest tak kontaktowym sportem jak sztuki walki czy niektóre gry zespołowe, ani tak elitarnym jak tenis czy golf, dlatego przestrzeganie tych zasad sprowadza się głównie do wyczucia. Pomimo ogromnej tradycji, lekkoatletyka jest w Polsce sportem niszowym, a bieganie rekreacyjne cały czas się rozwija. Niezależnie od tego czy biegamy dla siebie, dla wyników, czy dla medali, wspólnie tworzymy biegową społeczność i powinno nam zależeć na jej harmonijnym rozwoju.