Moje dziecię na drugim roku w stolicy (80 km) się kształci ale akademik był nie do zdobycia więc za pokój płacę. Wybrał sobie studia od czapy czyli coś z czym nigdy nie miał doczynienia więc siedzi i stuka (a przynajmniej taką mam nadzieję), a i tak coś przebąkuje, że w tym roku to może polec Ech uroki rodzicielstwa...keiw pisze:Znam ten ból, nasza córka też na studiach - pierwszy rok, bo jest po technikum.
Jeszcze wymyśliła sobie akademik w ramach "usamodzielnienia się".
Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie odległość - akademik jest 700 m od naszego mieszkania
Na szczęście ona sobie dość nieźle dorabia na korepetycjach.
Ale swoją drogą to córka Ci z tym akademikiem nieźle pojechała Z jednej strony ją rozumiem no ale z drugiej strony jest właśnie Wasza kieszeń. Chwała Jej, że dorabia.